Grzesiu,

Grzesiu,

Pozwolisz, że odrobinę poszatkuje twoj koment, żeby odpowiedzieć na niego w miarę precyzyjnie.

“śmieszy mnie to rozpatrywanie wszystkiego w kjategoriach gorszości-lepszośc, normalnościni/nienormalności, winy i kary, dla mnie to bezużyteczne etykietki, które więcej mówią o oceniającym niż ocenianych przez niego.”

Bardzo być może, że to świadczy o oceniającym, jednakże niezdolność do wartościowania, świadczy rownież o sporej ułomności niezdolnego, czyż nie? To, oczywiście, z twojej strony, Grzesiu, hipokryzja, bo jakimś cudem potrafisz wartościować postawy typu:
a) jestem tolerancyjny i kocham ludzkość
b) Hitler jest moim idolem i chcę zabić wszystkich Żydow
Czy nie potrafisz rownież? No jak tam?
Jakoś potrafisz ocenić, że jeden tekst jest gorszy a drugi lepszy, że ten a ten film to dno, a tamten to arcydzieło (ja nie mowię, że czynisz to obiektywnie, ale subiektywnie wartościuje każdy, chyba że jest upośledzony). Itd. Nie opowiadaj więc banialukow, że to nic nieznaczące etykietki, bo to zwyczajnie nie prawda.

“Poza tym jak ktoś może być gorszy dlatego, że mu matka zmarła i go np. sam ojciec wychowuje lub że mu się rodzice rozwiedli, no w niepełnej rodzinie dorasta, nienormalnej przecież.”

Nie wiem, skąd ci się bierze takie ciś, że z funkcji gorszy/lepszy ty od razu wyprowadzasz coś w rodzaju “przecież to nie jego wina”?
I oczywiście dzieciaki z nierodzin są obiektywnie gorsze, jeśli bowiem uznamy (a trudno nie uznać biorąc pod uwagę ostatnie x tysięcy lat ewolucji), że normalnym, zdrowym, zapewniającym właściwy rozwoj dziecku itd środowiskiem jest normalna rodzina, to sorry, ale wszystko co nie jest normalną rodziną jest zwyczajnie gorsze. Dokładnie na takiej samej zasadzie, na jakiej wszystko co jest rożne od wzorca metra w Sevres nie jest metrem. To chyba proste i oczywiste, czy nie?

“Rozumiem i zgodzę się, że takim osobom może być trudniej (ale równie a nawet bardziej może trudniej jest dzieciakowi z pełnej rodziny, gdzie ojciec pije przez 30 lat), ale jaka , kurde, gorszość?”

Ano gorszość, bo dzieciak dorastający w środowisku, ktore nie jest tym środowiskiem wzorcowym jest zwyczajnie gorszy od tego, ktory w środowisku wzorcowym wzrasta. Tu nie chodzi o trudności, bo wzorcowa rodzina może być biedna jak myszy kościelne i borykać się z masą trudności, niemniej to nadal jest wzorcowa rodzina w stosunku do wszelkich nierodzin. Roznica między jednym a drugim dzieciakiem jest mniej więcej taka, jak między ręcznie szytymi butami od Kielmana z wszytym kawałkiem brzozowej kory, by skrzypiały ładnie podczas chodzenia, a wyglądającymi niby podobnie butami firmy Gino Rossi szytymi taśmowo z materiałow gorszego gatunku. To buty i to buty, fason identyczny, oba ze skory, ale jedne się noszą latami i wciąż wyglądają jak nowe, a drugie tuż po założeniu wyglądają jak portret Doriana Greya w stadium finalnym.

“Na czym ona miałaby polegać?”

Na setkach tysięcy drobnych roznic i roznic olbrzymich- wszystko zależy od tego, jak daleko dana nierodzina znajduje się od wzorca. Na drobnych kompleksach i dużych lękach, na zamkniętości przykrywanej rozszczebiotaną hałaśliwością itd itp etc.

Pozdrowki


Nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę* By: Gretchen (34 komentarzy) 2 marzec, 2010 - 02:21