Dziękuję serdecznie za Pańskie uwagi. Zgadzam się z nimi, z jednym wyjątkiem.
Próbowałam skierować rozmowę na właściwe tory w tym komentarzu, zwracając jeszcze raz uwagę, na to, czym ta nowelizacja jest. Bez powodzenia.
Jeśli chodzi o diagnozę, to chodziło mi przede wszystkim o zauważenie faktu, że w tym kraju (ale chyba nie tylko) panuje swoisty fetyszyzm partyjny, jakaś chora, prymitywna odmiana trybalizmu politycznego, który jest związany z kultem wodzostwa.
Objawem tego jest niemalże bezkrytyczne przyjmowanie wszelkich informacji płynących z danego obozu politycznego i takoż bezrefleksyjna pochwała działań polityków i urzędników związanych z daną partią.
Moim zdaniem, zaczyna to już przypominać obłęd.
Nieważnym jest czy dane propozycje zmian legislacyjnych są prospołeczne, czy nie ograniczają praw i wolności obywatelskich, czy służą pożytkowi ogółu społeczeństwa. Ważne jest to, że lider partyjny opowiedział się “za”, a całe stado wyznawców w najgorszym przypadku skoczy za nim w przepaść, w najlepszym zaś – potulnie zamknie usta, położy uszy po sobie i nie zareaguje na największą nawet totalitarną bzdurę.
Nie muszę chyba dodawać, że tego typu sterowanie percepcją społeczną, zgodnie z zasadą “dziel i rządź”, jest najbardziej wygodnym narzędziem uprawiania “polityki” dla wszelkiej maści mętów o ciągotach totalitarnych?
Panie Jerzy
Dziękuję serdecznie za Pańskie uwagi. Zgadzam się z nimi, z jednym wyjątkiem.
Próbowałam skierować rozmowę na właściwe tory w tym komentarzu, zwracając jeszcze raz uwagę, na to, czym ta nowelizacja jest. Bez powodzenia.
Jeśli chodzi o diagnozę, to chodziło mi przede wszystkim o zauważenie faktu, że w tym kraju (ale chyba nie tylko) panuje swoisty fetyszyzm partyjny, jakaś chora, prymitywna odmiana trybalizmu politycznego, który jest związany z kultem wodzostwa.
Objawem tego jest niemalże bezkrytyczne przyjmowanie wszelkich informacji płynących z danego obozu politycznego i takoż bezrefleksyjna pochwała działań polityków i urzędników związanych z daną partią.
Moim zdaniem, zaczyna to już przypominać obłęd.
Nieważnym jest czy dane propozycje zmian legislacyjnych są prospołeczne, czy nie ograniczają praw i wolności obywatelskich, czy służą pożytkowi ogółu społeczeństwa. Ważne jest to, że lider partyjny opowiedział się “za”, a całe stado wyznawców w najgorszym przypadku skoczy za nim w przepaść, w najlepszym zaś – potulnie zamknie usta, położy uszy po sobie i nie zareaguje na największą nawet totalitarną bzdurę.
Nie muszę chyba dodawać, że tego typu sterowanie percepcją społeczną, zgodnie z zasadą “dziel i rządź”, jest najbardziej wygodnym narzędziem uprawiania “polityki” dla wszelkiej maści mętów o ciągotach totalitarnych?
Magia -- 11.07.2012 - 09:40