Pokój ludziom dobrej woli...

24 grudnia

13:55

Dziękuję za pożegnanie.

14:28

Telefon.
Małgosia.
Dawno nie rozmawiałyśmy, co czasami ważnym dla siebie osobom się zdarza. Ot, taki model bliziutkiej relacji. Kobieca przyjaźń. Jest dla mnie bardziej niż ktokolwiek kiedykolwiek. Bardziej ona dla mnie, niż ja dla niej. Kobieta skarb, która jak ja nie odnalazła, ale zdecydowanie nie walczyła.
Ona Smok, ja Tygrys.

Słyszy mój głos i wybucha płaczem. Kurwa, Ona nie płacze przecież.

Gretchen, nie jest dobrze. Nie jest dobrze ze mną. Mam raka, są przerzuty z jelita na jajniki i w różne inne miejsca.
Nie martw się, nie jest źle, tylko jak cię usłyszałam, to nie mogłam się powstrzymać od płaczu, choć myślałam…

około 17

Opłatek. Patrzę Mu w oczy i mówię, niech ci się spełnią wszelkie marzenia.
Tobie też – w odpowiedzi. I koniec.

Moja mama. Sponiewierana chorobą, zmęczona. Przytula mnie.
Niech ci się wszystko ułoży.

20:00
Druga kolacja wigilijna.
Skupiona składam każdemu życzenia od serca.
Stoję, siadam, przykucam.
Niech im wszystkim będzie dobrze.
Patrzą na mnie trochę nieśmiało, trochę nie wiedzą co powiedzieć. Wiedzą, ale co zrobić z wiedzą? To trudne. Czy ktoś z nich by wytrzymał? Gdyby wiedzieli więcej niż poziom gazetowego nagłówka?

Ciekawe…

Boże Narodzenie znaczy dla mnie coś zupełnie innego (chyba) niż dla katolików, bo to dla mnie kolejna odsłona Mocy. Nadzieja. Wstrząśnięcie światem i człowiekiem. Kolejne zacznij tu, gdzie jesteś .
Narodzenie Jezusa po buddyjsku.

Dzień Znaku, że możemy, jeśli zechcemy. Tym bardziej, im bardziej jest trudno. Tym bardziej, jeśli nie widać słońca na horyzoncie. Tym bardziej, jeśli głowa pod poziomem bagna. Tym bardziej, bardziej i bardziej…

Bywa, jak u mnie, że Ci z Góry wrzucili granat, a potem jeszcze jeden, by następnie poprawić kolejnym.
Dzisiaj… wczoraj… a wciąż mam nadzieję, że jutro nie.
Osypują się kolejne ściany.
Jedna, za drugą.
Proszę, żeby już nie.
Bezskutecznie.
Pytam, w przelocie, dlaczego?
Nie odpowiadają.

Im bardziej proszę, tym bardziej nie ustępują.

Mogą mnie zabić, wiedzą o tym.

Mogę stanąć silniejsza, wiedzą o tym.

Czegoś ode mnie chcą, wiem.

A ja bym chciała poczuć coś, zupełnie dla mnie niedostępnego.

Tak chciałabym przestać być złym człowiekiem.

Próżnym.

Durnym.

Zaślepionym.

Egoistycznym.

Kłamliwym.

Słabym.

Chcącym.

Pragnacym.

Marzącym.

Przyziemnym.

Zawziętym.

Małym.

Oni, Ci z Góry wiedzą.

Ja wiem.

Nie mają nade mną litości…

****

Wszystkim, wszystkiego…
Cieni nieobecnych…

Tobie…Byś, w przygaszonym gwarze, usłyszał czyjś głos…

Nic nigdy nie ginie…

Sobie nadziei, wiary w wyrównane rachunki, prostoty.
Nade wszystko Miłości Spełnionej.

dosyć trosk i dosyć łez pokój ludziom dobrej woli.

Nigdy, przenigdy, nie wolno się poddawać.

Nie ma strachu.

Nie ma mroku.

Nie ma, czego nie ma.

To czego nie ma, będzie.

Wystarczy być dobrym człowiekiem.

Wciąż to światełko nade mną świeci.

Wbrew okolicznościom.

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

....

Ba..


Czytam, słucham, milczę,

mój ulubiony Tilo w jednej piosence dawno temu śpiewał Was kann ich dir noch erzaehlen (Co mógłbym ci jeszcze powiedzieć)

No właśnie.

Pozdrowienia serdeczne.


Ale gdzie to właściwie jest?

- Wołoska?! – Nieee, nowotwór!

:)


No sam widzisz Igło

Nic z górki, ale ustawiłam granicę na koniec kalendarzowego roku. Wtedy zacznie się zmieniać pozytywnie.


Grzesiu

Dzięki. Pomilczeć też jest dobrze.


Pino

W każdej, nawet najbardziej makabrycznej historii, są momenty humorystyczne.

:)


No widzisz,

zapomniałaś dodać czegoś w stylu “koło 16 zadzwoniła Pino pod wpływem i złożyła mi poetyckie życzenia” :)


No fakt, cóżem ja uczyniła najlepszego?

Tak było, potwierdzam.

Około 16 zadzwoniła Pino i powiedziała, że złoży mi życzenia tylko musi zajarać najpierw, więc wstrzeliłam się ze swoimi. Następnie Pino złożyła mi poetyckie życzenia dotyczące pomarańczy, a nawet Pomarańczy.

:)


Gretchen

Nie każdy wygrywa z rakiem czy chorobą.. . Siostra mojej mamy niedawno była w beznadziejnym stanie. Rak, zajęte węzły chłonne, przerzuty, wycięcie narządów rodnych… – lekarze zrobili swoje. Wylądowała w hospicjum czekając na smierć.

Dziś jest zdrową osobą bez sladów komórek rakowych. A uzdrowił ją “katolicki zabobon”. Córka jej siostry przywiozła kiedyś małą fiolkę wody ze źródełka z Lourdes. Nie było jej wiele ale pomiędzy lekarstwami po jednej kropelce na wargi ust.. .

Z sytuacji beznadziejnej, jak w ślepej uliczce, jak w potrzasku.. – wyszła wolno.
Cuda się zdarzają.. . Nie wiadomo dlaczego i po co.

Byłem kiedyś w ośrodku dla upośledzonych i ciężko chorych prowadzonym przez siostry Niepokalanki.
Podziwiam je do dziś gdyż to trudna praca i bez serca do ludzi się w takim ośrodku długo nie wytrzyma.

Tak sobie myślę, że Boże Narodzenie jest “czym innym” dla umierającego, czym innym dla opiekujacego się nim, czym innym dla chorego, czym innym dla dziecka a czym innym dla rodziców. Czym innym – w pewnym sensie – bylo rok temu a czym innym jest dziś.

To my “płyniemy” nasze życie się zmienia. My patrzymy na życie ciutkę inaczej więc i Boże Narodzenie staje się dla nas czym innym.

Dobra wola to otwarcie furtki dla działania łaski, mocy, nadziei i miłości. Cokolwiek to oznacza bo liczy się to wewnętrzne okienko duszy przez które wpuszczamy moc dla nas spoza nas.. . I to właśnie jest Boże Narodzenie.

W kontekście Twojego wpisu jakże inna była wigilia osoby która odeszła a jakże inna każdego z nas – włącznie z Tobą.

Pokój ludziom dobrej woli!

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldku

Nie chcę Cię jakoś nadmiernie martwić, ale tym razem się nie pokłócimy. :)

Nawet buddyści mogą napisać coś o Bożym Narodzeniu.
Wszystko filtrujemy przez siebie, przez to co kiedyś i co aktualnie. To naturalne.

“Dobra wola to otwarcie furtki dla działania łaski, mocy, nadziei i miłości. Cokolwiek to oznacza bo liczy się to wewnętrzne okienko duszy przez które wpuszczamy moc dla nas spoza nas…”

Staram się nie zatrzasnąć tego okna, bo już ostatnio miałam takie pomysły. Właściwie usiłuję słuchać i usłyszeć, i z jakąś tam ciekawością się przyglądam, co z tego wszystkiego wyniknie.
Jak już mnie dognie zupełnie to zamierzam uciec w szaleństwo. :)


Gretchen

Gretchen

Staram się nie zatrzasnąć tego okna, bo już ostatnio miałam takie pomysły. Właściwie usiłuję słuchać i usłyszeć, i z jakąś tam ciekawością się przyglądam, co z tego wszystkiego wyniknie.
Jak już mnie dognie zupełnie to zamierzam uciec w szaleństwo. :)

Może to głupio brzmi ale i życie jest szaleństwem.. . I pewnie takie by pozostało gdyby nie Boże Narodzenie, które jest jak lek na szaleństwo życia i śmierci.

Gdy nawet wszystko najgorsze, to Boże Narodzenie odbyło się właśnie w nędzy-szopa, niedostatku-bez wyprawki, w potrzebie-nie znalazł się lepszy lokal, i nie w porę.. – w podróży i w obcej stronie.

Więc niedostatek jest momentem gdzie “przez uchylone okienko” rodzi się.. . Skandal dla świata, a dla Boga Gloria!

Świętowania radosnego i spokojnego – mimo wszystko – życzę Ci Gretchen. Jutro – a właściwie dziś – jeszcze jeden dzień się trafił. :-))

p.s.
Kolędy Prajsnera bardzo lubię.. – słucham z “tchem”.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Na Raszu zawsze

uważaliśmy za cholerną niesprawiedliwość, że połowa naszej kadry nauczycielskiej regularnie ląduje na Sobieskiego, a nam nie wolno, nie mamy urlopów i musimy się męczyć w szkole. :P


Życie jest szaleństwem

w granicach normy, zazwyczaj.
Przychodzą takie chwile, albo całe miesiące, że od tej normy jest bardzo daleko.

Najpierw ogarniasz całość, może z determinacji, może z przyzwyczajenia, może wyłącznie z oślego uporu. Ale potem nie wiesz już co masz łapać najpierw, czym martwić się bardziej.
Jesteś jak klaun, któremu nieustannie ktoś dorzuca piłeczki, a ten się stara wyrobić w żonglowaniu.
Hop! Jeszcze jedna!

Wtedy można zwariować naprawdę. Wielu wariuje od mniejszej ilości piłeczek , innym potrzeba znacznie więcej. Niektórzy nie wariują wcale. Taka zagadka.

Jedni krzykną wtedy Bogu w twarz, żeby się wynosił, inni znajdą potwierdzenie Jego nieistnienia, jeszcze inni w tym huraganie usłyszą Jego głos, odnajdą coś innego.
Chyba nigdy nie jest tak, że wszystko zostaje nam zabrane – coś dostajemy w zamian, choć tak potwornie trudno to zobaczyć.

Ja ostatnio dostałam wiele. Pozornie drobnych rzeczy, które są dla mnie ogromniaste. I wcale nie chodzi o to, że one mają zrekompensować tamten brak, czy być rozwiązaniem sytuacji, bo tak się nie da. Jednak to, że są pozwala nie zgubić pionu. One pozwalają wzmocnić ten cichutki głos, który mówi dasz radę,to chwilowe, minie, ucz się, wykorzystaj wszystko, czego doświadczasz.

Stoję zdumiona pośrodku swojego życia. Boję się, ale też umiem się z siebie śmiać.

Często dochodzę do wniosku, że śmiech to mój największy skarb, który ratował mnie z wielu opresji.

Poldku, dziękuję Ci za te dobre słowa. :)


Pino

Jękolę wczoraj Najlepszej Szefowej przez telefon, że najwyżej zwariuję, a ona mi na to, że to nie jest najlepsze rozwiązanie, bo wsadzą mnie do szpitala, a tam jest nieprzyjemnie.

Uwielbiam jej rzeczowość. :)


No właśnie,

moja poznańska znajoma dwa razy leżała, raz u siebie, a raz w Kołobrzegu – i brutalnie rozwiała moje złudzenie, że to wygląda jak w niektórych amerykańskich produkcjach :D


Zdecydowanie

Aż się nie chce zwariować. :)


No chyba, że w Sobieszczaku,

można by przynajmniej wciągnąć kreseczkę z panią ordynator. ;)

A tak się składa, że najbardziej psychopatyczna z moich nauczycielek nigdy nie leżała, hue hue, o ile mi wiadomo.

Muszę kiedyś wyrychtować długi i duszoszczypatielny wpis o Raszu i jego osobliwościach :)

pururu


Gretchen

pozostając w kategoriach szaleństw. Największym z nich chyba jest miłość.. .

:-)))

Pozdrawiam serdecznie!

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Pino

Psychopatia nie poddaje się leczeniu, no niestety.

Z ubolewaniem…


Oj, Poldku

Nie zaczynaj, nie zaczynaj.
Albo zaczynaj. :)

Miłość jest największym szaleństwem, niezaprzeczalnie. Do tego przypomina zespół maniakalny (jakiś psychiatryczny się ten wątek robi :), przynajmniej w początkowej fazie, potem się odrobinę uspokaja.

:)


Gretchen

Gretchen

Nie zaczynaj, nie zaczynaj.
Albo zaczynaj. :)

Miłość jest największym szaleństwem, niezaprzeczalnie. Do tego przypomina zespół maniakalny (jakiś psychiatryczny się ten wątek robi :), przynajmniej w początkowej fazie, potem się odrobinę uspokaja.
:)

Ale ja miałem na myśli nie nieokiełznane szaleństwo zmysłów uznawane czasami za miłość ale Miłość. Taką co to szalona w tym, że jest wierna niezależnie od “zmienności pogody”, która kocha gdy przyjaciel zamienia się w nieprzyjaciela, gdy czeka wtedy gdy wszyscy “poszli dawno już na piwo” i nabijają się z niej zza baru. Także taką która towarzyszy ludziom odrzuconym, umierającym, współczuje i bierze na swoje ramiona ciężary innych.. . Taką co to śmieje się z konformistów i ma za nić “bezpieczeństwo bakierów”.

Taką miłość uważam za szaloną.

Pozdrawiam!

p.s. św. Paweł mówił o takich gwałtownicy – jak na mój poldkowy mały rozum – miał na myśli kochających szaloną Miłością. Gwałtowną w swojej wierności, wierze i szturmującą niebo w dobrych sprawach.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldku

Ja też nie miałam na myśli nieokiełznanego szaleństwa zmysłów, choć może trochę zaczynam się dziwić, że coraz częściej wszyscy się tak zapierają, ale Miłość właśnie.

Jakby na to nie spojrzeć każda miłość ma w sobie to szaleństwo, niekiedy gwałtowność. Przynajmniej ja to tak widzę.

A miłość między ludźmi to też szaleństwo zmysłów, jak słowo daję. :)


Gretchen

Gretchen

A miłość między ludźmi to też szaleństwo zmysłów, jak słowo daję. :)

Zwłaszcza jak ona przyłoży jemu, bo “zupa była za słona..”.

:-)))

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldku

Inaczej mi się kojarzy szaleństwo zmysłów, ale ja to dziwna jestem.

:)


Rotfl

tyle powiem i idę grać w karciankę.


Gretchen

a widziałaś film “Lektor”?

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldku

Nie widziałam, ale wiem mniej więcej o co chodzi.
A dlaczego pytasz?


Cześć Gre,

jakim cudem wstałaś o tej porze?


Hello :)

Sama nie wiem. Mam urlop i mnóstwo myśli w głowie, to mnie poderwało.

Jeszcze nie wymyśliłam tego swojego awatara. Facet jednak zupełnie odpada. I kotek. :)

Chciałabym mieć awatar o jakiś takich niezwykłych umiejętnościach, mogą być czarodziejskie. W każdym razie, żeby miał jakieś cechy szczególne, których ludzie nie mają. To byłoby coś i prawdziwy fun.

:)


Jakie szczególne umiejętności?

Bo ja mam różne i bez avatara. Tylko śpiewać nie umiem. I robić jajecznicy. Ale właśnie ją przygotowują Natalia ze szwagierką :)


Różne

Sama też mam, ale one jednak są w swojej niepowtarzalności znormalizowane. No.

Mogłabym latać na przykład. Umiesz latać PinOlu? :)
Jeśli chodzi o ogon, to niechętnie.
O! Mogłabym mieć taką zdolność stawania się niewidzialną. Wyobrażasz sobie mnie niewidzialną? To by było!

Latająco-znikający awatar Gretchen. Pycha.


Ale, ale

My tu mieszamy wątki, a może widziałaś Lektora i wiesz dlaczego Poldek pyta o ten film?


Umiem,

nawet samolot pilotowałam kiedyś. A Nicek obiecał, że mnie nauczy latać na paraglajdzie.

A niewidzialność jakoś mnie nie pociąga. Zresztą jest taki test na prawicowość/lewicowość – czy wolalabyś umieć latać, czy być niewidzialna :) Serio, kiedyś na s24 czytałam coś takiego.

Nie widziałam, ale obstawiam (i liczę na to), że to ma jakiś związek z tym całym szaleństwem zmysłów :D


Gretchen

pytam bo ciekawi mnie Twoja “opinia” o tej miłości. Zwłaszcza z jej strony.. . Jednak skoro nie widziałaś filmu to chyba niemożliwe.

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


To niezły absurd wyjdzie,

bo ona tego nie oglądała.

Obrać komuś pomarańczkę?


Pino

..ja poproszę o jedną.

A odnośnie motolotni luba para..“cośtam” w przyszłe wakacje zamierzam wyfrunąć nad moją Koziarnię – nie mylić z miejsca gdzie odbywa się akcja filmu “Mama Mia”.

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Że co?

Zgubiłam się kompletnie. Łap pomarańczkę.

Myjcie owoce zakazane!


Pino

Pino

Zgubiłam się kompletnie. Łap pomarańczkę.
Myjcie owoce zakazane!

nie złapałem, poturlała się pod biurko. Myślę, że mycie jej nie pomoże.. .

A Ty widziałaś “Lektora”?

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Ja widziałem "lektora"

może go nawet opiszę jako suplement do mojego cyklu filmowego o kinie niemieckim (suplement, bo “Lektor” niemiecki nie jest acz na podstawie książki Bernarda Schlincka)

A w ogóle dziwny film, znaczy mieszane uczucia co do niego miałem, książkę też czytałem i jakos lepsza acz też nie zachwyca.


Poldku, a ty napisz cos o "Lektorze", może mnie to zainspiruje

do lepszego tekstu:)

Gre&Pino, a ja drugi dzień z rzędu wstaje o 12, kurde, trza to zmienic, bo za późno jest.
Wkurzony jestem.


Grześ

tecumseh

do lepszego tekstu:)
Gre&Pino, a ja drugi dzień z rzędu wstaje o 12, kurde, trza to zmienic, bo za późno jest.
Wkurzony jestem.

Ale tego posta napisałeś dwie minuty przed dwunastą.. . A więc zanim wstałeś. :-))

Nie mam weny do napisania coś na temat filmu. Wczoraj go obejrzałem.. . Poczekam aż się uleży. Główna bohaterka jest dziwna…

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Jedna z najlepszych chwil w życiu

Wstajesz o świcie, ubierasz się, myjesz, mocujesz z oknem, siadasz, pijesz herbatę i palisz papierosa, obserwując powoli budzącą się Warszawę


Pino.

Pino

Wstajesz o świcie, ubierasz się, myjesz, mocujesz z oknem, siadasz, pijesz herbatę i palisz papierosa, obserwując powoli budzącą się Warszawę

Dla mnie ta chwila jest niedostępna. Nie wstaję o świcie… , i nie mieszkam w Wwie.

Pozdro!
************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldku, no dziś

za 15 12 wstałem, ale to już właściwie 12 w sumie.

A poza tym jestem tak uzależnony od TXT, że może już przez sen piszę:), kto wie.

Pino, wszystko dobrze, tylko zamieniłbym herbatę na kawę lub jaki alkohol, drink jaki np.:)

A takie poranne chwile fajnie opisywał mój ulubiony Zenek, który wziął się i już dawno znikł, ale on to wstawał ekstremalnie o 4 rano chyba, wtedy jak pani Renata chodziła spać:)

Problem jedynie był zawsze z wyrusem i z toba, bo wy to chyba nigdy nie śpicie:)

MNie w ogóle ciekawią godziny, w których ludzie piszą swoje teksty/komenty.

Ja (porzynajmniej dawniej) większość dobrych tekstów to stworzyłem między 23 a 2 w nocy:)


Kawa to zuo

Pewnie, że nie śpię, szkoda życia na sen.

A poza tym, kto śpi, nie grzeszy.

Poldkowi pomarańczka z Drzewa Złego i Dobrego się poturlała pod biurko.

pozdrawiam sssycząco


Pino

jeśli kawa to zuo, to zuo konieczne a więc dobro.. . Pozdrawiam znad drugiej już dziś kawy.

Odzyskałem ów owoc z drzewa – okazała się to mandarynka. Przypomniałem sobie, że przed spożyciem – podobnie jak z orzechem – się podstępuje.

Sssssmaczne było.

:-)

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


No ładnie :)

I can’t even separate love from lust


Subskrybuj zawartość