Po pierwsze: bzdurą jest, że problemem państwa są jego obywatele, w dowolnym wieku. Jeśli państwo czeka aż mu kłopotliwi obywatele wymrą, bo to rozwiąże problem — to ja chcę rozbiorów! Takiego państwa za swoje nie uznam.
Po drugie: to nie państwo ma utrzymywać obywateli, w dowolnym wieku. To obywatele utrzymują siebie, oraz państwo które jest ich wspólnym przedsiębiorstwem usługowym. Jest takie stare powiedzenie, nie pamiętam czy nie chińskie (?): dorosły mężczyzna przynosi do domu trzy chleby — dla swoich dzieci, dla swoich rodziców i dla siebie z żoną. Państwo może w imieniu nas wszystkich wziąć na utrzymanie sieroty, kaleki i wdowy.
Jeśli jakaś władza naobiecywała bzdur, to obowiązkiem władzy odpowiedzilanej jest powiedzieć ludziom prawdę: że cudów ni ma, kto nie pracuje — niech nie je.
Ale nasze państwo, wszystko jedno, socjalne, solidarne, liberalne, czy ludowe — powtarza wciąż i wciąż, że trzeba komuś coś dać za darmo, bo tak każe sprawiedliwość społeczna.
Mówi Pani, że trzeba czekać, aż starzy ludzie wymrą, bo są obciążeniem uniemożliwiającym normalny rozwój. Otóż to kłamstwo podwójne. Nie starzy. Ledwie kilkanaście procent pracowników przechodzi u nas na emeryturę osiągnąwszy ustawowy wiek. Reszta — wcześniej. Moja teściowa, pielęgniarka, wybrała emeryturę kilka lat temu, na dziesięć niemal lat wcześniej niż miała, bo tej emerytury dostaje więcej niż zarabiała! Dodam, że była cenioną, rzetelną pracownicą. I niech mi kto wytłumaczy łaskawie, jaki ma to sens?! Nie muszą umrzeć. Wystarczy, że będą pracować naswój chleb. Żeby było jasne: ja nie chcę pędzić do pracy zniedołężniałych starców. Tylko tych, którzy mogą i chętnie by coś robili. Iluż ja widzę tych przedwszesnych emerytów, bieda-rencistów, którzy zabijają czas jakimś mało produktywnym hobby, lub wręcz przesypiają go przed telewizorem!
Co za idiota wymyślił że starych trzeba usunąć z rynku pracy, by zmniejszyć bezrobocie wśród młodych! Przecież im więcej ludzi pracuje, tym większy dobrobyt i tym więcej pracy dla wszystkich!
Po trzecie: obywatelom nie trzeba dwustu złotych jałmużny w postaci zniżek na coś-tam, darmowych biletów do kina, ani prywatyzacji Biblioteki Narodowej, by nie obciążała ich kieszeni. Obywatelom potrzeba wolności gospodarczej i klarownego ale egzekwowanego prawa.
Po czwarte. Jak to, rząd nic nie zrobi bo nie ma swego prezydenta?!
Przed rokiem zaledwie czytałem i słyszałem wszędzie, że prezydent i premier w rękach jednej koalicji to zawłaszczanie państwa i zagrożenie demokracji! Grzmięli o tym politycy PO właśnie.
Mówi Pani, że Kaczor zawetuje każdą reformatorską utawę. OK. Być może. Ale gdzie te reformy!? I proszę nie mówić, że darowanie części rodaków opłaty za odbiornik rtv to była reforma. Bez żartów. To może jeszcze reformą będzie zniżka na bilety na pekaes czy prenumeratę Gazety, co?
Po piąte. Że niby rząd wiele robi, tylko nie widać (ach te wrogie Tuskowi media, robią mu wrogą porpagandę).
Pani Renato, ja pracuję w branży w której co dzień ścieram się z murem absurdu biurokratycznego. W Warszawie, gdzi akurat kasy nie brakuje, a pełnię władzy ma PO. Wcześniej pełnię władzy miał sam Kaczor. Zapewniam. Ani za tamtych, ani za tych rządów NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO!
Przy obecnym głodzie budowlanym, jeśli jakaś władza cokolwiek uprości w dziedzinie inwestowania, mnie to szybko dotknie. Nie omieszkam poinformować z radością.
Pani Renato
Po pierwsze: bzdurą jest, że problemem państwa są jego obywatele, w dowolnym wieku. Jeśli państwo czeka aż mu kłopotliwi obywatele wymrą, bo to rozwiąże problem — to ja chcę rozbiorów! Takiego państwa za swoje nie uznam.
Po drugie: to nie państwo ma utrzymywać obywateli, w dowolnym wieku. To obywatele utrzymują siebie, oraz państwo które jest ich wspólnym przedsiębiorstwem usługowym. Jest takie stare powiedzenie, nie pamiętam czy nie chińskie (?): dorosły mężczyzna przynosi do domu trzy chleby — dla swoich dzieci, dla swoich rodziców i dla siebie z żoną. Państwo może w imieniu nas wszystkich wziąć na utrzymanie sieroty, kaleki i wdowy.
Jeśli jakaś władza naobiecywała bzdur, to obowiązkiem władzy odpowiedzilanej jest powiedzieć ludziom prawdę: że cudów ni ma, kto nie pracuje — niech nie je.
Ale nasze państwo, wszystko jedno, socjalne, solidarne, liberalne, czy ludowe — powtarza wciąż i wciąż, że trzeba komuś coś dać za darmo, bo tak każe sprawiedliwość społeczna.
Mówi Pani, że trzeba czekać, aż starzy ludzie wymrą, bo są obciążeniem uniemożliwiającym normalny rozwój. Otóż to kłamstwo podwójne.
Nie starzy. Ledwie kilkanaście procent pracowników przechodzi u nas na emeryturę osiągnąwszy ustawowy wiek. Reszta — wcześniej. Moja teściowa, pielęgniarka, wybrała emeryturę kilka lat temu, na dziesięć niemal lat wcześniej niż miała, bo tej emerytury dostaje więcej niż zarabiała! Dodam, że była cenioną, rzetelną pracownicą. I niech mi kto wytłumaczy łaskawie, jaki ma to sens?!
Nie muszą umrzeć. Wystarczy, że będą pracować naswój chleb. Żeby było jasne: ja nie chcę pędzić do pracy zniedołężniałych starców. Tylko tych, którzy mogą i chętnie by coś robili. Iluż ja widzę tych przedwszesnych emerytów, bieda-rencistów, którzy zabijają czas jakimś mało produktywnym hobby, lub wręcz przesypiają go przed telewizorem!
Co za idiota wymyślił że starych trzeba usunąć z rynku pracy, by zmniejszyć bezrobocie wśród młodych! Przecież im więcej ludzi pracuje, tym większy dobrobyt i tym więcej pracy dla wszystkich!
Po trzecie: obywatelom nie trzeba dwustu złotych jałmużny w postaci zniżek na coś-tam, darmowych biletów do kina, ani prywatyzacji Biblioteki Narodowej, by nie obciążała ich kieszeni. Obywatelom potrzeba wolności gospodarczej i klarownego ale egzekwowanego prawa.
Po czwarte. Jak to, rząd nic nie zrobi bo nie ma swego prezydenta?!
Przed rokiem zaledwie czytałem i słyszałem wszędzie, że prezydent i premier w rękach jednej koalicji to zawłaszczanie państwa i zagrożenie demokracji! Grzmięli o tym politycy PO właśnie.
Mówi Pani, że Kaczor zawetuje każdą reformatorską utawę. OK. Być może. Ale gdzie te reformy!? I proszę nie mówić, że darowanie części rodaków opłaty za odbiornik rtv to była reforma. Bez żartów. To może jeszcze reformą będzie zniżka na bilety na pekaes czy prenumeratę Gazety, co?
Po piąte. Że niby rząd wiele robi, tylko nie widać (ach te wrogie Tuskowi media, robią mu wrogą porpagandę).
Pani Renato, ja pracuję w branży w której co dzień ścieram się z murem absurdu biurokratycznego. W Warszawie, gdzi akurat kasy nie brakuje, a pełnię władzy ma PO. Wcześniej pełnię władzy miał sam Kaczor. Zapewniam. Ani za tamtych, ani za tych rządów NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO!
Przy obecnym głodzie budowlanym, jeśli jakaś władza cokolwiek uprości w dziedzinie inwestowania, mnie to szybko dotknie. Nie omieszkam poinformować z radością.
odys -- 19.05.2008 - 21:09