gwarantuje ci, że gdybyś oddawał somalijskiemu zbirowi wszystko czego chce bez szemrania, czyli tak jak dzis oddajesz państwowemu zbirowi vel machinie to także by ci nic nie groziło z jego strony. Natomiast jak byś juz sie zebral w sobie do walki, to z somalijskim zbirem masz jakies szanse. A z machina państwową?
Nie masz racji.
Przykład z zupełnie niesomalijskim nie-zbirem, a z polskim panem bratem szlachcicem.
Jego własny (pańszczyźniany) chłop oddawał mu wszystko, czego ten od niego zażądał, a jednak prawo stanowiło (w pewnym okresie), że pan może swojego chłopa zabić bezkarnie, a cudzego — za odszkodowaniem (dla jego pana).
Może i nieczęsto się to zdarzało, ale — zdarzało, skoro taki przepis ukuto.
Jak jeden człek ma władzę nad drugim, to lubi sobie z tej władzy pokorzystać, ot, przynajmniej podwładnęgo kopnąwszy od czasu do czasu. Bo może.
I argument, że mu się nie opłaca — nic nie znaczy.
Zawsze może odpowiedzieć odwiecznym za swoje piję — czyli swojego kopię.
Z machiną państwową jest prawie tak samo. I owo prawie tkwi w prawie. Bo choć to niełatwe, to jednak można wygrać proces z państwem w państwie prawa.
A z somalijskim zbirem wygrać można tylko z pomocą większego kija lub większej bandy.
Ta pierwsza metoda darwinowskiej walki, ujęta w ramy kodeksów i norm społecznych, jest per saldo tańsza niż ta druga, prosta. Zaoszczędzone koszta zaś od tysiącleci są sukcesywnie wykorzystywane, dzięki czemu m. in. uprawiamy pitu-pitu w internecie.
Zresztą — nie musisz się męczyć z naszą machiną opresyjną. Somalia czeka. A jak się rozejrzysz, to i bardziej zanarchizowane miejsca znajdziesz. Wypróbuj własną przeżywalność.
Arturze
gwarantuje ci, że gdybyś oddawał somalijskiemu zbirowi wszystko czego chce bez szemrania, czyli tak jak dzis oddajesz państwowemu zbirowi vel machinie to także by ci nic nie groziło z jego strony. Natomiast jak byś juz sie zebral w sobie do walki, to z somalijskim zbirem masz jakies szanse. A z machina państwową?
Nie masz racji.
Przykład z zupełnie niesomalijskim nie-zbirem, a z polskim panem bratem szlachcicem.
Jego własny (pańszczyźniany) chłop oddawał mu wszystko, czego ten od niego zażądał, a jednak prawo stanowiło (w pewnym okresie), że pan może swojego chłopa zabić bezkarnie, a cudzego — za odszkodowaniem (dla jego pana).
Może i nieczęsto się to zdarzało, ale — zdarzało, skoro taki przepis ukuto.
Jak jeden człek ma władzę nad drugim, to lubi sobie z tej władzy pokorzystać, ot, przynajmniej podwładnęgo kopnąwszy od czasu do czasu. Bo może.
I argument, że mu się nie opłaca — nic nie znaczy.
Zawsze może odpowiedzieć odwiecznym za swoje piję — czyli swojego kopię.
Z machiną państwową jest prawie tak samo. I owo prawie tkwi w prawie. Bo choć to niełatwe, to jednak można wygrać proces z państwem w państwie prawa.
A z somalijskim zbirem wygrać można tylko z pomocą większego kija lub większej bandy.
Ta pierwsza metoda darwinowskiej walki, ujęta w ramy kodeksów i norm społecznych, jest per saldo tańsza niż ta druga, prosta. Zaoszczędzone koszta zaś od tysiącleci są sukcesywnie wykorzystywane, dzięki czemu m. in. uprawiamy pitu-pitu w internecie.
Zresztą — nie musisz się męczyć z naszą machiną opresyjną. Somalia czeka. A jak się rozejrzysz, to i bardziej zanarchizowane miejsca znajdziesz. Wypróbuj własną przeżywalność.
odys -- 13.02.2009 - 01:09