Chory i zdrowy system wyborczy

Istniejący od dwudziestu już prawie lat polski system wyborczy jest coraz bardziej chory. Nic nie pomagają liczne jego nowelizacje, mało znaczące uzupełnienia i poprawki. Jego anachroniczność jest hamulcem wszelkiego postępu, demokracji i rozwoju gospodarczego. Czy można go zmienić? Czy jest lepszy system od tego, który aktualnie mamy? Na te i podobne pytania dał jednoznaczną odpowiedź prof. dr hab. Jerzy Przystawa – pracownik Instytutu Fizyki Teoretycznej Uniwersytetu Wrocławskiego, który od kilkunastu już lat z uporem, przekonaniem i z coraz większą ilością oczywistych argumentów przekonuje społeczeństwo polskie do zmiany systemu wyborczego na jednomandatowe okregi wyborcze (JOW). W tej sprawie jest niezmordowany, przeszedł Polskę wzdłuż i wszerz, napisał kilka książek, dziesiątki rozpraw i setki artykułów. Tym razem w czerwcu br. przybył do Duszpasterstwa Ludzi Pracy’90 w Legnicy aby i tutaj podzielić się swoją receptą na naprawę systemu politycznego w Polsce.

Oszustwo
Na wstępie swego wystąpienia profesor zacytował wypowiedź z dnia 3 stycznia 2003 r. ówczesnego wicemarszałka Sejmu, przywódcy głównej partii opozycyjnej, Donalda Tuska. Powiedział on mniej więcej tak: „Dzień wyborów w Polsce, to taki dzień narodowego oszustwa. Tak Polacy myślą o wyborach i to przekonanie narasta z wyborów na wybory” I potem zadeklarował: Nie spocznę póki nie wprowadzi się Jednomandatowych Okręgów Wyborczych(JOW). Kilka lat temu jego partia zebrała około miliona podpisów pod postulatem wprowadzenia JOW. Dziś on sam i jego partia jakby o tym zapomnieli. A przecież obiecywał; n i e s p o c z n ę ! Profesor jest też tego samego zdania, co Donald Tusk. Jest to dzień wielkiego oszustwa. Na czym ono polega? Ano na tym, że obywatele biorą udział w najważniejszym wydarzeniu w państwie demokratycznym, jakim są wybory. Idą uroczyście do lokali wyborczych, skreślają, wrzucają głosy do urn, a potem się dziwią. Myśmy głosowali na kogo innego, a kto inny został wybrany. Najbardziej spektakularnym tego przykładem były wybory do Parlamentu Europejskiego w województwie kujawskim, na które przypadał jeden mandat. Wybory wygrała poseł Anna Sobecka, lecz mandat otrzymał Tadeusz Zwiefka, który był dopiero trzeci w kolejności uzyskanych głosów. Jego wynik to 10 tys, głosów mniej od zwycięzcy. W ten sposób na scenie politycznej widzimy ludzi, których nikt w ogóle nie zna. Rozpychają się oni w Sejmie, opowiadają przed telewizorami różne rzeczy, a nawet płaczą, jak zrobiła to posłanka legnicka.

Wybory inaczej
Tu profesor wspomniał obóz internowanych naukowców, na którym 25 lat temu rozprawiano też o przyszłych wyborach. Wydawało się to proste. Kto chce startuje. My wybieramy i koniec. Tymczasem są wskaźniki, przekaźniki i przeliczniki. Czy wszędzie tak jest na świecie. Otóż nie. W Anglii, Kanadzie i USA takie rzeczy są niemożliwe. Jak pisze Cat – Mackiewicz – Polacy mają jakieś skrzywienie charakteru. Wszystko co amerykańskie wydaje się im lepsze. I nawet Polka kupująca wiadro woli amerykańskie dziurawe, niż polskie całe. Choć oni nas przez lata krzywdzą, sprzedali nas Stalinowi, to mamy do nich stałą słabość. Natomiast w sprawie najważniejszego rozwiązania ustrojowego, jakim jest wybór władzy, nikt o tym nic nie mówi, nie chcemy ich naśladować. Czujemy jednak, że powinno być inaczej. Badania statystyczne pokazują, że około 60% Polaków chce by wybory przebiegały inaczej. To samo pokazują badania na Ukrainie, Litwie i w Rumunii. Ale tak się składa, że jest inaczej, tylko nie tak jakbyśmy tego chcieli. Przedstawia się listy partyjne. Mówimy partia, a myślimy Lenin. We wszystkich krajach, które wyzwoliły się po rozpadzie ZSRR procedury wyborcze nie są wzorowane na krajach zachodnich. I nic tego nie może zmienić. Setki tysięcy podpisów. Premier nie spocznie! I nic. My wiemy dlaczego. Systemy wyborcze nie zostały wzięte od Anglików, USA, czy z Kanady, tylko zupełnie skądinąd. Listy partyjne zostały wprowadzone w jednym tylko celu ażeby umożliwić przetrwanie naszym bolszewikom. Bo inaczej nie przetrwaliby oni transformacji ustrojowej. Przykładem dla nich było zawsze ZSRR.

Kandydaci
Politologii w Polsce za czasów Gomułki i Gierka, aż po dzień dzisiejszy uczą „oficerowie frontu ideologicznego”. Oni opanowali nauki społeczne, katedry, stanowiska profesorów habilitowanych i tak to zostało aż po dzień dzisiejszy. Podczas transformacji ustrojowej oni przekonali obie strony do ordynacji proporcjonalnej, sprawiedliwej, gdyż w przeciwnym wypadku jednomandatowe wybory zmiotą ich ze sceny politycznej raz na zawsze. W Polsce rozpisanie tego rodzaju wyborów obejmowałoby 464 małe okręgi o zbliżonej ilości wyborców po ok. 64 tys. na okręg. Kandydować może kto chce. W Anglii aby wpisać się na listę kandydatów trzeba mieć 10 – 15 podpisów. Tak samo w USA i Kanadzie. U nas aż 3 – 5 tys. podpisów. W wyniku czego pojawiają się kandydaci których nikt nie zna. Na dodatek po to aby zebrać owe tysiące podpisów często się je fałszuje. Potem są procesy. Natomiast 10 – 15 podpisów to zbiera się u znajomych, którzy rozmawiają z kandydatem i dobrze go znają. Dlatego fałszowanie list poparcia jest po prostu bezprzedmiotowe. Kandydaci wpłacają tam jeszcze skromne wadium o wartości ok. 2000 zł. Jeżeli osiągną wyznaczony pułap głosów, wadium jest im zwracane, jeżeli nie to przepada. Co to oznacza dla Polski? System ten powoduje wybór ludzi powszechnie znanych z dobrej strony. Znany ze szkoły, pracy, wychowania dzieci i rodziny. Inny typ kandydata nie ma po prostu czego tu szukać. Sprawa ta jednocześnie załatwiłaby problem lustracji. Teraz zależni jesteśmy od „niedźwiedzia”, który ma wszystkie mikrofilmy i teczki. W każdej chwili nieposłusznym posłom można przypomnieć, co kiedyś podpisywali i co na kogo donosili. Tu sprawa ta staje się bezprzedmiotowa, bo nikt z tych ludzi nie ma szans na wejście do parlamentu.

Partie
Wybory w jednomandatowych okręgach wyborczych odsunęłyby obecną elitę polityczną ukształtowaną w ramach porozumienia „okrągłego stołu”. Musiałyby się też zmienić partie polityczne. Obecnie istniejące PO, PiS, PSL, SLD itp. wszystko to odeszłoby w zapomnienie, ponieważ partia polityczna musi być kontamobilna z systemem wyborczym, czyli z nim zgodna. Tymczasem obecny system partyjny jest wodzowski. Wszystkie partie składają się z trzech elementów: wódz, kadra i tłum niezorganizowany. Wszędzie działa się tak samo. Ludzie niezależni, nie mają tu co do gadania. Ci, co się nie zgadzają z wodzem muszą odejść. Tak powstają rozłamy. Dziś mamy około 500 partii politycznych. O większości z nich nikt nawet już nie pamięta. Obecnie partia zarządzana jest od góry. Wódz wie wszystko najlepiej. On bez przerwy mówi i nikogo nie słucha. On wskazuje kto ma kandydować, on wszystko centralizuje, co jest tylko możliwe, on wszystko wie. Cały podstawowy biznes koncentruje się w Warszawie. Około połowy powiatów nie ma ani jednego posła. Obecny system eliminuje odpowiedzialność posła przed wyborcami. W rezultacie poseł odpowiada tylko przed swoim partyjnym szefem, który narzuca mu dyscyplinę partyjną, sposób głosowania i dyryguje nim jak mu się podoba. W ten sposób tak naprawdę nie reprezentuje on nikogo. Po wyborach elektorat nie jest mu już potrzebny. Izoluje się od niego całkowicie, zabiega tylko o pokazanie się w mediach. JOW eliminuje wszystkie te wady. System JOW tworzy partie otwarte, pozbawione wodzostwa i Biura Politycznego. Istnieją one nadal, ale są całkiem inne. Inną mają strukturę i metody działania. Są to partie zdecentralizowane. Każdy może kandydować, kto tego pragnie. Państwo staje się zdecentralizowane, a partie tworzą się od dołu wokół miejscowych liderów. System JOW powoduje porozumienia i współpracę między uczestnikami wyborów, w celu osiągnięcia wspólnego efektu. W rezultacie prowadzi on do naturalnego ukształtowania się dwóch silnych stronnictw politycznych głęboko zakorzenionych w swoim terenowym elektoracie.

Finanse
Już w toku gorącej i długiej dyskusji poruszono sprawę finansowania partii politycznych. Jak się ocenia koszt wybrania jednego posła wynosi około 1 miliona złotych. Maksymalna dotacja z budżetu nie może przekroczyć kwoty 30 mln zł. Po wyborach okazuje się że partie mają po stu kilkudziesięciu posłów. Skąd wzięły na to pieniądze? Ano cały biznes zawiera umowy o jego wspieraniu przez partie polityczne w zamian za co partie otrzymują potrzebną resztę pieniędzy na kampanię wyborczą. Nie jest to może taka prosta transakcja, ale wystarczy, że na konta partii odprowadza się określony procent funduszy od zwartych kontraktów. Tego w JOW nie ma i nie będzie, bo finanse na mniejsze kampanie w małych regionach będzie można zebrać wśród zwolenników danego kandydata w dużo mniejszej proporcji.
Podziękowanie
Burzą oklasków legniczanie podziękowali prof. Jerzemu Przystawie za tak ciekawie przedstawione problemy JOW. Liczne głosy w dyskusji, których tu nie sposób nawet zasygnalizować świadczą o poważnym podejściu słuchaczy do tej ustrojowej propozycji. Na zakończenie warto przypomnieć, że jeszcze w 1913 roku biskupi polscy napisali w sprawie prawa wyborczego: „ Do nas więc, jako do stróżów praw wiary w tych dziedzinach należy pytać i badać, o ile do ich zdrowego rozwoju proponowany ustrój prawa wyborczego dopomaga albo w uprawnionym rozwoju przeszkadza lub nawet go niszczy”. Wydaje się, że słowa te wypowiedziane blisko sto lat temu, nadal są aktualne.
Adam Maksymowicz

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Adamie!

Wbrew temu, co głoszą zwolennicy jednomandatowych okręgów wyborczych, system ten nie różni się zasadniczo od systemu wielomandatowego proporcjonalnego jaki mamy obecnie obowiązujący.

Jest jeden prosty powód dla którego należy go zwalczać. Jak w każdym systemie proporcjonalnym nie można oddzielić głosowania na człowieka, od głosowania na partię. Dlatego jedyną konkurencją dla jedno- i wielo- mandatowych ordynacji proporcjonalnych, jest wielomandatowa ordynacja większościowa, taka jak w 1989. ale bez listy krajowej. Tylko wtedy można głosować na osoby nie głosując na partie przez nie reprezentowane lub na partie, nie patrząc kto je reprezentuje.

Pozdrawiam


Relacja

Panie Jerzy. dziękuję za uwagi o wyborach. Być może, ze jest tak jak Pan pisze.Nie mogę w tej sprawie prowadzić fachowej dyskusji, bo nie jestem specjalistą od wyborów. Głos prof. Przystawy uznałem za interesujący, dlatego go relacjonuję. Po braku komentarzy skłaniam się do poglądu, że zmiana ordynacji wyborczej jednak mało kogo interesuje. Moje relacje ze spotkań z wieloma podobnymi ludźmi są na ogół odbierano jako równiez wyrażenie moich poglądów. Na ogół tak jest, choć nie do końca. Te które dobrze znam bronię, te które tylko relacjonuję ich obronę pozostawiam ich autorom i innym zwolennikom.


.

.


wybory

to nie tylko system, właściwie wg mnie to głównie media, bez nich żaden system nam nie pomoże, zorganizowane lokalne społeczności, skoro nie partie to co?
bo póki co uchwalono wypłatę różnicy inflacyjnej z budżetu państwa naszym biednym partyjkom


Szanowni Państwo!

Wybory to wstęp do żmudnej pracy dla dobra wyborców lub ich reprezentantów. We wskazanym tutaj miejscu: http://wdrugastrone.salon24.pl/5891,index.html jest krytyczne omówienie dlaczego JOW-y są picem na wodę takim jak stawianie krzyżyka przy nazwisku w ordynacji wielomandatowej proporcjonalnej. To będzie opublikowane na tekstowisku, ale kiedy, to nikt nie wie.

Pozdrawiam


Odgniewanie

Pani Magio! Na nikogo w TXT się nie gniewam. Może tylko stanowczo interweniuję, czy tez dyskutuję, ale są to całkiem dwie rózne rzeczy. U nas jakoś tak sie przyjęło, ze głos stanowczy jest gniewny. To nieprawda. Moim zdaniem głos ubliżający, poniżający, czy też szkalujący świadczą o gniewnych reakcjach. Tego jednak nigdy z mojej strony nie ma. Jęzeli nawet to tylko niechcący w ferworze dyskusji. Jeżeli coś takiego było, lub tak Pani to odebrała, to przepraszam i bardzo proszę o życzliwą wspólpracę.
Serdecznie pozdrawiam


Abstrahując od wyborów na moment,

Magia niechcący zafundowała mi wycieczkę w dzieciństwo.

Chodziłem czasem za moją mamą, gdy miała o coś do mnie pretensję i pytałem: “Mamo, kiedy się wreszcie odgniewasz?


Subskrybuj zawartość