We wszystkich “nonsensownych” artykułach odnoszących się do zjawiska psychopatii, które zamieściłam na swoim blogu, mowa jest o psychopatii prawdziwej (pierwotnej, wg klasyfikacji Cleckleya). Ty zaś, z jakimś przedziwnym uporem, nie przyjmujesz tego do wiadomości i opowiadasz o psychopatii funkcjonalnej (wtórnej, wg klasyfikacji Cleckleya).
Jedna z drugą ma kilka cech wspólnych, natomiast różnica zasadnicza sprowadza się do tego, że psychopaci wtórni mają wyrzuty sumienia, nie jest im obce poczucie winy i, po ustaniu warunków zewnętrznych sprzyjających ujawnieniu mrocznej części ich natury, mogą funkcjonować w miarę normalnie. W tej, i tylko tej, kategorii można ewentualnie rozpatrywać cytat z Dostojewskiego, eksperyment Zimbardo czy prace prof. Kępińskiego (prac Dąbrowskiego nie znam).
Czy jest to w końcu zrozumiałe?
W ramach tej ewentualności, pozwolę sobie na kilka słów komentarza odnośnie pracy „Psychopatie“ prof. Kępińskiego. Niewątpliwie jego wywód jest, jak to napisałeś, „precyzyjny i logiczny”. Jednakże, nie ma nic wspólnego z rozpatrywaniem zagadnienia psychopatii prawdziwej. Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, że kiedy Cleckley wydawał swoją przełomową pracę o psychopatii pt.„Mask od Sanity“ (Maska zdrowego rozsądku), to Kępiński siedział w Hiszpanii w obozie koncentracyjnym. Znajdował się więc w określonym, okrutnym dla niesamowicie wrażliwego i pełnego empatii człowieka, jakim dla mnie Kępiński był, otoczeniu. Nieporozumieniem byłoby twierdzenie, że te koszmarne doświadczenia nie pozostały bez wpływu na jego późniejsze życie i prace.
Jednakże, trzeba również pamiętać o podłożu filozoficznym, które jest obecne w całej jego działalności jako człowieka i lekarza, w jego publikacjach. Jest w nich fenomenologia, dojrzały i piękny humanizm, hermeneutyka, a nade wszystko głębokie zakorzenienie w filozofii chrześcijańskiej (w każdym jest dobro, każdy ma duszę, każdy może się zmienić by czynić dobro, itd). I tu tkwi sedno jego rozważań nad psychopatią. Funkcjonalną! Wtórną! Ale NIE nad pierwotną, prawdziwą.
Różnice pojawiają się już na etapie formułowania definicji psychopatii. Kępiński uważa ją za rodzaj „cierpienia“, wychodząc od etymologii samego słowa, w czym jest zgodny np. z Kurtem Schneiderem. Uważa, że psychopata zarówno zadaje cierpienie jak i sam cierpi (w psychopatii pierwotnej coś takiego nie ma miejsca). Uważa, że w zasadzie KAŻDY typ osobowości, który „kostnieje“ tracąc zdolność do zmiany „własnych utrwalonych struktur czynnościowych“, można uznać za psychopatię. Czyli, w jego przekonaniu psychopatia ma charakter ilościowy a nie jakościowy (co jest sprzeczne z ustaleniami na temat psychopatii prawdziwej). Zastanawia się nad możliwościami modelowania/zmiany osobowości człowieka (co, w przypadku p.pierwotnej jest – póki co – niemożliwe). Itd. Itp.
Zresztą sam prof. Kępiński napisał, że jego rozważania w tej materii są wysoce hipotetyczne a sama książka jest przede wszystkim próbą sformułowania „typologii charakteru narodowego Polaków“, co – łagodnie mówiąc i nie ujmując wagi przemyśleniom prof. Kępińskiego – ma niewiele wspólnego z klasyfikacją psychopatii znaną w psychologii i psychiatrii.
Jeśli chodzi o kwestie pomniejsze, to zaznaczę jedynie (retorycznie):
1) Dalej plączesz słowa autora artykułu (Andersona) ze słowami autora badań (Boddy’ego). Ostatnio pisząc jakieś brednie o Lecterze. Czy oddzielenie jednych wypowiedzi od drugich jest naprawdę takie trudne? Czy też robisz to po prostu z bezmyślnej złośliwości?
2) Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi, kiedy piszesz, że usunęłam słowo „poneryzacja“? Skąd? Na pewno nie z tekstu, bo nigdy go tam nie było. Spośród innych wytłuszczonych przez Ciebie cytowań mogłam zidentyfikować tylko pierwszy, który zamieściłam pod notką NJN i podtrzymuję (dlaczego? tu musiałabym znowu podać bibliografię, a to szkodliwe jest podobno). Skąd wziąłeś dwa następne, to pojęcia nie mam i, prawdą mówiąc, nawet nie chcę wiedzieć.
3) Umknęła Ci „wzmianka o pozamarketingowych kwalifikacjach pana dr Boddy’ego“? Jaka wzmianka? Czyja? Gdzie? O czym Ty opowiadasz?
4) Moje „cześć“ nie ma nic wspólnego z Twoimi komentarzami. Nie pochlebiaj sobie. :) Po prostu moje zainteresowania, lektury, itd. nie pasują do „profilu“ tego miejsca. Na dodatek, ktoś mógłby mnie uznać za psychopatę, któremu sprawia radość zadawanie cierpienia Czytelnikom poprzez zamieszczanie nonsensownych tekstów, prawda? Już zresztą pojawiło się, tu i ówdzie, „emocjonalne rozedrganie“ czy inny dysonans poznawczy. Wydaje się, że samo umieszczenie w tagach słowa „nauka“ może wywoływać alergie, zaś podawanie bibliografii – egzemę. Albo odwrotnie.. I na co komu taki bałagan i zgryzota?
Wyjaśnijmy przede wszystkim jedno, Yasso
We wszystkich “nonsensownych” artykułach odnoszących się do zjawiska psychopatii, które zamieściłam na swoim blogu, mowa jest o psychopatii prawdziwej (pierwotnej, wg klasyfikacji Cleckleya). Ty zaś, z jakimś przedziwnym uporem, nie przyjmujesz tego do wiadomości i opowiadasz o psychopatii funkcjonalnej (wtórnej, wg klasyfikacji Cleckleya).
Jedna z drugą ma kilka cech wspólnych, natomiast różnica zasadnicza sprowadza się do tego, że psychopaci wtórni mają wyrzuty sumienia, nie jest im obce poczucie winy i, po ustaniu warunków zewnętrznych sprzyjających ujawnieniu mrocznej części ich natury, mogą funkcjonować w miarę normalnie. W tej, i tylko tej, kategorii można ewentualnie rozpatrywać cytat z Dostojewskiego, eksperyment Zimbardo czy prace prof. Kępińskiego (prac Dąbrowskiego nie znam).
Czy jest to w końcu zrozumiałe?
W ramach tej ewentualności, pozwolę sobie na kilka słów komentarza odnośnie pracy „Psychopatie“ prof. Kępińskiego. Niewątpliwie jego wywód jest, jak to napisałeś, „precyzyjny i logiczny”. Jednakże, nie ma nic wspólnego z rozpatrywaniem zagadnienia psychopatii prawdziwej. Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, że kiedy Cleckley wydawał swoją przełomową pracę o psychopatii pt.„Mask od Sanity“ (Maska zdrowego rozsądku), to Kępiński siedział w Hiszpanii w obozie koncentracyjnym. Znajdował się więc w określonym, okrutnym dla niesamowicie wrażliwego i pełnego empatii człowieka, jakim dla mnie Kępiński był, otoczeniu. Nieporozumieniem byłoby twierdzenie, że te koszmarne doświadczenia nie pozostały bez wpływu na jego późniejsze życie i prace.
Jednakże, trzeba również pamiętać o podłożu filozoficznym, które jest obecne w całej jego działalności jako człowieka i lekarza, w jego publikacjach. Jest w nich fenomenologia, dojrzały i piękny humanizm, hermeneutyka, a nade wszystko głębokie zakorzenienie w filozofii chrześcijańskiej (w każdym jest dobro, każdy ma duszę, każdy może się zmienić by czynić dobro, itd). I tu tkwi sedno jego rozważań nad psychopatią. Funkcjonalną! Wtórną! Ale NIE nad pierwotną, prawdziwą.
Różnice pojawiają się już na etapie formułowania definicji psychopatii. Kępiński uważa ją za rodzaj „cierpienia“, wychodząc od etymologii samego słowa, w czym jest zgodny np. z Kurtem Schneiderem. Uważa, że psychopata zarówno zadaje cierpienie jak i sam cierpi (w psychopatii pierwotnej coś takiego nie ma miejsca). Uważa, że w zasadzie KAŻDY typ osobowości, który „kostnieje“ tracąc zdolność do zmiany „własnych utrwalonych struktur czynnościowych“, można uznać za psychopatię. Czyli, w jego przekonaniu psychopatia ma charakter ilościowy a nie jakościowy (co jest sprzeczne z ustaleniami na temat psychopatii prawdziwej). Zastanawia się nad możliwościami modelowania/zmiany osobowości człowieka (co, w przypadku p.pierwotnej jest – póki co – niemożliwe). Itd. Itp.
Zresztą sam prof. Kępiński napisał, że jego rozważania w tej materii są wysoce hipotetyczne a sama książka jest przede wszystkim próbą sformułowania „typologii charakteru narodowego Polaków“, co – łagodnie mówiąc i nie ujmując wagi przemyśleniom prof. Kępińskiego – ma niewiele wspólnego z klasyfikacją psychopatii znaną w psychologii i psychiatrii.
Jeśli chodzi o kwestie pomniejsze, to zaznaczę jedynie (retorycznie):
1) Dalej plączesz słowa autora artykułu (Andersona) ze słowami autora badań (Boddy’ego). Ostatnio pisząc jakieś brednie o Lecterze. Czy oddzielenie jednych wypowiedzi od drugich jest naprawdę takie trudne? Czy też robisz to po prostu z bezmyślnej złośliwości?
2) Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi, kiedy piszesz, że usunęłam słowo „poneryzacja“? Skąd? Na pewno nie z tekstu, bo nigdy go tam nie było. Spośród innych wytłuszczonych przez Ciebie cytowań mogłam zidentyfikować tylko pierwszy, który zamieściłam pod notką NJN i podtrzymuję (dlaczego? tu musiałabym znowu podać bibliografię, a to szkodliwe jest podobno). Skąd wziąłeś dwa następne, to pojęcia nie mam i, prawdą mówiąc, nawet nie chcę wiedzieć.
3) Umknęła Ci „wzmianka o pozamarketingowych kwalifikacjach pana dr Boddy’ego“? Jaka wzmianka? Czyja? Gdzie? O czym Ty opowiadasz?
4) Moje „cześć“ nie ma nic wspólnego z Twoimi komentarzami. Nie pochlebiaj sobie. :) Po prostu moje zainteresowania, lektury, itd. nie pasują do „profilu“ tego miejsca. Na dodatek, ktoś mógłby mnie uznać za psychopatę, któremu sprawia radość zadawanie cierpienia Czytelnikom poprzez zamieszczanie nonsensownych tekstów, prawda? Już zresztą pojawiło się, tu i ówdzie, „emocjonalne rozedrganie“ czy inny dysonans poznawczy. Wydaje się, że samo umieszczenie w tagach słowa „nauka“ może wywoływać alergie, zaś podawanie bibliografii – egzemę. Albo odwrotnie.. I na co komu taki bałagan i zgryzota?
Magia -- 08.02.2012 - 15:04