Muzycznik Gretchen: My Way... Dedykowane Borsukowi

Życie bywa nie takie złe jak się powszechnie zwykło uważać, co szczególnie silnie można poczuć w chwili, w której spełnia się jakieś nasze marzenie. Kiedy znajdziemy się w miejscu (symbolicznym albo też dosłownym) o którym jeszcze niedawno nie ośmielilibyśmy się śnić.

Bywa, że latami o czymś marzymy. Bywa, że te marzenia nigdy się nie ziszczą. No cóż, wiadomo – życie.

Ale… jak się spełni?

Ta pierwsza chwila… pierwszy smak… bąbelki w duszy… niedowierzanie… radość… wzruszenie…

Chciałoby się taką chwilę trzymać za rękę i nie puszczać jak najdłużej.

Za każdym razem kiedy patrzę na ten fragment koncertu piosenek Franka Sinatry to coś mnie ściska w sercu. Bo to jest taka właśnie chwila. Nie moja, ale taka już wredna nie jestem żeby cudzym szczęściem się nie ucieszyć, żeby go nie dostrzec.

Kiedy światowej sławy boysband o wiele mówiącej nazwie Take That zalśnił w świetle estradowych reflektorów, byłam już za duża by jakkolwiek mnie to poruszało. Zresztą jak byłam mniejsza to w innych sferach muzycznych się obracałam i czegoś takiego muzyką nie nazywałam.

Tak czy inaczej Take That lśniąc zarabiało miliony dolarów doprowadzając do spazmów miliony nastolatek, aż Robbie sobie poszedł robić karierę indywidualną. Może nawet było tak, że nie był pierwszym, ale szczegóły tej historii są mi nieznane.

No i jakoś mu poszło.

Nie sądzę jednak a wątpię nawet, żeby mu do głowy przyszło, że weźmie udział w tym koncercie. Że zaśpiewa tę piosenkę, wśród takiej publiczności, że zostanie tak przyjęty.

Chłopak z castingu.

Lubię sobie na to popatrzeć. Na jego twarz, uśmiech, łzy. Na to chłopięce zakrzyknięcie do matki.
Jak cudownie się upaja reakcją publiczności. Pasie się tym.

To jest niezwykłe poczuć taką moc w sobie. Miałam takie chwile w życiu i pewnie dlatego tak mnie to obezwładnia.

Z tego można czerpać nadzieję, że jeszcze wszystko może się zdarzyć.

Bo życie jest nieprawdopodobną przygodą. Niepewną, zmienną lecz przez to niezwykłą.

Nic jej nie zastąpi.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Gretchen

Wielkie dzieki


Borsuku

Drobiazg

“ludzie dzielą się na dwie kategorie: ty i inni. Nigdy się nie spotkacie.”


O, to ja się dołączę do dedykacji dla Pana Borsuka

Z pozdrowieniami

PS Choć, jak wszyscy na pewno wiedzą, najpiękniej śpiewał to Johnny Cash… Sinatra też był niezły…


Piekna piosenka, piękny tekst,

przed chwilą sobie słuchałem jak to śpiewały Shirley Bassey czy Nina Simone, genialne, acz wersja Robbiego urocza też bardzo.


jeszcze co do Robbiego,

to ja uwielbiam go w tej piosence, też urocze (i znowu wychodzi ubóstwo językowe Grzesia, który w swym infantylizmie poza słowkami ,,uroczy” i ,,cudowny” nie zna innych, które by dobrze oddawały jego emocje”)


Cos dla Ciebie, Gretchen;-)


hehe

Grzesio byl szybszy!!!!;-)


Panie Yayco

Ech…

“ludzie dzielą się na dwie kategorie: ty i inni. Nigdy się nie spotkacie.”


Borsuku i Grzesiu

:)))

bardzo dziękuję!

To niesamowicie urocze cholera.

I wkleiliście to obaj dokładnie o tej samej godzinie.

Jeszcze raz dziękuję.

“ludzie dzielą się na dwie kategorie: ty i inni. Nigdy się nie spotkacie.”


No Panie Yayco

Szacunek i wielkie dzieki.
Facet nazywa sie Eric Levi. I te Jego uderzajace podobienstwo do Sinatry…
Pozdrawiam serdecznie


Proszę bardzo, Panie Borsuku

na początku lat 90 nudziłem się w hotelu w Amsterdamie i z nudów oglądałem program, nagrany chyba w latach 70, albo na początku 80, w którym występowało dwóch starszych gości: Arik Lavie śpiewał, a Ephraim Kishon opowiadał jakieś śmieszne historie. Jeszcze jakieś panny tańczyły pod muzykę...

Fajne to było.

Pozdrawiam


pozamiatane

i jeszcze Staryczłowiek*

szkoda że gdzieś go wcięło bo tylko geniusz potrafi być Betowenem, Sidem Wicziusem i Drakulą ;-)

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Wow, można stare teksty komentować,

więc jeszcze poreklamujemy ten tekst, komenty mu nabijając:)

Ta hebrajska wersja piękna od pana Yayco, dopiero teraz jej posłuchałem właściwie.

Pozdrówka.


O, Grześ :)

Najbardziej, jeszcze dziś, podoba mi się jak z Borsukiem wkleiliście piosenkę o tej samej godzinie.

Pozdrowienia i dzięki.


No właśnie,

a co Borsuk się tak w tym Izraelu zaszył ostatnio bez słowa?
Na jakims urlopie czy co?
By cuś napisał, bo wiesci z Izraela brak mi.
Zresztą od zapiskowicza z Chin tyż, kurde, a takie TXT światowe czasem bywało.


Grzesiu

Z natury swojej Borsuki są ruchliwe, więc i ten Borsuk biega z miejca na miejsce, ino dym z futra idzie.

Trzeba cierpliwie poczekać, tak myślę.

Zapiskowicz też milczy, jak zaklęty.

Ech…

:)


No i Jurek, Cypryjczyk milczy

zasiał ferment, pokłócił się trochę, wpisów ciekawych powklejał i tyż se poszedł no.

Ale w sumie mam zaległych trochę tekstów jego, więc poczytam.

A jak przy temacie światowości TXT jestem:), to czytałaś teksty Banana o Tajlandii?
Dobre są, wiec jakby co to polecam:)


Grzesiu

Czytałam, czytałam. Pewnie, że tak.

Co do Jurka z Cypru, to zastanawiające to jego milczenie, istotnie.

Trzeba jakąś podróż zorganizować chyba, ale chwilowo to zanosi się u mnie na weekend w Berlinie wyłącznie.


Ooooo, kiedy będziesz w Berlinie,

bo jest mała szansa, że tyż będę (nigdy nie byłem, a to dla germanisty wstyd, że hej), ale to pewnie w sierpniu dopiero, kiedy na pewno będę w Wiesbaden i w ogóle będę Hesję poznawał.
Chyba że mnie znowu jaka grypa dopadnie:) jak przed Francją., bo poaszport, którego nieposiadanie spowodowało niepojechanie do Chorwacji rok temu, już mam a i tak niepotrzebny do Dojczlandu:)


No więc

Będę w sierpniu właśnie, gdzieś pewnie w okolicach 10 sierpnia konkretnie. O ile nic się nie zmieni, a rzeczywistość lubi byc dynamiczna.

Sam wiesz…


Hm, to jak będę wcześniej wiedział, co i jak,

to siem odezwe na gg, może jakieś berlińskie spotkanie urządzimy?


Koniecznie się odezwij

Może się uda?

No to już byłby koniec świata, żebyśmy się spotkali w Berlinie :)

A Wanda to Niemca nie chciała!


Jestem za a nawet bardzo za MY WAY

Kochani
jestem ale jakby mnie nie bylo
pozdro
;-)


Borsuku,

zajrzyj do mnie, tam My Way już w 6 językach i w wersjach wielu:)

No i bądź jak możesz.
No.


O masz!

Ty Grzesiu to masz Moc!

Dobrze Cię widzieć Borsuku, który to jesteś, a jakby Cię nie było.

:))


Ciiiii:),

bo jeszcze jakiego ducha czy innego upiera tą mocą wywołam.

:)

A apropos wywoływania z niebytu, to z chęcią bym Szeryfa vel Jerry’ego, strasznie ciekawego blogera,poczytał, chyba pierwsze to było odejście jego z różnych waznych blogerów z TXT.

Bo w sumie gdzieś po zaraz na początku istnienia TXT, szkoda:(


Oj tam, Grzesiu

Pisałam kiedyś o złych i dobrych czarodziejkach. Są jeszcze źli i dobrzy czarodzieje. Najwyraźniej Ty jesteś ten dobry.

Pogódź się z tym. :)

Z Jerrym to się minęłam o włos, pamiętam.

Gdybym ja miała duchy wywoływać, to do wczoraj powiedziałabym, że Rafała.

Dzisiaj? Delilah. Stopczyka. Mada.

I jeszcze kilka osób pojawiających się jak komety, a jednak ważnie obecnych.


A wiesz, że to dziwne

i chyba perwersyjne:) i nieoczywiste, ale mi np. brakuje w jakiś sposób tekstów Nicponia, szczególnie, że ani tu ani na Salonie 24 go nie ma.

Z takich nieoczywistych osób acz bardzo w internecie obecnych dziwi też nieobecność pani Renaty (RRK)

Docenta brak, bardzo, fakt.

Jeszcze AnnPol.

I wielu, wielu innych, ale cóż, nie można mieć wszystkiego:)


Grzeeesiu

Artur postanowił się zamknąć na swoim portalu. Jego prawo, chociaż dla mnie to bicie piany, raczej. Wcześniej czy później, duszno się robi, bo przecież nie chodzi o to by króliczka złapać, lecz gonić, gonić go.
Nigdy nie lubiłam takich miejsc, bo one odbierają powietrze, przestrzeń, oddech, stają się swoim własnym niewolnikiem.
Można pewnie być szczęśliwym niewolnikiem :)

Pani Renaty nie ma, nawet nie wiem czy się dziwię, wytrzymałabym o jakieś sto milionów lat świetlnych krócej od niej. Poważnie. I nie ma tu znaczenia czy zgadzałam się z tym co pisze, czy nie. Jakiś poziom błocka musi być krytyczny.

O Docenta i Mada to mam żal, żadna to tajemnica. Mam i już.

Wielu, wielu innych…

Nie żal mi, ale subiektywnie, też kilku osób.

Taki lajf Grzesiu, taki lajf. Akcja – reakcja. Pretekst – reakcja.

Dajmy ludziom prawo pójścia w swoją stronę, byle uczciwie.

I niech im dobrze będzie w życiu.


No ten trynd do zamykania się

mnie tyż nie zachwyca.

Ja żal też mam w tej sprawie co ty i to właściwie do jednej tylko osoby z redakcji, ale cóż, trudno,bywa.

No i w sumie nie widzę tej sprawy aż tak jednoznacznie jak kiedyś.

Co do iścia w swoją stronę, tyż się zgadzam, nie ma sensu by ktoś zostawał tu na siłę czy miał poczucie, że robi łąskę komuś pisząc tu.

Kurde, właściwie to my się za często zgadzamy:), napisz cuś, bym się pokłocić mógł, no.


No, ale co mam napisać?

Nie tak znowu, każdy z każdym, kłócić się musi. :)

Dla mnie zamykanie się to szukanie komfortu, tworzenie kółek wzajemnej adoracji, bo jak ja chcę sobie ze znajomymi pogadać, to mam do tego środki, a niechby wirtualne.

Na zamknięciu nie da się budować, można jedynie pianę bić. Jeśli grupie o to chodzi, to w porządku, co komu do tego?

Na siłe Grzesiu, to niewiele się da, a to co się da, to z kolei na krótką metę. W sieci na siłę nie istnieje.

Wiele razy wyrażałam swoje niezrozumienie, że ten czy tamten jakoś nie idzie w swoją stronę, a jedynie wyraża coś tam, coś tam. Pojawiają się na txt takie osoby, które czują przemożną potrzebę powiedzenia czegoś, niech to będzie choćby phuuu . Co z tego phuuu ma wynikać?

Kolejne bicie piany?

Gretchen nie rozumie blogosfery, w żadnej kwestii. Mówię poważnie.
To nie jest miejsce wymiany myśli, to jest ring, na którym jeden drugiego próbuje znokautować.

But I do it my way.


And I do it my way too:)

ale podobnie trochę chyba:)


No to piśniczka

Stare dobre lata. Soft, ale…

Prawie credo ...

Tekst jest jednak, jaki jest. Dla mnie mocny, podkreślony przez niemal dziecięce wykonanie.

Na odwrót i wspak bawię się słowami


A ja z tamtego czasu nie licząc

oczywistych rzeczy jak Armia, Kult, T.ove czy Siekiera,to uwielbiam jeden utwór, prosty ale mocny:

A credo to jest takie:

Jeszcze w zielone gramy

Pozdrawiam z pokoju pomalowanego na zielono:)


Idąc za ciosem

To ja kocham ten kawałek Daab.

Jedna z najpiękniejszych piosenek, o spęlnionej tęsknocie.

I pomyśleć. że to ten sam Krzywy, który w latach późniejszych śpiewał w De Mono.

Aż pewnej nocy puściły lody
przyszłaś, nabrałaś źródlanej wody
i napoiłaś, a wszytko ożyło

I nie zapomnę tych chwil radosnych
kiedy nie mogąc wydobyć słowa
z zapartym tchem, patrzyłem ci w oczy
tak trwała nasza, bez słów, rozmowa

I choć tak blisko byłaś przy mnie
choć twoje oczy śmiały się do mnie
doprawdy, niczego nie jestem pewien
co czułaś wtedy,
czy wart jestem wspomnień?

Odpadam.


A fakt, pikne to jest,

a de Mono to jedna wielka pomyłka jak się porówna te oba zespoły, no cóż, wszystko się zmienia niekoniecznie na lepsze:)


A widzisz, Grzesiu

Wszystko się zmienia.

Nigdy nie wiemy, w jakim kierunku.

Co możemy?

Robić co możemy, co chcemy. Tyle.

Bez względu na okoliczności przyrody , a także inne okoliczności.

Zatoczywszy wielkie koło, powracam.

Możesz zrobić tysiąc, setki tysięcy odsłon, ale najważniejsze, żeby siebie nie oszukać.


Nom,

róbmy swoje:)


Daab Ogrodu serce

Odkad ja pierwszy raz uslyszalem
na zawsze we mnie zostala
Ile jeszcze wspolnych piesni mamy?
jestem ciekaw niezmiernie
;-)
G


A tak wogole

to wlasnie cwicze MY WAY...


a zapomnialem

Wieza Sztywnego pala tez moja
;-)


A ja jak zwykle się wtrącę;)

jak Daab, to jeszcze to:

Świetny to zespół był, bez dwu zdań:)


Borsuku

Na oko patrząc, nieskończenie wiele :)

Ćwicz, koniecznie. Koniecznie ćwicz.

Aż pewnej nocy puściły lody…

Ogrodu serce mocniej zabiło…

Przyszłaś, nabrałaś źródlanej wody

i napoiłaś, a wszystko ożyło

Tutururut, tutururut.


G

cwicze do bolu
jest taki ciezki chwycik
gmolik 6

ale za trzy tygodnie bedzie moj…


Grzesiu

Ooooo, ta piosenka to pikna też.

Ech…

Grzebię w pamięci. To było takie bliskie, takie bliskie, obcne i towarzyszące.
Nosiłam zielono-żółto-czerwone znaczki przypinane wszędzie, długie swetry. Tylko na dredy mamusia mi nie pozwoliła. :)


Gre,

no bo według rodziców dredy to chyba najwyższa forma zła, które nazywa się “długie włosy” (znaczy dredy u obu płci to zło, dredy u facetów)
Acz i ci co lubia na bardzo krótko się ostrzyc czy irokeza mieć, to też z rodzicami trudno im się dogadać.

Bo to też zło:)

Pozdrawiam.


Girit

Bez wątpienia za trzy tygodnie będzie Twój, ten chwycik. Wiem to.

Pamiętasz to?

Albo to?

W tamtych czasach odległych, Israel był moim umiłowanym zespołem jednakowoż :)

Siedzę kołysząc się razem z nimi…


G

Pamietam wszystko, trafiasz tak precyzyjnie ze az strach…;-) psy ogony kula…


Grzesiu

To raczej zależy od tego, jacy rodzice przypadną Ci w udziale.
Moja Najlepsza Szefowa, kibicowała swojej córce w robieniu i podtrzymywaniu dredów. Obie żałowałyśmy, kiedy Becia zrezygnowała z nich. :)

Wtedy to ja lubiłam się rozczochrać, skoro już nie mogłam mieć dredów. :)
Były takie urządzenia do cieniowania włosów, w warunkach domowych. Cudo normalnie.

Bob Marley rządził. I wszystko co było reaggae.

Dla moich znajomych to raczej no future i punk, ale ja zawsze szukałam tej krainy łagodności, oddalonej o setki mil świetlnych. Nawet mnie z tym lubili. :)


G

Reaggae… wezme moj gramofon i przeniose do Paula na gore Karmel, zabierajac ze soba kolekcje Marleykow, Toshow etc… Tak do posluchania i nie tylko…


Girit

I buty spadają :)

Poruszyłeś we mnie delikatną nutę wspomnień...

To, dla odmiany, śpiewałam setki razy, grając jednocześnie oczywiście :)
Niosło mnie, oj niosło. Takie to były czasy…

I to. Taką dziwną wersję znalazłam, ale fajna jest.

Tych piosenek jest tyle…


Zabierz

Na Górze Karmel wszystko brzmi inaczej.

Jeszcze tylko dwie, bo sama za sobą nie nadążam, cholera.

Ale, no może, jeszcze… Do Ani:
Słucham tej piosenki od lat, i żałuję, że nie mam na imię Ania :)
O Gretchenkach piosenek nie piszą, przynajmniej niezbyt często.


O Gretchen nie piszą piosenek?


No właśnie

O Gretchen piszą takie piosenki.

Żadne tam, że
czekam czterdziesty trzeci dzień,
przez okno wyglądam,
zżera mnie tęsknota,
a moje ciało podzielone
i wiele dać nie mogę.

Nieee!

To sama sobie coś zadedukuję. O!


Borsuku

Tego jeszcze nie widziałeś, jak sądzę.
Obejrzałam ostatnio, a dzisiaj Grześ wkleił u siebie polecając książkę Samira i Samir

Jak zobaczysz to sam zrozumiesz, że tego nie mogło tu zabraknąć.

Moim zdaniem cudo.

:)


Gretchen

Cudo wielkie. Towarzyszy mi juz od trzech tygodni. Nagralem na mp3 i slucham w supermarketach. Wiesz ktorych.Tak dla rownowagi.
Karmelowe nocne
Dwa razy


Girit

A Ty tu nagle skąd? Zupełnie się nie spodziewałam. :)

Dobrze, że słuchasz baaaardzo dobrze. To jedna z moich ulubionych wersji, taka spokojna… Akurat dla szukania równowagi.

Karmelowo z Placu.


Gretchen zaskoczona giricim pojawieniem...;-)

Spokoj. Fundamentalny spokoj.
Rownowaga.
Znajome. Bliskie.
Rozpoznawalne.

Spokoj ma na pewno swoj zapach.


Girit

Cicho.
Bezpiecznie.

Ukojenie.

W delikatnym, wyraźnie wyczuwalnym zapachu.


Gretchen

Lajla tow…spokojnej.


Girit

Lajla tow…


No nie,

bywszy hipis.

Z kim ja na wódkę chodzę i pozwalam za siebie płacić?!

“sto złotych chciałam ci dać, mój mały żigolo” :P


Masz Ci los mój popaprany

No i po co tu zaglądała, po co?

Jeszcze tego było trzeba.


No przepraszam :)

Mi niektórzy wmawiają, że powinnam sobie zrobić dredy :P

A jak róże Europy, to fajny je ten kawałek (ma tyle lat co ja)

wczoraj zostałem pokłócony z jedenastym papierosem


Subskrybuj zawartość