rozwinę jeszcze trochę to zdanie: “Tylko skąd pomysł, że w przypadku istnienia Boga wiele spraw byłoby prostszych? Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie.”
Już samo założenie istnienia Boga komplikuje obraz świata poza granice zrozumienia. A wierzący ma jeszcze gorzej, bo wszędzie spotyka paradoksy, po ludzku biorąc nic się nie zgadza, obraz świata nie mieści się w głowie. Wiesz, wystarczy zestawić obok siebie ogrom zła i cierpienia, i wiarę w nieograniczonego niczym Boga, który jest miłością i uosobieniem dobra.
Dlatego uważam, że z niewiarą w Boga jest odwrotnie niż mówisz. Niewiara jest ucieczką od tych sprzeczności, które nie mieszczą się w głowie, jest powiedzeniem nie wszystkim religijnym “wyjaśnieniom” dlaczego świat jest taki pokręcony i że to wszystko jest jakoś dobre, bo coś tam coś tam.
Tak, niewiara jest ucieczką w świat bez Boga, świat, który dzięki tej niewierze staje się jakoś do zniesienia, bo można sobie wszystko wyjaśnić procesami ewolucyjnymi, zwierzęcą naturą, a w ostateczności wpływami księżyca i innych rytmów dzikiej przyrody.
Świat nie przestaje wtedy przerażać, ale przynajmniej da się go jakoś zrozumieć. Właśnie dzięki uproszczeniu wizji przez wyłączenie z niej Boga.
Jacku,
rozwinę jeszcze trochę to zdanie: “Tylko skąd pomysł, że w przypadku istnienia Boga wiele spraw byłoby prostszych? Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie.”
Już samo założenie istnienia Boga komplikuje obraz świata poza granice zrozumienia. A wierzący ma jeszcze gorzej, bo wszędzie spotyka paradoksy, po ludzku biorąc nic się nie zgadza, obraz świata nie mieści się w głowie. Wiesz, wystarczy zestawić obok siebie ogrom zła i cierpienia, i wiarę w nieograniczonego niczym Boga, który jest miłością i uosobieniem dobra.
Dlatego uważam, że z niewiarą w Boga jest odwrotnie niż mówisz. Niewiara jest ucieczką od tych sprzeczności, które nie mieszczą się w głowie, jest powiedzeniem nie wszystkim religijnym “wyjaśnieniom” dlaczego świat jest taki pokręcony i że to wszystko jest jakoś dobre, bo coś tam coś tam.
Tak, niewiara jest ucieczką w świat bez Boga, świat, który dzięki tej niewierze staje się jakoś do zniesienia, bo można sobie wszystko wyjaśnić procesami ewolucyjnymi, zwierzęcą naturą, a w ostateczności wpływami księżyca i innych rytmów dzikiej przyrody.
Świat nie przestaje wtedy przerażać, ale przynajmniej da się go jakoś zrozumieć. Właśnie dzięki uproszczeniu wizji przez wyłączenie z niej Boga.
Tak to widzę.
Pozdro.
s e r g i u s z -- 12.04.2009 - 20:26