Cechy narodowe - kulig

Instytucje świeckie funkcjonujące w społeczeństwie polskim przyczyniały się do powstania wyróżniających nas spośród innych nacji cech narodowych. A to, że są to cechy ważne świadczy historia Narodu i Państwa; gdyby nie one, dawno już zginęłaby pamięć o nas wobec przeciwieństw z jakimi musimy się borykać.

Zastanawiając się nad tym tematem, skonstatowałem, że do najważniejszych instytucji „narodotwórczych” zaliczyć należy te, które są i były najbardziej wyszydzane przedtem przez czynniki komunistyczne, a teraz przez tzw. liberalne media. Są to więc oczywiście „liberum veto” ( „umrzeć za Niceę”), wolna elekcja, infamia, banicja, zajazd, rokosz, konfederacja i najmniej zauważany kulig.

Ponieważ, mimo kłopotów, (chociaż zapytajcie swych dzieci, czy znajomych, czego zostali nauczeni na lekcjach historii o wspomnianych instytucjach), trochę wiemy o tych zagadnieniach, tu chciałbym się skupić na kuligu. Oczywiście możemy w miarę możliwości „rozszyfrowywać” także i pozostałe elementy naszej historii.

Kulig o jakim mnie uczono, był rodzajem napaści organizowanej przez pijaną czeredę okolicznych szlachetków pod pozorem karnawałowych odwiedzin, którego efektem była pusta spiżarnia i zdewastowane sprzęty domowe. A wszystko w imię staropolskiej gościnności.

Być może było i tak, szczególnie w schyłkowym okresie, kiedy formy zdegenerowane niekiedy przeważają nad normalnymi. Porównanie możemy odnieść także do naszych czasów i twierdzić, że agresja międzyludzka osiągnęła takie rozmiary, iż praktycznie nie można przejść ulicą bez narażenia się na napad, pobicie itp. Czy jest to jednak prawdziwe?

Spróbujmy więc odtworzyć rzeczywiste korzenie tego zwyczaju. Zauważmy, że stosunki międzyludzkie w Polsce oparte były na równych prawach przysługujących całej szlachcie, niezależnie od statusu materialnego. Popularne było określenie „brać szlachecka”. I prawa te, poza nielicznymi wyjątkami, były przestrzegane. Znamiennym przykładem są tu bracia Zborowscy. Mało tego, stosunki te nastawione były na przyjazne współżycie, czego dowodem jest budownictwo.

Przeważa u nas dworek szlachecki, nie mający charakteru obronnego. Świadczyło to o braku agresywnych, skierowanych przeciwko innym, inklinacji właściciela. Jednak, aby takie inklinacje nie powstawały, konieczna była i kontrola. Tę funkcję w społeczności szlacheckiej spełniały wizyty towarzyskie.

Taką też rolę do spełnienia miały kuligi, które były społeczną kontrolą współmieszkańców, mogących niekiedy siłą otworzyć sobie spiżarnie, ale też przy okazji sprawdzając czy nie naruszane bywają zasady współżycia . Trudno zaś wyobrazić sobie „najazd” kuligu na „spokojny” zameczek usytuowany na „kurzej łapce”, jak to często widzimy u naszych zachodnich sąsiadów.

Taka forma kontroli miała i ma wiele zalet, czego za żadną cenę nie chcą przyznać nasi antagoniści. Była tania; nie wymagała utrzymywania aparatu przemocy, czyli darmozjadów żyjących kosztem społeczeństwa i podatnych na korupcję, była też dokładna i nieuchronna, gdyż przy jakichkolwiek sygnałach o nieprawidłowościach, można było być pewnym wizyty podchmielonych, a więc zasadniczych współbraci. Wiązała się z kosztami utrzymania kontroli, która była dłuższa i skrupulatniejsza wraz z zauważonymi mankamentami. A sama instytucja kuligu wzmacniała poczucie odpowiedzialności za sprawy wspólne, czyli Rzeczpospolitą.

Osobną sprawą, obecnie bardzo rzadko zauważaną, była zwyczajowa, może nawet o podłożu religijnym, potrzeba pozbywania się starych zapasów żywności. Wierzono, że gospodarkę należy prowadzić w oparciu o zbiory danego roku, a gromadzenie zapasów jest niezgodne z Wolą Bożą . Jest to pozostałość po zwyczajach zauważalnych wśród wszystkich pierwotnych społeczeństw. Skodyfikowane odniesienia tego typu znajdujemy także w Prawie Mojżeszowym opisanym w Starym Testamencie, a wzorowanym w znacznej mierze na Kodeksie Hamburabiego.

Pozostałością kuligu w naszych czasach jest kultywowanie kolędy przez księży w każdej parafii.

Wnioskiem zaś końcowym stwierdzenie, że jeśli chcemy mieć społeczeństwo otwarte, wolne od patologii, to droga doń wiedzie nie poprzez ustawy np. o ochronie danych osobowych, ale wręcz przeciwnie, poprzez zacieśnianie więzi społecznych, czemu służą także wizyty towarzyskie i wszelkiego rodzaju spotkania.

(Ten cykl jest nawiązaniem do Griszega, który rozważał słowa “Polska nie rządem stoi, a prawem”)

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Nicpon!

Okazuje sie, ze jestes “spoleczenstwem otwartym i od patologi stroniacym”.
Musze ci w koncu zrobic ten zajazd, gdzieby on nie byl ;)

A tak serio, to wole kulig na sniegu, niz cos takiego:
http://es.youtube.com/watch?v=9kt8_xxx_vQ


rollingpol

Drogi Panie.
Co do linku. Może. Ale też po pobycie w stronach obcych jeden z kolegów stwierdził: – jest wiele różnych dobrych potraw na świecie, ale najlepszy kawał świńskiej dupy w kapuście. (Porównywał Pan zachowania i relacje międzyludzkie innych nacji?)
Oczywiście, że jestem otwarty. Tyle, że na racjonalną argumentację. Tymczasem, albo są jakieś komunały i brednie, albo w ogóle brak rozmowy bo “elyta” tak ustaliła i to “świnto prawda” – a dla mnie g. prawda.
A tak w ogóle to celem jest rozważenie, czy, historycznie i cywilizacyjnie rzecz biorąc, zarzuty Grossa mają racjonalne przesłanki. Bo twierdzić można, co ślina na język przyniesie.
Co do najazdu; Ja z tego żyję. Wszelkie namiary : www.akwojtas.pl


Panie KJWojtas

Jezeli sobie z letka potraktowalem pana wywazania, to nie calkiem bylo to moim zamiarem.
A i swinska dupa w kapuscie, to jest rarytas.
A kulig, prosze Pana, pewnie ma swoje “korzenie” i dobrze, ze Pan nam o tym pisze, ale absolutnie nie rozumiem co do tego ma Gross??? Bo z Pana wpisu nie wynika nic na ten temat.
Moze dlatego lepiej czasami bawic sie w kuligu( aczkolwiek nie znajac jego historii), niz zajmowac sobie glowe smiesznymi ludzmi?
Pozdrawiam


kulig

wiele takich akcji w akademikach dawniej widywano. sam udział brałem :)

po obydwu stronach (ale nie jednocześnie, bo przecież nie da się najeżdżać i być najeżdżanym)


rollingpol

Ja nie ztych (jak Lorenzo, czy odys), którzy obrażają się jak czegoś nie rozumieją.
Tu paralela jest większa.
Chodzi mi o określenie środowiska społecznego w którym żyjemy, wartości, które wyznajemy – “wyssane z mlekiem matki”.
I pytanie, czy w takich warunkach możliwe są czyny o jakie posądza nas (Polaków – dla ułatwienia niektórym), Gross i środowiska żydowskie.
Bo nie przeczę, że jakieś przypadki tego typu mogły mieć miejsce. Ale czy wolno generalizować? A w propagowanie ewidentnych przekłamań ostatnio zaangażowali się i Michnik, i Bikont, i Gebert, i Edelman.
To zwykła podłość.


Sir Hamilton

.... też bym się napił.


Sir Hamilton

miało być jeszcze:
... na krzywy ryj.


Szanowny Panie Wojtasie

Prosze nie mierzyc innych swoją miarą, bo to często prowadzi do nieporozumień. Ja się nie obrażam – to nie ten poziom. Ja po prostu nie mam ochoty z Panem dyskutować. Przynajmniej na ten temat. Brak chemii – rozumie Pan?

Pozdrawiam


Lorenzo

Wzajemnie.


Subskrybuj zawartość