Żelazo ostrzy się żelazem, czyli prawak i lewak w jednym stali domu

“Jeśli Twoja sekretarka często się spóźnia, nie ucz jej punktualności, tylko zatrudnij punktualną”

Ta radykalna i krwiożerczo kapitalistyczna dobra rada sprawdza się w wielu dziedzinach życia. Niestety (niestety dla jej miłośników, dodajmy), nie jest uniwersalna.

Na przykład nie może jej zastosować rodzic wobec swojego dziecka. Nie może jej zastosować nauczyciel wobec tępego ucznia. Nie może jej zastosować ksiądz wobec swoich owieczek.

Nie może jej też zastosować mąż wobec żony ani żona wobec męża – choć tu akurat zdania są podzielone, gdyż współcześnie rozwiązywanie problemów za pomocą ucieczki od nich (np. w rozwód) jest bardzo trendy.

Co innego w życiu towarzyskim. O ile ktoś nie ma silnych, a nie zrealizowanych inaczej, aspiracji pedagogicznych, to naprawdę nie mamy obowiązku znosić w nieskończoność jako znajomego/znajomej osoby, której nie lubimy, nie cierpimy, lub która nas po prostu nudzi. Nie jesteśmy na szczęście Panem Bogiem, co oznacza dla nas i ten komfort, że nie musimy wcale każdego rozumieć ani każdego wysłuchiwać. Mamy w tej materii wolną wolę i, o ile nie jesteśmy jakimiś masochistami, dobrze zrobimy czyniąc z tej wolnej woli asertywny użytek.

Są i inne miejsca i dziedziny życia, w których zasada sekretarki nie tylko dobrze się sprawdza, ale wręcz powinna być egzekwowana, bez zmrużenia oka.

Jedną z takich dziedzin jest, a jakże, polityka i życie publiczne.

Z prostego powodu: rządzenie miastem lub krajem to nie jest robota dla tych, którzy chcieliby pobawić się dużymi zabawkami. Jak ktoś się na tym nie zna, to niech się pierwej nauczy czego trzeba w stosownej szkole i na własny koszt, a nie w praniu i na koszt podatnika. Niech poterminuje wystarczająco długo jako czeladnik u mistrza, a nie pcha się radośnie na miejsce fachowca, choć nawet teorii nie opanował, o praktyce nie wspominając.

Pognać takich OMC fachowców na cztery wiatry to jest natomiast robota dla nas, odpowiedzialnych obywateli.

Uff.. to był bardzo długi wstęp, zatem przejdźmy może do rzeczy.

Dawno, dawno temu, gdy jeszcze nie było ani blogów, ani blogosfery, ani nawet forów dyskusyjnych na stronach WWW, istniało takie coś, co nazywało się listą dyskusyjną, a uczestniczyło się w tym poprzez pisanie listów e-mail, ale nie każdy do każdego, tylko każdy na adres listy, dzięki czemu wychodziło na to samo, jakby każdy pisał do każdego, tyle, że nie powstawał przy tym bałagan i nikt nie był w dyskusji przez pomyłkę pominięty.

Dziś z tego archaicznego wynalazku korzystają nadal albo programiści, albo takie leśne dziadki, jak, nie przymierzając, piszący te słowa, którzy kultywują stare zwyczaje przez sentyment, co jakoś przypomina klimatem klub filatelistyczny, z jego umiłowaniem dla tradycji pisania listów odręcznie i naklejania uprzednio polizanych znaczków na koperty i kartki pocztowe (dziś zamienione na MMS-y).

Ale o czym to ja chciałem? Aha, chciałem napisać tekst obiecany Panu Zbyszkowi, choć nie tylko jemu dedykowany. O naturze blogosfery, że tak powiem.

Z blogosferą jest taki ciekawy problem, wynikający z przenikania się w jednym czasie i przestrzeni spraw i zjawisk wcześniej naturalnie i tradycyjnie oddzielnych, a to dla wcześniej nieprzekraczalnych barier czaso-przestrzennych.

Gdyż w dawnych czasach nie można było ot tak z kimś pogadać. Trzeba było odręcznie coś napisać, ubrać buty i płaszcz, i zanieść list na pocztę. Lub także ubrać buty i płaszcz, i tłuc się tramwajem albo pociągiem przez pół miasta, albo przez pół Polski.

Zanim nastał ten cały Internet, mieliśmy więc, wynikający z opisanych barier czaso-przestrzennych, odwieczny podział na życie intymne, życie prywatne, życie towarzyskie, życie sąsiedzkie, i na samym końcu tej struktury, życie publiczne.

Odkąd jednak nastał Internet, a zwłaszcza odkąd nastały blogi i blogosfery, to wszystko zaczęło się nagle przenikać i przemieszczać. Zniknęły gdzieś, istniejące od początku świata, bariery czasu i przestrzeni. A dawne wzorce i pewne nawyki nam zostały. I w tym właśnie upatruję źródła większości typowych problemów w relacjach ludzi poprzez Internet.

Jak to wygląda w praktyce?

To, co najczęściej ludziom się myli, to życie towarzyskie i życie publiczne.

Objaw jest standardowy: jeśli z kimś w danej blogosferze się nie zgadzamy, i jeśli tych ktosiów jest (choćby subiektywnie) więcej niż tych, z którymi się zgadzamy, to dochodzimy do wniosku, że to nie jest dla nas towarzystwo, bo przecież jak to by wyglądało, że my bywamy w jednym lokalu z jakimś Xem, Ygrekiem lub Zetem, skoro to czysty obciach z takimi się zadawać.

Co się dalej dzieje? Wiadomo, chętnie robimy tak zwany exit, a bywa że exodus. Jeśli jednak nie decydujemy się od razu na żaden ex, to zwykle podejmujemy walkę z oponentami, co jednak najczęściej owocuje tylko większą frustracją i koniec końców, prowadzi do opcji ex.

A co jeśli w danej blogosferze jest znacznie więcej ktosiów z którymi się zgadzamy? Proste: nudzimy się, bo z braku polaryzacji przestaje płynąć prąd, nie iskrzy, motywacja nam zanika, a frustracja wzrasta, choć innego rodzaju niż w opcji pierwszej, powyżej.

Najciekawsze jest jednak krzyżowanie się naszych oczekiwań i standardów towarzyskich z naszymi oczekiwaniami z obszaru publicznego.

Powstaje nam wirtualny węzeł(ek) gordyjski: nadmiar ktosiów, których samo istnienie uważamy za obciach, pcha nas ku opcji exit, lub ku opcji ZMP (zamknij mordę pajacu), choć jednocześnie usta mamy pełne wezwań do iskrzącej różnorodności, sprzyjającej generowaniu ciekawych dyskusji.

To co uważamy za niezbędne, by miejsce tętniło życiem, jednocześnie traktujemy jako powód dla którego za żadne skarby świata nie będziemy się z tym miejscem identyfikować, chyba, że administracja wyprosi Xsa, Ygreka i Zeta, no to wtedy moooże, mooże.

Ludzie zwyczajnie nie rozumieją, że blogosfera jest nowym rodzajem przestrzeni międzyludzkiej, w której dawne reguły nie dają się zastosować.

Mamy w blogosferze, z natury wyglądającej na przestrzeń publiczną, łatwość tworzenia się sub-przestrzeni towarzyskich, przez co tuż obok siebie zaczynają egzystować dwa światy, kiedyś oddzielne.

W tym nowym rodzaju przestrzeni jest możliwy ciekawy dialog (w wymiarze publicznym) z Xsem lub Ygrekiem dzisiaj, choć tak w ogóle zadawać się z nimi (w wymiarze towarzyskim) to czysty obciach.

Problemy powstają wtedy, gdy obciachem z wymiaru towarzyskiego czy ideowego (co na jedno wychodzi) usiłujemy zakwestionować prawo do istnienia wymiaru publicznego danej blogosfery. Lub na odwrót, bo to działa w obie strony.

Z tego biorą się te różne dramatyczne oświadczenia w rodzaju “Za dużo tu tego cholernego lewactwa, wychodzę!” lub “Za dużo tu nawiedzonych moherowych prawaków, idę sobie, bo to obciach z Wami gadać”, albo “Jeśli ten kretyn natychmiast się nie zamknie, dyskusja tu nie ma sensu” itd. itp.

Jeśli chwilę pomyśleć, to można dojść do jakże odkrywczego wniosku, że problemów Polski nie rozwiąże ani masowa emigracja lewaków ani masowa emigracja prawaków. Nie rozwiąże ich także uporczywe narzekanie i wyszydzanie jednych przez drugich.

Prawacy i lewacy nie uciekną w rozwód, bo nie ma jak. Miejsca w Polsce jest dość dla jednych i drugich, a nawet dla piątych i dziesiątych. Nie musimy się we wszystkim zgadzać. Nie musimy koniecznie każdego lubić. Ale możemy i powinniśmy ze sobą rozmawiać, bo mamy jedną Ziemię i jedną Polskę do gospodarowania.

Żelazo ostrzy się żelazem.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

A ja mam wrażenie,

że trochę chodzi o coś innego np. w narzekaniach Zbigniewa Szczęsnego, znaczy takie totalniackie ustawianie rzeczywistości.
Znaczy kazdy ma myśleć tak jak my chcemy, ma mieć odpowiednie słuszne poglądy itd.
Dlatego nie gadamy tylko pokrzykujemy alkbo uciekamy albo się obrażamy.

A wystarczy proste zrozumienie, że każdy ma inne poglady/przeżycia/odczucia/emocje/doświadczenia i nawet jeżeli ich nie podzielamy, ba, uważamy za głupie i nonsensowne, to nie znaczy, że trza przekreślać (obrażać/wyzywać/etykietkować lub uciekać) tę osobę.

Zresztą netowe moje doświadczenia pokazują, że czesto, ktoś kogo na początku uważałem za lekkiego oszołoma okazuje się fajną osobą i można z nim pogadać, nawet jak nie o polityce czy ,,GW”:), to o wielu innych tematach.

Mam takie wrażenie ( a może sie po prostu uzależniłem od czytania w necie), że nawet pozornie nieciekawy czy niemądry tekst może nam coś dać, osoba, która uważamy z abeznadziejną, okazuje sie ,,nadziejna” itd.
Coś podobnego, jak Kałużyński, który twierdził, że w kazdym , nawet najgorszym filmie znajdzie się coś dobrego/ciekawego.

Oczywiście, co do blogów to nie w kazdym, ale w co 20-tym:) pewnie(nie dotyczy TXT), bo tu prawie każdym, ale trza próbować.

Zresztą pan Zbigniew Szczęsny np. pod ostatnim tekstem odpowiada Lorenzo i Maxowi i tak, jakby chciał odstraszać komentatorów a nie do gadania zachęcać. A myślałem, że mistrzem w zniechęcaniu do siebie i odstraszaniu komentatorów jest nasz drogi Igła:)


Panie Grzesiu

uważaj….
Bo pana zmiotę..
Nooo..
:)

Przecież u mnie pełna swawola&anarchia, na blogu.
Gorzej, jak ja, do kogoś idę.
Ustawiać.


Panie Igło, toż

ja czystą prawde gadam:)
Za prawdę zmiatać się nie godzi, bo prawda nas wyzwoli.

No i własnie o to mi raczej chodziło, znaczy o e te ekscesy różny Igielne pozablogowe, bo na blogu u pana raczej okej jest.
I zachęcająco do czytania.


Grzesiu,

pierwotnie ten tekst miał być właśnie o totalniactwie i o binarnym (zerojedynkowym) polaryzowaniu każdej dyskusji, właściwym z natury rzeczy totalniactwu, ale później pomyślałem, że zostawię ten wątek na inną okazję.


a props rozwodu

lepiej się rozstać jak cywilizowani ludzie niż męczyć się nawzajem i zamęczać innych np. bogu ducha winne dzieci.

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Panie Sergiuszu

Nadzwyczajnie mi ten tekst do gustu przypadł z różnych powodów zresztą.

Tak sobie rozmyślając zauważam, że ludziom (niektórym) myli się wciąż świat wirtualny z realnym, co jest myślą tyleż błyskotliwą co powszechnie znaną.

Dalej myśląc (to bardzo dobre przyzwyczajenie Prosiaczku – powiedział Kubuś) dostrzegam coś jeszcze. Oto w czasach dawnych i mrocznych, gdy nie było wszechświatowej sieci, najczęściej ludzie komunikowali się na takim jak my poziomie z tymi, których znają.

Jak szłam już obuta i zapłaszczona do skrzynki na listy (gdy akurat przechodził tata Halinki) to ja wysyłałam list do kogoś kogo znam, no przynajmniej widziałam, czasami więcej niż raz. Pisząc list mogłam mieć przeświadczenie, że adresat będzie umiał nawet sobie zmienne tonacje mojego głosu odtworzyć. No.

A teraz?

Teraz spędzamy dużo czasu w wirtualnym towarzystwie, wirtualnych osób. Nie znamy ich, nawet się do tego poznania często nie zbliżamy. I nas nie znają, nawet do tego znania się nie zbliżając.

Do czego zmierzam, bo zapomnę.

W sieci trzeba mieć więcej dystansu, dawać szerszy margines interpretacjom, poświęcić czas na rozmowę i dogadanie choćby tego czy mówimy o tym samym czy też wręcz przeciwnie. A im sprawa ważniejsza tym powyższe powinno być silniejsze.

To nie oznacza cukru pudru na lukrze. Bywa, że trzeba walczyć.

Tylko to też jest sztuka, jak się zdaje.


Wiem, ze nie o tym, ale

Szczęsny jest nawet zabawny. Lubi postrzelać, a że amunicja mu nie pasuje? Taki jego urok

Human Bazooka


Docencie,

być może. Choć ja nie o tym. Rozwód to rozwód – jedno z wyjść (ekstremalne) z jakiejś sytuacji. Chodzi mi o co innego, a mianowicie o łatwość sięgania po mocne “rozwiązania”. W miejsce rozwiązania problemu. Poza sytuacjami patologicznymi zawsze warto podjąć trud ocalenia związku, zawsze. Często się udaje. Rozwód to nie tabletka od bólu głowy.


Pani Gretchen,

wirtualność, czyli to całe odarcie kontaktu człowieka z człowiekiem z mowy ciała, milczących spojrzeń, klimatu wspólnego (fizycznie) miejsca, np. kawiarni, to niewątpliwie sprawia, że rozmowa w Internecie niewiele różni się od czytania książek. Wzajemnie. Stąd tak mocno zatrudniamy wyobraźnię. A ta plłata figle, prowadzi na manowce, tworzy rzeczywistość wirtualną “drugiego poziomu” itd.

Ma Pani rację, że tym bardziej te wszystkie braki trzeba nadrabiać nasłuchiwaniem. Słuchać to mało. Tu jeszcze bardziej niż w realu sprawdza się zasada: *żeby słyszeć, trzeba milczeć*.

Tym bardziej więc, jeśli ktoś nie tylko nie słucha, ale jeszcze zamiast mówić, krzyczy, to czego można się spodziewać poza zwyczajną wyszalnią?

Pozdrawiam Panią.


Odpowiadam

Szanowni Państwo,

Jest mi przykro, że wyszedłem na “totalniaka”, lecz nie aż tak, żeby nie zwrócić Wam uwagi na pewien niuans, który uszedł chyba Waszej uwadze.

Otóż przy ogólnej zgodzie, co do natury blogosfery przedstawionej przez Sergiusza, muszę zaznaczyć, że kluczowa dla dalszej duskusji jest tutaj definicja poglądu.

Grześ pisze np (to ważne):

A wystarczy proste zrozumienie, że każdy ma inne poglady/przeżycia/odczucia/emocje/doświadczenia i nawet jeżeli ich nie podzielamy, ba, uważamy za głupie i nonsensowne, to nie znaczy, że trza przekreślać (obrażać/wyzywać/etykietkować lub uciekać) tę osobę.

No i tu mamy problem, ponieważ ja sądzę, że wiele zdań wypowiadanych w blogosferze jedynie pod poglądy się podszywa, podczas gdy w istocie nie są to żadne opinie, lecz inwektywy i uprzedzenia i jako takie na żaden specjalny szcunek nie zasługują a wręcz przeciwnie – powinny być potraktowane z całą surowścią, jako wybitnie szkodliwe dla dyskursu publicznego.

Żeby lepiej wyjaśnić, co mam na myśli pozwolę sobie na przykład.

Wyobraźmy sobie, że ktoś na blogu wypowiada się, że wejście Polski do UE było błędem, ponieważ Unia realizuje przede wszystkim interesy wielkich mocarstw a nasze sprawy będą w Unii zawsze marginalizowane.

Otóż to jest pogląd, z którym da się dyskutować. Można przdstawiać przykłady innych państw podobnej wielkości, które rozwinęły się w ramach UE, można przytoczyć liczne przykłady poszanowania interesów małych państw w polityce unijnej, chociaż oczywiście zawsze można koncentrować się na problemach.

Wyobraźmy sobie jednak inną wypowiedź, w której ktoś pisze, że wejście Polski do UE było skutkiem antypolskiego spisku, ponieważ Niemcy zawsze będą dążyć do zniszczenia Polski i teraz, w ramach Unii będą mogły wreszcie taki zgubny dla nas plan zrealizować.

Otóż, moim zdaniem to juz pogląd nie jest, gdyż jest to uprzedzenie i inwektywa. Tutaj właściwie dyskusji nie ma, ponieważ cokolwiek Niemcy uczynią nam dobrego będzie odczytane jako “ściema” podczas gdy każdy (nieunikniony przecież) konflikt interesów będzie dowodem na Niemieckie knowania. Co więcej, zwolennicy prounijnej polityki stają się w ramach takiej optyki wrogami ojczyzny, którzy dopuścili się haniebnej zdrady.

Ja mogę i potrafię bardzo grzecznie dyskutować o poglądach, lecz nie widzę najmniejszego powodu, żeby darzyć szacunkiem osoby, które rozpowszechniają bazujące na uprzedzeniach insynuacje.

Mogę rozmawiać o tym, że Żyd Trampowski był skurwysynem (postać autentyczna z dziejów Wrocławia), lecz nie będę dyskutował z kimś, kto mówi, że wszyscy Żydzi to świnie, bo ten ktoś jest po prostu antysemitą i tyle. Sam zasługuje na nazwanie go świnią i tyle.

Konsekwentnie, życzliwie potraktuję każdego, kto powie np. (w świetle książki Centkiewicza i Gontarczyka), że życiorys Wałęsy zasługuje na wnikliwe przebadanie, lecz nazwę gnojem każdego (włączając Gwiazdę, Walentynowicz i Wyszkowskiego), kto będzie mówił, że Wałęsa nie zasłużył się w czasach Solidarności, że cały czas działał na jej szkodę, że właściwie był SB-ckim szpiclem na motorówce przywiezionym i obsadzonym w roli łże-szefa.

Dlaczego? Ano dlatego, że (póki co) nie ma na to żadnych dowodów (a nawet są kontr-dowody) a cała historia ma wszelkie cechy teorii spiskowej, w ramach której żaden dowód/argument nie będzie wystarczająco mocny, aby Wałęsę zrehabilitować.

Podobnie ma się w przypadku słynnego już “Układu”. Otóż ja nie mam wątpliwości, że istnieją wszędzie silne związki biznesu i polityki (co więcej – uważam je za normalne – lepiej, kiedy politycy reprezentują jakieś wymierne interesy niż działają motywowani wyłącznie próżną żądzą władzy…). Niemniej jednak zbudowana przez polską “prawicę patriotyczną” teoria “Układu” nie nadaje sie do falsyfikacji i jako taka nie jest poglądem (czyli teorią właśnie), lecz jest typową supozycją służącą do niszczenia politycznego przeciwnika, gdyż “Układ” – tak jak został zdefiniowany przez Kaczyńskich – jest prostą konsekwencją pokojowej tranformacji ustrojowej w Polsce. Po prostu, dawny partyjny dyrektor kombinatu miał duże szanse na dorobienie się – większe niż przeciętny Kowalski – ale co z tego???

Wracając jednak do głównego wątku… Ja nie udzielam się na blogach towarzysko. Ja w ogóle towarzystwo “walę”. Jestem chyba skrajnym indywidualistą i nie łapię się na żadne koterie. Nie robią na mnie wrażenia wybrzydzania, że “kogoś krytykuję a on przecież taki fajny jest”. Nie znoszę śmieciarzy, którzy zamiast coś konkretnego napisać, wrzucają wszędzie swoje mentalne śmieci w postaci głupawych jednozdaniowych komentarzy, z których nic nie wynika – nawet nie są śmieszne (to o tobie Igła). Nie znoszę cyników, których jedyny przekaz sprowadza się jedynie do tego, że “i tak nie warto”. Nie znoszę leni, którzy przekonują, że nic się nie uda. Nie znoszę cwaniaczków, którzy zawsze ustawią sie pod wiatr. Ja może jestem “totalny” – ale naprawdę nie szukam na blogu towarzystwa. Szukam ludzi, którzy chcą wymieniać i dyskutować POGLĄDY a nie epatować uprzedzeniami i insynuacjami. Mam głęboko w d… co ktoś tam sądzi. Interesuje mnie co myśli. Niestety – mało kto w tym kraju myśli (myślenie wymaga wysiłku) i przemyślanych poglądów mamy w Polsce deficyt a uprzedzeń, stereoptypów i insynuacji nadmiar. To chyba trend światowy, ale nasze życie polityczne przestaje być emanacją intelektu a staje się przesycone emocjami, które żywią się uprzedzeniami. Uprzedzenia udają fakty. Insynuacje – po wielokroć powtórzone – staja się faktami… Nie widzę powodu, żeby byc grzecznym wobec tych, którzy je (bezrefleksyjnie) rozpowszechniają.

Salon24.pl okazał się być istną krynicą takiego intelektualnego zaprzaństwa. Tam “fakt”, że Michnik jest SBkiem jest właściwie poza dyskusją – to jest na S24 pewnik. Dlatego stamtąd uciekłem.

Pojawiłem się tu i kiedy wszedłem w ten portal, to okazało się, że jest tu może grzeczniej, ale dalej bryluja tu kolesie bazujący na “wiedzy mniemanej”. Kolesie uważający, że nazwanie kogoś bezpodstawnie szpiclem to pogląd a nazwanie autora tego poglądu burakiem, to już obraza. Nie – dla mnie to jest dokładnie to samo! Taki jestem – możecie wybrzydzać, że mało delikatny, ale to akurat się nie zmieni.

Czekam na odzew,


Mad

ano faktycznie, to nie jest o Zbyszku, ale mam nadzieję, że znajdzie w tym tekście odpowiedzi także na swoje pytania. Może nawet przestanie krzyczeć i wyzwisk nazywać polemicznym stylem? Mam nadzieję.


Panie Sergiuszu

Nie dostarczył mi Pan materiału do polemik nad czym mogę ubolewać, ale nie muszę.

Ciekawa jednak rzecz, napisał Pan:

“(...)ale jeszcze zamiast mówić, krzyczy”

ot widzi Pan?

Skąd my wiemy a przecież wiemy, i mówię to bez cienia sarkazmu, że ktoś krzyczy choć pisze, że ktoś próbuje nas obrazić choć z użytych słów tak koniecznie wynikać to nie musi, że ktoś nas lubi a ktoś inny właśnie przestał?

Panie Sergiuszu to jest dopiero niesamowite…

Pozdrawiam dzieląc się z Panem kolejną zagadką wszechświata…


Panie Zbyszku,

ale Pan przecież strzela do własnej bramki. Może gdy Pan przestanie wszędzie widzieć oszołomów rodem z S24 oraz zacznie z ludźmi rozmawiać zamiast na nich pohukiwać i krzyczeć, może jak przestanie Pan uciekać się do personalnych przysrywek i skupi na słuchaniu zanim Pan coś powie, to sytuacja się Panu rozjaśni? Mam nadzieję. Inwektywy to nie polemika – a Pan to właśnie robi wciąż, czego Pański komentarz jest przykładem. Niech Pan wyluzuje i nie przekonuje, że chodzi o delikatność, skoro chodzi o bardzo prostą rzecz: osobistą kulturę.


Pani Gretchen,

w tym przypadku to akurat aż tak tajemne nie jest, bo Pan Zbyszek nie oszczędza na wykrzyknikach ;)

Ale poza tym zgadzam się z obserwacją, że lata praktyki w czytaniu słowa pisanego (lub jakiś szósty zmysł) pomagają odczytać także to, co na białej przestrzeni pomiędzy słowami.


Zbigniew P. Szczęsny

strqasznie długi ten koment, nie wiem czy się wryorbie, ale spórbuje odpowiedzieć na kilka rzeczy:

Masz rację co do rozróżnienia pogladów a insynuacji/uprzedzeń czy etykietek. Tylko mam wrażenie, że jakby zebrać kilka np. twoich (a pewniei moich) wypowiedzi chocby o Kosciele, to pewnie grupa osób uzna to nie za sensowne poglądy, ale własnie etykietki czy wrecz obelgi czy przykład ignorancji.

I podobają mi się twoje przykłady i sam nie dyskutuję z takimi osobami 9w ogóle ostatnio mało z kim dyskutuję na powąznie).bo jak widzę złą wole, to po co dyskusja?
Dlatego np. moim zdaniem nie ma sensu dyskusja z Arturem Nicponiem np., bo on tkwi w kleszczach swych uprzedzeń, etykietek i przekoań jedynie słusznych.
Więc po co?

Ale idźmy dalej, jak dla mnie za szybko ferujesz wyroki, piszesz o igle np., że wrzuca śmieciowe komentarze, okej, fakt, zdarza mu się pisać czy szyfrem czy nie zawsze z sensem, ale ja np. w salonie przeczytałem chyba z 200 tekstów Igły, tu pewnie ze 100 , i wiesz, kilka było takich, że wymiękasz, twojego takiego nie czytałem np.
Oczywiście ja się trochę innymi rzeczami kieruję w ocenie tekstu np. stroną literacką czy formalną.

I dlatego moim zdaniem twoja oceny Igły jest taka jak oceny Igły własne (znaczy szybkie, emocjonalne, nie zawsze trafne).
Więc w sumie jesteście do siebie podobni:)
Kurde, w Venissę się bawię i chaotycznie zaczynam pisać.

Wracając do sedna, otóż moim zdaniem nie ma tu dużo (znaczy na TXT) jakichś insynuacyjnych czy głupawych tekstów, sa teksty i sa osoby, które jednak chca i lubią gadać.
Że mają opinie na jakiś temat skrajnie różne niż ty?
No mają, ale co z tego.

Nie wiem, może się sugeruję tym twoim ,,wpadem” pierwszym na blog POldka, ale mam wrażenie, że chcesz ustawiać cały portal wg siebie.

Mnie takie coś wkurza, tak jak wkurza mnie mówienie mi, że np. tu się pisze niekontrowersyjnie, nieciekawie,niszowo itd czy jest tu towarzystwo wzajemnej adoracji.
ja np. pisze to co mi się podoba, jak mi się podoba i nie widzę powodu by się dopasowywać do czyichkolwiek oczekiwań.

Pzdr


"Rozwód to nie tabletka od bólu głowy."

ja jestem z tych co palą mosty. rozwód, czy rozbrat z kimś to nie jest to tabletka od bólu głowy, raczej amputacja. i jak to w przypadku amputacji – odcięta ręka jeszcze jakiś czas swędzi. ale potem przestaje :) ...

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Docent!

bo zacznę wykrzyknikami :)
No właśnie, rozwód to poważna sprawa.
Nie stosuje się go na zwykły ból głowy.
Mówimy to samo. W sumie.


Eee tam

Panie Segiuszu… nudzi mnie to. O co Panu chodzi? Jak ktoś chce rozmawiać, to proszę. A jak ktoś szuka akceptacji dla opowiadanych przez siebie fanfaronów, to nie. uwagi o kulturze osobistej pozostawię na boku. Powiedziałem – uważam, że przede wszystkim nie ma kultury ten, kto rozpowszechnia bzdety. Tak w ogóle – zaczyna mnie to wnerwiać. Czy może mi Pan powiedzieć, o co Panu chodzi? Że mam nie atakować bezpośrednio blogerów – tak? Że jak Sergiusz plecie androny o “zgranym froncie antylustracyjnym”, to nie mogę napisać, że to są androny? Że mam niby pisać “Rozumiem stary, że mogłeś odnieść takie wrażenie, ale wydaje mi się, że nie ma zmowy panów Waltera, Wejcherta i Michnika, ale to tylko moje zdanie i rozumiem, stary, że możesz mieć inną opinie i takie twoje prawo a ja cię, stary, bardzo szanuję a twoją opinię uważam za ciekawą, chociaż może odrobinę przesadzoną, chociaż może masz trochę racji, bo przecież coś było na rzeczy…”

Nie – tak pisać nie będę. Jeśli uważa Pan, że tak pisać trzeba, to do widzenia.


Jak widzę

Szczęsny wywalił cię z TXT, srogo się przy tym nudząc.

Idź swoją drogą Sergiuszu.
Tu teraz zatriumfuje merytoryczność i to co jest dobre dla Polski.
No i punktualna sekretarka.


@Grześ

A mnie się podobają Twoje wpisy i komentarze. Uważam, że są wzorcowe. Nie, że kadzę, ale po prostu są zawsze bardzo akuratne – emocjonalne LITERACKO, lecz rzeczowe MERYTORYCZNIE. Może ja przesadzam w radykaliźmie, ale mam swoje racje.

Powiem jeszcze tak dla pokazania o co mi chodzi:

Czasami mówi się, że RM jest prawicową alternatywą dla GW.

A ja uważam, że to nie jest prawda. RM to gówniana alternatywa. Dlaczego?

Ano dlatego, że GW jednak drukuje teksty oponentów, drukuje opinie kontrowersyjne a RM jest jedno-przekazowe i koniec, kropka.

Taka jest właśnie różnica pomiędzy pół-prawdą (typowe dla GW) a gówno-prawdą (typowe dla RM).

Pan zdaje się widzieć te subtelności i chociaż dal Pana wychodzę na “totalniaka” – a więc na kogoś o sztywnym umyśle, to nadal Pana szanuję, bo Pan dobrze piszesz.

Szanuję też Sergiusza, bo jest (jak mi się wydaje) ‘ownerem” tego bloga – a to akurat fajne jest. Nie podoba mi się jednak, że chce tak to ułagodzić, bo twórczy nieład jednak krzepi. A bzdeciarzy należy piętnować i basta!


Zbigniewie,

ale ja w sporawie RM i ,,GW” się zgadzam z tobą, znaczy RM uważam za medium sekciarskie, ,,GW” jednak nie.
Tak samo śmiesża mnie (jak ciebie) obsesje na punkcie ,,GW” wielu osób (i na TXT też te obsesje widzę, a cz nie za dużo ic)
Kiedyś nawet napisałem tekst czym się różni TXT od S24, że u nas nie pisze sie prawie w ogóle o Michniku:)

http://tekstowisko.com/tecumseh/52765.htm

P.S. zaraz chyba napiszę, specjalnie dla ciebie:) promichnikowy tekst, znaczy tekst już zpaowiadałem kiedyś, ale coś mi nie wychodzi, ale mi może teraz wyjdzie.


Cisi i gęgacze :)

Najlepiej takim co czytają ale sie nie odzywają albowiem oni posiądą coś tam….

PS
piątka Panie Sergiuszu za tekst.

ukłony


O jest Nemo,

a może czasem byś mniej N(i)emo/y był, drogi Nemo i coś napisał?

No i gdzieś porwał Ustronną?

Pozdrówka.


Panie Zbyszku,

o co mi chodzi, to już napisałem jasno.
Powiem Panu tak: nie sztuka strzelać.
Trzeba jeszcze używać celownika.
Wszystko przed Panem jeszcze na TXT :)

Pozdrawiam Pana.


Igło,

ja mam podejrzenie graniczące z pewnością, że Ciebie też :)
Co gorsza, nawet nie wiedząc do kogo mierzy, najwyraźniej ;)
Trzymaj się drabiny, Prezesie.


nemo49

cieszę się, że tym cudem nemo49 wypłynąl na powierzchnię :)
Dziękuję.


Z Bogiem, Panie Szczęsny,

albo z kim Pan tam chce.

Pozdrawiam

PS. Aha, i niech Pan czasami patrzy pod nogi. Latwo się potknąć.


I co widzą oczy moje?

Jednym sprawnym ruchem Pan Szczęsny przejął txt.

Igła okazał się zbyt tajemniczy i minimalistyczny w komentarzach przez co niezrozumiały.

Sergiusz za to nudzi i nie wiadomo o co mu mianowicie chodzi.

Jarecki zamilkł więc nie dostał recenzji.

Kilku osobom się oberwało choć już anonimowo zatem każdy może siebie tam odnaleźć. Jeśli chce.

Grześ został zaaprobowany.

Nie wiem co ze mną, ale boję się zapytać...


Gretchen,

na ciebie nawet Zbigniew Szczesny się nie porwie.:)
Bo ty jesteś dobrym duchem tego miejsca:)
I jedną z najciekawiej piszacych osób tu. taką, totalnie empatyczną, a to rzadkość.

POzdrówka.


Na chwilę sie tylko wynurzyłem:))

Bliska mi jest buddyjska zasada , żeby odzywać się tylko wtedy kiedy to może ulepszyć ciszę. Czyli w moim przypadku prawie nigdy :) Nie dotyczy to salonu24 bo to są Dzikie Pola – tam sobie udzieliłem dyspensy i czasami folguję swoim najgorszym instynktom…
PS – Grześ
Pani Ustronna nie jest kimś , kogo można porwać. Oddaliła się w sobie tylko znanym kierunku :((

Ukłony


Z.Sz.

Co z tego gościu, że w wielu sprawach zgadzam się z tobą, skoro źle amunicję dobierasz.
No ale wal sobie, co ci szkodzi.
Nie dziw się jeno, że czasem i wobec ciebie zostanie użyta metoda twoja.

Human Bazooka


Grześ

Bardzo Ci dziękuję za te słowa przepiękne.

Pozdrawiam nie zagadując swojego wzruszenia…


Panie Zbyszku

Myślę, że powinien Pan teraz nadrobić parę zaległości.
Na przykład przeczytać Regulamin TXT.
Na przykład dowiedzieć się co tu robi Igła.
Na przykład przeprosić tych, których zdążył Pan obdarzyć inwektywami.
Od tego zacznijmy.

Pozdrawiam.


Nemo,

ale wiemy, że wróci.
A i bywaj czasem tez tu, wiem, że nawracanie Nicponia jest ciekawsze może, ale nieskuteczne za to:)
Chyba, że jak ja lubisz przegrane sprawy.

pzdr


nemo49

to w takim razie do następnego wynurzenia :)

Pozdrawiam.


@Wszyscy

Wpis Banana dobrze mnie nastoił. Igła też wreszcie coś sensownego napisał w komentarzu. Pomyślę. Poczytam. OK. Ale mam nadzieję, że inni też pomyślą i utemperują folgowanie stereotypom. Było by dobrze, Panie Sergiuszu. Było by dobrze…


Ziggi,

w ramach niesterotypowego pisania i czytania o Michniku zajrzyj do mnie.
Choć może ci się nie spodoba.


Subskrybuj zawartość