Wolność słowa jest całkowicie pozbawiona sensu, o ile nie oznacza wolności wulgarnych, zepsutych, antyspołecznych monstrów do rzygania swoim brudem na każdego, kto ma ochotę ich słuchać. Testem wolności słowa jest wolność propagowania idei i wartości, które uznajemy za kompletnie błędne lub skrajnie zepsute.
David Ramsay Steele
***
Nicpoń zaczął temat wolności słowa. Gaduła się rozwinęła, temat się porozłaził po innych blogach. Bardzo dobrze. Poudzielałem się trochę u Nicponia. Takie gadki potrafią ciągnąć się w nieskończoność, więc żeby nieco uregulować te rzekę wypowiedzi napisałem tak:
Kościół miał indeks ksiąg zakazanych żeby chronić swoją władzę, tak to nazwijmy. Co chce chronić demokratyczne państwo zakazując publikacji?
Pytanie to zadałem merlotowi. Nie odpowiedział. Zapytałem więc merlota jeszcze raz: Co chce chronić demokratyczne państwo zakazując publikacji?
Nie odpowiedział. Zdaje się, że nikt na to pytanie nie odpowiedział, poza Lorenzo, który zażartował w ten sposób: Jak to – co chce chronić? To chyba jasne – świętego spokoju rządzących czyli biurokracji.
Myślę, że odpowiedź na pytanie, co chce chronić demokratyczne państwo poprzez ograniczanie wolności słowa mogłaby być bardzo ciekawa (oczywiście Lorenzo ma rację, no ale przecież poza oszołomami nikt wypowiedzi Lorenzo nie bierze poważnie, co nie oznacza, że ktokolwiek udzielił lepszej odpowiedzi – po co w ogóle odpowiadać na takie pytania – łatwiej napisać że taki Irving to kutas).
W demokratycznym państwie Irving nie może pisać co chce, albowiem – tak się tłumaczy zakaz pisania niektórych rzeczy, które ludzie chcą napisać – Irving napisał nieprawdę, lub mówiąc po prostu – skłamał. Lubię we wszystkich zjawiskach, które mnie interesują, szukać zasady, rybki. Nie lubię, kiedy dyskusja dotyczy milionów szczegółów, bo szczegóły zaciemniają obraz istoty rzeczy. Przy okazji – USTAWA z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w art. 55 mówi:
Kto publicznie i wbrew faktom zaprzecza zbrodniom, o których mowa w art. 1 pkt 1, podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 3. Wyrok podawany jest do publicznej wiadomości.
Z kolei art. 1 pkt 1 stanowi:
Ustawa reguluje:
1) ewidencjonowanie, gromadzenie, przechowywanie, opracowywanie, zabezpieczenie, udostępnianie i publikowanie dokumentów organów bezpieczeństwa państwa, wytworzonych oraz gromadzonych od dnia 22 lipca 1944 r. do dnia 31 lipca 1990 r., a także organów bezpieczeństwa Trzeciej Rzeszy Niemieckiej i Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, dotyczących:
a) popełnionych na osobach narodowości polskiej lub obywatelach polskich innych narodowości w okresie od dnia 1 września 1939 r. do dnia 31 lipca 1990 r.:
– zbrodni nazistowskich
– zbrodni komunistycznych
– innych przestępstw stanowiących zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne
b) innych represji z motywów politycznych, jakich dopuścili się funkcjonariusze polskich organów ścigania lub wymiaru sprawiedliwości albo osoby działające na ich zlecenie, a ujawnionych w treści orzeczeń zapadłych na podstawie ustawy z dnia 23 lutego 1991 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego (Dz. U. Nr 34, poz. 149, z późn. zm.)
c) działalności organów bezpieczeństwa państwa, o których mowa w art. 5
Art. 5 wskazuje, co to są te organy bezpieczeństwa państwa, np.: Resort Bezpieczeństwa Publicznego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego; Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego; Informacja Wojskowa itd. – jest tego 14 punktów.
Aczkolwiek jasno widać, że nie jest to ustawa traktująca tylko i wyłącznie o zbrodniach popełnionych na Żydach i żydach, to jednak nie dla wszystkich jest jasne to, iż ustawa zajmuje się zbrodniami popełnionymi na osobach narodowości polskiej lub obywatelach polskich innych narodowości.
Ustawodawca, wprowadzając tę ustawę chciał chronić prawdę historyczną i dlatego zapisał konkretne sankcje karne za konkretne przestępstwa. W tym przypadku przestępstwo polega na zaprzeczaniu określonym zbrodniom. Mógłbym sobie teraz krotochwilnie poszarżować w tę stronę, że ta ustawa jest wyrazem polskiej zaściankowości, gdyż koncentruje się tylko i wyłącznie na ochronie osób narodowości polskiej i obywateli polskich innych narodowości, co w kontekście tego, jacy to ostatnimi laty zrobiliśmy się internacjonalistyczni w tym swoim dążeniu do zjednoczonej Europy, wygląda nienajlepiej. Mógłbym krotochwilnie poszarżować w tę stronę – jestem na to wystarczająco złośliwy, wyobraźni mam dość, żeby zrobić z chuja pelerynę kiedy chcę coś wyśmiać, a o warsztat pisarski bym się nie potknął. Jednak nie poszarzuję. Bo sprawa jest poważna i zbyt wiele jest wokół niej nieporozumień.
Ustawodawca nie wprowadził ustawy lekką ręką. W tym przypadku mamy bowiem do czynienia z konfliktem dwóch dóbr – z jednej strony stoi troska państwa o prawdę historyczną, czy, patrząc szerzej, o politykę historyczną (tak wyśmiewaną podczas rządów Kaczyńskiego), z drugiej strony jest wolność słowa. Z podobnymi konfliktami mamy do czynienia bardzo często – w przypadku kiedy prokurator chce zeznań dziennikarza, a dziennikarz chowa się za tajemnicą dziennikarską, dobro wymiaru sprawiedliwości ustępuje przed wolnością prasy, a w szerszej perspektywie przed prawem opinii publicznej do informacji. W prawie nie ma sytuacji, kiedy wolno przesłuchiwać księdza na okoliczność jego wiedzy, którą powziął w konfesjonale, tak było nawet za komuny.
Moim zdaniem ustawa jest zła. Albowiem petryfikuje układ, w którym zaprzeczanie jednym faktom jest karalne, a innym nie, w którym o pewnych rzeczach wolno pisać co się chce, a o innych nie wolno. Ustawodawca uznał jednak, że w tym przypadku wolność słowa musi ustąpić przed innym dobrem. Trudno. Ustawa o ochronie uczuć religijnych też jest zła, bo daje szczególną ochronę pewnej grupie ludzi, a to jest niesprawiedliwe. Ustawodawca uznał jednak, że w ostatecznym rozrachunku ochrona określonej grupy przyniesie więcej pożytku niż strat. Trudno. W rezultacie mamy sytuację, kiedy ludzie z góry wiedzą, że nie wszystko wolno im napisać, choćby najszczerzej byli przekonani co do tego, co napisać chcą.
Na koniec taki trochę łamaniec, ale może się przyda. Jakby zawsze obowiązywały ustawy zakazujące pisać nieprawdę, to byśmy dotąd z drzewa nie zleźli. Arystoteles pisał nieprawdę. Św. Tomasz z Akwinu pisał nieprawdę. Kopernik pisał nieprawdę. A myśleliście, że co – że kanonik Mikołaj w De revolutionibus napisał prawdę? Być może napisał prawdziwie o tym, że to planety zasuwają wokół Słońca. Ale skłamał twierdząc, że Słońce jest centrum wszechświata i że te planety zasuwają po kołach.
komentarze
Mnie się zdaje, że w normalnym państwie
Z prawem do pojedynków i tak dalej, żadnych hec z urażaniem uczuć by nie było. No bo powiedzmy ktoś chce sobie po chrześcijanach pojeździć i pisze tekst. Tekst może być sprawiedliwy, lekko złośliwy albo cholernie złośliwy. Jeśli jest sprawiedliwy, to nie ma sprawy. Jeśli jest cholernie złośliwy i bawi się w coś a la Urban, to najlepszy szermierz chrześcijan wyzywa nazajutrz autora na pojedynek. Autor nie przyjmie – autor będzie zerem w kulturze honoru, która w normalnym państwie musi się wykształcić. Jeśli tekst jest jedynie lekko złośliwy, wyzwania można nie przyjąć, a skompromituje ono raptusa, który chce ciachać ludzi. Ze strony państwa wystarczy ewentualny sędzia ewentualnej walki. Ten system nie gwarantuje, ze nikt nie będzie się czuł urażony(no ale przecież obywatel X może się czuć urażony jeśli śiat nie uzna jego żony za boginię), ale doskonale zapewnia przestrzeganie pewnych norm kulturowych i chroni przed kontrkulturą i “łamaniem tabu” z łajnem w ręku.
A hasło “zrobić z chuja pelerynę” bo prostu doskonałe ;)
Zetor -- 16.02.2008 - 09:21>Zetor
Mogłem napisać trochę szerzej, ale dałem spokój. Resztę zostawiam na inną okazję.
Hasło o robieniu peleryny dość stare, ja to znam od dawna, natomiast owszem, doskonałe :-)
Pozdro.
wyrus -- 16.02.2008 - 11:23wyrusie
w kwestii wolności słowa to można, albo zakazac, albo obśmiac – np. hasło “wolny rynek” nie jest zagrożeniem dla tych tajemniczych sił, które próbował doprecyzowac Lorenzo –
“Bankierzy od początku zdawali sobie sprawę, że plan tworzenia Rządu Światowego wymaga inwestycji w propagandę. “W 1915 r. John P. Morgan [najbogatszy bankier Ameryki] zebrał dwunastu czołowych ekspertów prasowych i zatrudnił ich do przygotowania listy najbardziej wpływowych gazet w USA i wybrania z niej najważniejszych, dzięki którym możliwa byłaby ogólna kontrola prasy dziennej w Stanach Zjednoczonych” – relacjonował kongresman Oscar Callaway. “Tych dwunastu specjalistów przygotowało listę 179 gazet i w procesie eliminacji wybrało najważniejsze (...) Oszacowali, że koniecznym jest przejęcie zaledwie 25 głównych dzienników. (...) Zakupiono je (...) każdej gazecie przypisano redaktora, odpowiedzialnego za nadzór i edycję materiału w kwestiach dotyczących przygotowania, militaryzmu, polityki finansowej i innych tematów krajowych i zagranicznych, uznanych za istotne z punktu widzenia interesów właścicieli”. [http://www.lewica.pl/?id=15162]
ciekawe na ile to jest prawda, ale Morgan zdaje sie finansował Lincolna w czasie wojny secesyjnej
abstrahując
w Polsce np. red. Żakowski mówi, że płaca min. jest bardzo nowoczesnym rozwiązaniem, bo zamiast państwo ściągac podatki i dopłacac najbiedniejszym, to robi to bezpośrednio przedsiębiorca i żaden z dziennikarzy w studio mu nie zaprzecza. albo senator Romaszewski mówi, że może pewni ekonomiści zgłoszą zastrzeżenia, ale płaca minimalna jest konieczna [ciekawe jakby fizycy zgłosili zastrzeżenia jakby sen. Romaszewski może fruwac na przekór grawitacji]
ludzie generalnie są zindoktrynowani i nawet nie trzeba specjalnych zakazów, bo nic sensownego się nie przebije… a jak nawet to jest jeszcze obśmianie i zaszufladkowanie jako oszołomstwo
pozdro
hrPonimirski -- 16.02.2008 - 22:07Zetorze
nie ma czegoś takiego jak normalne państwo ; ) [tzn. państwo jest na tyle normalne na ile normalne jest złodziejstwo, pasożytnictwo etc. – takie rzeczy występują w przyrodzie, ale nie budzą zbyt wielkiego entuzjazmu]
co do pojedynków i konsekwencji – to jest to regularny ostracyzm… ktoś dostaje łatkę odszczepieńca i to jest OK – tylko że w dzisiejszych czasach odszczepiencami są wolnorynkowcy, a pojedynek, w który Pan może się jedynie wdac, to pojedynek Pan contra cały aparat państwowy;
co do pojedynku na niby, w kwestii flekowania demokracji – to samolotowy argument JKM jest naiwny – http://hrponimirski.salon24.pl/16426,index.html
a demokracja jest sprzeczna z wolnością, bo w głosowaniach ustala się prawa publiczne, które są sprzeczne z prawami prywatnymi
http://hrponimirski.salon24.pl/22020,index.html
dopóki istnieje państwo, dopóki istnieje przestrzeń publiczna, którą ktoś musi zarządzac, jeśli ktoś robi to niedomokratycznie można przyjąc, że to jest tak na prawdę jego własnośc prywatna, lecz on pozwala z niej szeroko korzystac – tylko dlaczego ta jednostka uzurpuje sobie prawo do ustalania praw stanowiących o posiadłościach nie należących do niej? może to zrobic tylko siłą – nie różni się więc od każdego innego bandyty
obawiam się, że spór zakończy się patem, gdyż Panowie dyskutanci nie dotkniecie istoty problemu
wg mnie prawdziwa demokracja to taka:
“The market is a democracy in which every penny gives a right to vote.” [Ludwig von Mises]
hrPonimirski -- 16.02.2008 - 22:26>hrPonimirski
No, znalazłeś się po wiekach przerwy :-)
Poczytałem sobie te Twoje teksty coś je zlinkował i gadułę pod nimi. Dobra robota, tylko mało ludzi chce gadać o takich rzeczach. Ciekawe, dlaczego :-)
Też się boję, że jutro w pojedynku nie dogrzebią się tam, gdzie trzeba. Ale liczę na Zetora!
Pozdro.
wyrus -- 16.02.2008 - 23:49Panie Hrabio
Mnie na szczęście pozbawiono (niezbywalnego) prawa do kablówki, z powodów przyziemnych, a raczej podziemnych.
Pytanie, co wolny człowiek w takiej sytuacji robi?
A. cierpi z godnością
B. wywołuje zbrojne powstanie
C. sam sobie światłowód kładzie i go przypina tam gdzie trzeba
D. uskarża się na blogu, że demokracja jest do dupy
pozdrowienia serdeczne
merlot
merlot -- 17.02.2008 - 10:53Merlot
normalnie to taka osoba czeka aż ktoś mu tą usługę dostarczy, albo sam sobie kładzie światłowód jeśli uważa, że gra jest warta świeczki tj. że przyjemnośc z oglądania TV jest warta kosztu kabla etc…
ale ponieważ żyjemy w nienormalnych czasach – osoba może zacząc lobbowac za tym , żeby państwo nakazało przedsiębiorcy kładzenie kabli tam, gdzie jest to nieopłacalne – w związku z tym przedsiębiorca będzie musiał podnieśc cenę usługi dotychczasowym klientom lub zbanktutowac lub postarac się o rządową dotację (albo o kombinację tych trzech)
często “nieopłącalnośc” oznacza to że dana osoba nie ma położonego kabla, bo nie jest gotowa zapłacic odpowiednio wysokiej kwoty za usługę – skoro nie chce płacic to oznacza to że tak na prawdę nie chce ; )
i właśnie o to chodzi we współczesnym państwie o wyłudzanie usług, za które nie chcemy płacic – a i tak zapłacimy w podatkach – tylko że przeciętny człowiek nie wiąże wyskości podatków z tym, co dostaje “za darmo”
pozdrawiam
hrPonimirski -- 17.02.2008 - 17:54wyrusie
ludzie często podchodzą zbyt emocjonalnie i chyba podświadomie boją się zmian;
a propos wolności słowa, to przypominam, że obaj staramy się o miejsca na indeksie
; )
hrPonimirski -- 17.02.2008 - 17:58hrPonimirski
Na jakim indeksie? Naszą pisaninę można by zakwalifikować jako co, żeby móc się do niej przyczepić?Jako próbę obalenia ustroju socjalistycznego, czy ogólniej – próbę obalenia tyranii status quo?
:-)
wyrus -- 17.02.2008 - 18:03Wyrusie
jako PRÓBĘ w ogole. A takie próbowanie to jest niebezpieczne i waadza bardzo takiego próbowania nie lubi.
Szafot nas czeka jak nic. Niech no tylko miłośc zwycięży na wszystkich frontach!
Artur M. Nicpoń -- 17.02.2008 - 21:47Szanowni Wyrus, Nicpoń i hr. Ponimirski
Wasze działania nie są próbą, a realizacją pewnego procesu, ktory z góry jest (w tej lub innej formie) zakazany, mianowicie myślenia. Barany mają jeść trawę, a nie myśleć i takie jest ich przeznaczenie.
Było kiedyś takie opowiadanko Mrożka o szczeniaku-owczarku podhalańskim, który w ramach prezentu bodaj ślubnego wylądował u pewnej rodziny. Dbali o niego, wyprowadzali na spacer, aż się w końcu w owczarku odezwała krew przodków i to on ich zaczął wyprowadzać na łąkę. By mu nie robić przykrości (małe to to i takie urocze) wychodzili więc na łąkę. Potem owczarek dał im wyraźnie do zrozumienia, źe powinni to robić, jak owieczki, czyli na czworakach. Gdy w końcu, po pewnym czasie, zaprotestowali, owczarek niedwuznacznie pokazał im pięknie już wykształcone kły. I cóż im pozostało? Chodzili dalej na tę łąkę, gryźli trawę etc…
Pozdrawiam panów serdecznie
Lorenzo -- 18.02.2008 - 14:32Lorenzo
strasznie mi się spodobała Pana diagnoza
hrPonimirski -- 18.02.2008 - 19:16wyrus
tak sobie kiedyś żartowaliśmy…
hrPonimirski -- 18.02.2008 - 19:16