Po godzinach

Nie ma ruchu, jakby naraz wszystko stanęło. Na głowie mogłoby stanąć, ale na głowie jest raczej masa spraw, niż ruch i stawanie. Zresztą nie wiem, prawda... Żeby wypracować normę dzienną napiszę dwa zdania o referacie, bo referat jest światem w miniaturze, który starcza nawet dla blogera ze średnio zaawansowaną wyobraźnią. Takiego jak ja, kiedy nie pomaga kolejna kawa.

Ostatnio miałem przygody i utrapienia z referentem niemotą, i o nim opowiem też w tym odcinku referentiany. Zatem - referent niemota.

Przygarnąłem go, bo wszyscy przestali w niego wierzyć. Miał taki okres w swojej karierze pracowniczej, kiedy kładł sprawę za sprawą, niezależnie od tego, czy sprawa dawała się położyć. W zasięgu jego możliwości były wówczas rzeczy niemożliwe; podejrzewam, że nie byłby w stanie docenić nawet - uwaga! - spaceru, prawda, po Plantach. No, nic mu się nie kleiło, popełniał masę błędów i był jedną nogą poza referatem. Przygarnąłem go więc i zastosowałem tzw. indywidualne podejście. W praktyce oznacza to, że czytam i poprawiam jego radosną twórczość, i - o dziwo - nie jest tak, że twórczość jest całkiem od czapy. Niemota wyraźnie się zagęścił, stara się i reaguje na uwagi. Może jeszcze coś z niego będzie, chociaż pewności nie mam, prawda... Poza tym to porządny człowiek.

Przyszedł wczoraj około czternastej i zaczął do mnie mrugać. Pogoniłem go do roboty. Minęły dwie godziny i znowu zagląda. Akurat piłem wodę.

- Jesteś jak zwierzę - mówi.
- Co? - trochę mnie zatkało.
- Zwierzęta piją wodę. Koń pije wodę, na przykład. Krowa pije.
- Weź idź człowieku, prawda...
- Można...
- Pokaż... - rzuciłem na odczepnego.

Przyniósł pięcioputonowe tokaje, prawda... Do czego zmierzam? W sumie nie wiem. Tokaje były smaczne, degustację (pardą) immunizował fajrant, następnego dnia kac nie męczył. Rzecz w tym, że i z tokajem - wczoraj, i bez tokaju - dziś, nie ma tego ruchu. Faktycznie, jakby wszystko stanęło... Przewidział to już niemota, bo w pewnym momencie powiedział do mnie:

- Zadziwiające jak w jednej chwili wszystko może stanąć. Zobacz, idziesz polną drogą, a obok leży step. Nikogo wszędzie, tylko samotna jurta. No nie? Idziesz dalej, a zza jurty wychodzi lew. Zastygasz w bezruchu. Lew na ciebie patrzy, a ty mrużysz oczy - świat staje jeszcze bardziej, jest już całkiem płaski... Otwierasz lewe oko, lew pochyla głowę i gotuje się do skoku, otwierasz prawe oko, świat rusza i lwa nie ma. Rozumiesz o co mi chodzi?
- Pewnie, prawda...

————————————————————————————-
O referencie niemocie zob. tutaj.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Referencie

martwi mnie trochę Twoje podejście do niemoty .Chłopak (?) się stara, ma na

pewno wykształcenie, przeszedł gęste sito selekcji, zbadano jego zdolności

interpersonalne, certyfikaty pewnie też ma na podorędziu, ( chyba że złożył odwołanie i czeka na wyrok)

a Ty malujesz ten jego obraz , jakby polityczny był .

No chyba że z teczki wypadł, co zmieniłoby sytuacje wyjściową. Znacząco.

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


-->Max

No co ty, Max, niemota to całkiem zdolny referent. Bardzo go lubię, co nie zmienia faktu, że jest niemotą :-)


Czy to coś w rodzaju

tych kabaretów, co to ciurkiem lecą w TVP?
Niby człowiek się śmieje a po chwili już nie pamięta z czego.

Nawet nic nie pamięta.
Bo i jak wyjdzie i po 10 minutach wróci, to też się śmieje ale nie pamięta nawet, ze wyszedł, i że nic nie stracił i znowu się śmieję.

trochę zamotałem, wiem


-->Igła

Znikąd zrozumienia. Chciałem się zwierzyć, wykrzyczeć światu moje przygody, ale jak tak stawiasz sprawę, to następnym razem będę milczał, prawda…

Chociaż... może coś w tym być, co napisałeś :-)


Panie Referencie

Taki to los artystów, co to po referatach siedzą.
Od szefa, w referacie, segregatorem przez łeb.
Wraca taki do domu, teczkę niesie, papierek po kanapce żonie oddaje, do wykorzystania w recyklingu a tu ścierą obrywa i ze śmieciami leci na dół.
We windzie pies sąsiadki na kapeć mu sika.

I jak tu o wielkich sprawach pomyśleć i wyraz artystyczny im nadać?

Ciężko.


-->Igła

Fakt, mój niemota jest poniekąd artystą, prawda :-) Codziennie dociera to do mnie z całą mocą. I wciąż mocniej, i mocniej, i mocniej… Z psem też potwierdzam, i ze śmieciami, w ogóle prawie na wszystko się zgadzam…

Odmeldowuję się, idę spać, im prędzej się położę, tym prędzej wstanę. U referentowej już się wyreklamowałem. Nie pozmywam, nie sprzątam; nic. Nie wiem, co na to nasz rząd, podejrzewam, że ma mnie w dupie (pardą). Na razie,


Subskrybuj zawartość