Problem nie polega na tym, że lekarz dokonuje nadużyć, ale na nieuchronnym konflikcie dwóch odrębnych stanowisk światopoglądowych, które spierają się w społeczeństwie. Pierwsze stanowisko – życie cierpiące i starcze z punktu widzenia ateistycznego (i demoliberalnego) jest bezsensowne, dlatego trzeba je eliminować. Drugie – z punktu widzenia chrześcijańskiego: takie życie ma sens (nie będę wchodził w teologię dlaczego).
Nie ma rozwiązań pośrednich – albo zwycięży pogląd ateistyczny (czytaj demokratyczny) – można zabijać, gdy ktoś zechce, albo odwrotny – chrześcijański. Z mego punktu widzenia nie ma tu szansy na porozumienie.
Wracając do tekstu. Kwestia wymuszenia (basenem) czy bardziej dialogicznego przekonywania jest w tym kontekście drugoplanowa. Jak nie lekarz, to telewizornia i gazety przekonają chorego, że jego życie jest bezsensowne.
W tym sensie decyduje filozoficzno- religijna podstawa życia społecznego, a reszta jest tak naprawdę drugoplanowa.
@Grześ
Problem nie polega na tym, że lekarz dokonuje nadużyć, ale na nieuchronnym konflikcie dwóch odrębnych stanowisk światopoglądowych, które spierają się w społeczeństwie. Pierwsze stanowisko – życie cierpiące i starcze z punktu widzenia ateistycznego (i demoliberalnego) jest bezsensowne, dlatego trzeba je eliminować. Drugie – z punktu widzenia chrześcijańskiego: takie życie ma sens (nie będę wchodził w teologię dlaczego).
Nie ma rozwiązań pośrednich – albo zwycięży pogląd ateistyczny (czytaj demokratyczny) – można zabijać, gdy ktoś zechce, albo odwrotny – chrześcijański. Z mego punktu widzenia nie ma tu szansy na porozumienie.
Wracając do tekstu. Kwestia wymuszenia (basenem) czy bardziej dialogicznego przekonywania jest w tym kontekście drugoplanowa. Jak nie lekarz, to telewizornia i gazety przekonają chorego, że jego życie jest bezsensowne.
W tym sensie decyduje filozoficzno- religijna podstawa życia społecznego, a reszta jest tak naprawdę drugoplanowa.
Dariusz Zalewski -- 25.08.2009 - 15:54