Rafale, Gretchen

Rafale, Gretchen

Zacytuję kawałek tekstu (cytat z Eldredge):

“Mężczyzna potrzebuje walki, którą mógłby stoczyć; dla wojownika, który w nim drzemie, potrzebuje miejsca, by go ożywić, zahartować, zaprawić w boju. Jeśli Bly ma rację (a ja uważam, że tak), że wczesna śmierć wojownika w mężczyźnie nie pozwala dorosnąć tkwiącemu w nim chłopcu , wtedy sprawdza się też coś przeciwnego – jeśli potrafimy rozbudzić tę gwałtowność w mężczyźnie, związać_ ją z jakimś wyższym celem, uwolnić wewnętrznego wojownika, wtedy chłopiec może dorosnąć i stać się prawdziwym mężczyzną.”

Oczywiście – jak mówisz Gretchen – bez przeczytania całej książki trudno wypowiadać się na temat tego, “co autor mógł mieć na myśli”... Ale mnie gryzie właśnie ten fragment, gdyż dość jednoznacznie wskazuje, że facet jest wręcz “przymuszony” do odbycia walki, by sie “ożywić” czy “zahartować”. Jeśli w toku boju “uwolni wewnętrznego wojownika”, to może dorosnąc i stać sie PRAWDZIWYM MEŻCZYZNĄ. Czytam to wprost – jeśli na pole walki nie trafi, nie znajdzie miejsca do “zaprawiania sie w boju”, to nici z dorastania. Nie moge się z tym zgodzić. Nijak takie twierdzenie nie przystaje do rzeczywistości z którą mam do czynienia. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że życie gotuje nam niezliczoną ilość pól bitewnych, gdzie możemy sie sprawdzić, albo stchórzyć (niezauważyć ich, bo tak wygodniej). Wręcz przeciwnie – sytuacje, jak ta opisana przez Rafała, są mocne, nieczęste i w zasadzie – dość ekstremalne. Rozumiem to tak – znajomy Rafała faktycznie przeszedł chrzest ognia i nie zamierzam mu prawa do posiadania tego znamienia odbierać. Ale to nie jest jednak przypadek typowy.

Ale może być też i tak, ze słowa: “walka”, “bitwa” i cała ta reszta, to dla mnie dość mocne słowa. Parafrazując:

“... towarzyszące konieczności dokonania wyboru napięcie paraliżowało Stefana. Przez głowę przelatywały mu wszystkie sytuacje, w których zaufał intuicji czy doświadczeniu i które okazały się w ostateczności klęską i upokorzeniem. Poczuł, jak zimny pot zrasza mu czoło, a dłonie zaczynają drżeć. Coś w nim w środku przeraźliwie krzyczało, aby się wycofał, aby nie przyjmował na barki tego cieżaru, który złamie go jak słomkę, zmiażdży i powali. Lekkie uczucie mdłości i fizyczny ból mieśni, które napięte do granic zaczynały łapać skurcze, dawały Stefanowi do zrozumienia, że znajduje się na granicy paniki. Sytuacja bezsprzecznie go przerastała i im dłużej o tym myślał, tym gorzej oceniał swoje szanse na dokonanie właściwego wyboru. Wiedział, że nie stać go na obydwie opcje. Nie, to nie było żadne rozwiązanie. Wybór przez losowanie? A może na chybił – trafił? Nie, tak nisko Stefan jeszcze nie upadł. Miał swoją godność. Jeśli przegrać, to choćby z namiastką honoru. Nie każda przegrana batalia jest końcem wojny. Przed nim jeszcze milion bitew. Tym razem został pokonany, ale jak zawsze – nie zniszczony. Stafan poczuł ogarniającą go falę wzruszenia. Zadrżał podbródek, zaszkliły się oczy. Zrobił krok w tył. Potem kolejny. Przez mgłę łez, ale i dumą spojrzał na półkę w supermarkecie, gdzie obok siebie stały dwie sałatki śledziowe – z papryka i z ogórkiem. “Ja tu jeszcze wrócę” syknął przez zaciśnięte zęby. Wycołał się, ale w tym odwrocie nie było paniki. “Jestem niczym Syzyf” – pomyśłał z nostalgią. Tym razem kamień wysliznął mu się znowu, ale Stefan wiedział, że wróci do podnóża góry i zmierzy się z nim kolejny raz. Ta myśl wypełniała go niczym ryk lwa….”

Zycie to nie ciąg wojen i walk. Jasne – można tak trafić, dokonywane przez nas i naszych bliskich (choć w zasadzie – także obcych) wybory moga doprowadzić do sytuacji, gdy przydzie nam się zmierzyć z sytuacją nijako “sprawdzającą nasze męstwo”, choć ja raczej bym powiedział: “sprawdzającej nasze człowieczeństwo”. Ale może też się okazać, że życie upłynie nam spokojnie, na zwykłych wyborach, świadomym życiu, planowaniu, realizowaniu, bezpiecznym płynięciu po spokojnym morzu, bez raf i piratów. I jakoś trudno mi się zghodzić z myślą, że skoro na naszej drodze nie było żadnego pola bitwy, to automatycznie – z racji braku inicjacji wojowniczej – szanse stania się “prawdziwym mężczyzną” maleją do zera.

Co do przykładu z Jezusem i nastawianiem drugiego policzka – nie należy zapominać, że wziął drąga i wygnał kupców ze świątyni, garbując im tyłki. Jest czas na drugi policzek i czas na podniesienie pięści. Ale wiem – nie o tym jest dyskusja.

Pozdrawiam polemicznie.


Rusz się Bruno By: Gretchen (79 komentarzy) 31 grudzień, 2008 - 03:07
  • Ok, ok By: RafalB (31.12.2008 - 16:17)
  • Rafale, By: Pino (31.12.2008 - 16:10)
  • Czas na dyskusje nie ten By: RafalB (31.12.2008 - 15:40)
  • Pino By: Gretchen (31.12.2008 - 15:35)
  • No tak, By: Pino (31.12.2008 - 15:28)
  • Rafał By: Gretchen (31.12.2008 - 15:24)
  • Spoko, spoko By: RafalB (31.12.2008 - 15:15)
  • Pino By: Gretchen (31.12.2008 - 14:58)
  • Gretchen, By: Pino (31.12.2008 - 14:37)
  • Pino By: Gretchen (31.12.2008 - 14:35)
  • Nie da się By: Gretchen (31.12.2008 - 14:27)
  • Gretchen, By: Pino (31.12.2008 - 14:24)
  • Griszeq By: RafalB (31.12.2008 - 14:18)
  • Pino By: Gretchen (31.12.2008 - 14:13)
  • Pino! By: RafalB (31.12.2008 - 14:10)
  • To czysty hiphop, co będzie trwał wiecznie By: Pino (31.12.2008 - 13:52)
  • Gretchen, By: Pino (31.12.2008 - 13:51)
  • Panie Marku By: Gretchen (31.12.2008 - 13:46)
  • Max By: Gretchen (31.12.2008 - 13:44)
  • SP Gretchen By: marekpl (31.12.2008 - 13:40)
  • Gretchen By: max (31.12.2008 - 13:37)
  • Rafał By: Gretchen (31.12.2008 - 13:32)
  • Griszq By: Gretchen (31.12.2008 - 13:28)
  • Pino By: Gretchen (31.12.2008 - 13:19)
  • Rafał By: Gretchen (31.12.2008 - 13:13)
  • Jacku By: Gretchen (31.12.2008 - 13:08)
  • Okay, By: Pino (31.12.2008 - 11:59)
  • Rafale By: hgrisza (31.12.2008 - 11:57)
  • Czy Pino Droga... By: RafalB (31.12.2008 - 11:30)
  • Panie Rafale, By: Pino (31.12.2008 - 11:22)
  • Wtrącę się, Griszeq, jeśli mogę ;) By: RafalB (31.12.2008 - 11:28)
  • Gretchen By: hgrisza (31.12.2008 - 10:57)
  • Gretchen, By: Pino (31.12.2008 - 09:34)
  • No cóż... By: RafalB (31.12.2008 - 08:53)
  • hmm By: JacekKa (31.12.2008 - 04:31)