Ścinki [2]: Ciąg dalszy fruwający

Poranek.

Dlaczego ten kot znowu się szamocze po całej chałupie? Urwę mu kiedyś tę rudą głowę, bo jedyne co mnie powstrzymuje to niczym nie poskromiona miłość do tego futrzaka.

Biega i biega nadal. Rzuca się. Zatacza kręgi.

Otwieram jedno oko. Dość nieśmiało, żeby je zaraz zamknąć.

Jakiś cień przefrunął.

Ptaszek – generuje myśl zaspaną mój mózg.

Taaaa, ptaszek jasne,jasne, całe stado ptaszków – drwi mózg sam z siebie.

Zamykam oko z ulgą.

Matko! Ptaszek!

Kot goni ptaszka!

Zrywam się jak żołnierz w koszarach. Łapię kota, bo wiadomo co może kot zrobić ptaszku prawda?

Kot niezadowolony, bo tak fajnie było, bezlitośnie zostaje zamknięty na klucz.

Ten ptaszek ma taki żółciutki brzuszek!

Jaaaaaskóóóółka siostra buuuurzy…- odzywa się we mnie głos wewnętrzny.

Idiotka. To jest sikorka przecież, ta co je tyle ile waży.

Otwieram okno, ale sikorka postanawia tłuc się po tej dolnej, zamkniętej części.

Musiała zauważyć, że nie ma tego straszliwego rudego potwora i nagle jakby się zainteresowała gdzie właściwie jest. Tak się spokojnie nawet rozglądała.

Przysiadła trochę tu, trochę tam.

Zwiedza.
Podchodzę do niej zastanawiając się czy ptaki gryzą.

- Nie gryzą – mówi On, może cię udziobać, ale ugryźć raczej nie ma czym.

- Idę po aparat!

- Trzeba ją wypuścić – marudzi racjonalnie On

- Zaraz! Zaraz! Zobacz jaka jest śliczna. Może to na szczęście? Czy sikorki przynoszą szczęście?

- Nie wiem

O mamo…

Stawiam na swoim i staram się ją podejść bezszelestnie.

Obstrykana sikorka staje się coraz spokojniejsza. Rozczarowany kot biadoli za drzwiami.

- No dobrze – odzywa się we mnie dorosła kobieta – wypuszczamy ją

Złapałam sikorkę w ręce… Cudna i taka delikatna.

- Zrób jej jeszcze zdjęcie! Zrób! Drugi raz nei przyleci!

- Wypuść ją – mamrocze On, ale widzę, że bierze aparat.

Sikorka ma portret.

Wbija dziób w mój palec i trzyma zaciskając. Nawet trochę boli, ale zdecydowała się puścić nie przebijając skóry. Miło z jej strony.

Sadzam ją na parapecie i mówię no idź już, ona znowu dziób w palec.

I odleciała.

Piękny początek dnia.

Niespodzianka listopadowa.
DSC_0724.jpg

DSC_0725.jpg

DSC_0733.jpg

DSC_0744.jpg

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

No bardzo piękna ta ptaszyna, Pani Gretchen.

A co tam robi na skrzyneczce moja podobizna? Nawet bardzo udatna rzeklbym.

Spokojnego dnia źyczę


No jak to sikorka nie przynosi szczęscia?

Co to w ogóle z apytania?
Oczywiście, że przynosi.
Szczególnie z samego rana jak wleci do mieszkania.
Wprawdzie nigdy mi się to nie zdarzyło, ale jestem pewny, że gdy się zdarzy, to mi szczęscie przyniesie.
W ogóle nad czym się tu zastanawiać, no?
:)

pzdr


Pani Gretchen,

można dodać drugą fotkę do galerii?
Odjazdowa, jeśli wolno mi tak to wyrazić :-)

Pozdrowienia


Panie Lorenzo,

to Pańska? Bo mój stryj ma taką samą na barze, w swojej stanicy nad Czarną Hańczą. I też twierdzi, że to jego :)

pozdrawiam


To ciekawe, Pani Pino,

bo jesli obaj stwierdzamy podobieństwo figurek do nas, to oznacza, że Pani stryj jest podobny do mnie, a ja do niego. Czy cos z tego może wynikać? Nie mam pojęcia.

Pozdrowienia serdeczne


Gretchen

fantastyczne, zdecydowanie :)

prezes,traktor,redaktor


Panie Lorenzo

Ta podobizna sobie siedzi i się uśmiecha.

A jest tam, gdzie jest bo ja Pana darzę ogromną sympatią a także szacunkiem.

To czemu się Pan dziwi?

Ptaszyna była naprawdę urodziwa, nawet myślałam żeby jej coś do jedzenia dać, znaczy na śniadanie zaprosić.
Niestety nic dla tak szczególnego gościa nie miałam.

Pozdrawiam Pana należycie.


Grzesiu

Aaaaaaa no tak!

Że też ja o tym zapomniałam. No naprawdę... To chyba z ogólnego oniemienia.

Ta sikorka (lub też ten sikorek) to było coś ponadnormatywnie niezwykłego.

A jak gryzie!

:)


Panie Sergiuszu

Ależ oczywiście. Bardzo proszę.

Jest mi miło, że odjazdowa.

Pozdrawiam również.


Pino

Ja też chciałabym być podobna, ale może w innym nieco aspekcie niż fizyczny :)

Zdecydowanie wolę te, które pokazują Buddę w innym wymiarze, ale sikorka nie chciała usiąść obok nich.

Coś w tym musi być, prawda?


Maxie

Zdecydowanie.

Od takich doświadczeń można zwariować czasem, ale jeszcze nie tym razem. Jeszcze nie…

:))


Po prostu śliczna,

a tekst odjazdowy.
O !


Bianko

Dziękuję w imieniu własnym, i sikorki.

O!

:)


Szanowna Gretchen

nie tylko sikorka odleciała, odszedł też on, stary już był rok
dobrze, że jest ten nowy
uśmiecham się przyjaźnie


Panie Marku

Se poszli.
Wszystko jest, jak być powinno.

Aktualnie sikorki opychają się u mojej mamy, która im zawiesza na drzewie co tam lubią takie one, z żółtymi brzuszkami.

Nowe jest piękne.

:)


No i pięknie!

Ja z ptaszków odróżniam bociana, łabędzia, wronę (choć mylę z kakwą), gila, jaskółkę i…
i tyle.
Kiedyś Marcel latał po domu z gołym ptakiem (penisem, znaczy się) i za nic nie chciał się ubrać.
Zobaczysz, zaraz jaskółka wpadnie i udzióbie Cię w ptaszka (postraszyłam gnojka niepedagogicznie)
NIe mija 10 minut – do mieszkania wpadła jaskółka, a gówniarz do dziś pamięta :))))
To się nazywa współpraca!!!

Zdjęcia piękne, a Buddzie nawet gorset nie pomoże…

A Ty, Moja Droga, okazałaś się jednak niezwykłą lotnością wybudzonego nagle organizmu…

Pogratulować!!!


Bażancie gupi,

dziób, do cholery, nie dziub. Dobrze się czułaś wtedy?

Czy ktoś widział Dziubdziuba, jak wygląda Dziubdziub
Czy to lata, czy fruwa, czy ma dzioba, czy dziób

Przepisać sto razy do zeszytu, podkreślić szlaczkiem, zapamiętać.

:P


Acha! I bażanta jeszcze rozpoznam.

Dzięki, Pino!


Ma rude piórka


Dorciu

Marcel ma traumę na całe życie teraz, matko Ty czarownicowa. :)

Z lotnością mojego umysłu, w szczególności wybudzonego, bywa różnie. Jak to u dziubdziuba. :))

Dziękuję, że zajrzałaś do jaskółki.


Ło jej...

No racja.
Nie mogłam się czuć wtedy za dobrze, bażancie….

Pocieszam się, że nie napisałam dziup , jakoś trzeba…

Idę po zeszyt, długopis i flamster. :)


Podwójne wyższe i omnipotencja,

że zadrwię bezlitośnie


Nie dziękować! Tu nie salon ;)

A swoją drogą – niezła imprezka z tym ptaszkiem. Przypomina mi się ten żółty ptasio z Disneya: niedobly kotek, niedobly :)


PinOlu

Tak to jest jak się prostaczkę do kulturalnego towarzystwa weźmie. :)

Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, wysoki (poniekąd, prawda) sądzie.

Wyrażam skruchę i żal. :)


Że obronię Bażanta:

ja też mam podwójne – i wodogłowie !!!!


Tak, tak,

Nie słuchała dobrych rad,
panie, z czym do gości?
Ta mała była jak żmija


Dorciu

Mój kotek też uważał, że to niezła imprezka, tylko dlaczego tak brutalnie stłumiona?

Niedobly kotek.


Znajdą się jeszcze dobrzy ludzie,

którzy staną w obronie oskarżonego. :)

Nie mam wodogłowia, ale podejrzewano u mnie zeza. Też coś!


PinOlu

Nie chciałabym być nieuprzejma, ale wtedy już tu byłaś, na co są dowody. Teraz to wszystko na mnie.

:)


Nie masz zeza bażancie,

masz ładne brązowe ślepka.


Zaraz się zrobię podejrzliwa

:))


I słusznie.

Sam bym się zaniepokoił...


Właśnie...

Co teraz?
Co teraz?
Co teraz?

Już uciekać, czy poczekać?


?


Nic, nic

Spoko luzik.

Prawdę powiedziałaś właściwie.
A teraz niech ktoś zaprzeczy. :)


No i widzisz, Panno G.

wystarczy chlapnąć odrobiną dobrej, współczesnej poezji i ono wymięka.


Nie zaprzeczam.

Koncentrowałem wzrok na spódnicy:p


To Pino?

Czy poezja to sztuka? Bo jeśli tak, to chciałam powiedzieć, że z jakiejś prywatnej patologii wewnętrznej naczytałam się Venissy dzisiaj.

Nawet chciałam napisać tekst, ale się powstrzymałam. Póki co.


Za każdym razem?

Fetyszysta.


Może mi to oddasz?

Sztuka i wariactwo mieszczą się bezbłędnie w zakresie mej omnipotencji.


A proszę.

Przynajmniej tym razem nie wyjdę na złośliwą czarownicę. Ale skomentuję! Uprzedzam.


Koniecznie i fachowo


Postaram się

skorzystać z omnipotencji własnej.


Akurat wyczerpiemy temat

albo wręcz wykończymy

żeby tylko panowie nie zaczęli z zapałem dyskutować o wiesz czym?


Wiem o czem

nie damy się.

Wracaj spokojnie do Krakowa. :)


Pino, teraz jest tylko do G. Wyoncznie.

No więc niechcący przeczytałem sobie poniewczasie notkę właściwą.
O ptaszku znaczy.

Chwilowo jestem pod ogromnym ważeniem.
Ten Gruby chyba trzymał Cię za rękę i za Nikona.

Jak mi to wrażenie przejdzie, to nie omieszkam poinformować.


Merlot

Cieszę się z tego Twojego wrażenia ogromnego.

Sikorka była miła, ciekawska i spokojna po wytłumieniu kota.
Zresztą, co można wiedzieć z pewością. Może mnie ktoś za rękę wtedy trzymał...?

Dzięki temu zostanie ze mną na zawsze.
Sikorka.


Wracam chyba spokojnie,

w każdym razie pod opieką Magdaleny.


Subskrybuj zawartość