Pani Anno!

Pani Anno!

AnnaP

Nie zgodzę się z Panem. A co z dziećmi z domów dziecka, albo adoptowanymi, osieroconymi i wychowywanymi przez na przykład dziadków?

Mają przechlapane (dzieci z domów dziecka), zależy czy dziadkowie wejdą w role rodzicielskie. Ale może się Pani nie zgadzać. Ma Pani prawo.

Tych dzieci nie wychowują rodzice. Kiedy tak spojrzę na swoje życie, to moje wychowanie to funkcja oddziaływania na mnie wielu osób. Nie tylko z rodziny. To nauczyciele, trenerzy, duchowni, ludzie, z którymi życie mnie złączyło.

Różnica między oddziaływaniem a wychowaniem jest taka, że oddziaływania jesteśmy świadomi, zaś wychowanie dzieje się samo. Oczywiście może mi Pani nie wierzyć.

Rodzina wbrew pozorom często szkodzi, ogranicza, blokuje. Wtedy szansą dla dzieciak jest tylko trafienie pod opiekę wychowawczą kogoś mądrego.

Czy ja twierdzę, że skutki wychowania są pozytywne. Nie! W wyniku wychowania popełnimy wszystkie błędy popełniane przez naszych rodziców.

Instytucja szkoły, może być tak zorganizowana, że daje możliwość i nauki, i wychowania. Jej obecna forma ogranicza wg mnie i to, i to. Z rozmów ze znajomymi nauczycielami wiem, że tylko ich powołanie daje siły i jeszcze chęci by coś z dzieciakami robić pomimo instytucji.

Jak już tu pisałem instytucja nie może wychowywać, gdyż nie dysponuje instrumentami kształtującymi nieracjonalne sfery psychiki. Może to robić nauczyciel, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach.

Mój ukochany dyrektor, już nie żyje, był człowiekiem instytucją, harcerzem, patriotą, wychowawcą wielu pokoleń.

Tak się składa, że jeśli tenże dyrektor miał wiedzę z zakresu metodyki harcerskiej, to wiedział jak wychowywać (jest to jedyna skuteczna metoda wychowawcza). Bycie harcerzem tłumaczyłoby dlaczego odnosił sukcesy wychowawcze, choć zawsze istnieje problem jak je mierzyć.

Pozdrawiam


Szkoła po polsku By: post-nowoczesny (31 komentarzy) 6 maj, 2008 - 23:05