O człowieku z pomnika

Tagi:

 

W referatach krąży opowieść o jednym z byłych ministrów sprawiedliwości, który pewnego dnia postanowił osobiście odpowiedzieć na skargi i wnioski skierowane do jego resortu. Wyciągnął ze sterty papierzysk teczkę i zaczął czytać: „Szanowny Panie Ministrze, drogi nasz opiekunie, spotkało mnie straszne nieszczęście i muszę się panu pożalić, bo u nas w gminie znikąd pomocy. Pół roku temu kupiłem od zięcia prokuratora działkę, zapłaciłem cenę jak należy, i wtedy…” Minister czyta, czyta, przewrócił pierwszą stronę, przewrócił drugą, trzecią, doszedł do dziesiątej, ale widzi, że jeszcze nie jest nawet w połowie. Zniecierpliwiony zaczyna wertować dokument, aż wreszcie otwiera na samym końcu, gdzie obywatel podsumowuje: „Takie właśnie były koleje mojego losu”. Minister zamyśla się, po czym bierze pióro i uradowany, na karcie tytułowej, kreśli adnotację: „Przekazać według właściwości do ministerstwa transportu”.

Ilekroć przypominam sobie tę opowieść przychodzi mi do głowy Andrzej Czuma. Właściwie go nie znam, rozmawiałem z nim ze dwa razy, raczej krótko i pobieżnie. Jestem przekonany, że mnie nie pamięta. W obejściu miły, kulturalny, uprzejmy, choć słyszałem też inne opinie, że — nieznośnie uparty, kłótliwy, a czasami wręcz małostkowy. Nie za bardzo podoba mi się polowanie, jakie urządziły na niego media. Powtarza się ten sam schemat co zawsze. Jeden news, jak kula śniegowa, wywołuje lawinę, a potem mówimy już o tym wszyscy, nierzadko zapominając, o co tak naprawdę chodzi i w czym istota rzeczy. Zabawny jest zwłaszcza atak na rodzinną stronę internetową Czumów, gdzie systematycznie publikowane są dokumenty IPN i informacje o tajnych współpracownikach, którzy donosili na nich przez kilkadziesiąt lat. Odwiedzałem tę stronę wielokrotnie śledząc losy kilku członków ROPCiO, moim zdaniem to nic więcej jak dobra robota. Jakoś nikt — przynajmniej na razie — nie pozywa ich do sądu za zamieszczane tam materiały. Ciekawe dlaczego…

Wolałbym krytykować Czumę za to co robi w ministerstwie sprawiedliwości, względnie — za to czego nie robi, niż babrać się w jego sprawach rodzinnych i majątkowych. Choć przyznaję, że sprawy rodzinne i majątkowe nie są bez znaczenia, kiedy pełni się wysokie funkcje publiczne. Mój niesmak spowodowany jest raczej obserwacją, że przeszłość wypominają Czumie ci sami, którzy nie byli i nie są skłonni zajmować się układami towarzyskimi Kwaśniewskiego, Ałganowa, Oleksego, Urbana, Kiszczaka i innych znajomych. Kraj wyglądałby inaczej, gdyby selekcja na salony była ściślejsza.

Zobaczmy zatem z czym przyszedł do nas nowy minister.

Po pierwsze przyszedł sam. No, mawiają że z synem, ale i tak nie robi to różnicy. Minister nie ma żadnego zaplecza merytorycznego. Zaufanych podpowiadaczy, którzy będą czytali za niego setki dokumentów, tworzyli hierarchię spraw ważnych, gwarantowali bezpieczeństwo prowadzenia bieżących spraw w resorcie. Jeśli ktoś zechce podłożyć ministrowi „świnię”, ten jest bezbronny. Aha, zapomniałem, sam minister nie ma zielonego pojęcia o prawie. Po prostu nie ma i nic się z tym nie da zrobić; ani w PRL-u, ani na emigracji nie miał okazji, żeby nabyć doświadczenia, praktyki, bo niby jak? Tak mu się życie ułożyło… Mówię to bez sarkazmu.

Pierwszym błędem ministra jest więc jego liczba pojedyncza. Cwaniacy prokuratorzy (w tym prokuratorzy krajowi) „zjedzą” go na przystawkę albo będą nim manipulować. Tym bardziej, że wejście do urzędu minister miał, powiedzmy… takie sobie. Kilka osób obraził, komuś tam zarzucił niekompetencję i lenistwo, tu i tu powiedział zdanie za dużo; sądzę że kredyt ma niewielki, a i to bardziej oparty na strachu przed Tuskiem. Nikt nie idzie rządzić ministerstwem, jeśli jest sam samiutki. Naiwność, zaślepienie albo głupota.

Ktoś powie: „Ale przecież minister nie jest sam, dostał prawą rękę, pewnego senatora PO”. Prawda. Przejdę zatem do drugiej sprawy. Z czym przyszedł do nas Czuma, jaki ma program, co chce zrealizować? I znowu, szczerze mówiąc — nie wiem. Słyszałem o dwóch projektach, ale nic więcej powiedzieć o nich nie potrafię. Obawiam się, że są jak cholesterol — niby szkodzi, więc musi gdzieś być, chociaż nikt go do tej pory nie spotkał. Pierwszy projekt, to tzw. otwarcie zawodów prawniczych. Rzecz obiecywana od dawna; bardzo ważna inicjatywa. Pewnie przeoczyłem, ale który z zacnych dziennikarzy sprawdził, czy osoba odpowiedzialna za legislację u nowego ministra (jego prawa ręka), nie pochodzi aby z miasta Łodzi (tego samego, gdzie mieszka obecna szefowa korporacji adwokackiej), i czy ona (ta osoba) nie dała się do tej pory poznać jako zwolennik „otwarcia zawodów” w wersji korporacyjnej? Wystarczy sformułować kilka zapytań w guglu, bez odchodzenia od komputera, i można się zadumać... Jak Czuma chce „otworzyć zawody” z taką drużyną? A może drużyna ma od pewnego czasu inne poglądy? Może. Zwolennik układu zapyta: „A może jednak drużyna jest po coś innego, na przykład żeby «obstawić» ministra”? Też może.

Drugi projekt, to wstrzymanie rozdziału Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości. Kibicuję temu pomysłowi. Fatalna propozycja, wylewająca dziecko z kąpielą. Patologie ze styku polityki i prawa można eliminować na różne sposoby, ale tworzenie nowej korporacji zawodowej prawników jest niczym więcej jak ślepotą poznawczą, bądź czystą głupotą. Za chwilę będziemy mieli niezależnych prokuratorów, nad którymi nadzór sprawowali będą inni niezależni prokuratorzy, wybrani przez ogół niezależnych prokuratorów. Żeby wyeksponować błędy Ziobry niszczy się system. Zatem, kibicuję Czumie, jeśli uda mu się przekonać partię, że to jest zła droga, że nie należy słuchać podrażnionych ambicjonalnie profesorów z Krakowa, będzie to jego osobisty sukces. Media go za to zmiażdżą, ale ostatecznie historia przyzna mu rację. Ciekawe, czy mu się uda, prawda, projekt jest już w pracach legislacyjnych w Sejmie. Zegar tyka…

Nie wiem po co Czumie ministrowanie. Prawdopodobnie uznał, że należy mu się za lata walki dla ojczyzny, za cierpienia i krzywdy. Zapewne zrobiło mu się miło, że państwo upomina się o niego teraz, kiedy jest już w miarę normalnie i trzeba pracować dla Narodu. A może to zwykła ambicja? No, nie wiem…

Zacząłem opowieścią i kończę opowieścią. W referatach opowiada się taki żarcik: „Wiesz co to znaczy być uczciwym? To jest wtedy, kiedy spłaca się długi i nie zatrudnia rodziny za publiczne pieniądze. A wiesz dlaczego to nie dotyczy Czumy? Bo Czuma, jak wykazał w przeszłości, po prostu już jest uczciwy”.

———————————————————————————————
Ciekawy tekst o Czumie napisał Koszon.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

-->

Gdyby komuś przyszło do głowy, żeby coś napisać, to będzie miło, ale muszę przeprosić (do tego zmierzam), bo odpowiem później; teraz znikam sprzed komputera.

referent


Najlepszy tekst na ten temat

jaki czytałem. (A swój też czytałem).


Panie Odysie

Ja też czytałem ten pański.
Na kolanach pisany.

I co teraz?
Jakieś wnioski?
O swoich przemyśleniach, rzecz jasna.


Igła

czemu zaraz na kolanach pisany? (ten Odysa)

prezes,traktor,redaktor


-->Odys

O, dziękuję bardzo. Niestety, ja nie czytałem Pańskiego, ale zaraz to nadrobię. Pozdrawiam,


-->Odys

No, faktycznie, nieco inaczej Pan napisał niż ja. Ale kto wie, może wbrew logice mu [Czumie] się uda. Życzę mu tego szczerze. I nam wszystkim.

referent


panie Referencie

Ale tak do końca to Czuma jest kompetentny czy nie?

Jak dla mnie im większy szum za jakimiś głupotami wokół niego, tym bardziej widać, że komuś może coś nie na rękę zrobić.

Jakby Czuma był jakimś strasznym niemotą, to by takiego rwetesu media i nie tylko nie robiły, bo i po co?

A z tą uczciwością, to jak na razie nie widzę powodów, żeby w nią wątpić. Długi spłacił a syna mógł zatrudnić choćby ze względu na to, co pan w pkt o jego samotności napisał... Jak syn jest kompetentny i mu rzeczywiście pomaga, to niech im będzie… Nepotyzm, to trochę inna sprawa – jak dla mnie…

Choć ogólnie mi może wiedzy brakować coby jakieś konkretne wnioski wyciągać. Poczekamy – zobaczymy… – sytuacja albo się nie zmieni albo się polepszy, bo gorzej to już chyba być nie może…

pozdrowienia przesyłam

PS – napisałem u pana, bo w sumie nie pamiętam, czy obiecałem panu, że mam już nie pisać. Na razie tylko u Nicponia pamiętam taka obietnicę... Ale jakby co, to proszę dać znać...


Czuma nie ma żadnych kompetencji

Nie jest żadnym funkcjonariuszem państwowym, urzędnikiem w tym dobrym słowa znaczeniu.

Jest facetem, który kiedyś, dzięki osobistej odwadze potrafił wykrzyczeć jak szlagon na sejmiku – nie pozwalam.
No i kombinował razem z Niesiołowskim, jak wysadzić pomnik Lenina w Poroninie.
Jest człowiekiem gestu, dawania świadectwa.
I niczym więcej.
Dla Odysa są to odpowiednie kwalifikacje na ministra.


Igła

Wiesz – jak dla mnie nie ma czegoś takiego jak “odpowiednie kompetencje” na ministra. Już wiele razy się okazywało, że temu, co miał ich aż nadto nic nie wyszło a ten niby bez nich zrobił coś dobrego…

Czasami dobre rzeczy wychodzą tak przez przypadek trochę, z dziwnego biegu zdarzeń – taki minister może być tylko istotnym trybikiem w biegu…

pzdr

PS – A w ogole to możesz podać jakieś “twarde” kompetencje, bez których takiemu ministrowi ani rusz?


Podstawowe są takie jak

opisałem je a teraz Referent powtórzył.
Człowiek bez zaplecza.
Bez pomysłów.
Bez znajomości działania wielkich struktur.

Człowiek znikąd.
Przypadkowy.

Typowy awans styropianowy jakich było pełno w pierwszych latach 90tych.

Tyle, że od tego czasu wiele sie zmieniło.


Igła

Hmm – niektórych rzeczy można się szybko nauczyć, wiedza o innych może być tylko balastem. O pomysłach, to nie wiem, bo pana Czumy nie znam…

Ja osobiście wole np swoje pomysły realizować najpierw a potem może , ewentualnie o nich rozmawiać. Zakładam, że inni mogą mieć tak samo więc wolę z oceną poczekać na działania bądź ich brak i efekty tychże.

Choć moze minister zwierzac sie musi – nie wiem…

Poczekać – zobaczyć... ;-)

pzdr


-->Jacek Ka.

Słowem, ministrem może być ktokolwiek. Coś tam się szybko nauczy, nawet dobrze że za dużo nie wie, po co za dużo wiedzieć – zbędny balast. Powołać, potem poczekać, odwołać. I od nowa. Jak się uda, to przeżyjemy dwudziestu ministrów i będzie tak samo, to znaczy nic nie będziemy wiedzieć, poza tym, że trzeba poczekać... Coś tam coś tam, coś tam coś tam.

Jeśli będzie Pan kiedyś stawiał dom, niech Pan zamówi projekt u krawca, a nie u inżyniera. W końcu obaj robią projekty. Może krawcowi uda się narysować coś, co będzie stało. W każdym razie trzeba poczekać, może się nie przewróci. Co za różnica, czy krawiec, czy inżynier. Czy my w ogóle możemy w tym przypadku mówić o jakichś kompetencjach?


panie Referencie

Panie referencie – zacznijmy od tego, że krawiec, czy inżynier, to konkretny fach, którego nauczyć się można. Do tego, żeby narysować projekt domu, to państwo specjalnych uprawnień udziela i uczy długo, coby człowiek wiedział co robi i wedle jakich reguł ma to robić.

A zna pan szkołe na ministra kształcącą? – w sumie pewnie pan zna…
Ale jak dla mnie to już fach nie taki konkretny jak te co pan wymienił.

Dodatkowo ja nie twierdzę, że Czuma jest/będzie dobrym ministrem, tylko twierdzę, że jak już jest, to trzeba poczekać żeby to ocenić.
Nie wiem po prostu czegoś, co pan wie.

No, ale może pan byłby lepszym od niego ministrem? – proszę spróbować, w sumie kompetencje pan ma, skoro pan tyle wie i pewnie zaplecze by się znalazło… I piszę to bez zbytniego sarkazmu i złośliwości.

Chodzi mi tylko o sytuację, że wszyscy wokół WIEDZĄ, że jest źle, ale tylko o tym dużo gadają, krytykują i nie za bardzo mają realnych pomysłów, które by mogły tę złą sytuację zmienić. Mnie już troche męczy takie podejście i staram się jakieś pozytywy też widzieć. Choć jak widzę się nie za bardzo się to podoba. Poza tym fajnie się to upraszcza i wyśmiewa, no i łatwo naiwność i głupotę zarzucić...

Wolałbym np przeczytać kto byłby lepszym ministrem od Czumy i dlaczego takim lepszym ministrem by był, albo co mozemy zrobic zeby to g.. jakie jest w naszej polityce zmienic. Ma pan jakies pomysly? Chetnie bym pomogl przy realizacji…


Panie Jacku

to może by tak plebiscyt?
Albo ankietę?


Igła

Daj liste kandydatow i ew pytania.

Ja widze dwa:
Kto byl najlepszym ministrem sprawiedliwosci i dlaczego.
Oraz kto w obecnie jest najlepszym kandydatem na to stanowisko i dlaczego

Ew cos podobnego.
Znaczy kandydatow potrzebuje co do pyt 2 – z lista do nr 1 sobie poradze…

A potem zobaczymy co “tłuszcza” ma na ten temat do powiedzenia…

pzdr


Jacek

nie jedź Maciejewskim?
A co to wybory na sołtysa albo na miss ulicy?


Igła

No sam chciałes ankiete :-)

Ja tylko probuje sprostac zewnetrznym oczekiwaniom…

Choć w sumie już pan Referent parokrotnie zauwazyl, ze poniekad marnie jest z moim intelektem, wiec w sumie powinienem sobie zdać sprawe, ze to wychodzenie naprzeciw, to takie walenie kulą w plot…

pzdr


Czuma jest tylko znalezioną naprędce zapchajdziurą

Tusk popełnił największy błąd swojej kadencji dymisjonując Ćwiąkalskiego za tego powieszonego bandziora. Nie żeby Ćwiąkalski był jakimś rewelacyjnym ministrem.
O przyczynę dymisji chodzi. Zraził sobie całe środowisko (układ, niech będzie) i nikt o zdrowych zmysłach nie chciał pójść w ministry. No i zaczęła się łapanka. Efekty widzimy.

Pojawia się pytanie – co Tusk powinien zrobić po pierwszych sygnałach o ehm… niespecjalnie czystej historii Czumy. Wydaje mi się, że powinien skłonić Czumę do posypania głowy popiołem, przeproszenia za całokształt i poproszenia o grubą kreskę. Sprawa by się sama z siebie wyciszyła i po kilku miesiącach można by Czumę oceniać.

Wariant z dymisją Czumy niewiele wnosi, bo nie znajdzie się nikt rozsądny o zdrowych zmysłach, który się w to szambo w MS wpakuje. Czyli od nowa ta sama polka.

Metoda zastosowana przez Tuska, czyli obrona oblężonej twierdzy, nie może skończyć się dobrze – pisowscy specjaliści mają jeszcze, jak sądzę, kupę rewelacji o Czumie, a usłużne dziennikarzyny tylko czekają na to. No i dopóki nie znajdzie się następny target (Nowak? Nie mam nic przeciwko) to będą jeździć po Czumie jak po łysej kobyle.

Co do kwalifikacji Czumy (jak i jego zastępcy, kumpla Pawlaka ze strażaków) do pełnienia funkcji ministerialnej… Kurwa (pardą), słów mi brak. No ale takie mamy standardy.


Panie Igło

Mimo wszystko, nie wydaje mi się, by mój tekst był na kolanach.
Ja wiedziałem o Czumie tyle, ile mniej więcej dało się wiedzieć dzięki naszym mediom plus coś tam coś tam. W pierwszych godzinach od decyzji premiera.

Ta wiedza pozwalała mi wierzyć, iż mamy do czynienia z człowiekiem prawym i niezłomnym.

Nie napisałem nigdy, że to wystarczający warunek by wymiarem (nie)sprawiedliwości.
Ale, że to warunek konieczny.
I że go poprzednikom Czumy brakowało.

A Pan złośliwie powiela nieuprawnioną interpretację moich słów, mimo sprostowań.

Co dziś sądzę? Plus minus to, co napisał szanowny gospodarz.

Dałem Czumie kredyt zaufania.
Jeszcze się nie wyczerpał.
Nadal nie wiem, co faktycznie zamierza zrobić.


Jacku Ka

Do tego, żeby narysować projekt domu, to państwo specjalnych uprawnień udziela i uczy długo, coby człowiek wiedział co robi i wedle jakich reguł ma to robić.

Nie wierz tak do końca w te uprawnienia. Tak na marginesie. ;)


Panie Referencie,

Czuma dał się zwyczajnie wkręcić w PR-ową zagrywkę, grubo szytą.
Co dodatkowo w/g mnie go dyskwalifikuje jako zarówno urzędnika jak i polityka.
Pomylenie pojęć w całej rozciągłości.

Kilka fajnych naprowadzających kawałków można znaleźć w tym tekście, który zresztą wygląda jak scenariusz do tego System 09 Klaty niemal.

Pozdrawiam.


Odysie

Spoko – już parę razy miałem styczność z różnej maści “fachowcami”, coby zorientować się, że sam papierek jeszcze o niczym nie swiadczy :-)
Czasami mam wrecz wrazenie, ze im wiecej papierow tym wieksza pustka w glowie polaczona z ogromnym samouwielbieniem i bezczelnością... Ale reguly bym jednak z tego nie robil ;-)
pzdr


-->Sergiusz

Też tak uważam. Premier przyszedł i powiedział: “Słuchaj Andrzej, pomóż. Widzisz, co się dzieje, Ćwiąkała nie dawał sobie rady. Ciebie Kaczory nie będą atakowały, bo i jak… Też chcę mieć swojego szeryfa i ty się nadajesz… No, kogo mam wziąć, Andrzej… Zobacz, sędziowie protestują, chcą więcej kasy, kiedy przyjdziesz to przecież nie mogą eskalować żądań, dostaniesz trochę czasu, będziemy mieli kilka miesięcy spokoju, że niby nowy minister, poszuka, znajdzie, się zobaczy… Andrzej pomóż...”

Kto by nie chciał pomóc :-)


Panie Odysie

Niech będzie, że złośliwie.

Tyle, że złości mnie trochę pisanie o polityce/politykach w kategoriach, które pan stosuje.
Tak samo za naiwne uważam mniemanie, że koniecznym warunkiem jest osobista przyzwoitość.
Ta w polityce wogóle się nie liczy.
I ja jej bym, tej przyzwoitości, z życia prywatnego nie przenosił do ocen politycznych.


-->Oszust1

Ćwiąkała rzeczywiście nie był rewelacyjnym ministrem, wydawało się, że uda mu się zrobić więcej. A to był człowiek, który rzeczywiście się znał na rzeczy i przyprowadził ze sobą ludzi z UJ-otu, kancelarii adwokackich, miał zaufanych prokuratorów. To nie byli jacyś tam referenci do przyuczenia, ale doświadczona i otrzaskana w różnych bojach drużyna. Wspierało go praktycznie całe liczące się środowisko karnistów (Zoll, Kubicki, Wróbel, Waltoś... itd.). I co? I gówno (pardą). Życie pokazało, że potrzebne są dwie wartości: kompetencja i zaufanie wodza. Drugiego zabrakło. Mówiło się, że Tusk od początku nie cierpiał Ćwiąkały; zgodził się pod naciskiem ludzi, którzy chcieli głowy Ziobry na tacy i sprzyjali PO, kiedy rządził PiS (Fundacja Batorego, Zoll, Safjan, inni sędziowie TK – w tym ci w stanie spoczynku – między innymi). Taaa…

Pozdrawiam,
referent


Subskrybuj zawartość