"Bracia". Siedemnaście

Trudno pisze się o Lubinie, bo jak to w małych miastach, wielu dopatruje się tego, czego nawet autor nie byłby w stanie stworzyć.

No cóż, gdyby odgadywać, jak każdy odbiorca może odczytać dany wytwór np. mojej chorej wyobraźni, przyszłoby zwariować.

Ulica Bieszczadzka znajduje się tuż obok ulicy oddzieląca osiedle Świerczewskiego (jeśli czegoś nie mylę) od Przylesia.

Ulica Bieszczadzka jest dla mnie ważna.

I może zmienić się wiele, mogę mieć brodę niczym Zeus i włosy jak Hera, zmieniać żony i produkować dzieciaki, to jednak ulica Bieszczadzka jest i zostanie w moim sercu.

Nie mogę i nie chcę uwolnić się od niej.

“Bracia”

(17)

“Bohun szedł szybko między blokami. Nie patrzył, gdzie dokładnie już był, szkoda było mu czasu. Chciał być już w domu i już.

Kiedy znalazł się za przejściem jednego z ciągów bloków i znalazł się przed następnym, odruchowo spojrzał na zegarek. Podniósł głowę. Zwolnił. Poznał to miejsce.

Zatrzymał się gwałtownie. Obrócił. Wydawało mu się, widzi wszystko jak na zwolnionym filmie.
Spojrzał na napis na elewacji: ulica Bieszczadzka.

Ruszył w stronę jednej z klatek schodowych. Stanął przed nią. Numer trzynaście. Spojrzał na ostatnie, czwarte piętro, piętnasty numer mieszkania. Wyglądał jak otępiały. Odwrócił głowę, jego wzrok przykuł częściowo pokryty sprejami symbol: „x” wpisane w okrąg. Na twarzy pojawił się grymas. Niczym wspomnienie, które wciąż paliło.

Zdecydowanym krokiem ruszył w swoją stronę.

***

Wlazł do domu. Oparł się o drzwi. Przymknął oczy. Przyzwyczaił się do takich dni, jak ten, ale dziś było zdecydowanie za dużo. Zapalił papierosa. Po ciemku wszedł do kuchni. Przez okno wpadało mdłe światło latarni. Chciał uciec. Nieświadomie uciekł w przeszłość...

...był jasny, marcowy dzień. Aż dziw, że dwa dni wcześniej wypogodziło się. Jeszcze tydzień temu było minus dwanaście stopni. Dziś pogoda wskazywała na przedwczesne lato.

Dwunasty marca.

Wracał z pracy. Uprosił szefa, by mógł wyjść wcześniej, przecież dziś tak szczególny dzień. W ręku trzymał wieeeeeeeelki bukiet róż. Z daleka wyglądał jak kwiaty na nogach.

„Chyba będzie zadowolona”- pomyślał.

I tak miała z czego: kochający mąż, przystojny, z dobrą pracą, z dobrym gustem. Inteligentny. No i świetny kochanek. A poza tym wiedziała, że ZAWSZE mogła na nim polegać. ZAWSZE był.

Wszedł do mieszkania.
Zaniepokoiły go dobiegające z dużego pokoju odgłosy szamotaniny.
Wbiegł do pokoju.
W jednej sekundzie kwiaty upadły na podłogę.
Jakiś facet po pięćdziesiątce próbował zgwałcić jego żonę!

Brutalnie obalił go na ziemię.
Przez chwilę wydawało się, że jego ojciec jakby stracił przytomność.

„Olu, nic ci nie jest?”- spytał przestraszony. Nic nie mówiła. Patrzyła przerażona na teścia i nie mogła złapać tchu. Wtulała się w męża, jakby chciała skryć się w nim.

„Uważaj”- rzekł delikatnie mąż. Objął dłońmi jej twarz. Spojrzał głęboko w oczy. Utulił. Uspokajała się. Oddech z szybkiego, gwałtownego stawał się miarowy, głęboki. Spokojny. Pocałowała go. Oparła głowę na jego ramieniu. Wciąż głaskał ją po głowie i plecach. Mówił do niej cicho i spokojnie. Podziałało.

„Już dobrze?”- pytał. Przytaknęła. Odruchowo trzymała się z brzuch. Ósmy miesiąc. „Najważniejsze, że małemu nic się nie stało”, rzekła swoim niskim niemal zawsze spokojnym głosem.

„Najważniejsze, że WAM nic się nie stało”- odparł. Spojrzał na nią jeszcze raz. Teraz on poczuł, że spływa z niego zdenerwowanie.

Jej widok sprawiał, że czuł się lepszy; duże, ciemne oczy, krótkie, czarne włosy, zarysowana szczęka.
Gdy ze zdenerwowania chodziły jej mięśnie żuchwy, paradoksalnie wydawała mu się jeszcze piękniejsza.
A gdy zmarszczyła te swoje mocno zarysowane brwi, mógł patrzeć na nią bez końca.
Miała na sobie obcisłą czarną bluzkę, z dekoltem z przodu.
Rękawy były podciągnięte mniej więcej do połowy przedramienia. Odkrywały jej delikatne czarne włosy na ręce.
Nosiła brązową spódnicę w kombinację kwietnych wzorów.
Gdyby nie krótkie włosy i oczywiście zaawansowana ciąża, wyglądałaby dokładnie jak wtedy, gdy poznali się.

Jego cholerny ojciec znów się popisał.

Patrzył na niego i kręcił głową.
„Jezus, i my go wzięliśmy na utrzymanie. Pewnie znów nie wziął tabletek.” Szybko wyszedł do kuchni, po leki dla starego. Po chwili wrócił. W ręku trzymał sznur.

„Jasne, nie wziął”, mruknął.

Chwilę później ojciec leżał ze związanymi kończynami. Nagle otworzył oczy. Nic nierozumiejącym wzrokiem popatrzył na synową, na syna. Ola schowała się za męża.

Stary wpadł w szał. Dostał z płaskiego w twarz. Momentalnie ucichł. „Zamknij się”, syczał syn.
„Stul pysk! Mało ci, że matka się powiesiła? Jeszcze raz taki numer, lecisz do pierdla. Zrozumiano?”
Otarł czoło.
Wsunął ojcu do ust tabletki. Rozwiązał sznur. Stary był wolny. I spokojny.
Młodzi nie zwrócili uwagi, że zbyt spokojny.

Stary cicho, powoli chwycił sznur. Zauważył, że syn odwrócił się do żony. Zerwał się, zadzierzgnął linę wokół synowskiej szyi.

Ola chwyciła stojącą na meblach doniczkę. Uderzyła teścia w głowę.

Ścierwo padło na glebę.”

***

cdn

część pierwsza:
http://tekstowisko.com/maddog/51224/rozpoczynam-nowy-cykl-plus-ilustracj...

zęść druga:
http://tekstowisko.com/maddog/51509/nowy-cykl-dwa

część trzecia:
http://tekstowisko.com/maddog/51745/nowy-cykl-trzy

część czwarta:
http://tekstowisko.com/maddog/52103/powiesc-bracia-cztery

część piąta:
http://tekstowisko.com/maddog/52346/powiesc-bracia-piec

część szósta:
http://tekstowisko.com/maddog/52712/powiesc-bracia-szesc

część siódma:
http://tekstowisko.com/maddog/53391.html

część ósma:
http://tekstowisko.com/maddog/55137.html

część dziewiąta:
http://tekstowisko.com/maddog/55756.html

część dziesiąta:
http://tekstowisko.com/maddog/56240.html

część jedenasta:
http://tekstowisko.com/maddog/56407.html

część dwunasta:
http://tekstowisko.com/maddog/56636.html

część trzynasta:
http://tekstowisko.com/maddog/56887.html

część czternasta:
http://tekstowisko.com/maddog/57058.html

część piętnasta:
http://tekstowisko.com/maddog/57203.html

część szesnasta:
http://tekstowisko.com/maddog/57234.html

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm, smutny dziś ten odcinek,

choć w sumie to chyba norma w tej powieści.
Znaczy depresyjna jest.

Ale wciągam się i znowu mi się za szybko ten odcinek skończył.

pzdr


:)

Zgadza się, norma.

Choć powiem ci, że dziś dla mnie ta część w jakiejś mierze odżyła.

Bo niespodzianie dla mnie, Bieszczadzka odżyła. Ale wcale nie pozytywnie.

www.malamoskwa.pl


Subskrybuj zawartość