Manipulowanie tytułem

Wydawałoby się, że tygodniki same siebie nazywające “opiniotwórczymi” i strasznie dbające o to, by wokół nich trwał nimb powagi i rzetelności, nie powinny posługiwać się metodami rodem z “Faktu” czy “Super Expresu”. W brukowcach jest sprawa jasna – zdarzy się np. wypadek na jakimś skrzyżowaniu, to uraczą nas opowieścią o krowie z dwiema głowami, która przywidziała się poszkodowanemu kierowcy. Ale choćby taki “Wprost”? Nie jest to tygodnik z mojej bajki, jednak spodziewałbym się po nim nieco więcej, niż po brukowcach.

Od dawna ciekawi mnie klucz, jakim posługują się redaktorzy nadając artykułom tytuły lub pisząc teksty nazywane “wstępniakami”. Nie jest to rzecz banalna – dobry tytuł czy wstępniak to połowa sukcesu, że artykuł będzie przeczytany. Ale o ile we wspomnianym “Fakcie” artykuł o papieżu może być zatytułowany choćby i “UFO nad Watykanem”, to w poważniejszych magazynach pewne rzeczy nie uchodzą.

Rok czy dwa lata temu “Wprost” zamieścił artykuł o Jolancie Kwaśniewskiej. Było to wówczas, gdy prasa żywiła się informacjami o jej fundacji – spekulowano różne przekręty (na marginesie: sprawa umorzona, przekrętów nie było). “Wprost” w artykule nie napisał w sumie nic. Ot, banały, które wszyscy znali – że Kwaśniewska ma fundację, że spotykała polityków i biznesmenów, że część z tych biznesmenów siedzi (oczywiście intencją autora z “Wprost” było ukazanie, że Kwaśniewska to Dochnal w spódnicy). Ale ciekawy był wstępniak – mrożący krew w żyłach opis orgii, morderstw, korupcji – tyle, że na końcu wstępniaka wyjaśniono, że to… o żonie Nelsona Mandeli. Później w artykule nie było nic, co choćby na milimetr łączyło Kwaśniewską z Mandelą.

Ciekawe, nie? Hitchcock prawił, że na początku filmu musi być trzęsienie ziemi, a potem napięcie musi narastać. W tym konkretnym wypadku ziemia się zatrzęsła, by potem akcja stała się nudna i monotonna, jak życie seksualne Rysia z “Klanu”.

Przypomniało mi się to gdy wpadły mi w ręce ostatnie numery tego tygodnika. Nic się nie zmieniło – nadal w redakcji “Wprost” panuje przekonanie, że manipulowanie tytułem i wstępniakiem to świetna recepta na czytelników.

W numerze 26 (29.06.08) mamy “Seksmisję rządową” i podtytuł, że Tusk chce “useksownić” rząd. I artykuł o kobietach, które osiągają stanowiska rządowe. Pewnie się panie ucieszą, że Norbert Maliszewski (autor) ich dążenia do kariery czy zdobycia wysokich pozycji sprowadził do trywialności.

Ale i tak nic nie przebije notki z tego samego numeru – “Orgie chrześcijan”. Pomyślałem, że to o jakimś bzykanku w starożytnych grotach, ale skąd! Tekst traktuje o prześladowaniu pierwszych chrześcijan w Rzymie. Zero seksu, zero zakonnic w koronkach i zero różowych landrynek. No zawiedli mnie, i już!

W kolejnym numerze 27 (6.07.08) mamy “Zjazd Orlenu” z podtytułem: “Politycy szkodzą największemu polskiemu koncernowi paliwowemu” (autor Aleksander Piński). Czytam i nie mogę znaleźć niczego o tych szkodnikach. Jest wzmianka o prezydencie Kaczyńskim, że optował za zakupem Możejek – ale trudno uznać tu, że odegrał rolę stonki. Jest też o PO, w kontekście akcyzy – ale też nic, co by mówiło, że prowadzą jakieś działania szkodliwe. Jest natomiast opis, jak sam Orlen wpakował się wydatki i dlatego musi łatać finanse.

Można by tak mnożyć – i to nie tylko we “Wprost”, ale praktycznie w każdym tygodniku. W gruncie rzeczy jest to pewien fenomen prasy – walnąć czytelnikowi po oczach jakimś drutem kolczastym, by potem – po przeczytaniu mdłego, banalnego artykułu – zapamiętał tylko ten drut. Dla wielu to żaden problem, dla niektórych jednak próba manipulacji, a co za tym idzie – dziennikarskiej nierzetelności. Tytuł czy wstępniak często nie zawierają niczego, co dotyczy artykułu – a często zawierają tezy akurat przeciwstawne.

W tytułach wychodzą chyba prawdziwe intencje autorów. Nie mogą napisać nic, co by im pasowało, bo realia wyglądają nieco inaczej, więc i tak chcą przemycić swój własny pogląd, choćby nie mieli żadnych podstaw, by go jakoś obronić. Bo wiadomo – “ciemny lud” i tak dalej.

Czy więc o manipulowaniu tytułem (wstępniakiem) można powiedzieć, że to objaw działania nieetycznego? Mnie się wydaje, że tak.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Mac

nie wiem czy widziałeś na gazeta.pl jak pisali o zaskoczonym dzienniakrzu Rzepy (Semka ulubiony) zaskoczonym mszą za Jaruzelskiego, notka na 10 akapitów a o Semce zdanie.

Złośliwcy

Był Noe, Noe, gość co się czasem spinał, ale uwierzył i gdy szedł po gnoju smród już się go nie imał!


@ max

Widziałem, też się uśmiałem, jak gargamele z Wyborczej znaleźli sobie temat. Semka był przypadkiem, z rodziną, bo tam chodzi do kościoła – no, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma – czyli Semkę odmawiającego modły za Jaruzela.


Mac

A nie sądzisz, ze tytuły piszą barany na zlecenie cwaniaków, którzy noszą klucz do piwnicy pełnej ubeckich teczek, u pasa?


@ Igła

Och, nie, aż w takiej paranoi nie żyję – to domena pewnego polityka, który co rusz ogłasza, że widział “porażające” materiały. Porażające pewnie prądem.
Tytuł-manipulacja to albo chęć przykucia uwagi do artykułu albo pobożne życzenie autora, który pisząc o gruszkach marzy, by wyszło o jabłkach.
W obu przypadkach nie ma to nic wspólnego z dziennikarską rzetelnością.


Słuchaj Mac

Ja na ten tytuł reaguję dość impulsywnie.
Bo to, co oni robią utwierdza mnie w mniemaniu, że coś widziałem.
Nic więcej.


Hm,

,,Wprost” to chyba od dawna nie był żaden opiniotwórczy tygodnik, przecież to badziewie porównywalne z tabloidami, tyle, żes się stroją w piórka jakiegoś poważniejszego medium.

pzdr


Subskrybuj zawartość