Mój ojciec opowiadał mi ją wiele razy, sam ją wymyślił.
Mała owieczka, pasąca się na Gubałówce oddaliła się się od rodziców i reszty rodziny (stada) i zabłądziła na trasę kolejki linowej. W pewnym momencie utknęła pośród torów. Z góry i z dołu jechały dwa wagoniki. Były coraz bliżej i bliżej…. Już, już miały na nią wpaść, gdy nagle – jeden skręcił w prawo, drugi w lewo – i owieczce nic się nie stało, wagoniki ją ominęły i pojechały dalej, jeden w górę, a drugi w dół...
Mój ojciec był kolejarzem, zajmował się elektryfikacją kolei. Tę bajkę opowiadał mi jak miałem 3-4 lata.
To była bajka prywatna, Gretchen...
Mój ojciec opowiadał mi ją wiele razy, sam ją wymyślił.
Mała owieczka, pasąca się na Gubałówce oddaliła się się od rodziców i reszty rodziny (stada) i zabłądziła na trasę kolejki linowej. W pewnym momencie utknęła pośród torów. Z góry i z dołu jechały dwa wagoniki. Były coraz bliżej i bliżej…. Już, już miały na nią wpaść, gdy nagle – jeden skręcił w prawo, drugi w lewo – i owieczce nic się nie stało, wagoniki ją ominęły i pojechały dalej, jeden w górę, a drugi w dół...
Mój ojciec był kolejarzem, zajmował się elektryfikacją kolei. Tę bajkę opowiadał mi jak miałem 3-4 lata.
Pozdrawiam z oddali
merlot -- 24.05.2008 - 22:28