Panie Poldku, ja ten zespól bardzo mądrych przykazań rozciągam na ogól stosunków społecznych, bez – ze tak sie wyraże – mieszania w to Boga. Bo ja ateistą jestem. ;-)
No proszę ja zaś nie,prawie od urodzenia – jakoś mi tak wyszło, :-)))
Wielokrotnie sie wypowiadałem w tej kwestii – człowiek dobry i dobry chrzescijanin mają w 99% wspólne normy etyczne.
Natomiast w kwestii “subiektywnego” dobra – no to powtorze za Wyrusem i Bocheńskim – ludzie w sposób naturalny wiedzą, co jest “dobre”. I zapewniam Pana że w naturalny sposób oceniamy identycznie miazdzącą większosć rzeczy (w kontekscie dobre/zle).
Subiektywnie ZAWSZE WIEDZĄ. Ale przecież od stopnia tzw. prawości, charakteru, hierarchii wartości to subiektywne dobro będzie zupełnie inaczej definiowane. Więc jeśli 99% to dla pewnego rodzaju – prawychl, uczciwych, i dobrze ukształtowanych ludzi.
Odnosząc się do Panskiego przykładu: nieuczciwe dorabianie sie zysków w kontekscie chęci, abym to ja był oszukiwany (traktuj innych tak, jak chcialbys byc traktowany) i jest to dla mnie lepszy stan, niz gdybym był traktowany uczciwie – to już jest skrzywienie psychiczne – podejrzewam (subiektywnie) że z tak złamaną percepcją “dobra” nie bardzo się da przyjąć “Dobra” płynącego od Boga.
Ale w sumie – w tej drugiej sprawie nie powinienem się wypowiadać.
Powiem Panu, że jest wg mnie oryginalnym stwierdzeniem, że “złodziej pragnie być okradany” a “zabójca zabijany” .
Ale zakładając, że człowiek może ulegać nie tylko przeciw-rozwojowi pozytywnego, może również stawać bardziej zdeprawowany, mało tego korzystając ze swojej wolności może budować przeciw-prawo w relacji do Prawa Ewangelicznego.
Sęk w tym, że jakie prawo zbuduje sobie za życia w oparciu o takie prawo najprawdopodobniej będzie bytował po swojej śmierci.
“Jaką miarą wy odmierzacie, taką i wam odmierzą....”.
Więc zachodzi pytanie o to co warto… . Wg mnie ta wspólna płaszczyzna dla wierzących i Katolików to akceptacja tego co warto w warstwie etycznej, moralnej i społecznej.
A bycie WIerzącym to nazwałbym wyższa szkołą jazdy gdyż to “warto” dotyka głębiej jestectwa człowieka i jego wyborów.
Giszeg
Panie Poldku, ja ten zespól bardzo mądrych przykazań rozciągam na ogól stosunków społecznych, bez – ze tak sie wyraże – mieszania w to Boga. Bo ja ateistą jestem. ;-)
No proszę ja zaś nie,prawie od urodzenia – jakoś mi tak wyszło, :-)))
Wielokrotnie sie wypowiadałem w tej kwestii – człowiek dobry i dobry chrzescijanin mają w 99% wspólne normy etyczne.
Natomiast w kwestii “subiektywnego” dobra – no to powtorze za Wyrusem i Bocheńskim – ludzie w sposób naturalny wiedzą, co jest “dobre”. I zapewniam Pana że w naturalny sposób oceniamy identycznie miazdzącą większosć rzeczy (w kontekscie dobre/zle).
Subiektywnie ZAWSZE WIEDZĄ. Ale przecież od stopnia tzw. prawości, charakteru, hierarchii wartości to subiektywne dobro będzie zupełnie inaczej definiowane. Więc jeśli 99% to dla pewnego rodzaju – prawychl, uczciwych, i dobrze ukształtowanych ludzi.
Odnosząc się do Panskiego przykładu: nieuczciwe dorabianie sie zysków w kontekscie chęci, abym to ja był oszukiwany (traktuj innych tak, jak chcialbys byc traktowany) i jest to dla mnie lepszy stan, niz gdybym był traktowany uczciwie – to już jest skrzywienie psychiczne – podejrzewam (subiektywnie) że z tak złamaną percepcją “dobra” nie bardzo się da przyjąć “Dobra” płynącego od Boga.
Ale w sumie – w tej drugiej sprawie nie powinienem się wypowiadać.
Powiem Panu, że jest wg mnie oryginalnym stwierdzeniem, że “złodziej pragnie być okradany” a “zabójca zabijany” .
Ale zakładając, że człowiek może ulegać nie tylko przeciw-rozwojowi pozytywnego, może również stawać bardziej zdeprawowany, mało tego korzystając ze swojej wolności może budować przeciw-prawo w relacji do Prawa Ewangelicznego.
Sęk w tym, że jakie prawo zbuduje sobie za życia w oparciu o takie prawo najprawdopodobniej będzie bytował po swojej śmierci.
“Jaką miarą wy odmierzacie, taką i wam odmierzą....”.
Więc zachodzi pytanie o to co warto… . Wg mnie ta wspólna płaszczyzna dla wierzących i Katolików to akceptacja tego co warto w warstwie etycznej, moralnej i społecznej.
A bycie WIerzącym to nazwałbym wyższa szkołą jazdy gdyż to “warto” dotyka głębiej jestectwa człowieka i jego wyborów.
Pozdrawiam!
poldek34 -- 05.03.2008 - 14:56