Święty Mikołaj Nieszczęścia

Mówi się, że znaczna część samobójstw jest popełniana w okresie bożonarodzeniowym, a więc w czasie, który powinien być wypełniony radością, ciepłem i nadzieją na lepsze jutro. Szczerze mówiąc, nie widzę w tym nic dziwnego, albowiem nic tak nie przygnębia obolałej duszy jak wesołość i beztroska dusz mniej obolałych. Istota ludzka jest skonstruowana w taki sposób, że zaczyna doceniać to, co ma, kiedy ktoś inny znajduje się w bardziej opłakanym stanie. Przykład? Gdy widzimy osobę na wózku inwalidzkim, cieszymy się, iż sami mamy zdrowe nogi. Gdy słyszymy o nieludzkich torturach stosowanych w Chinach czy Korei Północnej, jesteśmy wdzięczni losowi za to, iż ominęła nas podobna dola. Cudze cierpienie jest dla człowieka bodźcem życiodajnym – sprawia, że może się on dowartościować i wyleczyć z kompleksów.

Ale co przeżywa “druga strona”, czyli osoba nierozpieszczana przez los, kiedy spotyka się z jednostką szczęśliwszą i pogodniejszą? Jeszcze bardziej pogrąża się w swojej męczarni: trochę z zazdrości, trochę z poczucia niesprawiedliwości. Istoty radośniejsze pasożytują na mniej radosnych, a ich zadowolenie jest odwrotnie proporcjonalne do zadowolenia “ofiar losu”. Wampiryzm energetyczny, jak bum cyk-cyk! To właśnie wyjaśnia, dlaczego w okresie świątecznym, kiedy ludzie szczęśliwi stają się jeszcze szczęśliwsi, nieszczęśliwi nie wytrzymują i popełniają samobójstwa. Panująca dookoła radość staje się nie do zniesienia, kiedy sami – niezrozumiani przez nikogo – umieramy z bólu psychicznego i bezskutecznie błagamy los o litość. W okresie świątecznym cierpienie wydaje się czymś nie na miejscu, toteż jest spychane na margines świadomości społecznej, zamykane w ciemnej skrzynce obojętności, która – przez swoją ciasnotę i niewygodę – sprawia poszkodowanym jeszcze większy ból, jeszcze potworniejszą gehennę. Mówiąc językiem rodem z amatorskich filmików niejakiego Pawelzondzi, do obolałych dusz nie przychodzi Święty Mikołaj, tylko Święty Mikołaj Nieszczęścia (zaopatrzony, ma się rozumieć, wyłącznie w rózgi i inne narzędzia kaźni). A to wszystko na tle pięknie wystrojonych choinek i domów udekorowanych świecącymi lampkami…

O ile życie jest pasmem cierpień, porażek i upokorzeń, o tyle śmierć stanowi kres naszej niekończącej się udręki. W momencie zgonu tracimy świadomość, tzn. gubimy naszą wiedzę o złu, które panoszy się dookoła nas, marzeniach, które nie mogą się spełnić, doświadczeniach, które zrównały nas z ziemią i ludziach, którzy – patrząc na nasze smutne oblicza – cieszą się, że mają lepiej. Oczywiście, to tylko teoria, bowiem nikt nie może nam zagwarantować, iż śmierć naprawdę uwolni nas od życia. Istnieje pogląd, według którego zgon jest tylko przejściem do nowej egzystencji – zaświatów lub kolejnego wcielenia. Jeśli to prawda, to znaczy, iż nie ma już dla nas ratunku – upragnione wyzwolenie nigdy nie nadejdzie, a katorga zwana życiem będzie się ciągnąć w nieskończoność jak liczba pi. Czy może być coś bardziej przerażającego od beznadziejnej, bezkresnej i bezsensownej męki? Oczywiście, że nie! A właśnie tym jest życie – niestrawną potrawą zrobioną z bólu, poniżenia i licznych rozczarowań. Życie – mój największy wróg, którego nie potrafię pokonać. Trudno mi istnieć ze świadomością, iż 10 października 2009 roku, w dniu ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, moja Ojczyzna straciła niepodległość, ale nikt nie walczy o jej odzyskanie. Trudno mi istnieć ze świadomością, iż prawie wszyscy ludzie dookoła mnie popierają torturowanie, mordowanie i podważanie człowieczeństwa nienarodzonych dzieci. Trudno mi istnieć ze świadomością, iż nie mogę ani trochę podreperować współczesnego świata. Zaiste, to gorsze niż Najgorsze!

Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam życzyć spełnienia wszystkich marzeń – oczywiście, zakładając, iż jest to możliwe do zrealizowania. Moje marzenia nie spełnią się nigdy i każdy, kto patrzy na świat z odrobiną zdrowego rozsądku, na pewno to potwierdzi. Ja sama życzę sobie, żeby moje życie stało się choć trochę lepsze od śmierci. Bo na razie wypada ono dosyć blado w porównaniu z łaskawą Czarną Panią.

Natalia Julia Nowak,
upadła idealistka

P.S. Pawelzondzi, mam nadzieję, że nie obrazisz się, iż wykorzystałam Twoje określenie w tytule mojego felietonu!

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

Nowakówna! :)

Jak to było… W Boże Narodzenie wszyscy się cieszą od rana, dzieci na dworze lepią bałwana, a wszystko to jest nie do zniesienia, kiedy jesteś sama :P

Następna ofiara depresji, o ludzie. Pan o tym wie, panie psychiatro, ten świat mi się zdaje potworny…

Ale jak chcesz być gorsza od faszyzmu, to nie popadaj w emo.

Masz, może Ci się spodoba:

I jeszcze jeden faszystowski cytat:

Matematyka życia ma własne prawa: zgodnie z nią całość jest czymś więcej niż sumą swoich części, małżeństwo czymś więcej niż mężczyzną i kobietą, przyjaźń czymś więcej niż dwoma ludźmi, naród czymś więcej, niż może to wyrazić wynik powszechnego spisu ludności. To dziwne Więcej, ta irracjonalna wielkość, nie dająca się zważyć, zmierzyć, policzyć lub w jakiś inny sposób wykalkulować, wydaje się nam tym, co naprawdę czyni życie wartym życia.
Ernst Junger


Natalia, Natalia...

Nie cudzołóż słowem…

A od kogo zależy, co zrobisz ze swoim życiem?

Zdrowych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia.


Natalio, nie:)

znaczy nie bawię się tak.

jesteś druga osobą, która dziś wspomina o samobójstwach w święta, a trzecią, która ma depresję i w ogóle bezsens życia odczuwa:)

A nie liczę tu siebie (który ma deprechę nieustanną:))

Ale mówię ci mimo tej deprechy i mimo tego, że raczej wszystko się pieprzy niż układa.

W zasadzie i w ogóle i w moim zyciu.
I że pewnie nie zmieni się to, bo brak odwagi, brak wytrwałości, brak kilku rzeczy, że zycie i ma sens i warto żyć.

W ogóle to mieszanie Traktatu Lizbońskiego i UE do rozważań twoich depresyjnych to sorry ale dziecinada jest.

Olej to dziewczyno i tyle.

A nienarodzone dzieci?

Przeciez jak ten świat jest taki zły, to powinny się cieszyć, że nie zaistniały.

Oskar Matzerath z “Blechtrommel” nie chciał wydostawać się z łona matki, nie chciał zaistnieć.

W ogóle twój drugi akapit to sie mi kojarzy z teoriami markiza de Sade’a:) i trochę z moimi różnymi przemyśleniami.

Lautreamont jeszcze taką niechęć do życia miał.

A i boski markiz, tyż.

Kurde, może ja jaką notkę o nihilizmie, różnych poetach i myślicielach przeklętych wyrychtuje kiedyś?

Korci mnie:)

Pozdrawiam serdecznie i żyj i uśmiechaj się do ludzi, a traktat lizboński przestanie mieć znaczenie.

Naprawdę.


Synergie,

“cudzołożyć słowem”

Piękne

:)

Pozdrufka.


;-)

Jak mawiał mój kolega z Podstawówki (oczywiście, ze skrzywioną miną i pozbawionymi radości oczami): “No, najlepszego…”. ;-)

Pino – piosenka fajna, ale mam wrażenie, że ten gościu, którego słychać na początku, to Adolf. :-/

Synergie – ja mam niewielki wpływ na własne i cudze życie. Co z tego, że marzę o wielu rzeczach, skoro nie mogę zrealizować własnych pragnień?!

Grzesiu – Traktat Lizboński to największa tragedia w historii Polski od dnia wybuchu II wojny światowej, więc nie wiem, dlaczego go bagatelizujesz. Dla Polaka najwyższą wartością musi być Polska. Nie powinieneś się dziwić, że niedawna utrata niepodległości wyssała ze mnie całą radość życia i nadzieję na lepsze jutro.

Najlepszego. ;-(


Natalio Julio

njnowak

Grzesiu – Traktat Lizboński to największa tragedia w historii Polski od dnia wybuchu II wojny światowej

od wybuchu II wojny światowej mieliśmy m.in. Katyń, akcję A-B, GeneralPlan Ost, powstanie warszawskie, 10 lat stalinizmu, “bitwę o handel”, wywózkę Ślązaków do Donbasu i Workuty, procesy pokazowe…

jeśli dla ciebie największą tragedią pozostaje traktat ratyfikowany przez polski Sejm, no to wybacz, to jest mentalność 5-latki. tak jak sławny tekst “rzadzili nami nawet Rumuni”, w odniesieniu do… Batorego :D

aaa, i powyższy tekst niezbyt taktowny wobec ludzi, którzy w/w atrakcje przeżyli na własnej skórze. może pogadaj z kimś ze starszych roczników, czy dla nich największym nieszcżęściem był akurat traktat lizboński ?


NJN,

przeczytaj Komentarz MAW-a i pomyśl:), a póxniej zacznij się cieszyć tym co masz i co Polska ma.

Bo de facto dawno takiego dobrego czasu nie mieliśmy i to między innymi dzięki złej UE i nawet nieważne czy rządzą nami kaczyńscy, Tuski czy inne Millery.

A dawne pokolenia tylko sobie wolną Polskę mogły wymarzyć, więc faktycznie pitolenie jak to teraz nam źle i nas niewolą jest de facto obrażaniem ofiar całego tragicznego czasu 1939-1956 a i późniejszych lat też.

Pozdrówka.

I wszystkiego dobrego na święta od chrześcijańskiego ateisty dla ateistki:) słuchającej Radia Maryja:)


Natalio

Przeczytałam tylko tagi, potem popatrzyłam na różowość skórki… Podświadoma antyteza?
Powiem Ci tylko tyle: podobne przyciąga podobne. Synergie o tym pisał ostatnio.

Twoje czarnowidztwo jest samonapędzającym się (po)tworem.
To jasne, jak słońce, że na świecie jest wiele zła; że są ludzie, którzy tym złem się karmią niczym chlebem powszednim. Ale dlaczego im to ułatwiać? Dlaczego pozwalać im karmić się naszymi lękami? – jak Ty to czynisz. Doprawdy, nie wiem.

I pomyśleć, że to mnie Grześ życzył “mniej frustracji”. :)

Natalio, nie życzę Ci patrzenia na świat przez różowe okulary. Życzę Ci żebyś nigdy nie musiała zakładać okularów. Żadnych.
Czym innym jest otwieranie oczu a czym innym depresyjne zawodzenie bez nadziei na zmianę.
Podobne przyciąga podobne. Ciemność przyciągnie tylko Ciemność. Zintensyfikuje ją. Napełni mocą. Tego chcesz?

Więcej Światła, Natalio. Tego Ci życzę.


Spadaj :P

goofina

Życzę Ci żebyś nigdy nie musiała zakładać okularów. Żadnych.

Na szczęście wymyślono jeszcze contact lenses ;)


Hm, ja tam nosze okulary od zawsze:)

i dobrze mi z tym, a wkładanie sobie czegoś do oczu uważam za perwersję:)

Choć słyszałem opinię, że lepiej wyglądam bez okularów, ale w sumie i tak niewiele to zmienia:)


Rany gościa... Pino i Grześ

Nie słyszeliście o metaforze albo innej paraboli czy paralotni?! :)

Normalnie – załamka.

Cudownej Wigilii. Pa! :)


Magio,

ja prosty chopak jestem i wszystko przyjmuję jak leci:)

Śmiertelnie poważnie, he, he.

A poważniej jeszcze to a propos zyczeń, to ja wszystkim życzę tego, co sma bym chciał:), więc stąd ten brak frustracji był.

Pozdrawiam w okularach ze stylowymi < he, he, czarnymi oprawkami, ale nie w czarnych, za to z zielonymi antyrefleksami:)

A zieleń to podobnież kolor nadziei


...

To życzenie “nienoszenia okularów” jest niezbyt trafne, albowiem jestem ślepa jak kret (na ulicy nie widzę nawet dużych szyldów) i w najbliższym czasie będę musiała załatwić sobie tzw. “dodatkową parę oczu”. :-/

W dalszym ciągu uważam, że TL to najgorsze wydarzenie w naszej historii od dnia wybuchu drugiej wojny światowej (i – w domyśle – do jej końca). Dlaczego? Bo w minionych latach byliśmy przynajmniej KRAJEM, PAŃSTWEM, a teraz jesteśmy województwem Unii Europejskiej, częścią składową wielkiego i groźnego Imperium. Od utraty niepodległości nie może być nic gorszego. NIC! Doprawdy, wolałabym mieć polne drogi w Wolnej Polsce niż nowoczesne autostrady w UE. I wolałabym zdychać z głodu w suwerennym kraju niż opływać w luksusy na terenie nowego Cesarstwa Rzymskiego. Wszystko, ach, wszystko jest lepsze od Unii Europejskiej i innych “organizacji międzynarodowych”. Czemu? Bo wolność sama w sobie jest bogactwem, szczęściem i radością honorowego człowieka.

Jak mawiała Sierotka Marysia:

“Nie trzeba mi chleba, nie trzeba mi wody,
jeno tej rodzonej, domowej zagrody”.

Żyję ideologią, to właśnie ona jest formą i treścią mojej egzystencji. Gdyby nie przekonanie, iż muszę walczyć za Ojczyznę, zapewne już dawno “strzeliłabym samobója”. Dlatego jestem zmuszona poprosić Was słowami rapera Karramby:

“I nie p…ol mi jeden z drugim,
że to farsa, że to temat wyssany z palca!”

Najlepszego.


Rany boskie!

Po szumiącym pięknym lesie
Idzie dziewczę, koszyk niesie.
Niesie dziewczę kosz z grzybami,
Przekomarza się z ptaszkami.
Siedzi czyżyk na patyku: – Co tam niesiesz w tym koszyku?
Może rybki albo pipki? – Nie, mój ptaszku, niosę grzybki!
Będą dobre niesłychanie,
Gdy uduszę je w śmietanie!
Zajrzał lisek przez paprocie: – Jakie grzybki niesiesz, trzpiocie?
Borowiki, czy rydzyki? – Nie, mój lisku, sromotniki.
Będzie dużo śmiechu w chacie,
Gdy je ugotuję tacie!
Wylazł wilk, drżą pod nim udka: – Maryś, dyćżeż to jest trutka,
Może z tego być ambaras,
Bo ci tatko kojfnie zaraz…
Toż powali nawet byka
Taka porcja sromotnika!
Roześmiała się dziewczyna
Jak ten strumyk, jak kalina… – Toć wszystkiego jeść nie musi,
Gdyż połowę dam mamusi!
Załkał gorzko jesion dumny: – Hej, porobią ze mnie trumny!
Nie bądź Maryś, taki psotnik,
Wyrzućżeż won ten sromotnik!
Duma Maryś, drapiąc nogę: – Choćbym chciała, to nie mogę,
Nie chcę robić wszak awarii
Pani Konopnickiej Marii,
Dzięki niej mam szanse duże
Znaleźć się w literaturze,
A w tej całej polityce
Przeszkadzają mi rodzice…
Tu tupnęła z mazowiecka,
Zafurczała za nią kiecka,
Pomarszczyły się pończochy
I pobiegła w stronę wiochy.
...a las cały szemrał słodko: – Z Bogiem, Marysiu Sierotko…!


Natalio

Coś dla Ciebie :-)


sierotko Natalio

njnowak

W dalszym ciągu uważam, że TL to najgorsze wydarzenie w naszej historii od dnia wybuchu drugiej wojny światowej (i – w domyśle – do jej końca). Dlaczego? Bo w minionych latach byliśmy przynajmniej KRAJEM, PAŃSTWEM, a teraz jesteśmy województwem Unii Europejskiej, częścią składową wielkiego i groźnego Imperium.

Bez urazy dziewczyno – nie bardzo wiesz, o czym piszesz. Pokaż mi “województwo” z własną armią i konstytucją, pokaż mi państwo (czy tam imperium), gdzie to “wojewodowie” powołują “szefa rządu” (jak w UE), a nie na odwrót. Twoja terminologia nijak sie ma do rzeczywistości.

Zanim UE stanie się państwem (jeśli w ogóle się stanie) to jeszcze duuuuużo czasu minie. (Ja akurat nie miałbym nic przeciwko, ale o tym poniżej…)

njnowak

Od utraty niepodległości nie może być nic gorszego. NIC! Doprawdy, wolałabym mieć polne drogi w Wolnej Polsce niż nowoczesne autostrady w UE. I wolałabym zdychać z głodu w suwerennym kraju niż opływać w luksusy na terenie nowego Cesarstwa Rzymskiego. Wszystko, ach, wszystko jest lepsze od Unii Europejskiej i innych “organizacji międzynarodowych”. Czemu? Bo wolność sama w sobie jest bogactwem, szczęściem i radością honorowego człowieka.

I tu się właśnie zasadniczo różnimy. Bo dla ciebie najważniejsza jest wolność państwa, a dla mnie wolność jednostki.

Zdecydowanie wolę jeździć po unijnych autostradach, niż po starachowickich polnych drogach. Niewątpliwie wolę czekać na brytyjską licencję (jeszcze tak ze 2 tygodnie…) niż wegetować w Polskiej Rzeczpospolitej Bezrobotnej, gdzie 20% ludzi nie ma zajęcia (to nie żart, panno Natalio, tak bylo jeszcze 5 lat temu). Bez dwóch zdań wolę sobie jeździć swobodnie po Schengen Zone, niż żeby palant w mundurze (z orzełkiem, prawda) miał suwerenne prawo grzebać w moich rzeczach.

Bo czymże jest owa mityczna suwerenność ? Nieograniczoną niczym wladzą urzędów w Warszawie ? No to wybacz, ja wolę żeby “tamci” mieli nad dupą bat w postaci unijnych wymogów, za to żeby mnie (i innym obywatelom) było wolno więcej.

Ktoś powie, że zabory, że powstania, że do ostatniej kropli krwi. Nietrafione porównanie. Za zaborów język polski był tępiony (teraz ma status oficjalny), Polacy byli szykanowani (teraz mają równe prawa, jak i wszyscy w Unii), wywłaszczani (dziś nie do pomyślenia), cywilizacyjnie spychani w dół (dziś dokładnie na odwrót), pozbawieni władzy i urzędów (obecnie mamy ich aż za dużo).

[powyższe nie dotyczy c.k. austriackiej Galicji po 1867, żeby nie było…]

Jak z ciebie Nastieńka taka patriotka, to rusz umem-rozumem, żeby Polska coraz więcej znaczyła w UE. Bo właśnie od tego nasza pozycja bedzie teraz zależeć. Pozdro.


MAW

Panie MAW, pański komentarz jest tak bulwersujący, że na niego nie odpowiem, bo musiałabym siarczyście przeklinać (a nie chcę tego robić w wigilię).


Jak to bulwersujący?

Sensownie napisał i to nawet bardzo.


Natalio, ale dzisiaj już można przeklinać:)

a MAW w większości ma rację.

Istota patriotyzmu dzisiaj jest dbanie, by Polska w EU miała jak najsilniejsza pozycję a nie jakieś zaś jęczenie i bezproduktywne wyrzekanie, jaka to UE jest zła.

pzdr


własnym oczom, blin, nie wierzę

Pino jak to Pino, ale żeby grześ ? i to po raz drugi ?
Nie ma co, Natalia Julia zbliża ludzi :D

A tak swoją drogą, to już druga osoba w ciągu trzech dni, od której nie doczekam się merytorycznej odpowiedzi :) Ta mi przynajmniej nie pierdoli o “sowieciarzach z UB” w rządzie Tuska, więc postęp jakiś jest :D


MAW,

ja z tobą się często zgadzam, acz jedynie niektóre wstawki twoje mnie wkurwiają. (Podobnie jak np. u Banana, którego uważam za jednego z najlepszych prawicowych blogerów, acz czasem też mnie wkurza jak np. coś napisze tym swoim stylem o Żydach czy cuś)

A w ogóle właśnie, gdzie jest Banan, no?


P.S.

Acz pewnie nieraz się jeszcze pokłócimy, niech ja tylko w końcu zacznę pisać o polityce/ideologii i takich tam:)


...

“Istota patriotyzmu dzisiaj jest dbanie, by Polska w EU miała jak najsilniejsza pozycję a nie jakieś zaś jęczenie i bezproduktywne wyrzekanie, jaka to UE jest zła.”

Z całym szacunkiem, Grzesiu, ale chyba nie rozumiesz pojęcia patriotyzmu. Miłość do Ojczyzny nie polega na lizaniu tyłków brukselczykom i dostosowywaniu się do ich kaprysów, tylko na dążeniu do wyzwolenia Państwa z krępujących Go łańcuchów. Tymi łańcuchami są organizacje międzynarodowe (dodaję to zdanie na wypadek, gdybyś sam się nie domyślił). Trochę honoru, człowieku! Może Ty nie widzisz nic złego w postawie serwilistycznej, konformistycznej i oportunistycznej, jednak ja uważam ją za hańbę i upokorzenie. Podnieś się wreszcie z klęczek, przestań całować Unię po butach, ogarnij się i zacznij myśleć rozsądnie – tego Ci życzę na Nowy Rok 2010.

Powyższe życzenia kieruję także do MAW. :)

Żal mi ludzi, którym się wydaje, iż Unia ma korzystny wpływ na politykę Polski. Jeszcze do niedawna identyczne farmazony bredzono o Związku Radzieckim… :-/

Z drugiej strony, zazdroszczę im, bo potrafią oni czerpać SIŁĘ z IGNORANCJI. Czysta orwellowszczyzna, jak w mordę strzelił! :-/


Droga Natalio Julio,

może Michał mnie poprawi później, ale wydaje mi się, że w ten sposób to myśleli: Benito Mussolini, Enver Hodża i niejaki Kim Ir Sen (ideologia dżucze).

I nie są to jakieś zachęcające wzory.

Taki świat, powiem cynicznie, że zawsze kogoś liże się po butach, no chyba, że jest się Juesej albo Związkiem Radzieckim. A my nie jesteśmy, nie byliśmy i na 99 koma 9 nie będziemy nigdy. Podobnież nie wyzwolimy się z łańcuchów i chwała Panu za to, bo dopiero byśmy mieli. Nie tyle boso i w ostrogach, co nago w pokrzywach.

Żyj, kobieto. Myśl lokalnie i działaj też lokalnie. I przejdź się do lekarza, na dobry początek roku.

Ignorancja to rozkosz, jak powiedział Cypher zajadając soczystego steka…


NJN<

sorki, ale nie znasz się:)

Polska bez tych łańcuchów, znaczy organizacji międzynarodowych miałaby słabsża pozycję.

Szwajcarią nie jesteśmy, Norwegią też nie.
I raczej nigdy nie będziemy.

A przez złą UE (fundusze unijne) to ja mam miesięcznie więcej kasy niż mi dwie państwowe, polskie i patriotyczne szkoły dają:)

Więc flaga UE w sali językowej mi nie przeszkadza:)

A o patriotyzmie i polskości pisałem całkiem nieźle tu, i to już jak byliśmy w UE, i nic z tego moim zdaniem po wejściu nie straciliśmy.

Poza tym wiesz, wbrew pozorom Polska i dawniej (np. za czasów I Rzeczypospolitej) musiała się liczyć z sąsiadami, musiała mieć sieć sojuszy (a jak nie miała, to dostawała po dupie:))
Absolutna suwerenność jest mitem.
I to szkodliwym, moim zdaniem:)


No i wyszło szydło z worka!

Pino chwali się, że jest ignorantem, a Grzesiu bardziej ceni sobie pieniądze i własny brzuch niż naszą Matkę – Polskę. Smutne. :-(


Nastia

Nie robi na mnie wrażenia popłakiwanie o “całowaniu na klęczkach”. Masz tego pecha, że trafiłaś na ludzi, którzy coś-tam o UE wiedzą (Pino z domu, ja ze studiów, grześ z doświadczenia). Tak więc jedziemy po kolei.

njnowak

Z całym szacunkiem, Grzesiu, ale chyba nie rozumiesz pojęcia patriotyzmu. Miłość do Ojczyzny nie polega na lizaniu tyłków brukselczykom i dostosowywaniu się do ich kaprysów, tylko na dążeniu do wyzwolenia Państwa z krępujących Go łańcuchów. Tymi łańcuchami są organizacje międzynarodowe (dodaję to zdanie na wypadek, gdybyś sam się nie domyślił).

Z całym szacunkiem, Nastieńka, do UE weszliśmy po referendum w 2003, gdy 3/4 narodu głosowało na TAK (w tym piszący te słowa). Może byś uszanowała decyzję Polaków, zamiast popiskiwać o “lizaniu tyłków”. Konstytucja RP (art. 4) póki co głosi, że władza należy do narodu, nie ma zaś tam wzmianki o suwerennej władzy N.J. Nowak.

njnowak

Trochę honoru, człowieku! Może Ty nie widzisz nic złego w postawie serwilistycznej, konformistycznej i oportunistycznej, jednak ja uważam ją za hańbę i upokorzenie. Podnieś się wreszcie z klęczek, przestań całować Unię po butach, ogarnij się i zacznij myśleć rozsądnie – tego Ci życzę na Nowy Rok 2010. Powyższe życzenia kieruję także do MAW. :)

Zdradzę ci Natalio wielką tajemnicę wszechświata – UE to nie są jacyś mityczni “oni”, to jest 500 mln obywateli Europy. Na klęczkach, to prosiliby polscy “nielegalni”, o prawo pobytu i pracy, gdybyśmy zostali poza UE. Tak jak teraz czynią Gruzini i Ukraińcy.

Co do upokorzenia … weź się spytaj np. TIRowców jeżdżacych do Niemiec, czy wolą oportunistyczną Schengen Zone i swobodny przejazd, czy też suwerenne 15-20 godzin, za każdym razem spędzane w Olszynie czy Świecku :P

njnowak

Żal mi ludzi, którym się wydaje, iż Unia ma korzystny wpływ na politykę Polski. Jeszcze do niedawna identyczne farmazony bredzono o Związku Radzieckim… :-/

Ja wiem tyle, że bezrobocie spadło o połowę (z 20% do 10%), że pojawiły się A4 (Gliwice -Wrocław – Zgorzelec), A2 (Łódź -Poznań – Nw. Tomyśl) i A1 (Gdańsk – Grudziądz), że polskie gminy zainkasowaly miliardy euro z Funduszu Spójności.

Nie widzialem natomiast unijnych czolgów w Legnicy czy Brzegu. Ale może, kuźwa, ja się nie znam.

A teraz wyobraźmy sobie, że spełnia się marzenie naszej Nastieńki i Polska wystepuje z UE (jest to możliwe, zapisane w traktacie lizbońskim). Co by nastapiło ? Weźcie wdech…

Otóż, kuźwa, dalej jesteśmy zależni od UE. Ekonomicznie. Tyle że bez prawa głosu w Komisji, Parlamencie i Radzie. Bez potężnych unijnych pieniędzy na drogi i szkoły. Bez wpływu na pierwszą gospodarkę świata (bo taką range UE już osiągnęła).

Wiele można, prawda, zmienić – ale geografii nie przeskoczymy. Jak się ma Niemcy i Francję blisko, a USA daleko – to zgadnijcie, kto jest i zostanie głównym biznes-partnerem ? A jak już się nie obrazamy na rzeczywistość, to co lepiej zrobić – stać biernie z boku, czy chwytać ster od środka ?

Śmieszy mnie ten polski kompleks niższości, tak u Natalii Julii widoczny. Unia – to ONI, źli i perfidni, wykorzystaja i zniewolą. Tak jakbyśmy nie mieli potencjału, żeby stać się jednym z głównych rozgrywających za 20-30 lat.


Oj, Natalio:)

przecież ja se troszkę cię podpuszczam, rok temu nie miałem żadnych profitów z funduszy europejskich:), a zdanie miałem to samo.

Zresztą ja pieniądze dostaję za swą przyjemną wprawdzie ale pracę, więc całkiem zasłużone, nieważne od kogo:)

A poważniej i ad meritum, choć czas niesprzyjający dyskusji ambitnej, bo człek przejedzony i MAW już wszystko napisał, co trza, to tak:

1) Do UE weszliśmy dobrowolnie
2) Poza Unią bylibyśmy w gorszej pozycji, bo de facto UE nie miałaby żadnego interesu dbać o Polskę, a nie jesteśmy np. na pozycji Rosji, Chin, USA czy Brazylii, by się z nami miała liczyć.
Nie mamy też jakiś atutów jak np. mają kraje Zatoki perskiej (ropa naftowa), nie lezymy znowu w tak strategicznym miejscu, by USA nas otaczała ochroną i pomocą (Turcja, Izrael)
Itd
3) Bedąc w UE mamy wpływ na nią większy niż poza nią.
4) Suwerenni tak czy tak byśmy nie byli, w EU czy poz anią (np. uzależnienie energetyczne od Rosji, zresztą dzielimy tę sytuację z wieloma innymi krajmi)

Natalio, wiesz, że cię lubię czytać i twoje teksty niepolityczne cenię, ale w tej sprawie walisz komunały i banały radiomaryjne i tyle.

Spadam:)


Subskrybuj zawartość