Wybieg

- Kopnij go.

Rzekł Margrabia Gotfryd do Kniazia Iwaszki, patrząc jak ten rzuca kość na pół ślepej, utykającej sobace.

- Po co, tutejszy jest, zawsze warknie na obcego? – odrzekł Kniaź, wysysając cielęcą gicz. – I nic nie rozumie – dodał.

- To jak będzie? – Ja biorę Podlasie i Grody Czerwieńskie aż do Wisłoki a w Czersku swojego powinowatego Dymitryja osadzę?

- A Prusy?
Odrzekł Margrabia, spluwając przez zęby ziarnem jęczmienia i piwem na polepę.

- Kiedy oni wreszcie naucza się cedzić te piwo, Herr Gott?

- A Prusy, to moja dziedzina jest, po matce i babce.

- Doprawdy – zakpił Kniaź – a skąd wiesz z kim one się gziły?

- Siomka – dawaj tu kartoszki i harełki, bystro, bystro. I ogórców kiszonych.

- Patrzaj, jak ta sobaka łypie okiem, zarżał – przepijając do Gotfryda.

- To jak będzie, ile masz chorągwi? To z wiesną uderzym? Patrzał, jak Gotfryd wypluwał w garść kości ze świńskiej golonki. Łypał na jagnięce, które właśnie wnosiły służki. Zaleciało czosnkiem i cebulą.

- Nie, jesienią – niech już omłócą i skot zegnają do obejścia. Będziem mieli mąkę, krupy i wypasione bydło. Na spyże dla wojska. Dodał. – I tłuste baby do chędożenia.

- To zapasów nie masz? – zakpił Kniaź

- A ty masz? – wyszczerzył się Margrabia – kiedy ci konie jeszcze się nie odpasły po najeździe Połowców?

- Wina – ryknął Margrabia – gospodarza tu dawać.

Zaskrzypiały nienaoliwione odrzwia, do izby wlazł ponury, nieogolony typ i lekko się skłoniwszy począł drapać się po łbie. Zezował przy tym za czarną sobaką.

- Ty co? Parchy masz jakieś, że się tak skrobiesz? – zarechotał Kniaź.

- Kto twoim panem jest? – splunął znowu kością Margrabia – i obtarł otłuszczoną gębę obrusem.

- Ja wolny sam, panie – wymamrotał gospodarz, trzymając cały czas jedną rękę w kieszeni kapoty.

- Brać go – ryknęli jednocześnie Kniaź i Margrabia – nóż ma.

Chwilę trwała szamotanina, czeladź gości rzuciła się na ponurego typa.
Po chwili wypatroszyli go ze wszystkiego, stał w samych gaciach i spluwał krwawą śliną na polepę przez wybitą w zębach szczerbę. Mamrotał coś pod nosem. Co ciekawe czarny kundel nawet nie drgnął?

- Un tylko powróz miał w kamanie – pokazał kawał sznura starszy, siwy czeladnik – klingi u nieho nie było – zameldował.

- He, he – wieszać się się chciał – zarechotali jednocześnie Kniaź i Margrabia

- Won z nim, dziewki nam tu dawajcie i jakiego Żyda z muzyką – zaczęli się przekrzykiwać.

Potem pochylili się k’sobie.

- To co twój Cysorz na to, że ty Szczecin, Wrocław i Poznań dostaniesz? I port w Wolinie i kantory wymiany? – wymruczał Kniaź odpychając kwaśnym, machorkowym oddechem pochylonego do niego Margrabię.

- Dobra, dobra a twój Ciećwierz z Czerska i Wizny będzie brodów na Wiśle i Narwi strzegł?

Obniżyli głosy, łuczywo na ścianie zaczęło pryskać resztkami żywicy.

- Kaganek tu dawać, ino szparko – wrzasnął Margrabia – i co z ta muzyką?

W czasie, kiedy służba wnosiła kaganki i kopami zaganiała do izby żydowską kapelę, pomiędzy ich nogami wymknął się z izby czarny kundel, trzymając baranią kość w zębach.
Wymykając się, uruchomił przy pomocy wszczepionego czipa, wmontowaną w odrzwiach izby kamerę multimedialną&termowizyjną, czytnik oraz przekaźnik satelitarny.

Związany w kij, ponury i leżący w świniorku, nieogolony typ poczuł nagłe pulsowanie w lewym kle. Zagryzł szczękę, bardziej z nawyku niż chęci. Zapadając spowrotem w niebylicę odnotował tylko sygnał zwrotny.

- Panie i Panowie, Szanowni Państwo nie możemy się zgodzić aby czołgi Naszego, Najlepszego Przyjaciela podczas przemarszów bojowych wydalały tyle szkodliwych gazów & spalin co podczas ostatnich manewrów, zdecydowanie przeciw temu protestujemy zgodnie z zapisami w paktach OADS i FARDX a także ostatnich negocjacji YRBL.

- Na zdrowie, szkoda tylko, że nasi Ukochani Partnerzy nadal kontynuują wrogą nam kampanię w Ugandzie oraz na Trynidadzie i Tobago, musimy się w związku z tym stanowczo przeciwstawić posądzeniom o złamaniu wspomnianych Układów.

Ponury, skrępowany typ ocknął się chyżo. Widać jakiś fałszywy dźwięk go ocucił?
Przycisnął prawym kłem, prawą, dolną trójkę.

- Idzie nowe – usłyszał – młody, trzeźwy & entuzjastyczny głos, wypowiadany przez znajome mu głosy muzyków, aktorek, postępowych dziennikarek oraz amerykanistów. I cóś czarne, jak zauważył, kiedy obrócił się na drugi bok, wyciągając przed siebie skrępowane ręce.

- Budź się – warknął Ciapek, gryząc podetknięty mu pod nos stary, śmierdzący powróz.

- Budź się...

- Nie margocz, rób swoje – odwarknął Ponury.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Z ponurych

znam borowiki,

dobre po kilkukrotnym obgotowaniu

może tak trzeba będzie?

choć do szlachetności daleko

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Subskrybuj zawartość