się nic nie poprawi, to jednak przekleństwo, jeżeli będzie w miarę mógł żyć, to pewnie błogosławieństwo.
Bo jednak co by nie mówić, jest takiej skali cierpienie czasem (wg mnie zresztą w ogóle cierpienie to nie ma żadnej mocy pozytywnej) które nie wyzwala, nie pomaga, nie ma sensu.
Jest złe.
Choć niezawinione.
Nie wierzę,że dzieciak totalnie niepełnosprawny (choć to słowo w ekstremalnych przypadkach nie pasuje) i jego stan powodują coś pozyytywnego.
Rodzice walczą, wierzą i czekają na cud.
Ale on często nie nadchodzi.
I później jest tylko cierpienie, później jest depresja, są nieporozumienia w małżeństwie itd
tak się składa, że dokładnie 2 lata temu na Wszystkich Świętych komuś z mojej rodziny zmarło własnie rprawie roczne dziecko, po prawie roku chorób, cierpień, leczenia, pobytów nieustannych prawie w szpitalu, też wcześniak.
Nie wiem, czy ta sytuacja była błogosławieństwem dla jego rodziców.
Dla mnie by nie była.
Hm, jeżeli
się nic nie poprawi, to jednak przekleństwo, jeżeli będzie w miarę mógł żyć, to pewnie błogosławieństwo.
grześ -- 29.10.2008 - 21:19Bo jednak co by nie mówić, jest takiej skali cierpienie czasem (wg mnie zresztą w ogóle cierpienie to nie ma żadnej mocy pozytywnej) które nie wyzwala, nie pomaga, nie ma sensu.
Jest złe.
Choć niezawinione.
Nie wierzę,że dzieciak totalnie niepełnosprawny (choć to słowo w ekstremalnych przypadkach nie pasuje) i jego stan powodują coś pozyytywnego.
Rodzice walczą, wierzą i czekają na cud.
Ale on często nie nadchodzi.
I później jest tylko cierpienie, później jest depresja, są nieporozumienia w małżeństwie itd
tak się składa, że dokładnie 2 lata temu na Wszystkich Świętych komuś z mojej rodziny zmarło własnie rprawie roczne dziecko, po prawie roku chorób, cierpień, leczenia, pobytów nieustannych prawie w szpitalu, też wcześniak.
Nie wiem, czy ta sytuacja była błogosławieństwem dla jego rodziców.
Dla mnie by nie była.