Dużo było ostatnio o klimacie święta, wspomnień, świadomości śmierci.. a także życia.
Dziś chciałbym napisać o rzeczywistości do której jako dorosły jakoś nie dorastam, to znaczy gnuśnieję.. .
W Kościele istnieje coś takiego co jest dla słabo wierzących albo niepogłębionych w wierze co najmniej kontrowersyjne.
Skoro wierzymy w zmartwychwstanie ciał i odkupienie – a więc zmazanie wszystkich grzechów i przewinien ludzkich – dla każdego kto tego zechce – dlaczego odrzucać ze skarbca Kościoła i to.
Chodzi o tę część Kościoła jaka zawiera się w rzeczywistości znanej nam jako c z y ś c i e c.
Kościół jest wspólnotą nie oderwaną od siebie i nierozłączną na tyle, że nawet brama śmierci nie jest tej wspólnoty rozerwać. A to oznacza, że jedni z drugimi mogą współpracować dla wzajemnego dobra:
- ci którzy są już w niebie mogą pomagać nam żyjącym
- ci którzy są w czyśću mogą liczyć na pomoc tych którzy na ziemi
- a ci którzy na ziemi mogą liczyć na wzajemność w stosunku jednych jak i drugich.
Dogmat o obcowaniu świętych właśnie mówi o tej jedności jaką jesteśmy w Chrystusie poza granicami śmierci; mimo, że nasza cielesność jej ulega ale nie duchowość.
Otóż okazuje się, ze przez 8 dni od Wszystkich Świętych można komuś – komu zechcę – otworzyć bramy nieba. Chodzi o osobę już nie żyjącą.
Warunki aby taki prezent uczynić nie są zbyt trudne:
- stan łaski uświęcającej a więc bez grzechu ciężkiego “na koncie” lub przystąpienie do spowiedzi
- przyjęcie KOmunii świętej
- nawiedzenie cmentarza
- odmówienie modlitw: Wierzę w Boga Ojca i Ojcze nasz
- modlitwa w intencjach Ojca św.
Wiele i niewiele. Łatwe i trudne. A odpust taki dla duszy w czyśćcu oznacza “bilet do nieba”.
Powie ktoś, że to niedorzeczność ale taka jest nasza wiara.
Może jutro nie dam plamy i przetestuję czy działa, :-)))
Wszak zapalona świeczka nie pomaga zmarłemu – bardziej może mi poprawiła samopoczucie. Odpust zupełny ofiarowany, to nieporównywalnie więcej dla zmarłego niż dla mnie 100 000 000 wygranych w totka.
Może eksperyment?
:-)))
komentarze
Hm,
“ Odpust zupełny ofiarowany, to nieporównywalnie więcej dla zmarłego niż dla mnie 100 000 000 wygranych w totka.”
Ale po co od razu 100 tysięcy?
Mnie by wystarczyła jedna:)
Dziś było do wygrania 10 milionów na ten przykład, oczywiście nie zagrałem, acz dalej twierdzę, że moim sposobem na życie jest wygrana w totka:)
Pozdrówka.
grześ -- 03.11.2009 - 22:51Grześ
.... no przecie dałem sto milionów nie sto tysięcy.. . Ja też bym się zadowolił setką.
Ale napisałem trzy zera więcej gdyż – jak mi się wydaje – najgorsza jest sytuacja gdy jesteś całkowicie zależy od pomocy z zewnątrz.. . Niemowlę jest w takiej sytuacji: gadać nie potrafi, nie powie gdzie go boli i jak, nic nie potrafi poza płaczem, uśmiechem i spaniem.. . Czyli totalna bezradność.
A ja będę chyba źle znosił czyściec jak mi się trafi i te miliony mnie nie pocieszą... – nawet gdy mi się trafią. Kto wie, :-))
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 03.11.2009 - 23:04W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku,
pewnie w czyśćcu nikomu do śmiechu nie jest. A pieniażki? niechby Wam- Tobie i Grzesiowi ta upragniona( po jednej na głowę) setka w udziale przypadla, a co.
ena -- 03.11.2009 - 23:41I nie zapomnijcie dać znać takiej jedej gdyby…
Spokojnej nocy.
E tam, ja nie chcę setki:),
ja to bym od razu kilka milionów chciał wygrać, no:)
Raz a dobrze.
A w ogóle skomentuję bardziej rzeczowo ten wpis jutro, bo już zasypiam.
grześ -- 03.11.2009 - 23:44Polldku
piszesz o prawdzie jak istnieje w naszej religii, w której i ja zostałem wychowany. Miałem zdrowe wzorce. Babcia, mama, rodzina. Starłem się w miarę moich możliwości przekaż to dziedzictwo moim dzieciom. Wszystkie ochrzczone przyjęły I Komunię i bierzmowanie.
Nie wiem czy to wiele czy za mało. Nie ja będę sądził. Poczekam
Pozdrawiam
PS
MarekPl -- 04.11.2009 - 08:20Jeśli mnie czytasz niekiedy, to wiesz zapewne, że jestem raczej z tych niespokojnych dusz :))
Moje miejsce jest gdzieś tam na szarym końcu kolejki
_____________________________
wiedzieć rzecz ludzka, podobnie jak błądzić
nie wiedzieć też można, nic to złego
jednak tkwić w fałszywym przekonaniu jest błędem
Ena
pewnie w czyśćcu nikomu do śmiechu nie jest.
Do śmiechu pewnie nie jest ale też nie jest beznadziejnie, gdyż osoby które tam przebywają mają pewność nieba ale odłożona w czasie. A bardziej są w stanie oczyszczania, przybliżania się do światła.. . My możemy im w tym pomóc.
Obrazowo możnaby to przedstawić w ten sposób jak w środku nocy trafienie na bardzo mocne światło które oslepia i ma się ochotę zamknąć oczy i się schować przed nim.
W pewnym sensie to obrazuje sytuację w której człowiek umierając ma się zbliżyć do Boga “fizycznie”.. . Osoba nie ukształtowana w miłości a “oblepiona” egoizmami sama sobie nie jest w stanie dać rady aby zbliżyć się do Boga, gdyż to “światło ciągle oślepia”, czuję się jak ktoś “nie z tego świata” bo ciągle “kocham inny świat..” . Stąd życie w stanie łaski jest czymś co sprawia, że Bóg “nie oślepia” ale wręcz przeciwnie staje się naszym domem – tam właśnie. Stąd słowa Jezusa “Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi ale w niebie…” – w tym kontekście brzmi zupełnie inaczej.
Myślę, że z takim “odklejeniem egozimów” mam do czynienia w spowiedzi św. Czasem bolesne odklejenie ale to taki substytut czyśćca, :-))
A tak naprawdę chyba cała ta zadyma z przykazaniami, uczynkami dobrymi to jest właśnie oswajanie się z dobrem w sobie, które w efekcie sprawia, że po śmierci możemy sprintem pognać w ramiona Ojca. W ramiona, bo oswojeni z Nim za życia.. .
Wyboru więc dokonuję tutaj i teraz: albo chowam się przed Nim albo idę w objęcia Jego łaski.. .
Trudne i łatwe. Dla dziecka trudne, dla dorosłego znacznie gorzej.. . Ewangelia mówi “dopóki nie staniecie się jak dzieci.. “. Chyba aby w to uwierzyć i pobiegnąć do niego jak “nabroję” – jak dziecko które sobie nabije guza i biegnie do rodzica – trza na siebie popatrzeć jak na dziecko a na Niego jak dobrego Ojca.. . I wtedy wszystko staje się prostsze – jak ciepło z zapalonego znicza.. .
p.s.
“Pieniędze” zawsze się udaje zorganizować.. , :-)))
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 04.11.2009 - 09:24W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Marku
Gratuluję dzieci. :-))
A w kontekście wpisu chciałbym abym po swojej śmierci mógł liczyć na pomoc swoich dzieci. I tak myśląc o tym jak to osiągnąć przychodzi mi na myśl tylko jeden sposób – mój przykład.
Ja pamiętam dobrze religijność swoich rodziców i bardzo sobie ją cenię. Jest to prosta ale prawdziwa wiara – chcę też tak. :-))
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 04.11.2009 - 08:59W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
grześ
to jak się wyśpisz wpadnij.
Pozdro.
p.s.
co do wygranej w totka mój znajomy mawiał, ze skreślanie kuponów to podatek od głupoty.. . :-))))
Ja czasami skreślam.. .
:-))
************************
poldek34 -- 04.11.2009 - 09:12W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku,
podatk od głupoty:0, niezłe i w sumie w jakis sposób słuszne, ale czasem trudno się powstrzymać.
Szczególni jak kumulacja jest, choć to taki owczy pęd, bo co to w sumie za różnica czy wygram 3 miliony czy 18 np. w kumulacji, obie sumy sa dla mnie totalnie abstrakcyjne i trudne do wyobrażenia.
Szczególnie jak się je porówna z tym, co człowiekowi na konto wpływa co miesiąc…
Pozdro i znowu piszę o przyziemnych pierdołach, nie zaś o czyścu, ale nie mam weny:0
Z czyścem to mi się kojarzy jedynie hasło, które nauczyciele opowiadają sobie: ż ekto uczy w gimnazjum, to już do czyśca iść nie musi, nieobo ma zapewnione od razu:)
Za free:), bo czyściec ma tu.
W sumie technikum, w którym jutro nauczam, chyba też można tu podciągnąć:)
Pozdrawiam więc optymistycznie.
grześ -- 04.11.2009 - 16:44Poldku
Zacznę od następującego zastrzeżenia: ten komentarz nie jest skierowany przeciwko Tobie.
No dobra.
Piszesz:
Otóż okazuje się, ze przez 8 dni od Wszystkich Świętych można komuś – komu zechcę – otworzyć bramy nieba. Chodzi o osobę już nie żyjącą.
Dalej podajesz warunki tego “odpustu” i kończysz:
Wiele i niewiele. Łatwe i trudne. A odpust taki dla duszy w czyśćcu oznacza “bilet do nieba”.
Powie ktoś, że to niedorzeczność ale taka jest nasza wiara.
Otóż nie! Powyższe nie ma nic wspólnego z wiarą, za to ma wszytko wspólne z religią. Pismo nic nie mówi o “biletach do nieba” wystawianych przez ludzi. Obojętne – żywych czy martwych. Pismo mówi za to wiele o tym, że osąd dusz przynależy tylko Bogu. To jeden z jego boskich przywilejów.
To, że ktoś z hierarchów Kościoła wymyślił sobie kiedyś farsę “odpustów” nie jest tożsame z wiarą. Jest jej zaprzeczeniem. I tak, to jest niedorzeczność.
Kiedy czytam takie słowa zastanawiam się nieodmiennie czy większym bluźniercą jest np. Węcławski, który odarł z boskości Jezusa, czy też hierarchowie Kościoła odzierający z boskości, poprzez “ludzkie odpusty”, samego Boga.
Magia -- 04.11.2009 - 18:28Grześ
podatk od głupoty:0, niezłe i w sumie w jakis sposób słuszne, ale czasem trudno się powstrzymać.
Sam płacę ten podatek choć ostatnio niezbyt często, :-)))
Z czyścem to mi się kojarzy jedynie hasło, które nauczyciele opowiadają sobie: ż ekto uczy w gimnazjum, to już do czyśca iść nie musi, nieobo ma zapewnione od razu:)
Za free:), bo czyściec ma tu.
W sumie technikum, w którym jutro nauczam, chyba też można tu podciągnąć:)
Pozdrawiam więc optymistycznie.
Wiem, wiem, kiedyś uczyłem w Liceum oraz ZSZ religii – epizod trzyletni.. . Wynajmowałem mieszkanie i starczało mi na czynsz, komórkę i jeden raz w miesiącu na wypad gdzieś.. – czasy kawalerskie. Finansowo było wiec kiepsko.. . Teraz ponoć się poprawiło ale przeprowadzilem się do innego miasta – tam pracy dla katechetów nie było, bo duchowni etaty opanowali. Przekwalifikowałem się i pracuję na swój rachunek. Przyznam, że czasem mnie ciągnie do szkoły.
A czyściec tak… . Młodzież jest bardzo wymagająca: trza byc pedagogiem, psychologiem, terapeutą i katecheta na samym końcu. Młodzież jest wymagająca bo pogubiona i potrzebuje świadków jak i świetnych pedagogów. Zresztą sam wiesz najlepiej boś na bieżąco. Ale to chyba norma od wieków – jak mówi przysłowie – “obyś cudze dzieci uczył...”. Wiec chyba w jakiś nadzwyczajnych czasach nie żyjemy.
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 04.11.2009 - 20:46W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Magio
Otóż nie! Powyższe nie ma nic wspólnego z wiarą, za to ma wszytko wspólne z religią. Pismo nic nie mówi o “biletach do nieba” wystawianych przez ludzi. Obojętne – żywych czy martwych. Pismo mówi za to wiele o tym, że osąd dusz przynależy tylko Bogu. To jeden z jego boskich przywilejów.
To, że ktoś z hierarchów Kościoła wymyślił sobie kiedyś farsę “odpustów” nie jest tożsame z wiarą. Jest jej zaprzeczeniem. I tak, to jest niedorzeczność.
He, ale jest zagwozdka do tego co mówisz. Przypomnę słowa Jezusa:
Weźmijcie Ducha świętego, Komu odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,22-23).
“Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19)
“Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał” (Łk 10,16).
Jezus dał bezwarunkową władzę wyrzucania złych duchów, odpuszczania grzechów i obdarowywania zbawieniem pragnących go. Środkiem jest wiara w Niego. Mało tego zostawił się w Eucharystii: “Kto spożywa Ciało Moje i Krew Moją pije, ten ma życie wieczne.. .
Dla wielu jest to zgorszenie a dla wielu droga do życia.. . Kto może pojąć niech pojmuje, a kto ma uszy niech słucha a usłyszy.
Objawienie Biblii jest całością, jak wymażesz z niej coś – całość runie – albo wyjdzie potworek.
A to, że kiedyś jakiś hierarcha przegiął nie obala autorytetu Jezusa i Jego obietnic. Ba, nie możesz z całą pewnością powiedzieć, czy patologie związane z odpustami – były oderwane od ich otrzymania. Dla mnie niekoniecznie, jeśli ktoś w dobrej wierze je przyjmuje. Zauwazyłaś zapewne, że zarówno sakrament pokuty jak i odpust zupełny nie jest możliwy bez pragnienia a także aktu wyrzeczenia się zła i podjęcia na nowo drogi nawrócenia. A wiec podjęcie osobistej drogi nawrócenia dla uwolnienia kogoś z czyśćca.. . Dla mnie to ma głęboki sens i zawiera dwa w jednym. Ktoś dla drugiego “traci swoje życie..” ze względu na Jezusa – dla mnie to synteza Ewangelii. I nie widzę w tym nic złego wręcz przeciwnie.
Pozdrawiam.
p.s.
Nie piszę o byłym ks.Więcławskim gdyż nie chcę pisać o byłych duchownych – szanuję ich wybór.
p.s.2
Polecam rozwinięcie tematu przez o.Jacka Salija(dominikanina) na ten właśnie temat który poruszyłaś.
http://mateusz.pl/ksiazki/js-sd/Js-sd_45.htm
************************
poldek34 -- 04.11.2009 - 21:21W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Obok trochę... .
..czytałem kiedyś mocną książkę Marii Simma “Moje przezycia z duszami czyścowymi” o rzeczywistości czyśćca oraz podejmowanych dobrowolnie w ich intencji postów, modlitw i odpustów.
Drugą taką pozycją jest dzienniczek siostry Faustyny Kowalskiej mówiącej o Miłosierdziu Bożym i mocy modlitwy zwanej: Koronka do Miłosierdzia Bożego.
Ktokolwiek będzie ją (koronkę) odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinie śmierci (...). Chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę koronkę, dostąpi łaski nieskończonego miłosierdzia mojego. Chodzi tu o łaskę nawrócenia i bogobojną śmierć w stanie łaski Bożej. Wielkość tej obietnicy polega na tym, że warunkiem otrzymania tej łaski jest, aby chociaż raz odmówić całą koronkę tak, jak ją Jezus ustanowił: z ufnością, pokorą i żalem za grzechy. Tę samą łaskę – nawrócenia i odpuszczenia grzechów, otrzymują konający, jeżeli inni przy ich łożu tę koronkę odmawiać będą. Kiedy przy konających – mówi Jezus – odmawiają tę koronkę, uśmierza się gniew Boży, a niezgłębione miłosierdzie ogarnia duszę. Trzecia obietnica dotyczy doczesnej strony zgonu – podczas, gdy dwie poprzednie dotyczą jej wartości wiecznej. Ta obietnica przewiduje dwie ewentualności:
- tę, kiedy umierający sam odmawia koronkę: zatwardziali grzesznicy, gdy ją odmawiać będą, napełnię dusze ich spokojem, a godzina śmierci ich będzie szczęśliwa;
- tę, gdy odmawiają ją inni u łoża konającego: Gdy tę koronkę przy konającym odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem a duszą konającą, nie jako sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny.
Rzeczywistość Bożego serca przekracza możliwości naszego ruzmu i potwierdza – wg mnie – to, że Boży porządek jest zupełnie inny niż ludzki. A dobro jakie sam mogę sobie wyobrazić to tylko nieudolna i karykaturalna próba jego zdefiniowania. A uosabia je Jeden w trzech Osobach. Czuję się jak u podnóża Trzech Koron w Pieninach. Ale tutaj nie można wyjść na nie ale tylko uklęknąć i kontemplować... . Kontemplować w cichości serca.
:-)))
************************
poldek34 -- 04.11.2009 - 21:38W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku, bo to przygoda jest zajobista
(kurde pod uduchowionym tekstem i nauczycielowi chyba przeklinać nie wypada?), tyle że koszta różne też są duże.
Co do finansów, wiesz, gdyby dało się tu gdzie mieszkam miec cały etat plus jakieś zajęcia w szkole językowej plus korki to wtedy z kasą bym wychodził całkiem okej i relatywnie miał i tak sporo czasu.
Albo raczej sam se moge ten czas planowac i np., zajęcia o 2 w nocy przygotowywać, to jest plus.
Ale taka sytuacja z godzinami pozytywna to tylko możliwa jest dla anglistów, z niemieckim to już różnie.
Więc nie wiem, cyz za kilka miesięcy nie będę musiał się jednak przekwalifikować, przynajmniej częściowo, bo od lutego czasu będzie dużo więcej, a kasy dużo mniej.
Ale martwić się tym zacznę po nowym roku, chwilowo mam za dużo innych zmartwień...
Sorry, że gadom nie na temat, ale twój blog jakoś mnie zawsze inspiruje i takim pozytywnym miejscem jest, gdzie się swobodnie czuję, no:)
Pozdrówka.
grześ -- 04.11.2009 - 22:13To prawda, że pozytywnym miejsem jest
a ja nic, tylko jak Grzesia czytam -to tu, to tam, to uśmiech zakladam prawie na uszy, bo nie da się inaczej. Oj, Gzresiu, Grzesiu…
ena -- 04.11.2009 - 22:22Eno, znaczy tak źle
czy tak dobrze, bo nie do końca czaję z powodu zmęczenia, zaspania, i winnego upojenia, poz atym perspektywa wstania o 5.20 nie nastraja mnie do życia pozytywnie w żaden sposób.
Kurde, niech ten czwartek się już skończy…
grześ -- 04.11.2009 - 22:32Grześ
Przygoda jest – to prawda.
Natomiast w temacie “totolotkowym” – prywatna szkoła jest dobrym miejscem finansowo.. .
Najlepiej zrobić projekt, założyć działalność gospodarczą, wziąźć na nią dotację z urzędu pracy i pracować na swoim. Jak utzrymasz się 12 miesięcy sprzęty jakie zakupiłeś pozostają Twoje i jesteś kilkanaście tysięcy do przodu. Sam skorzystałem i rozliczyłem się kilka tygodni temu. Działalnośc prowadzę dalej.
Pozdro.
************************
poldek34 -- 04.11.2009 - 22:38W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
ENA, Grześ
.. u mnie bezkarnie mozna pomarzyć, :-)))
Miło mi niezmiernie – lubię gości nie tylko na blogu ale i w realu. A najfajniejsze było to jak mój Janek powiedział po wyjeździe gości,
zmartwionym i smutnym głosem… :
- znowu jesteśmy małą rodziną... łeeeee. Nie chcę tak.
:-)))
************************
poldek34 -- 04.11.2009 - 22:41W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku, Grzesiu
Czyli Janek, po tatusiu gościnny jest, a rodzinę można zawsze powiększyć...
Grzesiu- to bardzo dobrze. Chodzi Ci o mój uśmiech, czy o to co piszesz? Jedno i drugie mi pasuje niezmiernie. A tak ranne wstawanie po winnym upojeniu to jakieś żwawe chociaż, bo jakoś mi się nie wydaje? Nie lepiej to bezzwinnym być?
ena -- 04.11.2009 - 22:54Ena
nie da się bezwinnym być.... . Ja dziś kupiłem ponad kilo białego winogrona w sklepie i zajadamy sobie, Bez wina wieczór niemrawy.
p.s.
Janek lubi pełny dom ludzi i odwiedziny u innych też.. . A Tomek bardzo lubi miasto WeWrocław.
:-))
************************
poldek34 -- 04.11.2009 - 22:58W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku
Też lubię winogrona i bez winna moge być bez bólu.
ena -- 04.11.2009 - 23:13Tomek Wrocław za coś polubił, czy tak bezinteresownie?
Ena
...bo WeWrocław, to miasto brązowych krasnali porozrzucanych zmyślnie w rynku i wokół rynku. A chłopaki lubią zmyślone postacie które działają na wyobraźnię.
Pozdrawiam i znikam już.
************************
poldek34 -- 04.11.2009 - 23:28W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku,
wcale im, czyli synom Twoim się nie dziwię, bo brązowe ludki fajne są, a jaka radość, gdy kolejnego szukasz i znajdziesz !
ena -- 05.11.2009 - 09:16Miej miły dzień.
Ena
:-)))
************************
poldek34 -- 05.11.2009 - 18:23W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Winogrona uwielbiam,
nie wiem czy inne owoce tak mają, ale chyba nie, jak na stole na jakiejś imprezie jest talerz z kiściami (kiśćmi?) winogron, nie mogę się nie oprzeć i muszę zjeść wszystkie:)
Co ciekawe, znam jeszcze przynajmniej jedną osobę, co taką skłonność ma.
A Eno szanowna, o teksty mi chodziło, znaczy się zastanawiałem czy ten uśmiech to radości, jak je czytasz czy np. pobłażania dla autora:)
A winne upojenie słabe było, bo niewiele wypiłem, a ranne wstawanie tak czy tak, z winem czy bezwinne jest do kitu:)
Nienawidzę po prostu.
Nienawiścią głęboką i szczerą
:)
Pozdrawia.
grześ -- 05.11.2009 - 20:49Grześ nocny Marek:)
Poldku,
“Najlepiej zrobić projekt, założyć działalność gospodarczą, wziąźć na nią dotację z urzędu pracy i pracować na swoim. Jak utzrymasz się 12 miesięcy sprzęty jakie zakupiłeś pozostają Twoje i jesteś kilkanaście tysięcy do przodu. Sam skorzystałem i rozliczyłem się kilka tygodni temu. Działalnośc prowadzę dalej.”
Hm, jakoś brak mi przedsiębiorczość i zapału, by działalność jakąkolwiek na własną rękę prowadzić.
Zresztą moż ekiedyś, jak zacznę tłumaczyć i będę dobry w tym, choć to pewnie nigdy nie nadejdzie:)
Znajomi niedawno biuro tłumaczeniowe założyli i mieli mi podrzucać różne rzeczy, czy teksty, czy korki czy może (w przysżłości jak się tym zajmą) będę jako lektor dla nich pracował, ale coś na słowach się skończyło jak na razie…
Ale mam wrażenie, że po nowym roku będę myślał o przekwalifikowaniu lub przynajmniej wyoutowaniu się ze szkoły jednej:), tyle że cóż, umowa niby do wrzesnia podpisana…
Skomplikowane to wszystko…
A dzisiaj to już w ogóle.
grześ -- 05.11.2009 - 20:53Grzesiu miły
uśmiech radości, oczywiscie, bo ja śmieszka jestem, a Twoje poczucie humoru bardzo mi odpowiada.
ena -- 05.11.2009 - 21:12O ktorej GrzesioMarku wstajesz, że aż TAK nienawidzisz tej czynności?
Może chodź spać wcześniej?
Róznie jak się da, to jak najpóxniej,
od września muszę w miarę wcześnie i to przez większą część tygodnia.
Nie umiem wcześnie chodzić spać, a przynajmniej nie przed pólnocą, nawet jak mam wstać koło 6 czy przed 6.
Może jakbym musiał wstawać codziennie wcześnie rano, to bym się przestawił, ale muszę wstawać rano właściwie co drugi dzień, więc się nieprzestawiam.
Zamotałem coś chyba.
To pewnie z braku snu.
Co do poczucia humoru, ponurak jestem i nudziarz:), no dobra czasem jakieś tam czarno-absurdalne teksty mam dobre, ale nie za często.
Pozdro.
P.S. I znowu u Poldka nie na temat piszę:)
grześ -- 05.11.2009 - 21:19Grzesiu
ja za każdym razem, kiedy czytam Twój komentarz(e) odnajduję coś sympatycznego w tekście, co jak nie rozbawi ,to przynajmniej do podniesionych kącików ust doprowadzi. Nawet jak zagmatwasz, to i tak powalasz -szczerością i bezpośredniością ujmującą.
ena -- 05.11.2009 - 21:37Tak , Poldek i Marek pewnie źli, że nie w temacie siedzimy.
Ja chyba dam nogę na jakiś czas, niech wszystko do porządku dawnego wróci.
Eeeee, nic nie dawaj:)
Poldke na kogoś zły?
No co ty:)
Śledze jego wpisy i blogowa karierę już dobrze ponad 2 lata i nie zauważyłem, by to było możliwe:)
Zreszta jako jedyny z towarzystwa Marylowego (znaczy kiedyś go tak umiejscowiałem, mam nadzieję, że się nie obrazi) chyba gadał i gada ze mną:)
Aaaaa, co do pisania nie na temat, to zawsze to można robić u mnie, nawet w ramach honorowania spamowania i spamerki dziesięć części Hyde Parku tu powstało, znaczy w moim blogu:), by se gadać o wszystkim i o niczym, zawsze moż epowstać 11, jak nas zniecierpliwieni blogerzy będą mieć dosyć:)
grześ -- 05.11.2009 - 21:47Grześ,
masz rację, trzeba do Ciebie z pogaduchami się przeniesć...
ena -- 05.11.2009 - 22:55:-))
ja dziś cicho siedzę bo nastawiam wino i nalewkę z pigwy, :-))))
Zima idzie a nalewka jak znalazł na zmarzlinę.. . A wino się zawsze przyda. Chociaż nie wiem jak z pigwy wychodzi bo pierwszy raz robię.
Tak więc zaglądam od czasu do czasu
Co do wstawania rano mam podobne odczucia co Grześ.. : ciśnienie w zaniku i ledwo do czajnika by zagotować wodę i zalać kawę wystarczy. A potem jakoś już idzie. Spanie to dobra rzecz, :-)))
Tak więc znikam robić drożdżową matkę... . :-))
p.s.
Oddaję bloga w kameralne klimaty. Wpis nie jest na samej górze więc możecie się czuć “bezpiecznie”. :-)))
************************
poldek34 -- 05.11.2009 - 22:56W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
POldku, zadzroszczę tej nalewki z pigwy:)
piłem pigwówkę z rok temu na jakiej imprezie, dobra była, w dodatku wypiłem tego znaczną ilość i na drugi dzień czułem się jakbym w ogóle alkoholu nie pił.
No i na pewno działanie ma dobre:).
Hm, trza będzie kiedyś sie wprosić do ciebie na taka naleweczkę albo ją wyłudzic w jaki inny sposób:)
grześ -- 05.11.2009 - 23:01a
ja tylko powidła z pigwy jadłam.Pycha.
ena -- 05.11.2009 - 23:10Ena, Grześ
jakoś kobiety w moim domu nie garną się do robienia konfitur więc zagospodarowuję owoce po swojemu. Przyznam, że mogę liczyć nawet na pomoc – nawet moja teściowa z moją żoną obierały pigwę, :-)))
Z tym wproszeniem musiałbyś nie zwlekać gdyż trudno do wiosny nalewkę utrzymać.
:-)))
p.s.
Pomyśleć, że wino nawet Jezus pomnożył na weselisku. Pewnie ku wielkiej radości biesiadników. Ale nic nie piszą w Biblii, ze im pigwówki brakło – a szkoda, bo gdyby brakło, to i ten trunek zostałby uzupełniony cudownie. :-))
A jaki sukces marketingowy byłby. Beleczego to i Jezus nie uczyni z wody.. .
Tak sobie myślę, że to weselisko w Kanie z winem w tle, to dobry temat na wpis. W tym wydarzeniu musi być drugie dno. :-)))
Pzdr.
************************
poldek34 -- 06.11.2009 - 00:37W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Ena
wcale im, czyli synom Twoim się nie dziwię, bo brązowe ludki fajne są, a jaka radość, gdy kolejnego szukasz i znajdziesz !
Miej miły dzień.
no to niech będzie miły ten jutrzejszy – dobotni w WeWrocławiu, boć tam jadę – tym razem – nie do krasnali… :-))
************************
poldek34 -- 06.11.2009 - 22:22W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Hm, powidłe z pigwy nie jadłem,
ale też bym chętnie spróbował:)
Poldku, na razie to ja się jutro na szkolenie wprosiłem, znaczy cały dzień się dokształcał będę, mam nadzieję, że chociaż ciekawe wykłady i warsztaty będą, bo od 9.45 do 17.30 prawie:)
Ale nalewką w razie czego nie pogardzę:)
pzdr
grześ -- 06.11.2009 - 22:37Grześ
ale też bym chętnie spróbował:)
Poldku, na razie to ja się jutro na szkolenie wprosiłem, znaczy cały dzień się dokształcał będę, mam nadzieję, że chociaż ciekawe wykłady i warsztaty będą, bo od 9.45 do 17.30 prawie:)
Ale nalewką w razie czego nie pogardzę:)
pzdr
Nie mów, że w Opolu się dokształcał będziesz.. .
pozdr.
p.s.
Pigwa się kąpie w czystym spirytusie a druga w balonie pływa na drożdże winiarskie czekając.. .
************************
poldek34 -- 06.11.2009 - 22:41W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
He, he, no nie
nie w Opolu:), w Rzeszowie.
W Opolu nigdy nie byłem, acz kumpla miałem, co tam studiowął 3 lata.
Ale to był akurat degenerat i alkoholik:), acz człek pozytywny w sumie, tyle że jego socjopatia była zbyt duża, ciekawe co się z nim teraz dzieje zresztą.
grześ -- 06.11.2009 - 22:56Grześ
Rzeszów dla mnie kuiltowym miastem jest ze średniaka. Jeździliśmy tam z kumplem na wagary i zajadaliśmy się zapiekankami obok dworca. BYły przepyszne.
Na godzinie wychowawczej mówiliśmy, że pojechaliśmy do Rz. na zapiekanki, :-)))
I uchodziło nam – nie nadużywaliśmy tego procederu ale w granicach nawet nie mieliśmy enek. :)))
Pozdr.
************************
poldek34 -- 06.11.2009 - 23:41W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
No zapiekanki dworcowe sa kultowe
fakt:), acz od kilku lat i kebabów mnóstwo popowstawało, a ostatnio słyszałem jak byłem o jakichś dobrych zapiekankach na rynku.
W ogóle, abstrahując od tematu zapiekankowego, to Rzeszów rozwija się.
grześ -- 06.11.2009 - 23:45Panowie
wszystko jest kultowe :))
MarekPl -- 06.11.2009 - 23:47My tutaj też..
_____________________________
wiedzieć rzecz ludzka, podobnie jak błądzić
nie wiedzieć też można, nic to złego
jednak tkwić w fałszywym przekonaniu jest błędem
Marek i Grześ
do kultowych bytów jeszcze należy zaliczyć knysze z wrocławskiego dworca PKP. Jak się spotykałem z moją obecną żoną a wtedy jeszcze tzw. moją dziewczyną, zamiast kwiatów zanosiłem jej knyszę z pewnej budki dworcowej.. .
:-)))
************************
poldek34 -- 06.11.2009 - 23:55W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku
Dla mnie możesz “otwierać niebiosa” każdemu komu zechcesz. Ja nie muszę i nie chcę uzurpować sobie tego prawa.
Proszę Cię tylko, żebyś nie podawał cytatów biblijnych wyrwanych z kontekstu, jak np. ten:
“Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19)
Te słowa odnosiły się do JEDNEGO człowieka i zostały wypowiedziane w szczególnych okolicznościach. Czyż to nie Ty sam napisałeś, że:
Objawienie Biblii jest całością, jak wymażesz z niej coś – całość runie – albo wyjdzie potworek.
Zresztą rób, jak chcesz. Mnie nic do tego.
Ważne żeby samopoczucie “sprzedających bilety do nieba” było dobre.
Pzdr.
Magia -- 07.11.2009 - 15:39Magia
ja, to sobie mogę otworzyć ale puszkę albo słoik.
Do kompletu cytatów dorzucę jeszcze jeden – padło też do jednego człowieka
Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą (...)” Mateusza 16:18
A jako korona do tych cytatówL
2 Listu św. Piotra: „żadne proroctwo Pisma nie jest do prywatnego wyjaśniania” (2 P 1, 20)
Nie podoba Ci się nauka Kościoła – ok. Jednak jest to jednak dezawuowanie na podstawie prywatnego rozważania Pisma Świętego a nie we wspólnocie. A to we wspólnocie jest podstawowym kryterium. Gdyż powiedziano: “gdzie dwaj albo trzej zgromadzeni w imię moje, tam ja jestem pośród nich.”.
Wspólnotowe odkrywanie sensu Pisma świętego jest “zaworem bezpieczeństwa” przed subiektywizmem. Stąd bardziej polegam na wspólnotowej interpretacji – a więc bn Magisterium Kościoła, niż na indywidualnej.
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 07.11.2009 - 20:40W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku
Bardzo się starałeś wykazać mi moją indolencję w kwestii Pisma i moje krytykanctwo tegoż.
Niestety nie udało się, bowiem podałeś dokładnie ten werset, o który mi chodziło kiedy zarzucałam Ci wyrywanie cytatów z kontekstu.
Tak więc, to co podałeś w swoim ostatnim komentarzu nie jest też cytatem skierowanym do JEDNEGO człowieka. Jest uzupełnieniem cytatu z poprzedniego Twojego komentarza. Czy to tak trudno zauważyć?
Poza tym, Poldku, zrozum (jeśli to możliwe), że ja nigdy nie poważyłam się na krytykę Pisma. Krytykuję, a i owszem, religię oraz tych, którzy nadają sobie (na tej wątpliwej, bo interpretacyjnej, podstawie) przywileje. I chyba mam do tego prawo, choćby dlatego że spędziłam w tej wspólnocie (świadomie) więcej lat niż Ty przeżyłeś na tym świecie. :)
[edit] Ten czas pozwolił mi na nabranie pokory wobec Boga i Wszechświata. Niestety, nie wobec ludzi; co prowadzi mnie wprost do zadania poniższych pytań. :)[/edit]
“Wspólnotowa interpretacja”? A cóż to za dziwo? (Nie odpowiadaj. Nasze opinie znajdą się na przeciwnych krańcach osi. :)
Pozdrawiam i przepraszam, że w ogóle się odezwałam.
Magia -- 07.11.2009 - 21:32Magio
nie jest moją intencją wykazywać czyjekolwiek indolencje. Pokazałaś swój punkt widzenia jasno i bez dwuznaczności. Ja pokazałem na czym opiera się punkt widzenia Kościoła który jest moim punktem widzenia pokazując jego źródło.
A co do wspólnotowej interpretacji, św Piotr w swoim liście o tym pisał, co przywołałem cytatem. Taką rolę ostatecznego uzgodnienia stanowiły w Kościele od pierwszych wieków sobory których celem było to co pisał św.Paweł:
„Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich” (Ef 4, 5-6).
Nie wynika z tego, że nie można sobie czytać Pisma świętego i go interpretować – każdy sobie może. Już św. Paweł zauważa ten problem w dziejach apostolskich.
Potrzeba wspólnoty do szukania sensu Pisma świętego. Nawet tzw, uroczyste nauczanie papieża z cechą nieomylności musi być ogłaszane w łączności z kolegium biskupów( to urzędowo brzmi) ale to w praktyce oznacza, że papież nie może sobie sam wymyśleć sobie nauczania Kościoła ale odbywa się to w jedności z kolegium biskupów. A więc we wspólnocie. W myśl tego co można było wyczytać w jednej z gazet: “prawdziwa cnota krytyk się nie boi..”.
Tak też jest w Kościele z interpretacją.
Natomiast zarezerwowanie interpretacji świętych ksiąg do jednej lub kilku osób – wg mnie – prowadzi do patologii i fanatyzmu. Bardzo widocznego w Islamie. Gdzie wystarczy że Mułła powie, a inni pójdą jak w dym. Podobnie jest u Świadków Jehowy gdzie zmienia się nauczanie w bardzo ważnych kwestiach w zależności od koniunktury.. . A zmieniają Ci na samej górze a inni mogą tylko albo słuchać albo wyjazd ze wspólnoty.. .
W Kościele może każdy poldek sobie studiować, naukowo badać teksty i nie uzależniać swojego pojęcia od uczonych. W Kościele naucza się ale pokazuje się sposób i źródło tego nauczania.
Rozpisałem się długo. Jeśli nasze opinie są na krańcach tej samej osi, to dobrze. Gorzej gdyby Twoja oś i moja gdzieś się tylko przecinały ale ich kierunek był przeciwny.. . To byłoby smutne.
Pozdrawiam!
p.s.
Jezusa ukrzyżowano min. za to, że twierdził, że ma władzę odpuszczania grzechów = to było bluźnierstwo za które Go skazano. A ten “bluźnierca” śmiał się podzielić tą władzą z grzesznikami.. , którzy osmielają się czynić to w Jego imieniu po dziś dzień aż do skończenia świata.
p.s.
Można w Kościele tez snuć hipotezy. Ks.Tischner snuł rozważania o Trójcy św. i go jakiś życzliwy kolega po fachu doniósł do kongregacji wiary na watykanie( ówczesny jej szef – dzisiejszy papież). ODpowiedź watykanu była ośmieszająca donosiciela: Tischner jako filozof może snuć hipotezy i rozważania – ma do tego prawo jako naukowiec.. . :-))
Jednak gdyby Tischner podważył jakiś dogmat musiałby się zmierzyć ze swoimi kolegami w kolegium innymi słowy poddać się pod krytykę. Gdyby się obronił może by wprowadził coś nowego.. na co nikt do tej pory nie wpadł. :-)))
Zmierzam Magio do tego, że w Kościele bardzo trudno cokowliek wprowdzić do nauczania uroczystego czyli obowiązującego cało Kościół. Tak jest to trudno przeprowadzić jak przekonać speców od kanonizacji do zajścia cudu. I to dla mnie ma swoje zalety. :-))) Są też i wady ale zalety przeważają. Dzięki temu Kościół stoi twardo na ziemi a nie ulega modom przewalających się przez mózgi modernistów lub schizmatyków.
************************
poldek34 -- 07.11.2009 - 22:54W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku
oś ma jeden kierunek, tylko wektory ma przeciwne
MarekPl -- 07.11.2009 - 23:03:)
_____________________________
wiedzieć rzecz ludzka, podobnie jak błądzić
nie wiedzieć też można, nic to złego
jednak tkwić w fałszywym przekonaniu jest błędem
Marku
dziękuję za uściślenie.. .
Ja i moja żona jesteśmy jak dwa końce tego samego kija-mamy punkty widzenia na dany temat uzupełniające się. Gdybyśmy byli zarozumiali to byśmy się pobili.. . :-))
Ale póki co udaje się nam jakoś z sobą wytrzymać. A te dwa końce przejawiają się w prozaicznych dziedzinach życia. Np. wychodząc z kina i rozmawiając o przed chwilą oglądanym filmie okazuje się, że byliśmy na różnych filmach… . :-))) Kiedyś było to nie do zniesienia a teraz okazuje się, że każde z nas wyłuskuje z tego samego filmu to, na co nie wpadłby ten drugi.. .
Więc kij były chyba lepszym porównaniem.
:-))
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 07.11.2009 - 23:10W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
POldku, knyszę
jadłem raz czy dwa, przejazdem na dworcu wrocławskim będąc, w drodze do Niemiec.
Nie smakowała mi jednak zbytnio, a na pewno nie ma porównania do dworcowych zapiekanek:)
Pozdrówka.
grześ -- 08.11.2009 - 00:30Grześ
..każda knysza da się skonfigurować jak każdy pecet. Życzysz sobie dodatki, sosy, i inne takie. Wychodzi cudeńko.
Jednak zapiekanki są niezapomniane. Choć chyba to sentyment z lat młodości, :-)))
Knyszą się można dobrze najeść i smacznie: więcej witamin, warzyw, sosów np. z czosnkiem, itp.
Qrna musisz nie tylko do Opola na pigwę przyjechać ale też zahaczyć o WeWrocek(jeszcze raz)
:-))
************************
poldek34 -- 08.11.2009 - 00:35W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Jedź Grzesiu
do Wrocka, tam są te krasnale, są te zapiekanki, pączki, i wszystko inne czego nie ma gdzie indziej
MarekPl -- 08.11.2009 - 10:56No, i rządzi całym tym grajdołem – byznesem Twój imiennik
_____________________________
wiedzieć rzecz ludzka, podobnie jak błądzić
nie wiedzieć też można, nic to złego
jednak tkwić w fałszywym przekonaniu jest błędem
Marku
Schetyna jest w Warszawie a w WeWrocławiu rządzi Dutkiewicz – dlatego ja tam dosyć często bywam. Mieszkać wolę jednak w Opolu – WeWrocław jest uciązliwy: korki, kiepskie drogi.. . Opole zaś jest jak mała wioska, :-))
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 08.11.2009 - 12:11W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldomirze
WeWrocław jest okej. Opole też jest okej. W sumie w Opolu to Grzesiu nie miałby wiele do roboty, tam większość szwargocze, jak słyszałem od byłego mojego Wydawcy, i chcę zniemczenia Opola?
MarekPl -- 08.11.2009 - 12:21Prawda li to czy nie?
_____________________________
wiedzieć rzecz ludzka, podobnie jak błądzić
nie wiedzieć też można, nic to złego
jednak tkwić w fałszywym przekonaniu jest błędem
Marku
to pozory. Samo Opole jest polskojęzyczne. Ale w wielu mniejszych miejscowościach poza Opolem tablice miejscowości są w dwu językach. Aby coś takiego przeprowadzić formalnie trzeba mieć co najmniej 20% mieszkańców i ich podpisów.
Więc gdzieniegdzie mają hopla na punkcie historii. Wiadomo przecież, że w zaborze niemieckim wszyscy byli wcielani do obywateli niemieckich, nazwiska polskie w pisowni zniemczano, a oficjalnym językiem był niemiecki.
Teraz niektórzy na tym obywatelstwie wiele skorzystali – zyskali pracę w Niemczech, a niektórym się wydaje, że wielce awansowali i zapomnieli, że byli polakami kiedyś.
Trochę to skomplikowane. Ale są wioski na opolszczyźnie gdzie chłopów nie ma ale same baby. Chłopy pracują w niemczech na niemieckim paszporcie.. .
Ja tam mieszkam z Lwowiakami i ślązakami, :-)))
A za płotem ma swietną sąsiadkę która jest rodowitą niemką ale wyszła za mąż za polaka. Swietna, mądra i bardzo towarzyska kobieta. Można powiedzieć swojska i tutejsza.. .
Nie wiem czy odpowiedziałem.
Pozdro.
************************
poldek34 -- 08.11.2009 - 12:32W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Wystarczająco
łącznie z tym że mają niektórzy hopla na tle jakimś tam ;)
MarekPl -- 08.11.2009 - 12:37_____________________________
wiedzieć rzecz ludzka, podobnie jak błądzić
nie wiedzieć też można, nic to złego
jednak tkwić w fałszywym przekonaniu jest błędem