Człowiek, który był środą

Hura, niech żyje, alleluja i do przodu – świętujemy kolejną wspaniałą rocznicę w paśmie sukcesów pod hasłem III RP: tym razem idzie o umowę zawartą przy Okrągłym Stole. Ale o czym pisać? Mędrcy i uczeni w piśmie podali do wierzenia wersję obowiązującą (w dużym skrócie: należy postawić pomniki Wałęsie i Kiszczakowi / Jaruzelskiemu, a kto twierdzi inaczej ten oszołom opętany nienawiścią), a wierszówkę wyrobić trzeba.

Z góry przepraszam za ilość cudzysłowów w tym tekście, ale nie jestem w stanie poważnie traktować profesorskiego tytułu Środziny, natomiast użycia alternatywnego słownictwa zabraniają reguły dobrego wychowania (no i obiecałem autocenzurę wulgaryzmów mojej Mamie).

Na rynku prasowym panuje ostra konkurencja, więc „Der Dziennik” postanowił zrobić coś oryginalnego: zapytać kobiety co sądzą o przemianach ostatniego dwudziestolecia. Z jakiegoś powodu zaczęli od „profesorki” etyki Magdaleny Środy – co jest wyborem cokolwiek kontrowersyjnym (Środa to koszmarny otyły chłopobabon, tytuł profesorski dostała z klucza jako politycznie głośna specjalistka od obciążania winą za wszystko Kościoła Katolickiego, a już jej specjalizacja z etyki ma tyle mniej więcej sensu, co opinie Koniogłowego Seniora o ewolucji)... No ale niech im będzie.

http://www.dziennik.pl/kobieta/article323625/Magdalena_Sroda_W_PRL_emanc...

Czym był zdaniem „profesorki” Okrągły Stół? “Uważam, że był dla wszystkich rozsądnych ludzi w tym kraju czymś bardzo ważnym. Pokojowa, oparta na negocjacjach, a nie na walce zmiana ustroju.” – no i od początku mamy jasno ustawione priorytety. Primo, „w tym kraju” – fraza używana do stadium nudności przez wszystkich ludzi „kulturalnych” i „eleganckich”, jak mawiał przed swoją późną apostazją Piotr Wierzbicki. Nie „Polska”, nie „mój kraj”, nawet nie „tutaj” – „ten kraj”, co od razu podkreśla dystans, jaki powinien czuć każdy oświecony Europejczyk.

Negocjacje – no, w sumie można to i tak nazwać. Generałowie obiecali nie rozstrzelać wszystkich jak leci (oczywiście samorządną decyzją, bez żadnej konsultacji z Kremlem) – a w zamian „konstruktywna opozycja” (krytyka tak, krytykanctwo nie – tak to szło za Towarzysza Edwarda?) pozwoliła im się uwłaszczyć.

„w opozycji, a zwłaszcza w tak zwanym podziemiu całą niemal pracę wykonywały kobiety. Kiedy natomiast przyszło do podziału władzy, do wejścia w Historię, kobiety – jak zwykle – zniknęły. I dziś gdy organizuje się konferencje poświęcone Okrągłemu Stołowi, zaprasza się samych mężczyzn.” – no, to jest dość ciekawa hipoteza, zwłaszcza w konkteście wysiłków „salonu”, żeby zdyskredytować rolę Anny Walentynowicz czy Joanny Gwiazdy. Ale może to teraz taka mądrość etapu. Może po prostu pani Anna powinna umrzeć, a przynajmniej stracić głos – i wtedy będzie można ją bez problemu wciągnąć na cokół? Zobaczymy.

Ale dość o przeszłości i czasach słusznie (miejmy nadzieję) minionych. Co „profesor” Środa sądzi o czasach po 1989? „Jednocześnie pojawiła się bardzo silna promocja tradycji, władzę pomału, ale skutecznie przejmował Kościół, co powodowało ograniczenie praw reprodukcyjnych kobiet i wtłaczanie ich w tradycyjne role matek i żon.” – Jezusie Maryjo (czy raczej w przypadku Środy: o Betty Dodson, wzorcu i inspiracjo nasza), tradycję promują? Jak to? Przecież żyjemy w czasach nowoczesnych, wszyscy powinniśmy wybrać przyszłość i radośnie pomaszerować pod czerwonym sztandarem w stronę tęczy na horyzoncie! Walcząc przy tym o prawa reprodukcyjne kobiet (nie wiem dlaczego, ale zwrot „prawa reprodukcyjne” wywołuje u mnie ciarki – pasowałby jak ulał do ustaw norymberskich albo czegoś w tym rodzaju), swobodę dla mniejszości etc.

Choć po chwili zastanowienia, może i ma pani Środa rację – na przykład prawa jej koleżanki po feminazistowskim fachu, Wandy Nowickiej, rzeczywiście zostały ograniczone… Wskutek czego jej synalek, Łukasz, może teraz działać w Lewicy bez Cenzury, bo jego mamusia go nie wyabortowała. Nad czym ja osobiście serdecznie ubolewam – oczywiście dlatego, że rozbieżność między głoszonymi poglądami a faktycznym zachowaniem u osób pełniących funkcje publiczne napełnia moje serce smutkiem.

A’propos komuchów: pani Środa mówi, że „Dekomunizacja oznaczała deemancypację” – i ja w tym momencie ogłaszam konkurs na wyjaśnienie co poetka miała na myśli. Nagroda: butelka dobrej whisky, żeby spłukać szok estetyczny związany z przeczytaniem jej wypocin, tudzież obejrzeniem otwierającego wywiad zdjęcia.

Pani „profesor” Środa para się etyką, estetyka to podobne słowo i też na „e” – czemu bohaterka wywiadu daje wyraz, stwierdzając „Gdy w 1992 roku usłyszałam po raz pierwszy wyrażenie „dziecko poczęte”, nie sądziłam, że taki potworek językowy może się przyjąć.”. „Prawa reprodukcyjne” są w porządku, ale „dziecko poczęte” to potworek językowy. Jak na porządną wyznawczynię Wielkiego Marszu ku postępowi przystało, pani Środa nie pozostawia problemu bez odpowiedzi „Dziś z przerażeniem patrzę, że ten język normalnie funkcjonuje i trzeba się zastanowić, co z tym zrobić.” – i tu już nie słychać zaplutej z wściekłości tłustej baby na wiecu. Tu stukają buty. Konkretnie wojskowe buty „nieznanych sprawców”.

Kiedy Kinga Dunin opowiadała, jak to celem „Krytyki Politycznej” jest wykluczenie pewnych pojęć (prawicowych) z debaty publicznej, tylko paru „oszołomskich” blogerów zwróciło na to uwagę. Magdalena Środa chce „coś zrobić” z językiem swoich oponentów, jej rozmówczyni kompletnie to nie przeszkadza.

Patrząc na ostatnie półwiecze, można z niezłym prawdopodobieństwem przewidzieć, co zrobi jeśli będzie miała okazję: raport Komisji Rokity może tu służyć za punkt odniesienia. Na szczęście nikt tej wariatki nie traktuje poważnie, nie słucha jej opinii, nie zaprasza do ciał doradzających rządzącym.

Na razie.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Konradzie!

„Dziecko poczęte” ma taki sens jak „starzec poczęty”. Nie wiem, dlaczego zwolennicy ograniczenia wyboru kobiety uparli się na te dzieci. :)

Odnośnie reszty wypowiedzi „profesorki”, to chyba można ją pominąć litościwym milczeniem.

Pozdrawiam


racja

“Dziecko poczęte” to jednak nie tylko kwestia estetyki, ale i sensu.
Znacznie lepszym terminem jest “dziecko nienarodzone”.

Rozumiem potrzebę “uczłowieczenia” medycznego terminu płód, ale nie należy tego czynić kosztem logiki języka.

“Prawa reprodukcyjne” choć brzmią paskudnie jednak pod tym kątem chyba się bronią.

A tak w ogóle, to masz, szanowy autorze, zdrowie, że Ci się chce ministerką-profesorką zajmować.

To może jeszcze poleć po tym bełkocie, który leciał w TOK-FM przedwczoraj w okolicach 3 w nocy…

PS. Panie Jerzy, nie może się Pan ugryźć w język z tym “ograniczaniem wyboru kobiety”? Po co Pan drażnisz?


Panie Odysie!

Bo ja nie jestem postępowcem, konserwatystą, lewicowcem ani prawicowcem. Ja jestem liberałem. W związku z tym, wolność jest dla mnie kategorią nadrzędną. Zatem ograniczanie prawa kobiety do decydowania o sobie w imię Pańskiego światopoglądu uważam za zbrodnię i pierwszy krok ku zniewoleniu jej i Pana.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Pan lepiej nie rozgrzebuje tego tematu.

Każdy liberał jest za ograniczeniem wolności człowieka tam, gdzie wkracza ona w podstawowe prawa drugiego człowieka, zwłaszcza w prawo do życia.

Przecież nie będzie Pan bronił wolności kobiety do zabicia dziecka, powiedzmy dziesięcioletniego.

Osią sporu nie jest wolność, ani obrona życia, ale kryteria człowieczeństwa.

Wiadomo to nie od dziś i każdy spór wokół aborcji, jeśli nie na okładaniu się pałkami — to na tej konstatacji się kończy.
Dlatego Pańskie słowa można uznać jedynie za zaczepkę.


@odys

“Rozumiem potrzebę “uczłowieczenia” medycznego terminu płód, ale nie należy tego czynić kosztem logiki języka.” – no tu zdania mogą być podzielone, ale rozumiem Twój punkt widzenia.

““Prawa reprodukcyjne” choć brzmią paskudnie jednak pod tym kątem chyba się bronią.” – ktoś mi zwrócił uwagę, że zwrotu “reprodukcja” to się używa nt. trzody chlewnej na przykład, więc może w sumie Środa (nieświadomie) ma słuszność...

“To może jeszcze poleć po tym bełkocie, który leciał w TOK-FM przedwczoraj w okolicach 3 w nocy…” – a konkretnie? TOK-FM nie słucham, bo mam ich za radiową wersję “GW”...


@Jerzy Maciejowski

Czyli jeśli mam ochotę odstrzelić sąsiada, bo mi działa na nerwy, to zakaz takiego czynu ogranicza moją wolność?


Panie Konradzie!

Oczywiście, że tak! Tyle, że wolność moja jest ograniczona wolnością innych. Ja zgodzę się na zakaz odstrzeliwywania sąsiada, gdyż mogę być sąsiadem a nie odstrzeliwującym.

Natomiast nakazywanie mi zapinania pasów bezpieczeństwa, bo Pan boi się skutków wypadków drogowych, jest niczym nie uzasadnione. Podobnie jak zakazywanie pozbycia się pasożyta w imię czyjegoś światopoglądu. (To do pana Odysa).

Są granice wolności, bo nawet w rodzinie nie wszystko można zrobić. Niemniej zmuszanie mnie do rezygnacji wolności w imię jakiejkolwiek ideologii (komunistycznej, socjalistycznej, narodowo-socjalistycznej, czy chrześcijańsko-demokratycznej, o islamie nie wspominając) zawsze będzie wywoływało u mnie agresję.

To tyle. Pozdrawiam

PS. Ja jestem liberałem, a nie anarchistą.


Panie Odysie!

Nie ma co dyskutować na temat granicy kiedy człowiek staje się człowiekiem. Fakty są takie, że płód człowiekiem nie jest (biologicznie jest pasożytem), a noworodek jest. W związku z tym, wszelkie gadanie o starcach/dzieciach niedorobionych, przepraszam nienarodzonych, jest zupełnie bez sensu.

Żadna komórka mojego ciała, posiadająca pełny zestaw chromosomów, czy genów, nie jest człowiekiem. Więc ten argument może Pan sobie odpuścić. Podobnie jest z podobieństwem morfologicznym płodu tuż przed urodzeniem i tuż po. Pomimo zewnętrzne podobieństwo, jest zasadnicza różna fizjologia płodu i noworodka. (Zewnętrzne podobieństwo krokodyla do węża czy żółwia jest zwodnicze, gdyż jest on bliżej spokrewniony z człowiekiem niż z tamtymi.)

Proszę to potraktować jako dzielenie się wiedzą, a nie jako zaczepkę. Zaczepiać można tam gdzie nie istnieje możliwość weryfikacji logicznej argumentów, zaś tu nie ma możliwości obalenia mojego rozumowania. Można najwyżej powiedzieć, że Pańska wiara nie pozwala Panu zaakceptować prawdy, ale to jest Pański problem, a nie prawda dotycząca natury człowieka.

Pozdrawiam


@Jerzy Maciejowski

Panie Jerzy, jak słusznie zauważył Odys: ta dyskusja sprowadza się do ustalenia czy płód to istota ludzka, czy nie. Dla Pana nie – więc to jest jak z pasożytem, dla mnie tak – więc to jest jak z odstrzeleniem sąsiada.

Chyba się nie dogadamy.

ukłony


Panie Jerzy

Odpowiem tylko na to:

Proszę to potraktować jako dzielenie się wiedzą, a nie jako zaczepkę.

To jest zaczepka, bowiem wie Pan, że taką retoryką wywoła Pan reakcję przeciwników aborcji. A przecież tekst autora nie o tym, spór jest odbębniony na milion sposobów i nie ma powodu go tu znów rozniecać. Chcesz Pan awanturki o aborcję, wywołuj ją Pan u siebie. To raz.

Dwa; to nie jest żadne dzielenie się wiedzą obiektywną, bowiem w tej dziedzinie daleko nie wszyscy specjaliści od biologii i etyki używają takiej terminologii i podzielają Pański punkt widzenia. Co więcej, linia podziału w tej kwestii nie jest tożsama z podziałami religijnymi, co Pan sugeruje.

A na przyszłość, uprzejmie proszę, by Pan nie raczył mnie swoimi pogladami w tonie pouczania (tu: dzielenia się wiedzą).

Panie Jerzy. Doprawdy nie mam chęci, a zwłaszcza czasu bić się z Panem w najbliższych dniach na temat aborcji. Uprzejmie więc proszę o zawieszenie broni na poniższych warunkach:

1. Ja nie wołam, żeś Pan morderca (lub podżegacz do takich czynów) niewinnych dzieci.
2. Pan nie woła, że aborcja to li tylko usuwanie pasożyta, a jedyny problem etyczny z nią związany to ograniczenie wolności chętnych do usuwania.

Mimo, że każdy z nas może być głęboko wewnętrznie przekonany o prawdziwości takich sformułowań.


Panie Odysie!

Ja mogę być przez Pana nazywany mordercą chociaż uważam przerywanie ciąży za złe rozwiązanie.

Również nie twierdzę, że przerwanie ciąży to „tylko usuwanie pasożyta”. Ja napisałem, że płód jest biologicznie pasożytem. Proszę sprawdzić definicję pasożyta w dowolnej encyklopedii a potem sprawdzić, czy jest w niej coś, co nie pasuje do płodu. To jest fakt, a nie temat do dyskusji. To, że są ludzie, a nawet autorytety, jakie mają inne poglądy, to nie zmienia rzeczywistości. Można ją zaklinać, ale to nie działa w realnym świecie.

Bycie zwolennikiem prawa kobiet do decydowania o sobie nie czyni ze mnie zwolennika stosowania przerywania ciąży. Natomiast uważam, że w imię żadnej ideologii nikt nie ma prawa zmuszać kobiety do donoszenia niechcianej ciąży. Czy to mnie czyni mordercą? To już kwestia indywidualnej oceny i ma Pan do niej prawo.

Pozdrawiam


Panie Konradzie!

Jeśli dla Pana jajko jest tożsame z kurczakiem, to rzeczywiście się nie dogadamy, niemniej wierzę, że to chwilowe utracenie zdolności do trzeźwego osądu rzeczywistości.

:)


@Jerzy Maciejowski

Panie Jerzy, jeśli uważa Pan analogię ludzko-kurzą za celną to problem z porozumieniem będzie większy niż myślałem. Nie tracę jednak nadziei powrót Pańskiej wiary w homo sapiens i jego wyjątkowość

ukłony znad słownika ludzko-kurzego :)


Panie Konradzie!

Biologia nic o wyjątkowości nie mówi, a dusza kobiety jest dla mnie znacznie bardziej realna niż dusza płodu.

Natomiast homo sapiens jest wyjątkowy. W końcu zachowujemy się jak wirusy lub bakterie. Tylko te organizmy są gotowe wybić jakiś inny gatunek do nogi, tak jak to potrafi człowiek. Ale to chyba nie najlepiej dla nas.

Ukłony znad słownika ludzko-boskiego.


Panie Jerzy

Rzecz jasna, jajko kurą nie jest.

Ale tam w środku, w jajku – jest kurczak. Niezależnie jak nazwiemy jego fazy rozwojowe, jest to osobnik gatunku Gallus gallus domesticus.

Doprawdy, trudno byłoby obronić logicznie prawo do rozbijania zapłodnionych jajek, gdybyśmy za podstawowy zakaz etyczny mieli nie zabijaj kur.


@Jerzy Maciejowski

Jest bardzo wiele rzeczy, o których biologia nie mówi – ale to nie znaczy, że ich nie ma.

Zostawmy ten sarkazm, bo tu zaczynamy już wjeżdżać w zbyt poważne tematy na takie śmichy chichy (i pomyśleć, że od durnej Środy się zaczęło). Podtrzymuję opinię, że rożnica sprowadza się do uznania płodu za istotę ludzką lub nie – i żaden z nas drugiego nie przekona.

ukłony, na serio


Panie Konradzie!

Przekonać to się Pan nie da, ale można było spróbować. :)

Pozdrawiam


Panie Odysie!

Jak ugotuję rosół na nienarodzonych kurczakach i Pana nim poczęstuję, to się Pan poczuje co najmniej dziwnie. Prawda?

No to tyle na temat pomieszania pojęć.


Panie Jerzy

Oczywiście, że cielęcina różni się od wołowiny.
Różne się z tych miąs przyrządza potrawy i różnie smakują.
Ale nie zmienia to faktu, że cielę i wół są tym samym zwierzęciem, tyle że w różnych fazach rozwojowych.


Panie Odysie!

Jeśli Pan nie widzi różnicy pomiędzy jajkiem a pisklęciem, to gratuluję tego organu między uszami, bo wzrok to już nie ten…


Panie Jerzy

Tak, doprawdy, nie widzę żadnej różnicy. Notorycznie myli mi się jajko z kurą, a czasem z kogutem.
U ludzi zaś mylą mi się starcy z embrionami, kobiety ze środami, jeże z Jerzymi i w ogóle wszystko mi się miesza.

Na szczęście, jak mam jakieś wątpliwości, czy czegoś nie pomieszałem, mogę zapytać Najbystrzejszego Ze Wszystkich Bystrzachów — Jerzego M. Ten błyskotliwy mędrzec w trzy sekundy objaśni wszelkie wątpliwości, w dowolnej materii, a nawet antymaterii.

Over


Panie Odysie!

:D


Subskrybuj zawartość