Przperaszam. To kara za czytanie po łebkach, ta moja pomyłka. Można bić bo moja wina :)
Czemu wracam? Wiesz, jestem z tych co objechali już kilka kontynentów. Inaczej niż przelotnie nie widzieli domu przez ładnych parę lat. Zmęczony tym jestem. Stęskniłem się.
Wydaje mi się, że mógłbym dostać pracę tu gdzie jestem. Jakbym chciał. Cholera, ja nawet pracy nie straciłem, tylko w ramach nadmiernych nerwów i przygotowań do powrotu, sam ją w cholerę rzuciłem. Mógłbym dostać jakąś inną. Tyle, że to będzie kiepska praca. A kiepską pracę to ja wolę mieć w domu.
Po prostu już za wiele lat już minęło od kiedy opuściłem Kraków. Tylko ostatnie dwa i pół roku w Irlandii. Wcześniej inne państwa i praca tam.
Myślę w taki sposób, że na pewnym etapie trzeba było z Polski wyjechać. Żeby złapać oddech, żeby spróbować życia gdzie indziej. No i żeby zrobić miejsce dla tych co zostają. A teraz trzeba spróbować wrócić. Żeby tym co się ich w Polsce zostawiło pokazać, że się, cholera, skończył dzień dziecka ;) Bo jak człek czyta w sieci co się dzieje i jeszcze rzuci okem w prasę, to widać jak bardzo niektórzy nie chcą by Polska była w miarę normalnym krajem.
Ech. Mówi się że to moja tzw. “generacja” pogoniła PiS. I mój głos, złożony w Dublinie na listę warszawską (paranoja) zapewne się do tego przyczynił. Tyle, że nie widzę wśród swych równieśników chęci pogonienia reszty tej czeredy w cholerę. Ale wciąż mam jakąś nadzieję. Bo sygnał, że się da już dało się słyszeć.
A na koniec tej długiej listy pokrętnych wytłumaczeń – moja żona już do Polski wróciła, znalazła sobie pracę i w gruncie rzeczy jestem teraz jedną nogą na wyspie, a drugą na kontynencie. Tylko jak patrzę na stan konta w efekcie tych wszystkich kombinacji i przetasowań i starań, to mi się serce kraje a z oczu lecą krwawe łzy.
@Mad Dog
Przperaszam. To kara za czytanie po łebkach, ta moja pomyłka. Można bić bo moja wina :)
Czemu wracam? Wiesz, jestem z tych co objechali już kilka kontynentów. Inaczej niż przelotnie nie widzieli domu przez ładnych parę lat. Zmęczony tym jestem. Stęskniłem się.
Wydaje mi się, że mógłbym dostać pracę tu gdzie jestem. Jakbym chciał. Cholera, ja nawet pracy nie straciłem, tylko w ramach nadmiernych nerwów i przygotowań do powrotu, sam ją w cholerę rzuciłem. Mógłbym dostać jakąś inną. Tyle, że to będzie kiepska praca. A kiepską pracę to ja wolę mieć w domu.
Po prostu już za wiele lat już minęło od kiedy opuściłem Kraków. Tylko ostatnie dwa i pół roku w Irlandii. Wcześniej inne państwa i praca tam.
Myślę w taki sposób, że na pewnym etapie trzeba było z Polski wyjechać. Żeby złapać oddech, żeby spróbować życia gdzie indziej. No i żeby zrobić miejsce dla tych co zostają. A teraz trzeba spróbować wrócić. Żeby tym co się ich w Polsce zostawiło pokazać, że się, cholera, skończył dzień dziecka ;) Bo jak człek czyta w sieci co się dzieje i jeszcze rzuci okem w prasę, to widać jak bardzo niektórzy nie chcą by Polska była w miarę normalnym krajem.
Ech. Mówi się że to moja tzw. “generacja” pogoniła PiS. I mój głos, złożony w Dublinie na listę warszawską (paranoja) zapewne się do tego przyczynił. Tyle, że nie widzę wśród swych równieśników chęci pogonienia reszty tej czeredy w cholerę. Ale wciąż mam jakąś nadzieję. Bo sygnał, że się da już dało się słyszeć.
A na koniec tej długiej listy pokrętnych wytłumaczeń – moja żona już do Polski wróciła, znalazła sobie pracę i w gruncie rzeczy jestem teraz jedną nogą na wyspie, a drugą na kontynencie. Tylko jak patrzę na stan konta w efekcie tych wszystkich kombinacji i przetasowań i starań, to mi się serce kraje a z oczu lecą krwawe łzy.
mindrunner -- 05.03.2009 - 16:35