Z Twoimi szpilkami to nigdy nie wiadomo, kpina, czy serio.
No to tłumaczę:
Mam Generała za żywy przykład wpływu zatrutej studni. Malczewski, gdyby żył, to by go odmalował w tym cyklu.
Generał za młodu został zmiażdżony sowiecką potęgą. I dożywotnio przed nią już będzie drżał. Tak to oceniam z zewnątrz. To syndrom, ktory mieli generałowie za powstania listopadowego — szaleńczego, to prawda, buntu nieświadomej młódzi, który jednak miał pewne szanse powodzenia. Ale żaden z doświadczonych napoleońską klęską oficerów nie był w stanie dowodzić w walce z Rosją. Bo wiedział już empirycznie, że z nią wygrać się nie da.
A skoro sowietom przeciwstawić się nie da, to zostaje, jak śpiewał JK: jedynie słuszny szarpać dzwon / narodowego byle-trwania / w zgodzie na namiestniczy tron.
I to starał się czynić, IMHO, generał. Odważnie, we własnym mniemaniu, łamał wszelką przyzwoitość odżydzając LWP, tłumiąc kontrrewolucję na Wybrzeżu, w Czechosłowacji, w końcu — na czele WRONy. Myślał, że odważnie idzie na konieczne kompromisy, trudnymi decyzjami ratując podległych mu ludzi przed utopieniem w morzu krwi. Myślał, że toczył grę na krawędzi.
A był jedynie doskonałym niewolnikiem sowietów, wykonującym rozkazy bez słów — sam się domyślał.
Robił to — uwarunkowany wszechpotężnym strachem.
Myślał, że to odwaga polityczna (i osobista też, wszak nie obawiał się tracić twarzy, choć przecież nieobce mu honor i duma oficerska). A to był prywatny, by nie rzec cywilny, obezwładniający strach.
Kaczmarski tamtą piosenkę puentował tak: za to w tej ziemi nam mogiła / i przodków śpiew, jak echa kielich / że jeszcze Polska wtedy żyła / gdy za nią ginęli.
PS. Archiwalny tekst o gen. Jaruzelskim był jednym z najpierwszych moich na TXT. Kto chce – polecam.
Sznowny Igło
Z Twoimi szpilkami to nigdy nie wiadomo, kpina, czy serio.
No to tłumaczę:
Mam Generała za żywy przykład wpływu zatrutej studni. Malczewski, gdyby żył, to by go odmalował w tym cyklu.
Generał za młodu został zmiażdżony sowiecką potęgą. I dożywotnio przed nią już będzie drżał. Tak to oceniam z zewnątrz. To syndrom, ktory mieli generałowie za powstania listopadowego — szaleńczego, to prawda, buntu nieświadomej młódzi, który jednak miał pewne szanse powodzenia. Ale żaden z doświadczonych napoleońską klęską oficerów nie był w stanie dowodzić w walce z Rosją. Bo wiedział już empirycznie, że z nią wygrać się nie da.
A skoro sowietom przeciwstawić się nie da, to zostaje, jak śpiewał JK:
jedynie słuszny szarpać dzwon / narodowego byle-trwania / w zgodzie na namiestniczy tron.
I to starał się czynić, IMHO, generał. Odważnie, we własnym mniemaniu, łamał wszelką przyzwoitość odżydzając LWP, tłumiąc kontrrewolucję na Wybrzeżu, w Czechosłowacji, w końcu — na czele WRONy. Myślał, że odważnie idzie na konieczne kompromisy, trudnymi decyzjami ratując podległych mu ludzi przed utopieniem w morzu krwi. Myślał, że toczył grę na krawędzi.
A był jedynie doskonałym niewolnikiem sowietów, wykonującym rozkazy bez słów — sam się domyślał.
Robił to — uwarunkowany wszechpotężnym strachem.
Myślał, że to odwaga polityczna (i osobista też, wszak nie obawiał się tracić twarzy, choć przecież nieobce mu honor i duma oficerska). A to był prywatny, by nie rzec cywilny, obezwładniający strach.
Kaczmarski tamtą piosenkę puentował tak:
za to w tej ziemi nam mogiła / i przodków śpiew, jak echa kielich / że jeszcze Polska wtedy żyła / gdy za nią ginęli.
PS. Archiwalny tekst o gen. Jaruzelskim był jednym z najpierwszych moich na TXT. Kto chce – polecam.
odys -- 17.10.2008 - 16:04