"Bracia". Szesnaście (plus uzupełniony wstęp).

Słusznie Grześ zauważył, należy się wstęp.

Dzień dzisiejszy, ale wcale nie z racji święta nie należał do udanych zwłaszcza, że pokiereszował mi plany, i to bardzo.

Trzeba było odłożyć umówione spotkanie, które mogło stać się zaczynem bardzo ciekawych zdarzeń w moim mieście.

Oby rzecz nie została spisana na straty, bo już zaczyna mnie to zgagować...

Wczoraj doznałem flashbacku. Zdarzenia, które mogłoby być ciekawym uzupełnieniem “Braci”, czy kawałkiem historii Lubina.

W każdym razie zapamiętam ten obrazek, bo coś mi się zdaje, że…

Inaczej.

Chodzę wczoraj po Tesco w poszukiwaniu jakiegoś w miarę ciekawego telefonu jako, że dobrzy ludzie byli uprzejmi mi wyjąć z kieszeni mój wyszczuplający aparat. Aparat, jak aparat był i nie ma, choć kasy szkoda.
Największą stratą jest zaś karta sim, na której miałem sporo ważnych informacji i namiarów, których prawdopodobnie nie odtworzę.
Wiem, trzeba było zapisywać w kajeciku. Wiem.

I chodzę po tym Tesco. Kupuję mięsko, fasolę, sałatę, chleb chyba nawet.
To tego jakiś ser żółty i tradycyjnie paczkę płyt czystych.
No i “Wyborczą”, której miałem już nie kupować, heh.

Wychodzę na pasaż i w tym momencie widzę kobietę. Taką podobną do tamtej.
Tamta była elementem rynku.
Była księgarnia.
A w niej dwie ekspedientki.

Pierwsza, śliczna jak obrazek.
Czarne, smoliste, gęste włosy. Długie.
Duże oczy. Czarne. Piękne.
Cudowne usta.
Delikatny meszek nad wargą.
Uśmiech. Taaaaaaki.
Nie był wysoka, jakieś metr sześdziesiąt.
Cudo natury.
W sumie nie za bardzo wiadomo, po co konkretnie przychodziło się do tej księgarni.
Po knigi, czy po to, by uginały się nogi?

I była też tamta.
Inna.
Jak kopciuszek.
Jakby starała się zrobić wszystko, by pozostać niezauważona.
Przygarbiona.
Cicha.
Smutnawa.
Chuda.
Powolna.
Włosy miała splecione w warkocz. Najczęściej.
Czasem była to kita.
Nie pamiętam, by uśmiechała się.

Księgarnia istniała długo. Już jej nie ma.

Wczoraj, w Tesco zobaczyłem tamtą właśnie.

Bez warkocza.
Jakby dwa razy mniejsza.
Skurczona.
Jeszcze bardziej zgarbiona.
Jakby zapadała sie w sobie.
Szła jakby miała upaść.
Z trudem oddychała.
Było widać, że cierpi. Fizycznie.
Wychudła.
Umierała.

Zapamiętam ten widok.
To też kawałek mojego miasta.
Historii.

A w ogóle zaczynam się zastanawiać, czy podejście “a weźcie się ode mnie odpierdolcie” jest złe?

“Bracia”

(16)

“Do stolika podeszła Luiza.
Spocona.
Dyszała.
Pachniała dzikością.

Właśnie skończyła śpiewać wspólnie z Mariuszem refren utworu i wykorzystała to by podejść do Świętej Dwójcy. – Cześć chłopcy…- rzuciła.

Uśmiechnęła się zalotnie, spojrzała pożądliwie na Grześka. Bohun niedbale zachęcił ją by siadła. Wzrokiem zachęcił przyjaciela, by brał się za Luizę. – Bawicie się?- spytała. – Zajebiście. Ostro i soczyście.- odpowiedział Bohun. – A ty?- spojrzała na Grześka.

Przysunęła się do niego.
Grzesiek zmieszał się, wyglądał jakby się zapowietrzył.
On ją tylko podziwiał, patrzył. Owszem coś tam sobie myślał, ale nie śmiał podejrzewać, że Luiza zwróci na niego uwagę.
Okazało się, że nie tylko uwagę. Luiza sięgnęła ręką pod stół. Delikatnie pomasowała jego krocze. Grześ znieruchomiał. Za to Bohun sprawiał wrażenie rozbawionego.

Zważywszy na jego oszczędną mimikę, rozbawienie to musiało przypominać zachowanie na stypie…

Nie odezwał się, przyglądał, ciekawiło go, co z tego wyniknie.

Bohun nawet chciał, by Grześ ją zerżnął, ale tak zdrowo, aż białka jej zakrwawią. Należy mu się.

Wiedział, jednak że nic z tego nie wyjdzie. Nie Młody.

Luiza kontynuowała grę.
Chwyciła jego dłoń i oblizywała koniuszki palców. Powoli.

Tymczasem po pierwszym podnieceniu Grzesiek poczuł rozczarowanie. A jednak Bohun miał rację.

- Wiesz… nie jestem taka jak sobie pewnie myślisz…- powiedziała wolno, lubieżnie Luiza.

- Tak? A jaka? Gorsza?- odparł z roczarowaniem Grzesiek.

Nie zmieszała się. Uśmiechnęła się dziko i delikatnie ugryzła go w ucho, po czym wróciła na scenę.

Tymczasem Mariusz skończył występ.
Owacja publiki uświadomiła mu, jak dawno nie był wzruszony i szczęśliwy.
Podziękował muzykom, Luizie, która właśnie wróciła na scenę. Wrócił do przyjaciół.
Uściskał ich.
Ze łzami w oczach słuchał, jak ludziska skandują jego imię. Ponownie skłonił się.
Po chwili Luiza wznowiła swój występ.

- I jak?- spytał podnieconym głosem Mariusz. – Grzesio jest zawiedziony, że tak krótko grałeś...- rzucił Bohun. – Spadówa wieśniaku.- pysknął Grzesiek. – Znowu coś straciłem?- Mario lekko zgłupiał.

Patrzył to na Bohuna, to na Grześka, który nagle jednym haustem opróżnił kufel.

***
Było już późno, gdy wyszli z lokalu. Ulice opustoszały. Miasto szykowało się do snu. Przyjaciele pożegnali się. Każdy poszedł w swoją stronę.”

cdn

część pierwsza:
http://tekstowisko.com/maddog/51224/rozpoczynam-nowy-cykl-plus-ilustracj...

zęść druga:
http://tekstowisko.com/maddog/51509/nowy-cykl-dwa

część trzecia:
http://tekstowisko.com/maddog/51745/nowy-cykl-trzy

część czwarta:
http://tekstowisko.com/maddog/52103/powiesc-bracia-cztery

część piąta:
http://tekstowisko.com/maddog/52346/powiesc-bracia-piec

część szósta:
http://tekstowisko.com/maddog/52712/powiesc-bracia-szesc

część siódma:
http://tekstowisko.com/maddog/53391.html

część ósma:
http://tekstowisko.com/maddog/55137.html

część dziewiąta:
http://tekstowisko.com/maddog/55756.html

część dziesiąta:
http://tekstowisko.com/maddog/56240.html

część jedenasta:
http://tekstowisko.com/maddog/56407.html

część dwunasta:
http://tekstowisko.com/maddog/56636.html

część trzynasta:
http://tekstowisko.com/maddog/56887.html

część czternasta:
http://tekstowisko.com/maddog/57058.html

część piętnasta:
http://tekstowisko.com/maddog/57203.html

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

O a dzisiaj tak bez wstępu twojego?

Sweet Noise, zawsze ten utwór lubiłem.

A fragment?
Za krótki dziś:)
No i jak wydasz całość, to daj znać:), z chęcią bym sobie zakupił i poczytał w wersji tradycyjnej.


Grzesiu

Wrzuciłem na szybko, bo musiałem lecieć.
Teraz za to uzupełniłem o wstęp.

A czy wydam “Braci”?
Chciałbym…

www.pomocdlarenaty.pl


A wstęp klimatyczny,

no i jest info dla Delilah, która ostatnio detektywistycznie dochodziła, kto kupuje “GW”, więc jesteś na jej krótkiej liście:)

pzdr


Mad,

To była ta księgarnia naprzeciwko wejścia do knajpy w ratuszu (obecnie tylne wyjście z empiku zdaje się, a knajpa to nie wiem, czy jest).
Taka z podręcznikami, ale było też trochę beletrystyki. Książki były wyłożone na takim wielgaśnym stole. Było to z …dzieści lat temu. I były dwie księgarki. Jedna czarna, wpadająca w oko (choć rzadko tam bywałem, to zapamiętałem). Drugiej nie pamiętam, chyba często miała warkocz. Ale zawsze były one dwie. No, nie przesadzajmy, byłem tam może z 10 razy i wtedy były. To było tak dawno, że nie wiem, czy o tej samej księgarni piszesz. Pewnie tak.

I był jeszcze taki mały sklep fotograficzny na środku Rynku, w tym kompleksie, w którym była Ratuszowa, a obecnie jest dziura w ziemi. I tam był enerdowski aparat Pentacon, profesjonalne 6×9, z różnymi akcesoriami. Nikt tego nie kupował, a ja, kilkakrotnie tamtędy przechodząc, zaglądałem, czy już zniknął ten jeden jedyny egzemplarz, co go bardzo chciałem mieć. No i kiedyś zniknął.

I lody włoskie były koło ratuszowej, zdaje się jacyś Grecy to prowadzili. Pierwszy automat w Lubinie. Drugi był później koło Sezamu, obok cukierniczo-monopolowego i mięsnego. Mięsnego, he, he. Nagich haków.


Subskrybuj zawartość