Stara Ochota w oczach Gretchen

Tagi:

 

To jest moje miejsce w moim mieście. Ukochane i niepowtarzalne. Przyczajone w nieodległym sąsiedztwie budynków z innego już świata. Ci staruszkowie i te staruszki pewnie patrzą ze zdziwieniem na to co się wyrabia w okolicy.

Poszłam sobie na spacer choć może nastrój miałam raczej sprzyjający biegom przełajowym. Poszłam choć jak na spacer szłam zbyt szybko. Co i raz mówiąc sobie: zwolnij Gretchen, zwolnij spacerujesz, dokąd tak pędzisz?

Inaczej sobie to wyobrażałam, ale w końcu czym są nasze wyobrażenia? Życie nie ma obowiązku za nimi nadążać.

DSC_0096.jpg

DSC_0103.jpg

Lubię tę alejkę bardzo i ten widok. Kwiaciarnię prowadzi bardzo miłe małżeństwo – kupuję u nich kwiaty głównie doniczkowe. Śmieją się ze mnie kiedy proszę o takie nie marudzące zanadto choć doszliśmy też do wniosku, że kto kwiatom zabroni marudzić? Z takimi to nigdy nie wiadomo.

DSC_0107.jpg

Idę dalej.

DSC_0115.jpg

Uliczki Starej Ochoty są bezsprzeczną własnością kotów. Te na przykład patrzyły na mnie… widać zresztą jak… Mają na tym podwórku dom zbudowany przez ludzi i pełne michy.

Okazało się, że to jest rodzina, nie wiem czy tradycyjna, lecz mają dziecko. Kociak jest małą rozczochraną istotką zmykającą na niepewnych jeszcze łapach gdzie oczy poniosą.

DSC_0118.jpg

Od dziecka mam zamiłowanie (powszechnie nazywane wścibskością) do obserwowania cudzych okien. Nie wiem co to jest, ale lubię się zastanawiać kto tam mieszka, czy jest szczęśliwy a może nie? Może w głębi, której nie widać ktoś płacze? Albo się zamartwia? Zwłaszcza mnie to fascynuje zimą. Ot, dziwactwo.

DSC_0121.jpg

Stara Ochota to małe i duże kamienice pachnące historią. Tajemnicze podwórka i zaułki, przestronne uliczki. Piękno prawdziwej starej Warszawy. Prawie, prawie słychać Tamtych. Ich głosy, śmiechy, rytm.

DSC_0123.jpg

DSC_0124.jpg

DSC_0130.jpg

DSC_0135.jpg

DSC_0136.jpg

Oto uliczka Zapolskiej. Jest jak fragment czarodziejskiego ogrodu. Długaśna jest na jakieś góra dwie minuty drogi. Cicha, tajemnicza, niezwykła. Moja faworytka i o tej porze roku wygląda najpiękniej, choć i jesienią przyczepić się nie można.

DSC_0140.jpg

DSC_0142.jpg

DSC_0144.jpg

O, proszę:

DSC_0146.jpg

Za to ten jak mnie zobaczył... Nie wiem doprawdy o co mu chodziło. Nie zdążyłam zapytać.

DSC_0148.jpg

Za dużo gadam przy tym oglądaniu, ale nic nie poradzę na to.

DSC_0154.jpg

DSC_0164.jpg

DSC_0167.jpg

Taaak. To Plac Narutowicza Gabriela. Z kościołem, którego widok zawsze mi przypomina, że jestem w domu. Widok wieży cieszy mnie z daleka.

DSC_0173.jpg

Widać też jaka nowoczesność w stolicy – przystanek tramwajowy ze świetlną i głosową informacją co przyjechało, co odjechało i za ile przyjedzie kolejny.

I takie posadzili ładne obok:

DSC_0176.jpg

Na ławkach siadają i przysiadają ludzie. Starsi, młodzi, bezdomni. Różni jak wszędzie…

DSC_0178.jpg

Zdjęcie szczególnie dedykowane Borsukowi.

DSC_0182.jpg

I mój kawałek nieba.

DSC_0215.jpg

Na takim spacerze można się uspokoić. Widok tego nieba jest dla mnie codziennym ukojeniem.

Jak dobrze, że w tym poszatkowanym mieście są jeszcze takie miejsca.

Wyrwane, cudem oszczędzone.

Moja Warszawa.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

zawsze lubiłem Warszawę

a najbardziej Grochów* i Mokotów.

*) się budzi z przepicia ;-)

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Docencie

Jak mnie kiedyś najdzie to Mokotów wcale możliwe, że się tu znajdzie.

Grochów nie. Tamta strona to nie mój teren zupełnie. Może Pan Yayco by się zwlókł z fotela, w co osobiście wątpię, i wniósł wkład z drugiego brzegu.

Ale Mokotów kto wie…


@Gretchen

Aż mi się łezka w oku zakręciła, bo sporo czasu na starej Ochocie spędziłem (studiowałem matematykę na Banacha).

Dzięki :)


Gretchen

uliczka Zapolskiej, czyli Twoja faworytka, to absolutny skarb!

Rozumiem, że tereny za skwerkiem (czy też przed, patrząc od Śródmieścia) zostawiłaś mnie do obfotografowania? Spróbuję dwa, trzy zdjęcia zrobić w wolnej chwili.

Czas jest piękny na takie pocztówki. Należą się Ochocie jak psu buda.

A Pana Banana witamy w klubie!

Dzięki za spacer, panno G…


>Gretchen

a widzisz, akurat ta strona Warszawy to jest moja strona :)

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Gretchen

ech, kręciłem się tam czasami, urokliwe to miejse tym bardziej że kilkaset metrów dalej dżungla niesamowita się zaczyna…

pozdrowienia

Był Noe, Noe, gość co się czasem spinał, ale uwierzył i gdy szedł po gnoju smród już się go nie imał!


Banan

Powtórzę za Panem Merlot: witaj w klubie.

Cieszę się, że spacer dostarczył Ci wzruszeń :)


Panie Merlot

Ja oczywiście mogłabym zawlec swoją osobę do Pańskiego rewiru, ale czy to wypada?

Przeczuwam, że Pan coś wie o moje Faworytce? Jeśli mam rację domagam się żeby Pan napisał wszystko co wie! Co do słówka Panie Merlot…

Pięknie tu u nas trzeba przyznać...

Ech…

Pozdrawiam nieustająco :)


Docencie

Mieszkałam na Grochowie przez chwilę i muszę uczciwie powiedzieć, że każdego ranka słowa Muńka powracały do mnie echem w zaspanym mózgu…

Nie czułam się tam dobrze, ale to zapewne z tego względu, że jak każdy chyba na terenie, który znam poruszam się pewniej.

Pamiętam jednakże jak w ramach Praskich Dni Kultury zorganizowanych w praskim trójkącie bermudzkim był koncert Raz Dwa Trzy. Scena była ustawiona na rogu Brzeskiej i Ząbkowskiej. Malina normalnie.


Max

Za to też kocham to miejsce.

Zaraz obok tempo nie dla ludzi a tu zupełnie inny świat. Całkiem inny klimat.

Ten kontrast jest uderzający.

Cieszę się, że jestem po spokojnej stronie mocy…

:)


:)

Szkoda, że jeszcze na Filtry nie zawędrowałaś... Od placu Narutowicza już tylko parę kroków ulicą tegoż i można dojść do jakże urokliwej Raszyńskiej, he he. Trzy lata tamtędy wędrowałam i były to niewątpliwie bardzo interesujące czasy…
A co do poszatkowania, to ponoć na dachu budynku na rogu Raszyńskiej i Filtrowej w czasie Powstania ukrywało się kilka osób; mieli dostęp do wody i jakieś tam zapasy żywności, po prostu siedzieli na tym dachu i patrzyli jak miasto ginie.

Moje “miasto w mieście” z kolei to Bielany i darzę je podobnymi uczuciami, co Ty Ochotę; nie bardzo sobie wyobrażam, żeby żyć w Warszawie i mieszkać w innej dzielnicy (no jeszcze Żoliborz ewentualnie wchodzi w grę).

pozdrawiam


motto zniknęło

z Twojego komentarza, ciekawe…:)

Był Noe, Noe, gość co się czasem spinał, ale uwierzył i gdy szedł po gnoju smród już się go nie imał!


Pino

O Filtrach nie pomyślałam zwyczajnie :)

Jeśli będzie druga odsłona to zawędruję tam. Podobno w lecie można wejść na teren i pozwiedzać sobie.

Zabawne to jest z tymi miastami w mieście. Nie wyobrażam sobie mieszkania gdzie indziej. No może jeszcze Stary Mokotów by mógł być :))


Max

Ciekawe, ciekawe… Jaki bystrzacha!

Zużyło się i jako nieadekwatne poszło precz.

Poszukuję nowego…

:)


Ząbkowska

ech … na Ząbkowskiej był kiedyś sklep, w którym kupowałem swoje pierwsze kasety :P

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Droga Gretchen,

Już sam tytuł twego reportażu mnie chwycił za serce. Trafiłaś w odpowiedniac chwilę i ja też coś opowiem…

Jak jadę do szkoły, czyli co dzień, mijam plac Narutowicza. Czasem się tam przesiadam, a czasem wysiadam – najczęściej, gdy idę do biblioteki. I jeśli chodzi o Kościół, to jak byłam mała, uderzał mnie wizerunek Maryi. Dziś fascynują mnie okna wieży. Zastanawiam się, co za dzwonnik kryje się za okiennicami…

Ale, miałam historię opowiedzieć. Bo wczoraj i przedwczoraj urządziłam sobie spacer wzdłuż Filtrów aż na uliczki ochockie. To moja trasa na lekcje niemieckiego jest i choć mogę jeździć autobusem, wolę się przejść ten kawałek. Tam zawsze jest słonecznie i zielono, droga jest prosta i “wiedzie w przód i w przód”... Ale ostatnio spacer nie był z obowiązku, tylko z przyjemności, gdyż odprowadzałam koleżakę, która na Mianowskiego mieszka. I po raz kolejny, tak samo jak ty zachwycałam się urokiem tych uliczek i kawałka nieba. Ja mieszkam z drugiej strony Filtrów i tak, to już jest inny świat. Może kiedyś tam, w tej okolicy gdzie się czas zatrzymał, zamieszkam? Ale mam nadzieję że w bliższj przyszłości, tak jak ty, wybiorę się tam z aparatem.
Dziękuję za piękne zdjęcia, opowieść, refleksje…
Zachwyciłam się :)
Pozdrawiam.


Droga Mido

Bardzo mi jest miło.

Powiem Ci, że ja mam takie marzenie, żeby kiedyś zamieszkać na Zapolskiej. Nie wiem czy znajdzie się jakiś niespełna rozumu co chciałby tam coś sprzedać zwłaszcza że ja mam w tej małej uliczce jedno miejsce upatrzone… Bardzo to ogranicza możliwości ewentualne.

Ale marzenia warto mieć. Więcej powiem – niezbędne są. I jeszcze dodam, że spełniają się niektóre. Dobrze, że nie wszystkie bo całkiem by można w zadowoleniu utonąć.

Witaj w klubie Mido :)

Pozdrawiam serdecznie


Usłyszałam kiedyś takie słowa:

“Na cuda nie należy liczyć – trzeba na nich polegać” :)


G. – w kwestii Zapolskiej

nie wiem nic tajemniczego.
Przypomnialaś mi, jaka jest piękna.

Oby Ci się udało ze spełnieniem tego marzenia…
Metoda Midy rokuje pewne nadzieje:-)


Na samym najpierwszym zdjęciu,

choć w odległej dali, jest przystanek, na którym przez cztery lata wsiadałem, a ściślej wskakiwałem, do tramwaju.

Ileż lat to już minęło…

Pozdrawiam, wspominając


Mido

Otóż to i tego się trzymajmy :))


Panie Merlot

Szkoda, ale cieszy mnie bardzo, że Pan też dostrzega i docenia jej niezwykłość.

Metoda Midy gwarantuje sukces!

:)


Panie Yayco

Pan to już chyba tak ze starości mówi. Jaka to odległa dal? Codziennie do pracy jeżdżę z tego przystanku więc wiem co mówię.

Pozdrawiam młodzieńczo


Z tego przy Raszyńskiej?

W dawnych czasach, kiedy jeszcze nie bylem punktualny, zdarzało mi się przybiegać na przystanek w ostatniej chwili. Zwykle w odjeżdżającym tramwaju byli jacyś koledzy.

Otwierali drzwi i człowiek wskakiwał.

A czasem im trzeba było otworzyć drzwi i się otwierało.

Pozdrawiam, zastanwiając się kiedy ostatnio jechałem tramwajem w ogólności, a “14” w szczególności


Gretchen, małą tajemnicę odkryłem.

To nie jest ulica Zapolska.
To jest uliczka Gabrieli Zapolskiej!

Jak ktoś mówi, że mieszka na Zapolskiej, to na dwoje babka wróżyła…


Panie Merlot

No to przecież oczywiste. Gabreli Zapolskiej.

Ja wiedziałam :)


Panie Yayco

Z tego przy Raszyńskiej, przecież mówię chyba.

14 wznowili niedawno. Mam teorię, że w celu ułatwienia mi przemieszczania się po utartych szlakach.

Teraz jest raczej pusta więc nie ma senu wskakiwać, nie mówiąc już o tym że nowoczesność taboru na to nie pozwala.

Ech…


W kwestii wskakiwania

istniała również wersja hardcore.

Zamiast wskakiwać, zajmowało się wygodną pozycję na cycku. Cycek, to był sprzęg tramwaju umieszczony z przodu i z tyłu każdego wagonu. Na starszych cyckach można było jeździć nawet i w trzy osoby. Nowe (wówczas) modele 103N miały już cycek jednoosobowy.

Ostatni raz jechałem na cycku z rogu Nowowiejskiej i Niepodległości pod Politechnikę. Ech…


Panie Merlocie,

To pan wskakiwał, jak ja zeskakiwałem

Pozdrawiam w locie


Panie Merlot

Pięknie, po prostu pięknie.

Że Panowie dożyli tego dnia kończącego się to już naprawdę jest dla mnie na pograniczu cudu.

Choć może to z pogranicza cyca. Sama nie wiem.


Panowie

pociągami też tak podróżowaliście?

o “cycek” nie pytam bo tam są ...

Był Noe, Noe, gość co się czasem spinał, ale uwierzył i gdy szedł po gnoju smród już się go nie imał!


Panie Yayco

tak podejrzewałem, ale jak Pan pamięta pewien czeski komuch nas kiedyś skłócił, więc dyplomatycznie nie nawiązywałem;-)

Czy korzystał Pan z rozkoszy popijania wody sodowej (30 gr) lub tejże z sokiem (1zł) z saturatora który na tym rogu urzędował?

Pozdrawiam z zaschniętym gardłem


Maxie

O pociągu mam opowiastkę, którą pamiętam do dziś, ale chyba ją w osobnej notce zapodam, jak będzie nudnawo w sprawach bieżących (czego sobie i owszem życzę)...


max

Jeśli Panowie też tak pociągami… jak cyckami…

Max zobacz co też ludzie w życiu robią...


niektórzy na przykład

zmykają spać:)

dobrej nocki

pozdrawiam

Był Noe, Noe, gość co się czasem spinał, ale uwierzył i gdy szedł po gnoju smród już się go nie imał!


max

niezły pomysł :)

dobrych snów.


Szanowna Gretchen

Już mnie ten pani kumpel srogo pogonił, to posiedzę sobie w którymś z pani zdziczałych ogrodów.
Tyle, że cicho, bo się pani boję.


Panie Igło,

no co pan, pan jako Kozak się nikogo nie bo przecież:)
A już wrażliwej i uroczej Gretchen?
No chyba, że pan podpadł:)

Pozdrawiam z Ochotą wszystkich.


Panie Igło

Pan usiądzie, oraz się rozgości. Zdziczałe ogrody posiadają niezaprzeczalny urok.

Ciesząc się, że postanowił Pan przestać mnie omijać szerokim łukiem zastanawiam się dlaczegóż miałby się Pan mnie bać i czy to aby jakiś Pański fortel nie jest…


Grzesiu

Nie dojdziesz…


Kiedy to nie ja siedzę

ino moje wspomnienie.

Ja buszuję, coraz intensywniej, jak to w starych ogrodach trza.
I jak nawet jaka zeschła gałązka ze złością trzaśnie, to wielce się nią nie przejmuję.


Panie Igło

Co się z Panem stało, że w li tylko wspomnienie się Pan przemienił?

I kto to jest ten drugi ja co buszować zaczął?

A gałązki? Co z nimi?

Wiele pytań się rodzi, a odpowiedzi niet choć nie tracę nadziei matki mojej.


Gretchen

Dzieki. Wielkie dzieki.
Twoj Plac. Twoja Ochota.
Moje zycie.
Nawet moje okno udalo Ci sie zarejestrowac na focie mi dedykowanej.;-)
PS. Zaskoczyla mnie nowinka techniczna na przystanku tramwajowym!
Pozdrawiam po raz kolejny rozochocony.


Borsuku,

to ustrojstwo naprawdę działa. Dawniej, żeby tramwaj szybciej przyjechał zapalało się papierosa – jak tylko się zapaliło, to oczywiście przyjeżdżał...

Teraz zero tajemnic – Dziewiątka za 2 minuty, czternastka za 3, a dwójka za 8. Mniej romantycznie może ale Europa pełna.

Też zaglądałem w Twoje okna wczoraj.

Pozdrowienia,


@merlot

To straszne jest, nie? Jeden z najstarszych przejawow magii (przywolanie autobusu papierosem) zostal nam zabrany… Postep to jednak czasem straszna rzecz.

pozdro


Borsuku

Już się obawiałam, że ominiesz Starą Ochotę, ale jak widać jesteś co mnie cieszy bardzo :)

Nie wiedziałam od której strony to okno Twoje mogłoby być więc robiłam na czuja. I ten przystanek też głównie z myślą o Tobie, bo byłam przekonana że tej nowinki nie znasz. Pan Merlot ma rację, że to nawet działa.

Pozdrawiam Cię z ochoty entuzjastycznie :)


Subskrybuj zawartość