Wściek nowej generacji

Zachciało się Zosi jagódek.

Co mnie podkusiło, żeby nie powiedzieć co mi do łba strzeliło? Dzisiaj już dobrze nie pamiętam, ale z pewnością to było coś w stylu, że można zatrzymać obraz, przewijać w te i nazad, nagrywać i prawdopodobnie korzystać z hydromasażu. Nie wykluczam, że chodziło też o jakość obrazu i inne drobiazgi. To wszystko chciałam mieć w przedwojennej kamienicy naiwnie wierząc, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Są.

By mieć te wszystkie cudeńka trzeba wykazać się dość dużym stopniem determinacji.
Najpierw znaleźć punkt sprzedaży – żaden kłopot. W punkcie sprzedaży wyraziłam swoje zdumienie, bowiem można pobrać dekoder jak najbardziej, ale taki duuuuży talerz, który fachowcy nazywają anteną satelitarną należy kupić gdzie bądź. No może nie tak do końca gdzie bądź, a co najmniej tam gdzie talerze satelitarne sprzedają.

Jeśli już ma się dekoder, a co za tym idzie podpisaną umowę, w innym miejscu nabyło się talerz (ja dostałam po koledze ) to teraz właściwym krokiem jest samodzielne znalezienie panów, którzy przyjdą i całość zgrabnie zainstalują. Dla mniej samodzielnych punkty podpisywania umowy dysponują odpowiednią listą panów monterów.

Świat idzie do przodu i niektóre produkty skierowane są do ludzi wiedzących czego chcą, niepotrzebujących centralizacji sprzedawanej usługi.

Wielkoduszna firma daje szczęśliwemu nabywcy siedmiodniowy termin zwrotu dekodera i rozwiązania umowy bez najmniejszych kosztów. Ha! Siedem dni… Wspaniale, tylko panowie monterzy nie czekają na człowieka, człowiek czeka na panów monterów.

Przyyyyszli. Zajęło im to sporo czasu, ale są nareszcie. Mówię do nich jak do rozumiejących, że kamienica, zabytek, konserwator tegoż zabytku, że nie może nic być na elewacji, bo mnie ubije wspólnota.

Panowie na to spoko luzik (ich w końcu moja wspólnota nie ubije) i dalej mi wyjaśniać, że nie ma sprawy, bo oni tych kabli nie przypną do elewacji a jedynie smętnie zwieszą wzdłużnie więc jak na wstępie – sprawy nie ma. Moja intuicja coś mamrotliwie trzeszczy, ale nic sobie z tego nie robię zwłaszcza, że On mówi żeby się nie przejmować i te takie co mężczyźni mówią jak nic lepszego im do głowy nie przyjdzie, a aktualnie nie chce im się nad sprawą pochylić.
Fakt, że przedstawiciel zarządu wspólnoty wyraźnie się wypowiedział, że można. Fakt, że przedstawicielka firmy administrującej budynkiem miała do mnie zadzwonić, a nie zadzwoniła.

Czterdzieści minut później antena na dachu, kable dyndają, pan bierze wiertarę i wierci dziurę.

Uuuuuuuu niedobrze, niedobrze myślę i mówię jak tylko zobaczyłam co się dzieje. Spoko luzik pan do mnie.

Wygląda na to, że mam zestawik działający. Antena wyregulowana. Niestety specjaliści nie zrobią mi rozgałęzienia do drugiego telewizora, ale przecież mogę samodzielnie sobie zrobić dokonując kolejnego zakupu gdzie bądź.

Firma wychowuje do samodzielności, bez dwóch zdań.

Jest nieźle tylko ten mój wewnętrzny niepokój jak kornik… Odrzucam go zdecydowanym ruchem ponieważ gołym okiem widać, że na wszystko jest za późno.

Przezornie biorę od panów monterów numery telefonów i dostaję obietnicę, że jakby co to przyjdą i poprawią.

On oczywiście zaśmiewa się niemal do łez, że popadam w irracjonalne lęki dla niego zupełnie niezrozumiałe, i że spoko luzik.

Proszę jaki świat spokojny i zrelaksowany.

Minęło trochę czasu, no tak może ze dwa miesiące i w skrzynce pocztowej czeka list od wspólnoty, że wszystko ma zniknąć z elewacji, że zabytek, że konserwator…

Tak…

Jako przepełniona irracjonalnymi lękami oddaję sprawę wręczając numer telefonu do zaprzyjaźnionych monterów. Umówili się na sobotę przed południem. Przyszli w poniedziałek po drodze kilkanaście razy zapewniając, że już już są w drodze.

Normalnie to można do kogoś zadzwonić, zgłosić reklamację, w ostateczności rozedrzeć się by dać wyraz. Nowa generacja telewizji jest jednak sprytniejsza od tych frajerów z sieci kablowych.

Przybywszy z jedynie dwudniowym poślizgiem, pan był przejęty, zapewniał o chęci pomocy w tej trudnej sytuacji, wymyślił nawet przebicie się przez strop w celu poprowadzenia kabli nową drogą. Popatrzyłam na niego jak na wariata.

Był już wieczór, a co za tym idzie słońce i tak skąpiące swej obecności o tej porze roku zaszło za horyzont jakiś czas temu. Ustalamy, że pan z kolegą i sprzętem przyjdzie następnego dnia o jedenastej i najwyżej wszystko w cholerę odłączy.

Pan, kolega nawet sam sprzęt nie pojawili się do dzisiaj.

W dostrzeganym przez miliony Polaków międzyczasie, namierzyłam innego pana. Wspólnota naciska, przysyła listy, straszy. Trzeba działać.

Nie było łatwo, ale już po kolejnym tygodniu udało mi się zobaczyć w swoich drzwiach następnego profesjonalistę.

Telewizja nowej generacji zniknęła z mojego życia wraz z doskonałą organizacją dystrybucji, niezwykłą jak na te czasy polityką obsługi klienta i wszelkimi możliwościami high definition .

Gorący oddech wspólnoty już mi nie doskwiera.

Czy ja w gruncie rzeczy oglądam telewizję?

Spokój, cisza, luzik.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Gretchen

Czy w Stolycy nie ma jakiejś kablówki za przeproszeniem z szerokom ofertom?

Albo czy wspólnota nie może się zespolić we wspólny odbiornik, hę?

Poza wszystkim tv poza meczami i incydentalnie filmami jakimiś to syf.

Nie masz czego żałować. A nowe doświadczenie zdobyłaś, poniekąd politechniczne.

:D:D:D

Pozdr


Rafał

Jest, a jakże z ofertom szerokom – stale poszerzajoncom się.

Z biurem odsługi klyenta. Terminowa, solydna. Taka, że hej ho.

Tylko widzisz… Tak sobie to umyśliłam chitrze. Szerokom oferte kazałam w diabły odciąć. Tera pójde w łachie.

Nowe doświadczenie, bezcenne.

:))


Widzę postęp

Kiedyś za komuny, po 3 tygodniach umawiania, przyszło do mnie 2 fachowców od szafy.
W ścianie.
W zasadzie, to w przedpokoju.
Oglądneli miejsce.
Połorżli narzędzia na podłodze.
Sęk w tym, że podłoga była nowa, zaraz po lakierowaniu

Spojrzeli na siebie i jeden drugiego spytał.

- A sztamajza gdzie? – Ni ma.

- Panie, będziem za pół godziny, zostawiamy narzędzia ale bez sztamajzy się nie da.

Zostawili i poszli.
Wrócili za 2 tygodnie.
Fakt, zaliczki nie wzięli.
Szafę i pawlacz zrobili.

Ale nie zwrócili też za skatowaną podłogę.

P.S. A niby dlaczego wspólnota ma lubieć osobnika, i to z płci , któren pali i wydycha do studni przez okno i na dodatek głośnej muzyki słucha?
Co?


Nie wiem dlaczego,

przeciez powodu nie ma, a jednak się uśmiałem

Nie z Pani bynajmniej, Szanowna Gretchen, a z luzackiego stylu (spoko i luzik) w jakim dokonała owego opisu ;)

pozdrawiam


Gretchen

fajni ci Twoi instalatorzy
No i ta TV fajna.

Ja sobie też niedawno coś takiego zakupiłem i na szczęście sam się całkowicie instalacją zająłem ze skutkiem prawidłowym :-)

Jakoś do instalatorow i roznych takich fachowców mam trochę zdystansowany stosunek. Wszystko sam jakoś tak wolę... Trochę wypytac, troche popatrzec i tyle.

Choć niestety czasami nie ma innego wyjścia i takiego wezwac trzeba. Na szczęscie wybor jest i jakby co, to mozna do własciwego pana dotrzec. :-)

pozdrowienia


Zwykły to komunał,

ale jak czegoś sama porządnie nie zrobisz, to porządnie zrobione nie będzie.
A ponoć polscy fachowcy są najlepsi…
To ja chyba zawsze trafiam na te wyjątki potwierdzające regułę

Pozdrawiam i życze powodzenia w wynajdywaniu fachowców na przyszłość


Panie Igło

Nieeee no jest postęp, wygląda trochę jakby nim nie był, ale z pewnością to postęp.

Z tym lubieniem to ma Pan trochę racji. Nie widzę powodu, żeby mnie lubić jakoś bardzo. Są tacy nawet w tej wspólnocie, ale to jakaś aberracja ewidentna, przyzna Pan.


Panie Marku

No dlaczego? Uważam, że jest powód i to właśnie opisany :)

Cieszę się, że Pan się uśmiechnął, każda ku temu okazja jest dobra.

:)


Jacek

Ty to akurat nie mądraluj, bo Ty w domu mieszkasz. Kiedy dysponuje się nieruchomością o takich charakterze nowa generacja jest przyjazna z powodu ułatwionego montażu.

Natomiast jak Ty sam tego dokonałeś to niniejszym udzielam Ci oficjalnej wiedźmowej pochwały.

No.


Kamczatko

Niby racja.

Nie lubię tracić czasu i atłasu więc różne tam umiem sama podłączać. Gdzieś tu się plącze mój tekst jak podłączałam pralkę – polecam jeśli zechcesz przeczytać.

Hydraulikę, elektronikę i elektrykę (w pewnym zakresie) mam opanowaną.

Natomiast na dach mojej kamienicy nie wylezę, za nic. Nie, i już. Mam lęk wysokości.

:)


Ha,ha, ha....

No to skasowany.

I co?


Tele....

Od lat żyje bez telewizora. Jako bezprizonny ( mam to nawet w dowodzie) często przeprowadzając się wyeliminowałem wszelkie zbędne pakunki. Nie ma telewizora, nie ma pudełek na kapelusze, brak też stylowych walizek. Ostatnią zostawiłem w pewnym mieszkaniu podczas wstydliwej nocnej ewakuacji.
Cholera, trochę ciebie rozumiem Gretchen bardzo lubiłem kanał Planette. Tam dowiedziałem się że mój ukochany Celine był bez wątpienia antysemitą i wierz mi ryczałem z tego powodu jak bóbr. Miesiąc przeleżałem oglądając Fashion nieomal na okrągło. Telewizja ma niewątpliwie swoje dobre strony. Dziś wystarczają mi filmy na dvd, a dokumenty niestety nielicznie można kupić w empiku.
A co do wydarzeń z talerzem i zabytkową kamienicą w tle telewizja tvn emitowała jakiś czas temu program “fachowcy”. Wiesz do czego zmierzam? Masz kamerę Gretchen?


Jak to co?

Panie Igło, oświadczam uroczyście, że naprawdę, naprawdę, naprawdę bardzo Pana lubię

Więc pozdrawiam :))


Ernestto

Dobrze, że nie masz telewizora to przynajmniej nie masz takich komplikacji.

Co natomiast przeszkadzałyby pudła na kapelusze? Takie bywają piękne…

Nie będę ludzi nagrywać. Nie. Nie. Nie.

:)))


Oj, Gretchen

ja to się z tą Twoją wspólnotą czuję jakby to była moja:)

Także fajnie, czuję bazę, choc o dziwo prezes ostatnio mnie się w pas kłaniał, pewnie dlatego że bez przypadek zamienili mi piwnicę na mniejszą zanim się wprowadziłem :)

nic to,

Wspólnota rules:)

prezes,traktor,redaktor


Szanowna Gretchen

A, niby, za co?
Proszę uważać.
Ten, tego, ten..
Noo..


Fachowcy - temat rzeka

Po generalnym remoncie łazienki czułem że cóś nie jest tak jak powinno być. Było to lata temu, na pierwszym samodzielnym mieszkaniu, więc moja wiedza na temat jak to powinno być zrobione była równa zeru. Ale czułem jednak, że wiele można poprawić.

Po kilku miesiącach zaczął się remont kuchni. Inna ekipa już. Poprzednia wszak nie wzbudzała szacunku.

Przyszli, oglądają front robót. Pokazuję też feralną łazienkę z błagalnym pytaniem: czy coś się uda tu poprawić? Fachowcy z kamiennymi twarzami oglądają łazienkę, wychodzą i mówią: jasne, oczywiście, że się da. Kamień spadł mi z serca.

A oni kończąc: trza granat wrzucić, drzwi zamknąć i będzie poprawione.

Kto Panu to robił?!!! – zabrzmiało najstarsze pytanie fachowców.


>Gretchen

Teraz coraz więcej ludzi pozbywa się z domu telewizorów i przyznam, że uważam to za bardzo racjonalne postepowanie. Sama mam kablówkę z jakąś dziką ilością kanałów, cyfrowy dekoder z bajerami i ….prawie wcale z tego ustrojstwa nie korzystam. Telewizor włączam mniej więcej raz na tydzień, za to raz na miesiąc płacę całkiem konkretny rachunek. Bez sęsu całkiem.

PS

Drażnicie mnie z tą manierą kończenia każdego zdanie słówkiem “no”.
Doggy bodajże zaczął, a reszta z zapałem podchwyciła. Copycaty kurcze blade.


...

Z kumplem i “statystami” z szacownej knajpki zrobiliśmy “Wnetrze domu w Bejrucie” Wymieniajac kafelki, po cięciu parpetów i nieumyslnym wyrwaniu węża z wodą mógłby tam wejśc Piotr Szulkin by kręcić jakiś film o końcu cywilizacji. Na doprowadzenie tego miejsca do stanu używalności mieliśmy dwa dni. Udało się


Oj, Max

Moja wspólnota wcale mnie nie zaprasza na żadne zebrania. Mam wrażenie, że głównie nas tam obgadują, że kable dyndają, że pies szczeka, za papierosy to już pewnie nie – przeniosłam się z kuchni do pokoju. :)

Chyba w końcu sprawdzę co tam z moją piwnicą...


Panie Igło

Za całokształt. Nawet jak się z Panem nie zgadzam i wściek mnie bierze :)

Pan to jest ciekawski dopiero.

:)


Rafał

Pamiętam jak jednej z moich byłych przyjaciółek Pan Jaś złota rączka od remontów zamurował wentylator elektryczny w łazience, w której remont przeprowadzawszy zużył kilkaset kilogramów kleju do glazury.

Dodam, że łazienka miała tak na oko jakieś 4-5 metrów. Nic mnie już nie zdziwi chyba.

Osobiście to miałam wielkie szczęście zawsze do tego typu ekip i dzięki temu sporo się nauczyłam, więc teraz trudno mnie podejść .

Najgorszy numer to jest ten z jajkiem za monitorem w łazience.


Delilah

Telewizor też służy do oglądania filmów z dvd :)

Telewizja mnie męczy już jednak. Klekoczą i kleczkoczą. Chwilowo nie mam i upajam się ciszą. Niczym nie zmąconą.

No :)))

Na ten przykład ja to no lubię. Jest to zazwyczaj wielemówiące no


Ernestto

Kongratulejszyns szczere.

Wyrwany wąż... wszechobecna woda… To musiało być faaajne.


Uff

Moja chałupa też sprzed wojny.
Rosyjsko-japońskiej.
A nie zabytek.


mnie wystarcza że mam youtuba :P

a w kolejce kupa literatury z Bałkanów

pozdro


Dymitrze

Co znaczy uff ? :)

Moja chałupa sprzed drugiej wojny, silnie związana z Powstaniem Warszawskim. To, co teraz jest strychem było mansardą. Zachowała się jakimś cudem i we fragmentach faktura ściennych zdobień. Ledwie widać, ale widać. Muszę zrobić zdjęcie.

Ciekawe… gdzie Ty możesz mieszkać...


Stopczyku

Tak oto żadnego zrozumienia… Najmniejszego nawet…

:)


ale polecam Ci

książki np Bory Cosica … super! :)


Teraz to inna rozmowa

Dzięki :))


Uff

bo można było antenę zamontować!
Gdzie mieszkam? Przecież napisałem – w chałupie!
:))


No dobrze Dymitrze

tak się tylko zaciekawiłam na chwilę.

Ale istotnie uff , a nawet uff :)

Misiek może oglądać Animal Planet.


>Gre

jak zbiorę do kupy to napiszę co warto przeczytać ;)


:)

Misiek woli rozglądać się za dziewczynkami w realu:)


Stopczyku

Wiesz, że potrafię się upominać więc miej się na baczności :)


Też mi odkrycie Dymitrze

Każdy Misiek woli :))


>Gre

luz … zabieram sie zaczytanie ;-)


Nie tylko luz

ale też spoko luzik.

Mam utrwalone, na jakiś czas wystarczy :)


No nie,

jaki Doggy? jakie copycaty?

Delilah, znowu podpadasz:)

http://tekstowisko.com/tecumseh/58025.html

I zdanie dowód:

“Ciekawe czy uda mi się każde zdanie kończyć słówkiem “no?”

Jeśli od Mada przejąłem to nieświadomie.

P.S. W sprawach TV też jestem lepszy:), od gdzieś 8 miesięcy kupuję jeden kabelek, by przeciagnąć z pokoju obok kablówkę, kabelek kupiłem ze dwa miesiące temu, zdążyłem już do niego zgubic obie końcówki, przy okazji kupiłem chyba za krótki.
TV dalej nie mam:)
Gdzieś od 1,5 roku zaś kupuje mikrofon, by czasem na skypie pogadać lub miec choćby do nauki języków.
Oczywiście poprzedni mikrofon zgubiłem…

P.P.S. A w ogóle dlaczegoż Igły miałby kto nie lubić, no?
Chyba że to tylko urodzeni 29 lipca tacy pozytywnie nastawieni są do wszystkich:)


Grzesiu

A moim zdaniem to no jest moje :)

Na moje oko to Ci nie zależy ani na telewizji, ani na skypie, ani na obcych językach. Wiem po sobie, że kiedy mi zależy to wszystko jest od razu, jednocześnie i ma działać. :)

My to faktycznie do wszystkich jesteśmy jakoś inaczej usposobieni niż reszta ludzkości chyba.
Ja to jeszcze czasem się zagotuję i bulgoczę, ale Ty to jesteś krainą łagodności jak raz.

Oświadczenie w sprawie Igły Pana złożyłam wyżej, to nie będę się powtarzać. Jeszcze zacznie mi wygrażać od pyskatych kobitek ...

:)


Mnie...

Znaczy Igle ( radiomaryjni piszą – mi ), to zdanie kobitek..
Leży…

No..
:)


Twardym trza

.. być.
:)


Nie dziwię się, nie dziwię Panie Igło

gdybym ja była Igłą, też by mi to zdanie kobitek leżało :)

Oczywiścię spodziewam się wszystkiego najgorszego , z zemstą włącznie :))


Ależ Gretchen

Jak najbardziej.
Spodziewajcie się.

Jak najbardziej słusznie.

I nie poznacie dnia ani godziny.

Noo.. i żeby nie było.


Gretchen,

a tam od razu nie zależy, po prostu przeciwności mnie spotyakją i przeszkody.Czy ty myślisz, że łatwo jest przejść się do sklepu po tenkabelek czy do drugiego po mikrofon?
:)

A nawet jak już się przejdę, to trzeba je podłączyć i takie tam.

Więc nie warto:)

Zresztą fakt, bez TV można się obyć, na skypie i tak z kim gadać nie mam, (o i znowu motyw pana Igły, bo czasem z nim na Skypie gadać się mi/mnie zdarzało.) a języków to się uczę na inne sposoby, ba, nawet innych nauczam.

Wczorej się dowiedziałem, że jeden z uczniów próbna maturę zdał, aż sam nie wierzę.
Nie chwaląc się to druga osoba przed matura wcześniej zdawała próbną i tyż zdała.
Więc nawet jakieś sukcesy odnoszę:)

pzdr


Panie Igło

Jestem czujna jak ważka.

:)


Grzesiu

A co Ty o 7 rano robisz jako nieśpiący ?

Gratuluję sukcesów pedagogicznych przy okazji.

Ro-zma-wia-łeś z Panem Igłą??? Grzesiu to przecież ja się nie dziwię, że kabelki i telewizja na drugi plan precz poszły… Koniecznie powinieneś odnaleźć albo kupić mikrofon. Koniecznie.

Wtedy wszystkie przeciwności znikną :))


Eeee, Gretchen,

prosze pochopnych wniosków nie wyciagac, rozmowa z panem Igłą to zaszczyt, co nie każdego spotyka:)
My gadaliśmy, pisząc do siebie na Skypie, bo oczywiście mikrofon, choć miałem w domu, to wiecznie gdzieś zagubiony i porzuconny wśród książek czy innego tałatajstwa i niepodłączony.

Za gratulacje dziękuję, acz to tylko próbna, więc na razie sukces taki słaby, ważne, by prawdziwą zdali i mą sławę korepetytora roznieśli w świat:)

A nieśpiący, bo czasem człek na rano do pracy musi iść, dziś na 8.10, znacznie za wcześnie, jak dla mnie.

pzdr


Grzesiu

Twój komentarz jest mistrzostwem świata w umniejszaniu swoich sukcesów :)

Tu mam na myśli najpierw rozmowę z Panem Igłą, a dopiero potem osiągnięcia Twoich uczniów :))

Ja dzisiaj poszłam do pracy na pierwszą, a to dla mnie zdecydowanie za wcześnie, tylko jakoś nikt się nade mną nie chce użalić...


Gretchen

No ładnie.
Im bardziej czytałam tym mocniej Twoje perypetie z kojarzyły się mgliście z filmem jednym. Na dodatek czeskim oraz posuniętym w latach.

O, już wiem!

“Straszne skutki awarii telewizora” czyli “Ecce homo Homolka”.
:)

Pozdrawiam nie zapeszając…


Magia

:))

Nie ma co zapeszać, trzeba wybrać bezpieczną opcję. He he…


Subskrybuj zawartość