Śląsk w Krakowie

Powstanie Wielkopolskie i III Powstanie Śląskie uważane są powszechnie za regionalne epizody związane z odzyskaniem niepodległości w 1918 roku. Tak uważa ogół tzw. opinii publicznej, tak uczy się w szkołach (a raczej nic się na ten temat nie mówi), tak uważa większość historyków i takie jest też w tej sprawie stanowisko wszystkich rządów powstałych po 1989 roku. Jako, że rząd nie powinien mieszać się w sprawy historii, to wyjaśnię, że chodzi tu tylko i wyłącznie o udział jego przedstawicieli w uroczystościach, sesjach, i w wojskowych tradycjach. Jest to tym bardziej zastanawiające, że te zapomniane były powstaniami zwycięskimi, a te co roku uroczyście obchodzone były klęskami militarnymi i politycznymi. Tradycja polskiej martyrologii nakazuje jednak czcić przegranych, ich podawać za wzór do naśladowania następnym pokoleniom. Aby nie wylewać przysłowiowego dziecka z kąpielą, trzeba powiedzieć, że gwoli prawdy powinniśmy pamiętać o wszystkich, którzy piórem, mieczem, a nawet krzyżem walczyli o niepodległość. Tylko, że marginalizowanie wygranych batalii i wojen źle sprzyja edukacji młodzieży, obezwładnia pokolenia dorosłe i wypacza poglądy i cele polityków. W ten sposób w podświadomości utrwala się stereotyp, że nie warto, sprawa i tak jest przegrana, zresztą tak jak zawsze, lepiej zadbać tylko o własne sprawy, a te publiczne, no cóż, ktoś musi je reprezentować, ale tak naprawdę.... itp., itd. Krótko mówiąc obecna wizja powstań sprzyja społecznej apatii.

Konferencja
Takie refleksje można poczynić słuchając referatów konferencji pt. „Powstania śląskie na tle polskich powstań narodowych”, która dwa lata temu odbyła się w dniach 7 – 9 czerwca w auli gmachu Polskiej Akademii Umiejętności (PAU) w Krakowie. Wzięli w niej udział wybitni historycy Polski i Śląska przybyli z śląskiego, krakowskiego, warszawskiego i wrocławskiego ośrodka naukowego. Obradom przewodniczył pierwszy rektor Uniwersytetu Opolskiego prof. dr Franciszek Marek. Władze państwowe reprezentowali senatorzy RP Jadwiga Rudnicka (P i S Gliwice) i Bolesław Korfanty (P i S Sosnowiec), wzięli w niej udział także oficerowie sztabu II Korpusu WP stacjonującego w Krakowie. . Organizatorami tej popularno – naukowej sesji były organizacje społeczne: Towarzystwo Obrony Zachodnich Kresów Polski, Wojewódzka Rada Kombatantów i Osób Represjonowanych, Muzeum Armii Krajowej i Memoriał gen. Marii Wittek. Trudno tu wymieniać autorów i streszczać dwadzieścia referatów, ale już w pierwszym dniu zarysowała się wyraźnie koncepcja uznania powstań śląskich jako narodowych, w których udział brali Polacy z wszystkich zaborów, a nie tylko Ślązacy. Powstania śląskie wspierali Lwowiacy, Warszawiacy, Krakowiacy i Wielkopolanie. To, że miały one miejsce na Śląsku nie wyłącza je z ogólnopolskiego celu, udziału i znaczenia, podobnie, jak Powstanie Warszawskie jest wpisane w tradycję narodową, a nie tylko Mazowsza, czy też samej stolicy. Uwzględniając taką argumentację proponowano zmianę nazwy tych powstań, jako Powstania na Śląsku. Oznacza to tylko miejsce powstania, narodowego. W ten sposób powstania te mogą stać się przynajmniej równorzędnymi wydarzeniami historycznymi i militarnymi z pozostałymi, jak np. warszawskie, styczniowe, listopadowe i kościuszkowskie, które weszły na stałe do ogólnopolskiej tradycji patriotycznej, a także znalazły się w podręcznikach szkół wszystkich szczebli nauczania. Co najciekawsze to, to że niemiecka historiografia w całości uważa powstania na Śląsku, jako polskie, na co wskazuje właśnie udział w nim wielu osób z całego kraju oraz ze względu na poparcie udzielane im przez rząd polski, choć oficjalnie było to tylko poparcie dyplomatyczne i polityczne.

Niemieckie zdziwienie
Narastające od połowy dziewiętnastego wieku budzenie się polskiej świadomości narodowej na Górnym Śląsku przyjmowane było wśród niemieckiej społeczności, jako coś całkowicie niezrozumiałego, nielogicznego i nie mającego nic wspólnego z tradycjami ostatnich kilkuset lat. Miejscową ludność, co prawda pochodzenia polskiego, od dawna uważano za obywateli państwa niemieckiego, którzy zżyci z jego kulturą, tradycją polityczną nie mają ani możliwości, ani też ambicji i środków na oderwanie się od niemieckiego państwa. Do dnia dzisiejszego, niemieckie gazety z tego okresu czasu są najlepszymi źródłami dokumentującymi utrwalanie się polskości tych ziem. Pisano np. o pielgrzymkach Górnoślązaków do Krakowa: „ co mają wspólnego z Krakowem, z Adamem Mickiewiczem u którego stóp pomnika składają kwiaty i recytują wiersze wieszcza, ci od dawien dawna mieszkańcy ziemi niemieckiej. Po co tam jeżdżą, czego chcą?”. Każdą tego rodzaju pielgrzymkę i inne polskie akcje w postaci wieców, publicznych dyskusji i spotkań Niemcy dokładnie relacjonowali w prasie stale w tym samym tonie dezaprobaty i zdziwienia. Już dużo później przyjęli oni jedyną wytłumaczalną dla tej sytuacji tezę, że cały propolski ruch niepodległościowy na Górnym Śląsku inspirowany był z zewnątrz. Miało to wszystko być dziełem przekupstwa płynącego z Warszawy. Tak powstawała wzajemna niechęć, a nawet nienawiść do niepodległościowych dążeń Polaków zamieszkałych na Górnym Śląsku. Na Dolnym Śląsku, gdzie germanizacja była dużo bardziej skuteczna i nie było tu tak gwałtownych zmian w rozwoju przemysłu ciężkiego (górnictwo, hutnictwo) na przełomie XIX i XX wieku, nie odczuwano problemów narodowościowych. Jest to jedn z dowodów na ingerencję z zewnątrz na Górnym Śląsku.

Międzynarodowa gra
Zwycięskim mocarstwom z czasów pierwszej wojny światowej było obojętne komu zostanie przyznany Górny Śląsk. Początkowo całość tego terytorium miała otrzymać Polska, jak kraj wchodzący w skład zwycięskiej koalicji. Potem groźba Niemiec, że nie będą miały czym spłacić reparacji wojennych spowodowała, że zmieniono pogląd i próbowano całość tego terytorium przyznać z kolei Niemcom. Sprzeciw polskiej delegacji spowodował, że w podpisanym traktacie pokojowym w Wersalu 28 czerwca 1919 roku zgodzono się na plebiscyt na terenach spornych. Plebiscyt ten do samego końca nie był pewny. Za Niemcami przemawiało prawo międzynarodowe, według którego sporne tereny nie były nabyte dla tego państwa drogą podbojów. Nie były też uzyskane w wyniku rozbiorów Polski, bo były już znacznie wcześniej we władaniu Czech, Austrii i Prus. Za Polską przemawiała natomiast ludność, która w kolejnych trzech powstaniach dawała wyraz swojej woli. Nadzorująca wykonanie traktatów wersalskich Rada Najwyższa była za przyznaniem tych ziem Niemcom stosunkiem głosów 2 : 1 (Anglia i Włochy za Niemcami, Francja za Polską). Stany Zjednoczone nie podpisały traktatu wersalskiego i nie brały udziału w nadzorze nad jego realizacją. W wyniku plebiscytu przeprowadzonego w dniu 20 marca 1921 roku za Polską opowiedziało się 40% głosujących, a za Niemcami 60%. Dało to powód do przyznania Polsce tylko powiatu pszczyńskiego i rybnickiego. Pomimo, że wyniki głosowania analizowano według gmin, to były one na przemian tak rozrzucone, że o wytyczeniu na tej podstawie spornej granicy państwowej nie mogło być mowy. Wobec niemieckiego zwycięstwa w plebiscycie wydawało się, że na tej podstawie cały Górny Śląsk będzie im przyznany. Takie było też stanowisko Konferencji Ambasadorów w Paryżu i w kilka dni później miało ono stać się już nieodwołalną decyzją Rady Najwyższej premierów zwycięskich państw.

III Powstanie na Śląsku i jego skutki
W tej sytuacji Wojciech Korfanty uprzedzony przez przewodniczącego Międzysojuszniczej Komisji Plebiscytowej, francuskiego generała Henri le Ronda o mających nastąpić niekorzystnych dla Polski decyzjach, zdecydował się w nocy z 2 na 3 maja 1921 roku na wybuch III Powstania Śląskiego, które było całkowitym zaskoczeniem zarówno dla Niemców, jak i zbierającej się w tym dniu Rady Najwyższej. Rada ta chcąc podjąć w miarę uzasadnioną decyzję dążyła do uznania stanu faktycznego, chcąc jak najszybciej pozbyć się skomplikowanego kłopotu politycznego akceptowała 20 października 1921 praktycznie to, co powstańcom udało się utrzymać w swoich rękach. Było to tylko 29% obszaru plebiscytowego, ale za to większość kopalń węgla kamiennego, hut żelaza i stalowni oraz innych podstawowych obiektów śląskiego okręgu przemysłowego. Pozytywne skutki tego powstania odczuwamy do dzisiaj. Po drugiej wojnie światowej cały Śląsk nie został by przyznany Polsce, gdyby jego podstawowa część przemysłowa nie należała do nas już wcześniej.

Czy tylko zapomniane zwycięstwo?
Osiemdziesiąta siódma rocznica III Powstania na Śląsku przechodzi bez większego echa. Najważniejsi politycy martwią się kolejnymi Mistrzostwami Europy w piłce nożnej i to pomimo żałosnej postawy polskiej drużyny narodowej. O tak ważnej dla świadomości narodowej rocznicy nikt z nich nie pamięta. Tymczasem w Krakowie, Warszawie, we Wrocławiu i w innych miejscowościach społecznym zaangażowaniem próbuje się nadrobić to, co kolejny rząd zapowiadając nawiązywanie do patriotycznych tradycji, często jak widać wbrew deklaracjom zapomina o nich. Rzeczywiste zapominanie, moim zdaniem nie ma tu jednak miejsca, jest za to kontynuacja poprzednich rządów strusiej polityki “zapominania” o własnych interesach, zwycięstwach i osiągnięciach, byle by nie narazic się naszym zachodnim sojusznikom. Jeżeli nadal będzie ona kontynuowana ze szkodą dla polskiej racji stanu, to prawie jest pewne, że obecne rządy w następnych wyborach podzielą los swoich poprzedników.

Adam Maksymowicz

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ciekawi mnie

Jaki był skład socjalny Polaków – Ślązaków.
Na ogół myślimy, że to tylko prości chłopi i robotnicy, trochę księży, kilku posłów do Reichstagu.
Czy aby na pewno?

Tak samo Niemcy – Ślązacy, przedstawiani sa jako fabrykanci, bogaci mieszczanie, kamienicznicy a przecież były całe gminy niemieckiego chłopstwa np.?


Panie Adamie!

Jest Pan niezrównany! Powinno się zadawać Pański blog do czytania dzieciom w szkole. (Choć może lepiej nie, bo wszystko co obowiązkowe, to odrzuca.)

Pozdrawiam


Skład socjalny

Tak to wygladało tylko bardzo z grubsza i powierzchownie. Oczywiście, ze fabrykanci, włascieciele hut, ich wyzsi urzędnicy i administracja państwowa to byli Niemcy. Lecz ilościowo był to margines. Z resztą to różnie bywało. Wszystkich koniecznych stanowisk do obsadzenia w przemyśle i górnictwie Niemcy nie mogli obsadzić swoimi ludxmi, bo po prostu ich nie mieli. Stąd juz wielu majstrów, sztygarów, a czasem nawet zdolnych dyrektorów było Polakami. Niemcy nie zawsze kierowali sie tylko narodowościowymi kryteriami. Wszak trzeba nie zapominać, że obok narodowości musieli oni być sprawnymi kapitalistami, którzy konkuruja na rynku miedzynarodowym i nie moga dopuścic do bankructwa swojej firmy. To ostatnie kryterium dawało wiele szans zdolnej polskiej młodzieży na niemieckim rynku pracy. To, ze młodziez ta musiała byc lepsza od swoich niemieckich konkurentów jest wręcz oczywiste. Korporacje zawodowe były więc mieszane. powodowało to, że znaczna część polskich specjalistów potrafiła pozyskać też Niemców, którzy opowiedzieli się w powstaniach po polskiej stronie!! Oczekilwali oni, ze panstwo polskie będzie bardziej sprawiedliwe niz niemieckie. Stąd taki odpływ powstańców do Niemiec kiedy obietnice te nie mogły byc zrealizowane.
Pozdrawiam


Panie Adamie!

Nie jestem pewien ale ukończenie Politechniki nie było czymś niemożliwym dla Polaka w Cesarstwie Niemieckim. Zatem jest bardzo prawdopodobne, że odsetek polskiej kadry kierowniczej był podobny do odsetku Polaków w Cesarstwie. Czy może Pan zweryfikować taką hipotezę?

Pozdrawiam


Uniwersytet

Polacy na ogół w Cesarstwie kończyli albo seminaria duchowne, gdzie wykształcenie i utrzymanie pokrywał w całości Kosciół katolicki, albo uniwersytety i to na ogół wydziały prawa, jako najbardziej popularne i uniwersalne. Np. Konstanty Wolny i Wojciech Korfanty studiowalii prawo na Uniwersytecie Wrocławskim.Tak samo zapewne i kończyli liczne wydziały politechnik, ale mało jest wiadomości na ten temat. Co do ilości Polaków na kierowniczych stanowiskach na pewno było ich wiele, jednakże tak jak nie wszyscy Niemcy popierali polityke swoich ziomków , tak i nie wszyscy Polacy byli za przyłączeniem Śląska do Polski. Te narodowościowe podziały nie do konca przekładały się wprost na państwowość.
Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość