Sekcja krakowska TxT informuje niniejszym PT Konfederatów oraz zainteresowanych, że w dniu 30 grudnia 2008 odbyła spotkanie noworoczne w kawiarni “Europejska”. I nie była to sekcja znana z obrazu holenderskiego mistrza pędzla. http://www.europejska.pl/
Obecni byli ciałem (wedle miejsca siedzenia) PP. Banan, Tarantula, Jerzy Maciejowski oraz Lorenzo. Duchem na pewno obecny był Pan Merlot oraz zapewne ktoś jeszcze, bowiem kilkakrotnie poczuliśmy zimny powiew nad stolikiem. Mieliśmy jednak pewne kłopoty z ustaleniem intencji wzmiankowanego ducha.
Atmosfera – jak zwykle podczas tego rodzaju spotkań bilateralnych w Krakowie – była pełna sympatii i wzajemnego zrozumienia. Mimo wymiany rozlicznych argumentów obeszło się bez krwi.
Dyskutowano i wymieniano poglądy na temat zwierząt, kryzysu światowego (co dziwne, pominięto całkowicie Polskę w tym aspekcie), kultury, ze szczególnym uzwględnieniem literatury, historii (z elementami lustracyjnymi) i gospodarki. Przy czym w tej odsłonie dyskusji tezy dotyczące różnych tematów zazwyczaj wygłaszał jeden z Panów, zas pozostali siedzieli niczym na tureckim kazaniu. Po przejściu do kolejnego tematu gospodarczego głos zabierał kolejny prelegent, a pozostali kontynuowali tradycje tureckie. Nikt nie narzekał, wyrażano jedynie zdumienie głupota ludzką, co było w sumie pójściem na łatwiznę.
Niepochodzący z Krakowa uczestnicy spotkania wyrazili się kurtuazyjnymi słowy na temat miasta (spróbowaliby nie!), co zostało przyjęte przez Krakusów z pełnym zadowoleniem.
Zapewne ku zaskoczeniu PT Konfederatów nie plotkowano o innych Tekstowiczkach i Textowiczach (niemal), jak również o konkurencyjnym Salonie, a także o religii czy polityce byłego i aktualnego rządu (choć zakrawa to na jawne kpiny albo jest dowodem totalnej alienacji uczestników).
W ogóle było bardzo miło i sympatycznie; słów obelżywych nie używano wcale – no dobrze, raz czy dwa, dla podkreślenia kolorystyki oraz w celach pełnego wybrzmienia prezentowanej kwestii. Było po prostu jak na TxT, tyle że w wersji scenicznej i kwadrofonicznej. Atmosfera w każdym razie – zapewne ku smutkowi niektórych – była taka jak na Tekstowisko przystało. Niemal piliśmy sobie z dziubków:-)
Pan Maciejowski rzeczywiście coś chciał od Pana Merlota: jak zdążyłem zrozumieć, chodziło mu głównie o jakieś zwierzęta: myszy, leopardy czy gepardy etc. Tylko nie wiem, co ma z nimi wspólnego niejaki McIntosh. Ale czy ja muszę wszystko rozumieć?
Jedyny szok, jaki przeżyłem, miał miejsce przy płaceniu rachunku. Nie, nie, żebyście nie myśleli, nie było żadnej kłótni w tej kwestii, co może być niespodzianką dla zwolenników teorii o pochodzeniu Szkotów. Tym razem bohaterką była pani kelnerka, która przy płatności kartą zapytała, czy chcemy by należność była rozliczona w złotych polskich czy w euro. Takiego numeru to ja jeszcze w Polsce nie widziałem!
Jakby ktoś twierdził, że największymi gadułami są panie, to chciałbym nadmienić, że spotkanie rozpoczęte punktualnie o 15 zakończyło się o 18.30:-) A mogłoby trwać dłużej, gdyby nie wcześniejsze, inne zobowiązania uczestników. I pewnie będzie trwało nadal, po drobnej przerwie wypełnionej pisaniem na TxT.
I to by było na tyle.
Oczywiście skleroza nie boli, ale palce tak. Zapomniałem otóż dodać, że Pan Banan oświadczył, że ściska wszystkie swoje trzy kciuki za powodzenie TxT. Zaś na pożegnanie Panowie mieszkający za granicą stwierdzili, że gdyby pozostali ewentualnie zaplątali się w okolicach ich miejsca zamieszkania, to chętnie odbędą tamże kolejny ciąg dalszy spotkania sekcji.
I to naprawdę byłoby na tyle. Jeślim coś zapomniał, niech przez poostałych uczestników uzupełnione będzie.
komentarze
Ja tylko spytam, przez ciekawość,
po jakim kursie wymienialiście Panowie argumenty i poglądy?
Pozdrawiam, nurzając się w kryzysie
yayco -- 30.12.2008 - 20:51Korzystnym, Panie Yayco,
dla wszystkich zainteresowanych. O dziwo! Ale widać Kraków ma już taki wpływ na ludzi.
Życzę szybkiego wynurzenia
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 20:58Hmm
I Banan wszedł do Europejskiej?
Igła -- 30.12.2008 - 20:59Musiał chyba już wcześniej uczestniczyć w innej konferencji?
Kolega Banan, Panie Igło,
uczestniczył juz w letnim spotkaniu sekcji krakowskiej, które również odbyło sie w “Europejskiej”, tyle że w ogródku na Rynku. Jak widać spodobało mu się tam. A może to zależy też od towarzystwa?
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 21:03hmm
To się skończyło, czy trwa nadal teraz?
Czy też chodzi o to, że będzie trwać w przyszłości?
jakby jednak nie było pozdrawiam panów z zazdrością...
Jacek Ka. -- 30.12.2008 - 21:07Szanowny Panie Lorenzo
Smakowite spotkanie i równie smakowity opis krakowskiego biesiadowania, połączonego z dyskursem. Cóż mogę powiedzieć – zazdroszczę. Bardzo zazdroszczę. Choć to cecha naganna, zazdroszczę z sympatią, proszę uwierzyć.
Serdecznie pozdrawiam
Mireks -- 30.12.2008 - 21:10Będzie trwało, Panie Jacku i Panie Mireksie,
bo my w Krakowie do tradycji przywyczajeni jesteśmy. A jak pięknie obchodzimy różne rocznice, pogrzeby, wesela…
I nie ma co zazdrościć, tylko powiadomić, że Pan akurat będzie w Krakowie, to sekcja odbędzie kolejny ciąg dalszy spotkania:-)
Pozdrawiam wieczornie
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 21:12No tak!
Ten zimny powiew latającego nad Państwem z Sekcji Odległej Geograficznie…
Ma Pan jakieś pomysły Wielce Szanowny Panie Lorenzo kto to mógł być, czy też czyj to duch tam fruwał ?
Gretchen -- 30.12.2008 - 21:12Jak był ubrany
w firanki i w słuchawkach to też się domyślam kto to?
Igła -- 30.12.2008 - 21:17I nie był to Grześ.
Panie Igło
Jakie słuchawki?
Bo z firankami lepiej sobie radzę. Dziwne.
Grześ to wiadomo, że to nie był.
Gretchen -- 30.12.2008 - 21:18Nie mamy pojęcia, Pani Gretchen,
ale czekamy na zgłoszenia.
Pozdrawiam zaciekawiony
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 21:22Panie Lorenzo
Jak to nie wiecie?
Jak to?
Gretchen -- 30.12.2008 - 21:27No słuchawki
na muzykie czy miał?
Igła -- 30.12.2008 - 21:28Na sobie.
Panie Igło
Pewnie miał...
Z duchami to jednak nie wiadomo tak do końca.
Gretchen -- 30.12.2008 - 21:32No po prostu, Pani Gretchen,
nie wiemy:-( A bez podstaw nikomu zasług przypisywać nie chcemy. Tym bardziej, że zapomniałem w tekscie dodać, iż Pan Banan oświadczył, że ściska wszystkie trzy kciuki za powodzenie TxT. Zresztą muszę tekst główny uzupełnić, bo znowu sobie coś przypomniałem. Jak widać skleroza nie boli. Palce za to tak.
Mamy nadzieję, że duch/duchy/duszki same się zgłoszą, wytykając nam nasze wady i zalety.
Ukłony wieczorne
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 21:33No wienc tak Panie Lorenzo
Gretchen tam poleciała.
Druga mówi do mnie tak:
Zwariowałaś? Co będziesz taki kawał zapitalać? Siedź tutaj.
Okazałam się jednak bardziej niezależna i podjęłam decyzję sprzeczną z tym, czego chciałaby Druga. To już drugi raz, w krótkim czasie.
Gretchen -- 30.12.2008 - 21:41Ten chłodny powiew, Panie Igło,
to on nas chwilami w sople lodu zamieniał. A widział Pan może sopel lodu z oczami?
Poza tym, to my jesteśmy normalnymi, bojącymi sie duchów facetami i wszelkie nadprzyrodzone umiejętności (jakimi cechuje się np. Pani Gretchen) są nam niestety obce. Bo ona to nawet z gacopyrzami kontakt ma. I tymi takimi zielonymi, co to po sezonie…
Aha, koguta też nie było, tym bardziej w słuchawkach, więc raczej nie był to Pan Twardowski.
Miłych snów wieszczych życzę
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 22:14To jednak, Pani Gretchen,
nie był ten rodzaj chłodu. Poza tym Pani dopiero co z Balii przyleciała i między nami mówiąc, tamtejsze ciepło tak szybko człowieka nie opuszcza.
Zdrowia życzę. I dobrego nastroju nadal
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 21:46Zielone po sezonie
to mi się tylko marynowane pomidory kojarzą.
Igła -- 30.12.2008 - 21:46I to nie mogła być Gretchen.
Czy ona na sopel lodu wygląda?
Fakt
zielonym pomidorem marynowanym nie jestem.
I za bardzo chłodem ode mnie nie wieje.
Znaczy ktoś mnie wygryzł?
Niedobrze, niedobrze.
Gretchen -- 30.12.2008 - 21:52Zielona to mogła być gęś, Panie Igło,
w końcu “Europejska” rzut beretką od postoju dorożek. A właściwie fiakrów, bo dorożki to były (są?) w Kongresówce.
A na sopel lodu to my wyglądaliśmy, a nie Pani Gretchen, która zresztą jako osoba w formie spirytualnej tam występowała. Więc jeśli już, to rozgrzewała nasze umysły na podświadomość działając.
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 21:53A co wyście
tam pili?
Igła -- 30.12.2008 - 22:00A właściwie to nie co, tylko ile?
Bo wtedy będzie łatwiej zgadnąć?
Lorenzo
nnnno Europejska rules:)
ja się przyłączam do Igły, jak tam nie-Krakusów zaciągnąłeś to nie wiem i pojęcia nie ma zielonego (pomidora?)
ale zadroszczę, co jasne w duchu chichocząc że mniej więcej miałem okazję ,
zobaczmy jak dalej pójdzie,
Podsumowując:
kanal kontaktowo-przerzutowy Kraków, działa i funkcjonuje nalezycie
pozdrrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 30.12.2008 - 22:04No więc, Panie Igło
mysśy tam pili… olbrzymie ilości herbat: korzennej, leśnego owocu, jaśminowej. Pan Tarantula zaś delektował się jakimś specjalnym rodzajem kawy. Poza tym, jak już nadmieniłem, piliśmy sobie z dziubków.
Co piły duchy – nie mam pojęcia; nie zauważyłem ubytku krwi naszej szlachetnej.
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 22:09I w zasadzie, Maxie,
nie ma się co dziwić, bo to “Europejska” w starym, dobrym stylu. Takim bardziej wiedeńskim niż brukselskim. Zresztą sam byłeś i widziałeś. A dla innych jest link.
Wieczornie pozdrawiam
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 22:13Nic nie piłem.
Byłem zbyt przejęty…
merlot -- 30.12.2008 - 22:15Ani ja
sama nie wiem dlaczego…
Być może zbyt byłam skoncentrowana na podsłuchiwaniu.
Gretchen -- 30.12.2008 - 22:18A co Pana, Panie Merlocie,
tak przejęło? Że z czystej ciekawości zapytam. Czyżby jakas indoktrynacja albo wraże wpływy? A może wzruszenie? Lub współczucie? I tu można wyliczyć kilka jeszcze innych stanów ducha ...
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 22:21Pani Gretchen
a nie było tam między wami ducha wzajemnej sympatii albo ducha bezinteresownej niechęci ? Albo obu naraz, co mogłoby tłumaczyć te incydentalne turbulencje. Spotykane niekiedy na TxT. Więc w końcu nie byłoby to nic dziwnego.
Dobrego nadal samopoczucia życzę
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 22:27Wielce Szanowny Panie Lorenzo
Uczciwie mówiąc nie zwróciłam uwagi, opychając się bakłażanami zapiekanymi z pomidorami i parmezanem.
Trochę drogo, ale w końcu nie ja płaciłam rachunek.
Turbulencje to mogą być nawet ciekawe, rozwijające i tak dalij i tak dalij. Gorzej kiedy wchodzimy w oko cyklonu.
Pozdrawiam Pana dzieląc się myślą, że wszystko da się przeżyć.
Gretchen -- 30.12.2008 - 22:31Panie Lorenzo,
ogólnie byłem przejęty udoskonalaniem procesu unoszenia się, bez wywoływania mroźnych podmuchów. A Jerzy i tak kichał co chwila, a Banan ukradkiem nos wycierał jednorazową chusteczką. O Panu i Panu Tarantuli nie wspomnę, bo co się będę jak głupi Kierownictwu Sekcji narażać.
Natomiast Smok cały czas coś szczerzył i wprawiał mnie we frustrację. A na domiar złego pożarł wszystkie wuzetki, połowę kremówek i połowę napoleonek. Tak że nic nie zostało.
merlot -- 30.12.2008 - 22:34Heca hecą, Panie Merlocie,
ale z tymi wuzetkami to rzeczywiście wtopa. Niestety dzisiaj nie zdążyłem zasięgnąć języka. Ale się uparłem.
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 30.12.2008 - 22:42No tak, Kraków.
O miasto absurdu oraz wdzięku pełne.
Do ślubu w dryndzie jedzie dziewczyna,
a przy dziewczynie siedzi marynarz.
Marynarz łajdak zdradził dziewczynę,
myślał: Na morze sobie popłynę.
Lecz go wieloryb zjadł na głębinie.
Ona umarła potem z miłości,
z owej tęsknoty i samotności.
Ale że miłość to wielka siła,
miłość po śmierci ich połączyła.
(...)
Ale w knajpie dorożkarskiej,
róg Kpiarskiej i Kominiarskiej,
idzie walc „Zalany słoń”;
ogórki w słojach się kiszą,
wąsy nad kuflami wiszą,
bo w tych kuflach miła woń.
I przemawia mistrz Onoszko:
– Póki dorożka dorożką,
a koń koniem, dyszel dyszlem,
póki woda płynie w Wiśle,
jak tutaj wszyscy jesteście,
zawsze będzie w każdym mieście,
zawsze będzie choćby jedna,
choćby nie wiem jaka biedna:
ZACZAROWANA DOROŻKA
ZACZAROWANY DOROŻKARZ
ZACZAROWANY KOŃ.
Byle do Trzech Króli kurna, bo już tęsknię...
ukłony dynamiczne i liryczne przesyłam na Południe
W "Europejskiej"
Gdzie Krzysztofora słynne ongiś zamieszkanie
Miało miejsce teraz niezwykłe spotkanie
Czterech Panów, luźno, oraz bez krawata
Ustaliło nareszcie, gdzie środek jest świata
O rzut moherem od końskiego postoju
Wśród pełnego czaru z Galicji wystroju
Chociaż rzeczywistość za szybą coś skrzeczy
Stolik swój miarą uznali wszechrzeczy
(Sama nazwa szacownej spelunki,
Narzuciła niezwykłej urody wprost trunki!)
A ciągnięte logicznie wywody
Ujawniły skryte dotąd, kryzysów powody
Paliwowe, pieniężne, sporne krain granice
Wszystko to już przestało mieć swe tajemnice
W zadymionej aurze kawiarni
Wątki snuto potoczyście i gwarnie
Ustalono prapoczątki wszystkiego
I, że nie musimy się wstydzić niczego
Bo Europa od zarania tu była,
Reszta krajów, dopiero teraz dołączyła
I ustalono, że przy okazji następnej
Tajemnicę życia wreszcie roztrząśniemy dogłębnie!
tarantula
tarantula -- 31.12.2008 - 21:36Panie tarantulo,
ośmielił mnie Pan do czynu zuchwałego. Mianowicie, jak już powrócę do Grodu Tajnych Radców z moim laptopem do zdrowia przywróconym, wkleję pierwszy rozdzialik Czegoś, co zamierzam rozwijać i kontynuować, gdy już po wszystkich będzie egzaminach.
Vivat Cracovia, vivant Cracovienses…
Warszawę kocham, bo jest po prostu moja, ale to Miasto ma niewątpliwie jedną pierdoloną schizofrenię (przepraszam za wulgaryzm, ale to cytat z Magika, górnośląskiego z kolei rapera, który wybrał dziesięć pięter i ciemność, w wieku młodym).
A Kraków jest wbrew pozorom cudownie normalny. Dlatego właśnie uciekłam tam na studia. Krakowiaczek nic nie winien…
Jakby co – zapraszam 6 stycznia wieczorem do Lochu na jajeczko :)
Kłaniam się, upychając księżyc w butonierce
Kwartet Krakowski,
coś jak Kwartet Bogusława Schaeffera…
Zazdraszczam!
Pozdrowienia i powodzenia
jotesz -- 31.12.2008 - 09:38teraz juź wiem, Panie Sąsiedzie,
co mnie tak uporczywie w ucho trącało. Acz delikatnie. To była Muza:-)) No,no…
Pozdrawiam sylwestrowo
PS. A jak Józio?
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 31.12.2008 - 12:19W końcu, Panie Joteszu,
Schaeffer wiedział, co pisze – sam jest w Krakowa. No i talent wieszczy ma.
Szczerze mówiąc w pewnych fragmentach spotkania twórczość Mrożka też się objawiła. Na zewnątrz.
Pozdrawiam życząc Panu tego samego, co Pan mnie życzysz
abwarten und Tee trinken
Lorenzo -- 31.12.2008 - 12:25Panie Lorenzo,
“Pozdrawiam życząc Panu tego samego, co Pan mnie życzysz”
No jakbym słyszała tego, co się wiecznie na damce rozbija po Plantach i w obrębie Rynku, śnieg czy skwar…
pozdrawiam rozkrochmalona nieco
Mr Lorenzo
najważniejsze to (jak Pan słusznie zauważa) mieć nadzieję
wszak to ona (nadzieja) jest matką głupich
ale jak tutaj (i gdziekolwiek indziej też) bez takiej żyć...
przesympatycznie Panu i… Wszystkim tutaj na TxT :)
_________________________________________________________
tym (poza TxT rzecz jasna i oczywista :) ), których jakbym co nieco mniej lubił, też najlepszego
zwłaszcza wyników w pracy
lub osiągania w biegu na dystansie spieprzania gdzie pieprz i wanilia
albo jakoś tak :)
Marek :)
MarekPl -- 31.12.2008 - 13:06Panie Lorenzo
Napisałem dlugi komentarz i coś go w przestrzeni wirtualnej zeżarło. Ten będzie krótszy.
Kot Józio ma wyniki doskonale, i wygląda na to, że podejrzewane przez nas symptomy odejścia ostatecznego to tylko zwykła reakcja na leki antyalergiczne. Może ten stan utrzymywać sie trzy tygodnie nawet…, a my już po ośmiu dniach czyniliśmy lamenty. Ale też lekarze zapomnieli uprzedzić.
Kot jest obecnie w dobrej formie i pozdrawia wszystkich, ze szczególnym uwzględnieniem jamników.
Świętego Sylwestra będę czcil w domu. Na wsi huczny bal urządzają dzieci (circa pod trzydziestkę). Syn raportowal, że instalacja wodna zamarzła, i warunki mają pionierskie Dla mnie lat temu trzydzieści nie był to żaden problem, ale dla obecnych mieszczuchów jest to coś na ksztalt uwertury do tragedii. Mimo, że jest tam też zwyczajna studia czerpalna z kołowrotem.
Takie czasy, taka młodzież.
Pozdrawiam przełomowo (z 08 na 09)
tarantula
tarantula -- 31.12.2008 - 15:04Pino
śliczne to to: “Kłaniam się, upychając księżyc w butonierce”
widzi mi się :))
MarekPl -- 31.12.2008 - 15:21Panie Lorenzo!
McIntosh, to po prostu prochowiec, w który te zwierzęta zostaną zawinięte. :)
Pozdrawiam z mokrej i wietrznej Szkocji
Jerzy Maciejowski -- 04.01.2009 - 23:33