Gretchen i pamiątki przeszłości

Pewne przedmioty towarzyszą nam od zawsze, a potrzeba dobrego i stosownego czasu, by wyszły z cienia.

Są gdzieś tam zapomniane, wtopione w tło życia.

Samotne symbole przemijania.

Zakurzone znaki przeszłości.

Pamiątki nieistniejącego czasu.

Przytargałam wczoraj od mamy maszynę do szycia mojej babci.
Stareńki Singer, na którym powstało wiele moich dziecinnych sukienek, których nie chciałam nosić. I ta w kratkę, i ta czerwona – wszystkie na tamten czas zbyt krótkie, w poczuciu małej dziewczynki.

Jak przez mgłę pamiętam jak stałam obok babci i wsłuchiwałam się w stukot tej maszyny całkowicie zahipnotyzowana.

Jakie to było tajemnicze i niebezpieczne urządzenie!

Taka się czułam dorosła kiedy babcia pozwalała mi usiąść i syć na niby.

Mieszkanie na Chłodnej, z wielkimi oknami, pod które często przychodzili podwórkowi grajkowie i można było rzucić zawiniętą w papier monetę.
Pod jednym z okien stał sobie ten Singer przykryty serwetą, bo babcia akurat nie szyła.

Kilkanaście lat później babci już nie było. Maszyna stała w innym mieszkaniu, za drzwiami nieużywana.

W szkole postanowiono nauczyć dziewczynki szyć. Większość moich koleżanek miała w domu nowoczesne maszyny do szycia, ja natomiast uruchamianego siłą mięśni Singera. Wtedy, bez babci, szyłam już naprawdę. Nic wielkiego, ale sama. Mój zapał jednak dość szybko zgasł.
Krawiectwo nie było moim powołaniem.

Singer przykryty serwetą stał nadal za drzwiami.

Od tego czasu minęło znowu kilkanaście lat.

Jakieś przeprowadzki, to w jedną to w drugą stronę.

W mojej rodzinie to naturalna rzecz. Nie potrafiliśmy nigdy usiedzieć w jednym miejscu jakoś dłużej.

Koniec i początek. Początek i koniec.

Pożegnania na chwilę, na dłużej, na zawsze. Budowanie i burzenie.

Czy to ucieczka czy poszukiwanie?

Chwilowo wydaje mi się, że osiadałam. Może mam potrzebę zapuszczenia korzeni? Albo chociaż wypuszczenia korzonków?

Wybrałam dla Singera godne, ładne miejsce. Cieszę się, że tu jest.

Symbol nieistniejącego, ale żywego świata.

DSC_0477.jpg

DSC_0486.jpg

DSC_0492.jpg

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

On jest i

mój.
Ten Singer.
Tak, jak i jest moją babcia Fredzia, która mnie wychowała.
Położę się koło niej.
Ciepło nam razem było.
Jak umierała byłem w Pradze.
Nie stać mnie było na przebukowanie biletu.
A może się bałem tej straty?
Igła


Maszyna piekna na tych zdj ęciach,

taka klasyczna.
tekst piękny.

Pozdrawiam.


Panie Igło

Złapałam się wczoraj na tym, że dotykam tego Singera przechodząc i czuję się jakoś bliżej. Cieplej jest.


Grzesiu

Dziękuję...

Pozdrawiam niedzielnie


Gretchen

Piękne cacko, rozumiem te sentymenty. Właśnie zastanawiałam się co mi zostało po mojej ukochanej babci. I okazuje się, że nic. Meble wywiezione na działke do cioci zniszczone. A moja ulubiona palma, ogromna, została darowana dobrej znajomej, bo w blokach nie było dla niej dobrych warunków. Jak bąknęłam słówko żalu za nią, to mnie ofukano, że chytrus jestem. I poza zdjęciami nie mam nic.
straszne, jak normalnie nie zazdroszcze nic nikomu, tak Tobie tych chwil gdy przechodząc obok dotykasz Singera i widzisz babcię, tak ,tych chwil Ci ciut zazdroszczę.


A nasz Singer

bardzo długo pracował. Ciotka Irka projektowała i szyła kiecki dla znajomych i znajomych znajomych. Za Gierka postanowiła upgrade’ować maszynę, pozbawiła ją firmowego, secesyjnego żeliwnego stolika i przypięła enerdowski motorek z pedałem.

Na tej hybrydowej konfiguracji nauczyłem się szyć. Pamiętam, że na którąś z Gwiazdek uszyłem dwa fartuchy z płótna żaglowego: dla mamy damski, kuchenny i dla ojca – model dla majsterkowicza, z ogromną ilością kieszeni i szlufek na narzędzia.

Dużo później odnalazłem w piwnicy dolne kończyny Singera i mu je zwróciłem. Jest z nami do dziś. Różni się od Twojego tym, że makijaż na twarzy ma srebrny, a Twój chyba złoty.

Dobre to Twoje słowo na niedzielę, Gretchen


A teraz popatrzcie na współczesne urządzenia domowe.

Kilka lat i do śmieci.


Anno

Tak mi przyszło do głowy… A gdybyś sobie kawałek tej palmy wzięła, by w nową doniczkę wsadzić?
O ile to możliwe…

Poza tym zdjęcia to przepiękna pamiątka. Zatrzymane fragmenty toczącej się historii.

I chyba tak naprawdę to wszystko jest w nas. To jest prawdziwa pamiątka, nie do wyrwania, nie do oddania.


Panie Merlot

Poleciałam sprawdzić ten makijaż. Złoty istotnie.

Poprzecierany miejscami niestety.

Ale działa! Można na nim szyć. Tylko trzeba umieć...

Ucieszyłam się, że Pan zwrócił swojemu należne mu nogi. Singer z motorkiem jakoś mi nie pasuje.

Miło, że jest ich więcej.

Pozdrawiam Pana zza sentymentalnego obłoczka…


jacer

No właśnie…

I nie ma w nich tego ducha.

Tej dbałości o szczegół.


Gretchen

Muszę odbyć podróż w tym celu, chociaż ją zobaczyć. Ze starą znajomą porozmawiać. Muszę mamę namówić na wiosenny wypad.
Natomiast nie mylisz się, babcia jest w moim sercu i nie potrzebuję niczego, co by musiało ją przypomnieć.
Nie zmienia to faktu, że Twój Singer to dzieło sztuki i zabytek. A ja lubię starocie.

pozdrawiam serdecznie


Anno

W drogę, w drogę.

Pozdrawiam również


Mam takiego Singera

i stół wyprawowy Babci, mały bo kuchenny, z jesionu.
Tyle, że stoją w jakimś magazynie, po kolejnych przeprowadzkach i lądowaniu w domu, który nie jest mój, i którego nie lubię.

Ale mam zawsze ze sobą nóż. Przedwojennego Gerlacha, w dzieciństwie za siabel mi służył. Jest z takiej stali, którą trudno obecnymi osełkami naostrzyć, Babcia go na kamieniu ostrzyła. No i młynek do pieprzu mam, drewniany i nie do zdarcia. Gdzie dzisiejszym do niego?

No i dzięki temu łatwiej mam, bo to dotyk do światów, które obrzydliwe nie były.
Może prostsze, może głupie ale nie takie wredne jak dziś.
I nie politykę mam na myśli.
Ludzi, których już niema.
I na ich szczęście.

Czas, czas. Już niedługo.
Igła


Gretchen

Taka sama maszyna towarzyszyla mi od dziecinstwa. Dokladnie ten model. Moja Babcia nauczyla mnie na niej szyc. Byla swietna krawcowa. Przed wojna szyla u Herzego w Warszawie.
Maszyna w dalszym ciagu pracuje w takim hybrydowym systemie, o ktorym pisal Merlot i cieszy oko mojej rodziny w Polsce.
Babci z nami nie ma juz ponad 20 lat. I kiedy teraz ide w Hajfie po ulicy, gdzie co chwila mijam na wystawach maszyny do szycia z tym znaczkiem, to mam Babcie w glowie i w sercu.
I wiem, ze takimi pamiatkami z przeszlosci utkane jest nasze zycie i szyta nasza historia.
To dzieki przeciez Niej moglem rozpoczac nowe zycie. W Izraelu.
Pozdrawiam


Dziękuję za przypomnienie.

...łza mi się w oku zakręciła, taką maszynę i moja babcia miała, ale fizycznie nigdy jej nie będę miała…mam ją zapisaną w pamięci…może dlatego, że palca pod igłę podsunęłam…
Pozdrawiam serdecznie.


przypomniałam sobie

że mam jeszcze cokolwiek zdekompletowany zestaw sztućców Norblin i s-ka…

Jest wśród nich jeden nożyk, który kiedyś był nożem. Takim zwykłym, ale jak niesie opowieść rodzinna babcia potrzebowała mniejszego, do masła na ten przykład.

No i wzięła babcia i misternie ten nóż urżnęła czymś, ale z dużą dbałością. Koniec jest zaokrąglony i wygląda prawie jakby taki miał być...

Widać, że kobiety w mojej rodzinie, co najmniej od dwóch pokoleń cechowała pewna zaradność i brak przywiązania do zastanej rzeczywistości.


Borsuku

Te pamiątki to też znak jak ta historia była szyta.

I przez kogo.

Ile możemy w sobie z nich odnaleźć dzięki tropom, które nam pozostawili.


Nutko

no właśnie. Dlatgo napisałam, że urządzenie nie tylko tajemnicze ale też niebezpieczne.

Jak bardzo chciałam syć to babcia zamykała maszynę, zdejmowała bębenek i mogłam sobie pedałować do woli…


No tak,

poczułem się jeszcze starszy niż jestem.

Moje babcie pewnie też takie maszyny miały.

Ale ja pamiętam tę, na której szyła moja mama.

Pozwalała mi czasem nawijać nitkę na tę schowaną, małą szpulkę...


Ale ja się nie chwalę , ja po prostu...

Gretchen, dzięki temu doświadczeniu nie miałam problemu, by szyć zręcznie rzeczy nie tylko dla siebie, ale i swoim braciom i dzieciom i…a najlepiej wychodziły mi stroje karnawałowe :)


Witam Yayco.

...tę sprawność nawijania po Mamie odziedziczyłam, ale o tym sza…
Pozdrawiam.


Znak czasu?

Rozumiem wszystkie sentymenty, maszynę taką samą uratowałem- niestety bez podstawy- kuzyn zrobił z niej ….... stolik pod komputer.I co Wy na to?Pozdrawiam obecnych serdecznie.


Panie Yayco

ta schowana szpulka to bębenek właśnie. Ja mam takie nawet zapasowe.

Nitki na nie pewnie jeszcze babcia nawijała. Bo kto?

I niech Pan przestanie z tą starością – powtórzę, by tradycji stało sie zadość :)


Panie Michale (szlachcicu)

Stolik pod komputer…?!

Ech…

Pozdrawiam Pana


na stryszku

przechowuję maszynę po mojej babci. Z podstawą solidną i pokrywą drewnianą na samą maszynę. Jednak do wykluwającego się klubu dziedziców maszyn Singera niestety sie nie zapiszę. Moja zwie się Kayser.


Panie Sajonaro

Noooooo ostatecznieeeee może być Kayser…


Em

Staram się nie przywiązywać do rzeczy. Ale to powód osobisty.
Sentyment do przedmiotu został wykorzystany przeciw mnie.
Dlatego pamięć o nim pielęgnuję we wspomnieniach, lub w pisaniu.

Human Bazooka


Pani Gretchen,

proszę wybaczyć, ale zupełnie nie rozumiem, o co Pani chodzi. W kwestii mojego wieku.

W kwestiach szczegółowych polecam Pani moją rozmowę z Panem Merlotem. W tym miejscu


WSP Gretchen

Czytam wpierw Pani wpis a potem komentarze jak lecą wszystkie po kolei. Tak mi się jakoś zrobiło…
Zwłaszcza przy tym kawałku o ciągłych podróżach i braku stałego miejsca na dłużej. Potem Igła mnie dobił. Uświadomił mi nagle, że to już bliżej nie dalej. Może całkiem blisko?
Westchnąłem tylko w tej chwili. Muszę wyjść, od komputera odpocząć


Panie Yayco,

ale tu sytuacja może się powtórzyć, tyle, że tym razem ucieszyłem się z tego co pan Borsuk napisał, a nie Pan. No i nie chodzi o szkołę, tylko o najmodniejszy zakład krawiecki w Warszawie. Na Marszałkowskiej.

Moja ciotka Irka też u Hersego pracowała!

Panna Gretchen jest magiczna dzisiaj całkiem.


Panie Yayco

Nawet nie będę zaglądać do linka, bo wiem do której rozmowy mnie Pan odsyła.

Chciałam jedynie…

No nieważne zresztą. Nie chcę akurat dzisiaj i akurat u mnie takiego wątku.


Merlocie

Dzieki za fote firmy Boguslawa Herse.Faktycznie magiczny post nam droga Gretchen przygotowala. Dzisiaj Babcia Stasia z Ciotka Irka szyja rowno. Dla wszystkich.
Pozdrawiam serdecznie.


Do Michała i Gretchen

A ja myślę, że jest coś pięknego w tym, że kuzyn sobie secesyjne nogi od Singera pod komputer podstawił.

Tak jakoś bardzo optymistycznie mi to zabrzmiało.

Myślę, że pan Singer byłby całkiem zadowolony…


Ja Was czytam z doskoku

ponieważ mam gości.

Aż mnie świeżbi, żeby napisać i napiszę. Nie teraz jednak.

Jest mi tak miło, że tu jesteście…


Singer rulez!

W sumie wyglada jak krol.


Gretchen

jak sie czyta, to slychac terkot tej maszyny. ech, co napisac – dobrze ze jestes. i ludzi do pisania wspomnieniami zachecasz.


merlot

Szukam tej podstawy do mojej “singerki”- więc znalazłem już jedną ,jest lekko uszkodzona i wogóle nie do mojej maszyny, ale i tak zostanie już u mnie- bo jak pomyślę, że zrobi ktoś z niej stolik ,albo cuś tam… nie dam nikomu i już . Bez względu nato co by pomyślał p. Singer.


Michale,

Singerce nogi się należą w pierwszej kolejności, bez żadnego ale…
Tylko przy braku machiny do kompletu można fusion i postmodernizm uprawiać.

Widziałem ostatnio na giełdzie warzywnej w Broniszach (pod Warszawą). Same nogi, bez Singerki. Takie jak u mojej, secesyjne i żeliwne.


Piękny Singer

i tekst

pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor


Griszeq

Kiedy tak ładnie piszesz to nawet nie wiem jak mam dziękować...


Michał i Pan Merlot

I tak oto Singer stał się kobietą o secesyjnych nogach…

Panie Merlot szczególną radość sprawiło mi zdjęcie fragmentu starej Warszawy.

Bardzo nastrojowo się zrobiło w tym moim kąciku.


Max

Pozdrawiam z wdzięcznością :)


Subskrybuj zawartość