Co w życiu jest najważniejsze?

Boimy się cierpienia. Uciekamy przed nim. Nie zawsze się da uciec. A gdy trzeba cierpieć w imię wyższych wartości i złożyć za nie ofiarę, jak mocno trzeba kochać Boga, by za Niego oddać swe życie? Jak wielką trzeba mieć wiarę by znieść wszelkie katusze
i ofiarować swój los Bogu i nie wyrzec się Jego miłości, nawet w obliczu płomieni, zwłaszcza, gdy ma się tylko 19 lat?

Do dziś budzi żywe zainteresowanie historia młodej wieśniaczki z Domrémy – Joanny d’Arc, bohaterki narodowej Francji, rycerza, dowódcy wojsk, sprzymierzeńca króla Karola VII, pogromcy Anglików, okrutnie umęczonej i spalonej przez zdrajców ojczyzny
i najeźdźcę. Jej postaci poświęcono wiele publikacji i filmów.

Co przyciąga uwagę w wizerunku prostej dziewczyny przyuczonej do zwykłych prac domowych, zajmującej się wypasem krów i baranów? Joanna została wybrana przez Boga na wybawicielkę kraju pogrążonego w stuletniej wojnie z roszczącymi pretensje do tronu Francji Anglikami. Była bardzo pobożna, skromna, pełna pokory i dobroci, życzliwa dla sąsiadów, miłosierna dla biednych. Często się spowiadała i przyjmowała komunię św. Jej wiara
i pobożność wyróżniały ją, ale nie miały nic wspólnego z dewocją czy bigoterią. W okolicy żartowano z jej religijności, ale nikt nie wątpił, iż może ona zostać wspaniałą żoną i dobrą matką. Ona sama nie uważała się za osobę niezwykłą. Wykonywała wszystko to, co i dziewczęta w jej wieku. Pracowała na polu, ścinała zboże, wiązała snopy. Była taka sama jak rówieśnicy, ale się wyróżniała prawdziwą, nieudawaną pobożnością. Gdy miała 13 lat pierwszy raz usłyszała głos pochodzący od Boga. To święty Michał prosił ją, by była dobrym dzieckiem. Opowiadał o nieszczęściach, jakie spotkały Francję i o tym, że trzeba pmóc królowi. Joanna rozmawiała jeszcze z innymi wysłannikami Nieba. Byli to: św. Gabriel, św. Małgorzata i św. Katarzyna. Głosy przygotowały ją do misji, jaką powierzył jej sam Pan Bóg, a później udzielały rad, wspierały i pocieszały. To na ich znak pod koniec 1428 r. Joanna wyruszyła z domu rodzinnego do niedalekiego Vacouleurs, by tam utworzyć przy udziale kapitana miasta delegację do króla Karola VII. Zadania, jakie wyznaczyły jej niebiosa były z punktu widzenia współczesnych ludzi wręcz niemożliwe lub niezwykle trudne. Pierwsze z nich to: jak zwykła dziewczyna ze wsi dostanie się do króla i przekona go do podjęcia nowych zadań wojennych a potem przemieni się we wspaniałego rycerza na białym rumaku i pokieruje żołnierzami; i dzięki właściwej strategii przegoni Anglików spod Orleanu. To mogło dokonać się jedynie za boską pomocą. Mimo wątpliwości, jakie żywiło dworskie otoczenie Karola VII – wtedy jeszcze delfina Francji – co do planów Joanny i jej umiejętności, okazała się doskonałym strategiem, lojalnym i dobrym zwierzchnikiem. Ponadto wprowadziła w szeregi armii moralną odnowę. Jej żołnierze spowiadali się, przyjmowali komunię św. Do walki wyruszyła ze sztandarem przedstawiającym Pana Jezusa władającego światem w otoczeniu dwóch aniołów i lilii. Z takim wojskiem w maju 1429 r. zdobyła Orlean, jedną z głównych twierdz królestwa na niedużym już terytorium. Sama jednak była wzorem cnót i wymagała w pierwszej kolejności od będących pod rozkazami nie tyle posłuszeństwa co nawrócenia i pojednania z Bogiem. Wiedziała bowiem, że takim ludziom boska opatrzność zawsze pomoże. W szeregach jej wojska nie było więc nieobyczajnych kobiet ciągnących za żołnierzami, nie było rozpusty, a miłość i zaufanie jaką darzyli ją żołnierze, niemająca nic wspólnego z pożądaniem, budziła powszechne zdumienie i szacunek. Kolejnym militarnym zwycięstwem Joanny była wygrana pod Patay w czerwcu 1429 r. Uwieńczeniem jej działań była koronacja Karola VII na prawowitego króla Francji w Reims 17 lipca 1429 r. Można powiedzieć, że w tym momencie kończy się powodzenie i sukcesy Joanny. Jest uwielbiana i sławna, zwłaszcza wśród zwykłch Francuzów, jednak jej wpływ na króla się kończy. Jest coraz bardziej od niego odsuwana. Król jest wdzięczny swojej rodaczce za wszystkie dobrodziejstwa, jakich przyczyniła odradzającemu się z upadku krajowi. Wynagradza jej osiągnięcia nadając tytuł szlachecki rodzinie d’Arc i jej potomnym, co wiąże się licznymi przywilejami, zwolnieniami i prerogatywami. Joanna nie była próżna, dla niej liczyła się nobilitacja boska i żołnierska. Bardziej wolałaby wspaniałe wojsko, jednak nie dano jej wyboru.

Compiègne to miejsce ostatniej potyczki rycerza–Joanny d’Arc, dokładnie forteca Margny, nad brzegiem Oise. Nie zdążyła wejść na zwodzony most, walczyła jeszcze, gdy łucznik burgundzki pociągnął ją za błyszczący pióropusz..Tak wpadła w ręce Anglików i ich sojuszników, Jana Luksemburskiego i Filipa Dobrego, tzw. „zaprzańców Francji”. Joanna byłaby pewnie uniknęła takiego losu, gdyby po koronacji Karola VII zaprzestała działań wojenych i zadowoliła się osiągniętym splendorem. Osiągnęła bardzo wysoką pozycję. Miała dwanaście tysięcy skudów od króla, sześć czy siedem pięknych koni, rumaków i mierzynków. Mieszkała na dworze wśród wielkich panów i dam. Traktowana była przez nich jak prawie równa. Otrzymała też piękne stroje, które nosiła chętnie, by uhonorować swego króla, którego wielbiła. Gdyby Joanna była „po ziemsku” ambitna, mogłaby zawrzeć bogate małżeństwo lub poślubić jakiegoś wysoko urodzonego szlachcica, była bowiem bardzo piękna, a jej chwała opromieniałaby jej nową rodzinę. Joanna gardziła bogactwem i Bogu ofiarowała swoje dziewictwo. Tutaj zaczyna się Golgota Joanny. Za dobro, jakie ofiarowała krajowi, została niesłusznie oskarżona i osądzona. Proces, jaki wytoczono jej, bardzo przypominał sąd, jaki odbył się nad Panem Jezusem. Tak samo jak On była niewinna i niesprawiedliwie sądzona. Proces odbył się z naruszeniem podstawowych zasad przysługujących oskarżonemu. Nie posiadała bowiem prawa do obrony, nie miała możliwości odwołać się do instancji wyższej, czyli do papieża. Nie miała możliwości kontrolować prtotokołów, a te oczywiście zapisywane są tak, by wykazać jej winę. Bardzo jasne i logiczne wypowiedzi Joanny były przekręcane i interpretowane wyłącznie na jej niekorzyść. Posądzona została o odstępstwo od wiary i herezję. Przesłuchania były bardzo męczące, niekiedy po kilkanaście godzin dziennie. Trzymana była w więzieniu świeckim, zamiast kościelnym, chociaż to władze kościelne z biskupem Couchonem na czele, „zaprzańcem” wytoczyły proces kościelny, który tak naprawdę był procesem politycznym. Traktowana była okrutnie, wielokrotnie narażona na zaczepki i gwałt ze strony zwyrodniałych strażników.

Joannę d’Arc spalono na stosie w Rouen 30 maja 1431 r. „To była chrześcijańska śmierć” – szeptano w tłumie. Niewiarygodne sceny miały miejsce po śmierci Joanny. Pewien żołnierz angielski, który nie cierpiał Francuzki–Bohaterki, miał zamiar (założył się) dołożyć wiązkę chrustu do stosu. Gdy usłyszał, że Joanna wzywa Jezusa, padł jak w ekstazie. Potem powtarzał, że ciężko zgrzeszył, oraz, że widział białego gołębia wylatującego z płomieni w stronę Francji i że była to dusza świętej dziewicy. Sam kat powiedział, że Joannę spotkała straszliwa śmierć, że spalił świętą i bał się potępienia. Powtarzał, że mimo, iż dodawał do ognia oliwę, siarkę i węgiel, serce Joanny nie spłonęło, że było nietknięte i wypełnione krwią. Jeden z sędziów, który nie oszczędzał Joanny, krzyknął: „Chciałbym, aby moja dusza znalazła się tam, gdzie jak mniemam, przebywa dusza tej kobiety”. Sekretarz króla Anglii powiedział: „Wszyscy jesteśmy zgubieni, spaliliśmy świętą... jej dusza jest z pewnością w rękach Bożych. Pośrodku płomieni nie przestawała głosić imienia Pana Naszego Jezusa”.
Główny organizator procesu biskup Pierre Couchon zmarł nagle przy goleniu w 1442 r.; promotora procesu Jeana d’Estiveta znaleziono w ścieku; Nicolas Midi, kanonik Rouen i członek komisji oskarżycielskiej, zaraził się trądem.
W latach 1452–1456 odbył się z inicjatywy króla Karola VII proces oczyszczający Joannę d’Arc z wszelkich zarzutów i przywracający jej dobre imię i sławę. Potwierdzono jej niewinność – ale nie świętość. Była to kasacja samej procedury. W kwestii objawień nie wypowiedziano się jednak. Dopiero po czterystu latach, Kościół beatyfikował Joannę, a potem kanonizował 16 czerwca 1920 r. Czczono Joannę nieustannie jako bohaterkę narodową, wielu chrześcijan oddawało jej również hołd jako świętej. Dopiero jednak, gdy ojciec Dupuy został biskupem Orleanu, przedstawił jej sprawę Stolicy Apostolskiej. Papież Benedykt XV ogłosił Joannę d’Arc świętą.
Dziewica Orleańska nie ma sojego grobu. Jej prochy wsypano szybko do Sekwany, by nie pozostał po niej żaden ślad. A jednak ku jej czci postawiono wpaniałe pomniki, malowano jej podobizny, mimo iż nie zachował się żaden autentyczny wizerunek z tamtej epoki. Czy płynie stąd jakieś przesłanie dla nas, zwykłych śmiertelników, czy Joanna d’Arc chce nam powiedzieć, co jest w życiu najważniejsze?
Czy współcześnie Joanna d’Arc stanowi dla nas wzór cnót? Czy znalazłby się człowiek gotów poświęcić własne życie w obronie prawd bożych i ojczyzny?

Danuta Małaszuk
(gościnnie)

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

...

Najpierw żeła zboże pózniej ludzi, rycerze Jezusa przejmują mnie grozą niezaleznie od poziomu ich pobożnosci czu ogólnie przyjętej dobroci. Związek ojczyzny i religii to zbyt często przerażające małżeństwo. Talibowie wojują o państwo Boże na przykład a to wizja z najgorszych snów. Inny to świat i iina moda. Wiara tej dziewczyny jest imponująca ale prosze sobie wyobrażić dziś generała dziewica zatykającego na czołg proporzec z Jezusem i prowadzącego armię do ataku…


Ojczyzna i religia

To prawda, to związek niebezpieczny. Tylko zależy dla kogo. Oto ks. Skorupka z krzyżem w ręku prowadzi polskich piechurów do ataku w 1920 roku pod Ossowem. Czy może lepiej by bolszewicy zajęli Warszawę? Król Jan Sobieski pod Wiedniem przed bitwą służył jako ministrant do Mszy św.Czy może lepiej by Turcy zwycięzyli i dziś bylibyśmy jednym z krajów muzułumańskich. Na jakim poziomie to lepiej nie mówić. Rozumiem, że ernestto zaleca wodzów jako bezwzglednych cyników, bez wiary i żadnych skrupułów. To juz przerabialiśmy za Hitlera i Stalina. Może wystarczy? Byc może, ze niektórzy znów za nimi tęsknią.


ad vocem

nie Skorupka ocalił Warszawe od bolszewików, tylko wstrętny socjalista Piłsudski (i austriacki żołdak Rozwadowski). to raz.

dwa – Sobieski był przykładnym katolikiem, ale i niezłym wojownikiem. raczej za to drugie go dziś cenimy.

trzy – w XVIII w. Polska utopiła ciężkie pieniądze na niezliczone kościoły i klasztory, a takie np. Prusy wolały inwestowac w armiie. ze skutkiem wiadomym. koniec tego stulecia aż za dobrze wykazał, że “Pan Bóg jest po stronie liczniejszych batalionów”.

cztery – tow. Dżugaszwili akurat pobierał nauki w prawosławnym seminarium (w tym samym, gdzie sie nastukałem ostatniego sylwestra)

jeszcze bym przytoczył chorwackich ustaszi, co to też mieli gęby pełne katolickich wartości, ale mi się nie chce. powiem tylko – ostrożnie z tym bogo-ojczyźnianym patosem, bo czasem się odbija czkawką.


Bogo - ojczyźniany patos

Panowie polemisci, wszystkich katolików wkładacie do jednego worka. Czy katolikowi zgodnie z jego wyznaniem nie wolno bronic ojczyzny. Tak, to to nie bohaterski ks, Skorupka, który zagrzewał do obrony Warszawy, ja obronił, to Józef Piłsudzki, sam osobiscie wystarczyło, ze strzelił z dubeltówki, a bolszewicy uciekli. Panowie, gdyby nie lud polski, który ochotniczo zgłaszał sie do armii zdając sobie sprawę z bolszewickiego jarzma narodowego i nienawisci do religii, żaden wódz by tu nic nie pomógł. Jan III Sobieski był wybitnym wodzem, ale też jego wola i umiejetnosci były kształtowane przez wiarę. Nie byłoby wiary, nie byłoby wodza. Moim zdaniem dezawuowanie wiary i wyznania jest szkodliwe tak dla Polski, jak i Europy i świata. Wystarczy tylko przypomniec sobie, ze tylko przez chrzest utrzymało sie państwo polskie. To, ze katolicy nie sa ideałami to prawda, ale wiara dodaje im sił w obronie ojczyzny i nie ma nic wspólnego z wyszydzanym przez was bogo- ojczyźnianym patosem, który jest karykaturą.


Panie Adamie!

Mam wrażenie, że rozmowa idzie na dwóch poziomach. Z jednej strony jest problem wiary i poświęcenia, a z drugiej świadomość jak wielu się podszywa pod wiarę i domaga się poświęcenia od innych.

Mnie też rażą pewne sformułowania Pańskiego Gościa, niemniej zgadzam się z generalnym przesłaniem tego tekstu. Jak wielu z nas ma tak silną wiarę, by walczyć o swoje ideały nawet gdy zostaną sami na placu boju. I nie ma to nic wspólnego z nadużywaniem tej czy innej religii.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

OK. Forma tekstu nie jest doskonała, ale chodzi o istotę rzeczy. Dziękuję za trafne odczytanie przesłania jakie mój Gość chciał przekazać.


Panie Adamie!

Po to wspominam o formie, żeby następnym razem lepiej trafić do szerokiej publiki. Wie Pan, że czytanie między wierszami ćwiczyliśmy dostatecznie długo, a i teraz przydaje się. Natomiast większość czytelników jest za młoda by pamiętać te „piękne” czasy. Pozostali pamiętają czasy, ale zapomnieli szczegóły i zdumieni patrzą na stare przekręty jakby je pierwszy raz na oczy widzieli.

Pozdrawiam


Autorze

Wiara, daje siły i motywuje, ale w zderzeniu z polityką, trzeba serce schować, ma milczeć, czekać na sposobność, by znów wiarę szerzyć. Wiara podpowiada strategię jakiej użyć. Sam Bóg nas ćwiczy, bo przecież jeśli istnieje i w to wierzymy, to gdyby chciał by wszystko było klarowne i prawdziwe, to by było.
Ale na świecie nie króluje dobro, widocznie nie tędy droga, nie w naiwnej wierze.


Pani Anno

Kto tu mówi o naiwnej wierze. Czy Joanna d’Arc była naiwna? Gdyby taka była, nie wypędziła by Anglików z Francji, która wtedy była już angielską kolonią na kontynencie. Oczywiście, ze nie w naiwności jest siła wiary. wszak Pan Bóg dał nam tez rozum, z którego winniśmy korzystać. Proszę zauważyc, że Joanna była doskonałym wodzem w całym tego słowa znaczeniu, a nie tylko naiwną mistyczką, która na oślep prowadziła swoje wojska. Jej szturmy zawsze prowadzone były na najsłabszym odcinku angielskiej doktryny wojskowej, dlatego odnosiła sukcesy. W tym kontekście widac, że człowiek jest całością, a oddzielanie jego wiary, od zdolności i talentów, jak czynia to niktórzy komentatorzy, jest sztuczne i nieprawdziwe.


Pani Anno!

Myślę, że nie docenia Pani potęgi wiary.

Pozdrawiam


naiwność

Doprowadziła ją do śmierci, co innego wiara w dobro i w prawdę, a co innego wiara, że to wystarczy, że większość wierzy w to samo.
Nie wierzę, od jakiegoś czasu, zbyt długo wierzyłam, jedynie zasad swoich nie zmieniłam, zmieniłam swoją wiarę w innych ludzi, gdzie ten Bóg Panowie?


Zdrada

Droga Pani Anno! Nie jestem od tego, aby udowadniać, gdzie jest Bóg. Jestem od tego aby ukazywać wiarę innych ludzi, którzy dzięki temu dokonali wielkich czynów. Pani Anno! Czy Pani zna historię Joanny d’Arc? Zgubiła ją przeciez nie naiwność tylko zdrada, zawiść i wszelkie inne temu podobne, a mało chwalebne ludzkie wady. Ludzi fałszywych na tym świecie nie brakuje i to na najwyższych stanowiskach. Trzeba się ich strzec, lecz nie zawsze jest to mozliwe, tak jak w przypadku Joanny d’Arc. Pozdrawiam.


W życiu najważniejsza jest miłość

Z niej wszystko wypływa. Nie ma naprawdę głębokiej wiary bez miłości. Bez miłości nie istnieje dobroć, miłosierdzie i poświęcenie, w tym to najwyższe – ofiarowanie życia. Bez niej nic nie ma. Czyż nie o niej mówią największe religie świata? Czyż przykazanie miłości nie jest najważniejszym również w religii katolickiej?

Nic wspólnego z miłością nie miały wyprawy krzyżowe. Zaprzeczeniem miłości były podboje kolonialne i ewangelizacja w imię... z pewnością nie Jezusa. Stalin też mógł pobierać nauki jeszcze przez milion lat w tysiącach klasztorów.

Jeśli w człowieku nie ma miłości – jest pusty. A jego wiara jest tylko pseudo wiarą. Obrzędowym potworem formy bez treści.

Ktoś może zapytać gdzież tu jest miejsce na miłość jeśli Joanna była wodzem armii? Armii, która odbierała życie swoim wrogom. Ale… Właśnie najważniejsze jest to “ale”. Wojna Joanny była wojną w obronie kraju, narodu, króla. W obronie… To jedyny wyjątek od zasady “nie zabijaj”.


Ja tylko do dwu rzeczy się odniosę

to jest dla mnie jedno z ważniejszych zdań z tekstu:
“Ona sama nie uważała się za osobę niezwykłą.”

Na tym niezwykłość polega, że ci niezwykli za niezwykłych się nie uważają często.

P.S. A co do ostatniego pytania, tak, są jeszcze ludzie, co oddają życie i za ojczyznę i za wiarę i z ainnych lub im poświęcają.


Pani Magio!

Jest więcej wyjątków od tego przykazania. Kościół katolicki nie neguje uśmiercania niektórych przestępców (tak zwana kara śmierci).

Pozdrawiam


Podróżny

I o taką naiwność mi chodzi, że w momencie gdy stajesz do walki, masz współpracować z ludźmi na wysokich stanowiskach, zająć się polityką, miłość schowaj głęboko w sercu, bo miłość jest naiwna, zawsze wybacza, jest nieostrożna etc etc, w końcu nas zgubi, legendy, bohaterzy, fajna sprawa, tylko umierając nie za bardzo jesteśmy w stanie cos jeszcze zrobić, czy dla kraju, czy tylko dla siebie.


Naiwna miłość

Jest tylko z nazwy miłością, a tak naprawdę to zwykłą głupotą. Naiwnej miłosci nie uczy Kościół, ani żadna Ewangelia. Prawdziwa miłość jest wymagająca, mądra, przezorna, ostrożna, zapobiegliwa, życzliwa itp, itd. O taką miłośc tu chodzi, a nie o łatwiznę w miłości i jej sprymitywizowaną wersję “miłosci naiwnej”, która nie ma nic wspólnego z miłością poza mylącą nazwą. Pozdrawiam.


Podróżny

I gdzie widzisz u Joanny przezorność, zapobiegliwość i ostrożność?
Tych cech nabiera się wraz z doświadczeniem, a młody człowiek uczony jest na ideałach i naiwnej miłości. O Kościele nie chcę rozmawiać, papież dał błogosławieństwo Hitlerowi, więc darujmy sobie tą organizację, zwłaszcza w minionych wiekach.
Miłość i wiara to piękne uczucia, dające siłę w najtrudniejszych chwilach, ale historia uczy, że powinny stanowić bazę moralną dla naszych działań, ale decyzje powinny być podejmowane pragmatycznie, czyli ostrożnie, rozsądnie.


aha

I nie ma miłości naiwnej, miłość jest mądrością samą w sobie, ale bazując tylko na miłości stajemy się naiwni.


Przezornośc i zapobiegliwość

Nie zamierzam tutaj opisywac wszystkich przygotowan wojennych jakie Joanna podjeła, aby potem odnieśc zwycięstwa. Jak Pani Anno mozna odnosić zwycistwa nad duzo silniejszym przeciwnikiem? Oczywiscie ludzie, którzy nie znają się na militariach powiedzą: cud. I większość tak sądzi. Fakt, ze był to cud, ale poprzedzony rzetelnymi przygotowaniami i który nie przyszedł tak sam z siebie jak to sie wielu naiwnym wydaje. Proszę przeczytać, co pisze na ten temat nie katolik, a protestant Mark Twain w swojej ksiązce o Joannie. Cechy te rzeczywiscie zdobywa sie na ogół z wiekiem, lecz wielu ludzi jest nimi obdarzonych juz we wczesnej młodosci np. Bonaparte, Juliusz Cezar, Aleksander Wielki itp. W sprawie papieża błogosławiącego Hitlera to wierutne komunistyczne kłamstwo, które sto razy powtórzone dla wielu ludzi stało sie prawdą. W ostatnim zdaniu całkowicie się z Panią zgadzam.


Panie Adamie!

Miłość ma różne oblicza, tak jak różni są ludzie. Jest nawet coś co się nazywa nawet „małpią miłością”, pomimo że odnosi się do ludzi.

Co do zapobiegliwości, to czasem przeradza się ona w kunktatorstwo. każda cecha posunięta zbyt daleko staje się swoją karykaturą.

Pozdrawiam


Panie Jerzy!

Zgadzam sie z Panem. Staram się to ukazać, co Pan napisał, może zbyt nieudolnie.
Pozdrawiam


miłość

Panowie miłość jest jedna, określenie “małpia miłość” oznacza pewne postawy, zachowania, które z miłością nie mają za dużo wspólnego.
Wracając do Joanny, czym innym jest strategia walki z wrogiem, w otwartej wojnie, a czym innym z niby poplecznikami. Czyli cała obłudna polityka, dyplomacja, tutaj miłość i wiara stają się słabością, którą trzeba schować i walczyć bronią wroga. To smutne, ale prawdziwe.
Generalnie się zgadzamy, może forma komunikacji wydłuża dyskusję.
Ja bardzo lubię postać d’Arc i właśnie dlatego powinna jej historia być lekcją dla potomnych, by nie dać się zabić, zbyt wcześnie.
I Panie Adamie, możliwe, że to propaganda komunistów, ale wyprawy krzyżackie, to już nie propaganda. Kościół w swej działalności odszedł bardzo daleko od nauk Chrystusa, oby do nich wrócił kiedyś.


Podrózny

Proszę mi nie wkładać do moich “szuflad” pogladów jakich nie podzielam. Wszelka władza jest dla mnie zawsze podejrzana, okrutnych dyktatorów darzę bez wyjątku wielką pogardą. Politycy ( pan Bush) czy organizatorzy krwawych zamachów ( Ben Laden czy tam jemu podobni) powinni znależ się pewnego dnia na bezludnej wyspie. Powinni tam wspominać swoje okrutne idee fix starzeć się i umierać w zapomieniu. Wojna o państwo Boże jest tak samo nonsensowna jak wojna o pieniądze czy ropę, a obie sa obrzydliwe. Ewangelię czytywałem, przesłanie Jezusa kłóci mi się z nawoływaniem do wojny czy chociażby bitwy. Niestety ledwo odrośnięta sekta Chrześcian tolerancyjną i miłującą często nie była. Związki z ruchami skrajnie prawicowymi są by tak rzec logicznym następstwem i ewolucja ich myślenia. Od wybielania w ewangeliach wojskowych od setnika wzwyż do…wspólczesnych poglądów i wydarzeń. Odpowiadając na twoją sugestię nie zalecam nikogo. Rozumiem że religia jest zródłem siły, takze na polu bitwy, ale walka o Boga czy za Boga to zwykle rzeż z cynicznym “Bóg rozpozna swoich”. W teologicznej dyktaturze mułłów nie chciałbym i nie potrafiłbym życ. Trudno mi jednak patrzeć ze zrozumieniem bez grozy na sztandary z Matka Boską powiewające przed wojskiem.


Ernestto

Jakże bliski jest mi Twój punkt widzenia. Jakże bliski…
Ja też pisząc o miłości nie pisałam o chrześcijanach, muzułmanach, żydach, itd.
Joanna była wyjątkiem w swoich czasach, podążającym za swoim sercem i słowem bożym. Dlatego została zamordowana. Nie jest odosobniona w smutnym końcu, jak stał się udziałem wielu ludzi o czystych sercach.
Ale nie wszyscy tak skończyli. Niektórzy osiągnęli choćby część swoich celów mimo pływania w szambie politycznych interesów. Choćby Gandhi…

A wojny? Wojny zawsze były domeną paru czyraków na ciele ludzkości, którzy za nic mając ludzkie życie mordowali niezliczone rzesze licząc grubą kasę. Te czyraki nie znały i nie znają barw narodowych czy religijnych. Oni (czyraki) je (narody i religie) umiejętnie wykorzystywali dla osiągnięcia własnych korzyści. Przez wieki.
Czyli, według opinii pani Anny – byli pragmatyczni.

Nie wiem dlaczego zbiera mi się na mdłości…

Pozdrawiam.


Magio

Pragmatyzm to wybór mniejszego zła, wojna to największe zło, jakie możemy sobie wyobrazić, obyśmy jej nie musieli przeżyć.


Aniu

Pani mnie nie rozumie. Nie szkodzi. Wielu mnie nie rozumie. :)

Pragmatycy (ci ze strefy cienia) byli inspiratorami i beneficjentami wojen oraz rewolucji. Czerpali zyski bez względu na wynik konfliktu.
Tak, to jest pragmatyzm w czystej postaci. W postaci czystego zła.
Potrafi Pani podać przykład jakiekolwiek konfliktu, który wybuchł sam z siebie?

Przyznam szczerze, że punktem zwrotnym był dla mnie 9/11 a konkretnie informacje o podejrzanych machinacjach finansowych na światowych giełdach w okresie poprzedzającym zamachy.
Wtedy zaczęłam szukać. Póki co, jestem przy wojnach napoleońskich i nie wiedzieć czemu bez przerwy pojawiają się te same nazwiska, lub krewni albo dalsze pociotki tychże nazwisk.

Tak, pod tym względem Joanna może była naiwna. Nie zmienia to jednak mojej o niej opinii. Joanna nie należała do ówczesnego układu. Jej poczynania i dokonania były czyste w intencjach i motywacjach. Być może dlatego właśnie ją zamordowano.
Lub inaczej – ponieważ nasze życie (w sensie dosłownym) zależy często od moralnych szmat czy mamy się stać takimi samymi ścierami jak oprawcy, żeby przetrwać?

Ja znam odpowiedź na to pytanie. I nie jest ona… pragmatyczna.
Ale ja jestem mało normalna. :)

Pozdrawiam serdecznie.


Bez komentarza

Nikomu nie zamierzam wkładac do jego szuflad jakichkolwiek poglądów. Stara się wyrażać włąsne w miarę sensownie je wykładając i argumentując.
Stanowcze postawy szanuję i nie zamierzam z nimi polemizować, niezależnie od tego czy mi sie podobają, czy nie. Po to aby dyskutować musi być na to zgoda, aby swoje wzajemnie wyrażane poglady szanować, a nie narzucać je innym. Pani Ani odpowiem nie w sprawie wypraw krzyżowych, ale wsprawie omyłkowo chyba napisanych krzyżackich. Kościół katolicki zawsze wspierał Krzyżaków przeciw Polsce, mimo ich zbrodni, oszustw i przestępstw. Krzyżacy odpłacili się Kościołowi porzucając go i przechodząc na protestantyzm. To była zawsze krótkowzroczna polityka Watykanu, ale Kościół to nie tylko instytucja boska i nieomylna w doktrynie wiary, ale tez ludzka pełna błedów i wad, jak np, to, co wyżej napisałem. Pozdrawiam


Pani Magio

Dziekuję za wpis. Podzielam Pani poglądy i opinie i wyjaśnienia.
Pozdrawiam


Magio

11 09 to prawdopodobnie najwiękrzy szwindel 21 wieku. Nieprzekonujące dowody. Brak czarnych skrzynek, maszyn jakie uderzyły w wieże. Brak szczątków wielkiego samolotu pasażerskiego jaki rzekomo uderzył w pentagon. Częśćiowo tytanowe silniki airbusa które ulegaja anihilacji. Niezrozumiały stupor w wydawaniu prostych instrukcji pilotom myśliwców w czasie sytuacji kryzysowej. Konfiskata nagrań z kamer przemysłowych które rejestrowały zderzenie i eksplozję. Cenzura. “Niezrozumiały” attak na Irak, przepraszam bardzo niby gdzie ukrywał się sprawca zamachów przeciez nie u Saddama?... Więkrzość “dowodów” i argumentów jest po postu smieszna. Jakże wielka jest siła telewizji. Sam osłupiały wpatrywałem się w upadjące wieże nie zastanawiając się że coś tu nie gra…


gdzie WTC, gdzie Irak ?

bez urazy ernesto, coś ci sie chyba pozajączkowało. odwetem za New York był atak na Afganistan, Irak natomiast był uzasadniany rzekomą bronią nuklearną.


MAW

Spokojnie MAW jescze nie jestem pijany, jeszcze nie w tej chwili. Atak na Afganistan był odwetem ale w ferworze wojny z terroryzmem jakoś ten Afganistan “pozostawiono” i rzucono się na Irak. Zamiast ścigać Ben Ladena, zajmując pogranicze Afgańsko-Pakistańskie rozpętano wojnę w Iraku i na podstawie czego? Zdjęc jakie sam mógłbym skonstruować na photoshopie w domu. Saddam owieczką nie był, to był polityczny gangster jakich w tym rejonie świata wielu. Sam napisałeś “rzekomą” co to za uzasadnienie? Północna Korea posiada broń jądrową czy reżim ten jest bardziej przewidywalny od niegdysiejszego Iraku? Do wojny w tym regionie świata jakoś nikt się nie palił. Pakistan skorumpowany i niestabilny też jakoś swój mizerny arsenał atomowy zachowuje. Prezydent Iranu otwarcie zapowiada zniszcenie Izraela i co? Nic. (Choć wydaje mi się że Izraelczykom w jakimś momencie puszczą nerwy.)
Jeżeli moją chorobą jest szukanie teorii spiskowych to i tak coś tu nie gra.
Wydaje mi się jednak że z moją głową jest wszystko w porządku. Obie wojny są nieuprawnione i nie będą dopuki na pytania dotyczące wydarzeń 11.09
nie uzyska się rzetelnych odpowiedzi.
MAW otiwerałem dziesiątki stron by wyśmiać i wykpić teorie spiskową, byłem przekonany że za zamachami stoją Islamscy fundamentaliści. Tez Oriany Fallaci o radykalnym Islamie nie da się tak po prostu zignorować. Lecz czytając o tym ile pytań pozostaje bez odpowiedzi i jak niektóre odpowiedzi są naciągane, dochodze do wniosku że zostaliśmy wpuszczeni w maliny, przepraszam w “ropę”


Pani Magio!

Nie jest Pani jedyną osobą na świecie, której inni nie rozumieją. Świat jest pełny takich ludzi. U jednych kłopoty komunikacyjne są symptomem choroby ducha (psychicznej) lub niezwykłego poziomu intelektualnego. Żeby było śmieszniej, zrozumienie człowieka wybitnie inteligentnego jest trudniejsze niż głupca, choc jedno i drugie może wymagać wysiłku.

Pozdrawiam


Pani Anno!

Anna

Panowie miłość jest jedna. Określenie „małpia miłość” oznacza pewne postawy, zachowania, które z miłością nie mają za dużo wspólnego.

Każdy ma prawo definiować miłość tak, jak ma na to ochotę. Pani pogląd o „jedynie słusznej miłości” jest Pani poglądem, ale nie obowiązuje wszystkich. Dla mnie matka kochająca swoje dziecko „małpią miłością” kocha je, niezależnie od tego co Pani na ten temat myśli.

Wracając do Joanny, czym innym jest strategia walki z wrogiem, w otwartej wojnie, a czym innym z niby poplecznikami. Czyli cała obłudna polityka, dyplomacja, tutaj miłość i wiara stają się słabością, którą trzeba schować i walczyć bronią wroga. To smutne, ale prawdziwe.

Możliwe, że użycie broni wroga przyniesie krótko trwałe rezultaty, ale nie tędy wiedzie droga do świętości, a czasem do zwykłej przyzwoitości.

Generalnie się zgadzamy, może forma komunikacji wydłuża dyskusję.
Ja bardzo lubię postać d’Arc i właśnie dlatego powinna jej historia być lekcją dla potomnych, by nie dać się zabić, zbyt wcześnie.
I Panie Adamie, możliwe, że to propaganda komunistów, ale wyprawy krzyżackie, to już nie propaganda. Kościół w swej działalności odszedł bardzo daleko od nauk Chrystusa, oby do nich wrócił kiedyś.

Co do wypraw krzyżowych, to była to ewidentna sprawka szatana. To, że wtedy był nazywany Jezusem nie ma najmniejszego znaczenia, Teraz jego imię brzmi Allah, więc jak widać wszystko może się zmienić.

Pozdrawiam


Pani Anno!

Anna

Pragmatyzm to wybór mniejszego zła, wojna to największe zło, jakie możemy sobie wyobrazić, obyśmy jej nie musieli przeżyć.

Wybór zła jest zawsze naganny. Pytanie czy zło jest mniejsze czy większe jest pytaniem na jakie nie należy odpowiadać i wybierać dobro.

Woja jest stanem naturalnym ludzkości i są większe tragedie niż ona. Tylko ci, co nie boją się wojny mogą sobie pozwolić na życie w pokoju. Chyba że mówimy o sheepl, ale co to za życie na kolanach…

Pozdrawiam


Panie Podróżny

Dziękuję za dobre słowo.

Pani Danuta napisała tekst, który mnie ujął. Komentarze pisały się same.

Pozdrawiam.


Ernestto i MAW

Nie psujmy tekstu o Joannie dywagacjami o 9/11.

MAW, masz zaległości. Zdarza się.


Panie Jerzy

Nie uważam się za osobę wybitnie inteligentną, choć cenię sobie nauczycieli i wykształcenie, które odebrałam. Wykształcenie, które pozwala mi na coś więcej niż wkręcanie jednej śrubki w jedno miejsce. :)

Nie mogę jednak zgodzić się z Pańską opinią, że:

Woja jest stanem naturalnym ludzkości i są większe tragedie niż ona. Tylko ci, co nie boją się wojny mogą sobie pozwolić na życie w pokoju. Chyba że mówimy o sheepl, ale co to za życie na kolanach…

Zna Pan jakiegoś człowieka, ze swojego otoczenia, który lubi zabijać innych ludzi?
Czy zabijanie innych jest dla Pana czy Jego znajomych “stanem naturalnym”? Czy gdybym wręczyła teraz Panu karabin/strzelbę poszedłby Pan zabijać?

Nie ma, IMO, większej tragedii niż wojna. Zwykli ludzie zawsze są w nich przegranymi. Na swoich garbach niosą przez lata moralny ciężar mordowania. O aspekcie finansowym już nie wspomnę.
Elity (biznesowe i polityczne), które za wojenne ludobójstwo są zawsze odpowiedzialne tylko powiększają obszar swojego panowania. Pod każdym względem.

Pozdrawiam.


Pani Magio!

Jeżeli od tego czy będę zabijał zależeć będzie przyszłość ludzi, na których mi zależy, to nie zawaham się. Nie, dlatego że lubię zabijać ale, dlatego że pokój ma swoją cenę. Są rzeczy ważniejsze niż pokój.

Jeżeli piszę o stanie naturalnym, to w znaczeniu stanu, który towarzyszy ludzkości permanentnie. Jeśli nie ma wojny między Polską a Niemcami, to jest wojna między kibicami Lecha i Śląska, czy dowolnych innych drużyn. Mężczyźni muszą się wykazywać w konfrontacji z innymi, żeby być atrakcyjnymi dla kobiet. Wykazywanie się w dziedzinie takiej jak nauka jest nudne i trudne, a w mordobiciu lub walce frontowej jest o wiele łatwiej.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Trzeba było od razu mówić o “chodzeniu na skróty” czy na “łatwiznę”.
Tylko czy ktoś mówił, że w życiu ma być łatwo, lekko i przyjemnie?

Proszę jednakże zwrócić uwagę na to, co napisałam wcześniej – wyraźnie odróżniam zabijanie w obronie własnej (obronie życia, własności, kraju) od zabijania dla… (wstawić cokolwiek, co ma związek z zyskiem).

Różnica jest znaczna. Jak w przypadku Joanny.


Pani Magio!

Mnie będzie wszystko jedno, dlaczego muszę bronić bliskich, jakie motywy będą mieli agresorzy. Naprawdę będzie mi wszystko jedno…

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Mnie również będzie wszystko jedno z wyjątkiem jednego – w OBRONIE.
Dla mnie istnieje zasadnicza różnica między obroną i napaścią.
Dlatego cenię sobie niezwykle postawę Joanny d’Arc.


Pani Magio!

Nie podejmuję się dyskusji o Joannie d’Arc. Po pierwsze za słabo znam historię Francji i Anglii z okresu wojny stuletniej. Po drugie mentalność średniowieczna była tak odległa od naszej dzisiejszej jak mentalność Indian i białych. Zupełnie różne światy, więc nasz system pojęciowy nie nadaje się do analizy ówczesnych warunków. Coś takiego jak świadomość narodowa nie istniało przecież aż do wieku XIX. Zatem mówienie o patriotyzmie w odniesieniu do tamtych czasów jest pomyłką (To tylko przykład trudności analizy zjawiska.).

Z innej beczki. Co Pani powie na stwierdzenie, że najlepszą obroną jest atak? Francuzi przygotowywali się do obrony przed drugą wojną światową i ponieśli klęskę szybciej, w 1940. roku, niż mniej liczna armia polska we wrześniu 1939. roku.

Te sprawy są proste, gdy siedzimy w domku i nic nam nie zagraża. Jak jest sytuacja zagrożenia, to nie ma prostych wyborów. Zawsze może okazać się, że popełniliśmy błąd. Takie ryzyko niesie ze sobą życie.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Czy w tym wypadku (Joanny) dogłębna znajomość historii tamtego okresu coś zmienia?
Dla mnie – nic. Być może dlatego, że bardziej poważam mentalność Indian niż białych.

Pyta mnie Pan czy najlepszą obroną jest atak? Tak, jest dobrą obroną jeśli nie niesie za sobą śmierci. Potrafi Pan to zrozumieć?

Dla mnie, zabijanie jest absolutną ostatecznością. Usprawiedliwioną jedynie obroną zagrożonego życia, własności (niezbędnej do przeżycia) i suwerenności napadniętego kraju, który ukochałam.
Zasady mojego życia są proste.
Im dłużej żyję tym bardziej się upraszczają.
Nie mam nic więcej do dodania.


Pani Magio!

A takie pojęcie jak honor ma się jakoś do śmierci czy też jest pustym słowem.

Natomiast nie jest kwestią, jaką mentalność poważamy, tylko czy jesteśmy w stanie zrozumieć jakąś postawę. My nie jesteśmy w stanie zrozumieć tego, co kierowało Joanną d’Arc, bo ona żyła w innym świecie niż nasz.

Dla mnie są rzeczy ważniejsze niż życie. Dlatego Pani zastrzeżenie dotyczące ataku nie przemawia do mnie.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość