Mad,

Mad,

To była ta księgarnia naprzeciwko wejścia do knajpy w ratuszu (obecnie tylne wyjście z empiku zdaje się, a knajpa to nie wiem, czy jest).
Taka z podręcznikami, ale było też trochę beletrystyki. Książki były wyłożone na takim wielgaśnym stole. Było to z …dzieści lat temu. I były dwie księgarki. Jedna czarna, wpadająca w oko (choć rzadko tam bywałem, to zapamiętałem). Drugiej nie pamiętam, chyba często miała warkocz. Ale zawsze były one dwie. No, nie przesadzajmy, byłem tam może z 10 razy i wtedy były. To było tak dawno, że nie wiem, czy o tej samej księgarni piszesz. Pewnie tak.

I był jeszcze taki mały sklep fotograficzny na środku Rynku, w tym kompleksie, w którym była Ratuszowa, a obecnie jest dziura w ziemi. I tam był enerdowski aparat Pentacon, profesjonalne 6×9, z różnymi akcesoriami. Nikt tego nie kupował, a ja, kilkakrotnie tamtędy przechodząc, zaglądałem, czy już zniknął ten jeden jedyny egzemplarz, co go bardzo chciałem mieć. No i kiedyś zniknął.

I lody włoskie były koło ratuszowej, zdaje się jacyś Grecy to prowadzili. Pierwszy automat w Lubinie. Drugi był później koło Sezamu, obok cukierniczo-monopolowego i mięsnego. Mięsnego, he, he. Nagich haków.


"Bracia". Szesnaście (plus uzupełniony wstęp). By: maddog (6 komentarzy) 11 listopad, 2008 - 13:11