stary dylemat – ile przestrzeni wolności dla wrogów wolności?
Czy demokracja może pozwolić wrogom demokracji na udział w walce o władzę wiedząc, że może oznaczać to zniszczenie samej demokracji? Hitler w końcu doszedł do władzy legalnie, w drodze demokratycznych przecież procedur.
Jak sobie radzić z sytuacją, w której głosząc tolerancję, akceptować musimy zachowania skrajnie nietolerancyjne? A jeśli ich jednak nie akceptujemy, to czy czasem, w tym właśnie momencie, nie kwestionujemy idei tolerancji, do której podobno jesteśmy tak bardzo przywiązani?
Niezła zagwozdka, jeśli nawet do rozsupłania to na papierze – zazwyczaj nie do przeskoczenia w praktyce. Jak widać radzimy sobie z nią średnio.
Na drugim biegunie jest przecież rozwiązanie francuskie z dogmatycznie pojętą zasadą laickości państwa, która usuwa z przestrzeni publicznej, jakiekolwiek symbole i wartości religijne, i nie tylko religijne zresztą – państwo ma być absolutnie neutralne światopoglądowo, co jest oczywiście niewykonalne, a poza tym sprzeczne samo w sobie.
Przypomina mi się w tym momencie pewien ciekawy epizod. Otóż, Republika ze względu na rzeczoną zasadę laickości, nie ma prawa oddać honoru zmarłemu papieżowi i to nawet w sposób zupełnie neutralny – poprzez opuszczenie flag na budynkach państwowych. Nikt tej szajby francuskiej nie rozumie ale sam Prezydent Republiki i inni politycy są zgodni. Nie można wyróżniać przywódców religijnych. Koniec kropka.
Mer Paryża, zadeklarowany homoseksualista – co może być interesującym dla naszych katolickich fundamentalistów – flagę na ratuszu opuszcza, a na gwałtowną krytykę odpowiada we właściwy sobie sposób – plac przed Katedrą Notre Dame, z jego inicjatywy, nosi imię Jana Pawła II. Republika jakoś ten straszny zamach na porządek konstytucyjny przetrwała. Nazwę placu zresztą też.
Słusznie pisze Jörg – niech Republika się przymknie. Niech wykorzysta sytuację aby siedzieć cicho;-)
Panie Lorenzo
stary dylemat – ile przestrzeni wolności dla wrogów wolności?
Czy demokracja może pozwolić wrogom demokracji na udział w walce o władzę wiedząc, że może oznaczać to zniszczenie samej demokracji? Hitler w końcu doszedł do władzy legalnie, w drodze demokratycznych przecież procedur.
Jak sobie radzić z sytuacją, w której głosząc tolerancję, akceptować musimy zachowania skrajnie nietolerancyjne? A jeśli ich jednak nie akceptujemy, to czy czasem, w tym właśnie momencie, nie kwestionujemy idei tolerancji, do której podobno jesteśmy tak bardzo przywiązani?
Niezła zagwozdka, jeśli nawet do rozsupłania to na papierze – zazwyczaj nie do przeskoczenia w praktyce. Jak widać radzimy sobie z nią średnio.
Na drugim biegunie jest przecież rozwiązanie francuskie z dogmatycznie pojętą zasadą laickości państwa, która usuwa z przestrzeni publicznej, jakiekolwiek symbole i wartości religijne, i nie tylko religijne zresztą – państwo ma być absolutnie neutralne światopoglądowo, co jest oczywiście niewykonalne, a poza tym sprzeczne samo w sobie.
Przypomina mi się w tym momencie pewien ciekawy epizod. Otóż, Republika ze względu na rzeczoną zasadę laickości, nie ma prawa oddać honoru zmarłemu papieżowi i to nawet w sposób zupełnie neutralny – poprzez opuszczenie flag na budynkach państwowych. Nikt tej szajby francuskiej nie rozumie ale sam Prezydent Republiki i inni politycy są zgodni. Nie można wyróżniać przywódców religijnych. Koniec kropka.
Mer Paryża, zadeklarowany homoseksualista – co może być interesującym dla naszych katolickich fundamentalistów – flagę na ratuszu opuszcza, a na gwałtowną krytykę odpowiada we właściwy sobie sposób – plac przed Katedrą Notre Dame, z jego inicjatywy, nosi imię Jana Pawła II. Republika jakoś ten straszny zamach na porządek konstytucyjny przetrwała. Nazwę placu zresztą też.
Słusznie pisze Jörg – niech Republika się przymknie. Niech wykorzysta sytuację aby siedzieć cicho;-)
Artur Kmieciak -- 22.01.2009 - 19:59