Lis w esbeckim kurniku

Tagi:

 

Niezawodna Wikipedia informuje, że Jan Stefan Widacki (ur. 6 stycznia 1948 w Krakowie) jest polskim adwokatem, profesorem doktorem habilitowanym nauk prawnych, dyplomatą, autorem kilkunastu książek i około trzystu artykułów naukowych, a od 2007 roku posłem na Sejm VI kadencji — działa w Demokratycznym Kole Poselskim (razem z Marianem Filarem i — co ważne — Bogdanem Lisem); koło powstało, kiedy SLD rozszedł się z Demokratami.pl.

Jeśli chodzi o karierę prawniczą i polityczną Jana Stefana Widackiego, to ta sama niezawodna Wikipedia podaje, że w 1969 r. ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1972 r. został doktorem nauk prawnych. Habilitował się w roku 1977, po czym objął stanowisko kierownika Katedry Kryminalistyki na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, gdzie również był prodziekanem. W latach 1983-1990 wykładał na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, pracował również jako visiting profesor w USA. W 1984 r. uzyskał tytuł profesora. Do końca lat 80. udzielał się jako kryminolog i biegły sądowy; od 1996 r. prowadził prowadzi praktykę adwokacką.

W 1980 r. zapisał się do “Solidarności”, należał też do PZPR, z której wystąpił po wprowadzeniu stanu wojennego. Na początku lat 90. pełnił funkcję wiceministra spraw wewnętrznych — został powołany za czasu rządu Tadeusza Mazowieckiego. Nadzorował weryfikację SB oraz przygotował nowe ustawy policyjne. Był współautorem “raportu Rokity”. W latach 1992-1996 zajmował stanowisko ambasadora na Litwie.

Oprócz setek drobnych spraw, które prowadził jako adwokat (przykładowo: kradzież flakonu luksusowej perfumy z salonu Empik; potrącenie pod Sukiennicami emeryta przez pijanego rowerzystę; postępowanie spadkowe w sprawie nieruchomości rolnej położonej w okolicach Miechowa) Jan Stefan Widacki zapisze się w pamięci potomnych przede wszystkim ze względu na: udział w obronie oskarżanego o wielokrotne zabójstwo mężczyzny o pseudonimie “Inkasent”; prowadzenie sprawy Romana Kluski; obronę Mirosława Danielaka ps. “Malizna”; obronę funkcjonariuszy SB oskarżonych o matactwa w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa (przy okazji, moja ulubiona Wikipedia zawiera na ten temat taki akapicik: „Proces przegrał, lecz mimo tego i mimo ustalenia w śledztwie w latach 90., że Stanisław Pyjas zginął w wyniku pobicia, twierdzi w wywiadach, że Stanisław Pyjas spadł ze schodów”); w procesie lustracyjnym bronił Henryka Karkoszę; był reprezentantem Jana Kulczyka przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen oraz w sporze z Romanem Giertychem.

Istnieje szansa, że dotychczasowe dokonania Jana Stefana Widackiego przyćmi ostatnia inicjatywa, która ma na celu doprowadzenie do uchylenia przepisów obniżających esbekom (za działalność w latach 1945-1990) i żyjącym członkom Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego uposażeń emerytalnych. Jan Stefan Widacki złożył w tej sprawie wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. W imieniu swojego koła poselskiego (uwaga! — ważne, członkiem tego koła jest również Bogdan Lis) i partii Sojusz Lewicy Demokratycznej, będzie dowodził przed sądem konstytucyjnym, że ustawa jest niezgodna z konstytucją, bo m.in. narusza zasady sprawiedliwości społecznej i zaufanie do państwa prawa.

We wniosku czytamy m.in., że: „Pracownik (funkcjonariusz) nabywa świadczenie wskutek przepracowania określonego prawem okresu. Utworzenie dla funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa państwa odrębnego systemu emerytalnego podyktowane było faktem, że zaliczeni zostali oni do grup zawodowych związanych z dużym ryzykiem. Podobnie jak w innych służbach mundurowych, bycie funkcjonariuszem organów bezpieczeństwa państwa łączyło się zawsze z nienormowanym czasem pracy, a także narażeniem na stres, odpowiedzialnością, możliwością wcześniejszego zwolnienia przed osiągnięciem wieku emerytalnego, niezdolnością do służby ze względu na szczególne wymagania zawodowe, zwiększonym ryzykiem śmierci, kalectwa, specyficznym (znacznie zwiększonym) ryzykiem choroby lub wypadku. Specyfika pełnienia służby w tego rodzaju grupach zawodowych przemawia za potrzebą tworzenia dla nich odrębnych systemów emerytalnych, które uwzględniają te szczególne ryzyka zawodowe. Tak jest na całym świecie, ze względu na panujący ustrój polityczny. (…)

W konsekwencji, państwo polskie wycofuje się z obietnicy pełnego, uzasadnionego i sprawiedliwego zabezpieczenia emerytalnego w stosunku do funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa państwa, którzy przed 1990 r. pełnili służbę w tych strukturach.

Pozytywnie zweryfikowani funkcjonariusze organów bezpieczeństwa państwa mają uzasadnione prawo oczekiwać, iż Państwo Polskie nie uzna ich — za osoby, które przed 1990 r. popełniły jakiekolwiek przestępstwa, zbrodnie, delikty — również kwalifikowane w oparciu o obowiązujące normy prawne i moralne. (…)

Ustawa wprowadza domniemanie winy, które skutkuje automatycznym ograniczeniem praw emerytalnych byłym funkcjonariuszom organów bezpieczeństwa państwa. Innymi słowy, uchwalone zmiany prowadzą do powstania dolegliwości prawnych i finansowych wobec byłych funkcjonariuszy organów bezpieczeństwa państwa za służbę lub pracę legalną w czasie jej wykonywania.”

Przechodzę do rzeczy, bo wbrew pozorom ten tekst nie jest o Janie Stefanie Widackim (szkoda tracić na niego czas), a wszystko co stoi napisane wcześniej, to tylko nieco przydługi wstęp. Otóż, pytam, jak to jest możliwe, że Bogdan Lis popiera pomysł, który na poziomie aksjologicznym zaprzecza jego dotychczasowemu życiu? Czepiam się Bogdana Lisa, bo akurat podpisał się pod wnioskiem, ale równie dobrze mógłbym zapytać o to innych „sojuszników” postkomunistów z SLD: Andrzeja Wielowieyskiego, Janusza Onyszkiewicza, Jana Lityńskiego, czy Tadeusza Mazowieckiego i… niech będzie, że także Frasyniuka Władka. Ludzie!, jakim cudem w głowach tak wam się ułożyło, że doprowadziliście się do stanu, w którym swoimi nazwiskami firmujecie takie inicjatywy? Wiem, będziecie zaprzeczać, że nie popieracie uzasadnienia ułożonego przez Jana Stefana Widackiego (notabene — wbrew temu co rozgłasza Jan Stefan korekta wniosku nie jest prosta; trzeba po prostu złożyć nowy poprawiony dokument do TK); będziecie przekonywać, że chodzi wam tylko o pryncypia, zasady, ochronę praw nabytych i przeciwdziałanie odpowiedzialności zbiorowej. W porządku, przyjmuję; pokrętne, ale niech będzie. Jak jednak poradzić sobie z tym, że SLD i Demokraci.pl (wspólnie) skarżą do Trybunału Konstytucyjnego ustawę obniżającą esbekom emerytury, a argumenty, które temu służą zostały zaczerpnięte ze standardów rządzących cywilizowanym światem. Z jednej strony nie rozliczyliście (zwracam się do Demokratów.pl) esbeków z działań przeciwko niepodległości państwa i prawom człowieka na początku lat dziewięćdziesiątych, z drugiej — powołujecie się na demokratyczne państwo prawne, które dziś ma ich chronić przed siłami zła w postaci ustawodawcy wolnego państwa (w skrócie, przed PO i PiS). Nie ma nic lepszego dla zachowania nagrabionego majątku publicznego niż własność prywatna i wolny rynek; nic tak nie zabezpieczy interesów funkcjonariuszy reżimu totalitarnego jak ustrój republiki. To ostatnie zresztą jeszcze się okaże, bo musimy poczekać na orzeczenie Trybunału. Właśnie, tego Trybunału…

Krótko mówiąc, jak to się stało, że się zesrało, panie Bogdanie Lisie. Zdaje się, że okrągłostołowy mit pojednania z oprawcą po raz kolejny pokazuje swoją wewnętrzną sprzeczność. Wycofajcie, złociutcy, swoje podpisy spod wniosku… Wycofajcie póki jeszcze można.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Gra pozorów

porzucicie wszelką nadzieję...

socjotechniczne gierki i gry pod publiczkę.


Pewnie będzie oficjalne tłumaczenie

że podpisali ale nie wiedzieli co. Dodam jeszcze Celińskiego. Ważny zakrzykiwacz historii

prezes,traktor,redaktor


A powiem ci,

że Celiński regularnie mnie zadziwia.

I za cholerę nie mogę znaleźć, co w nim takiego siedzi.

~Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do dnia 21 stycznia na konto wpłynęło
406 300 zł~


Celiński

przez przypadek został zięciem znanego pisarza.
Pisarza więc za PRL-u siłą rzeczy opozycjonisty.
To dało mu kwalifikacje i znajomości w KOR.

I tyle. Znaczy, że został opozycyjnym bleblaczem i nadal blebla jakby nic się nie zmieniło.

Natomiast w okolicach Wyszogrodu i Czerwińska jest kim innym.
Ale to już inna historia


Celiński,

biedaczysko. Niezapomniany autor programu SLD, kiedy pod wodzą Leszka Millera kroczyło ku wiktorii. Momentami zachowuje się jak nabuzowany hormonami nastolatek, w sumie zabawna postać. Po Celińskim nie spodziewam się wiele, ale inni koledzy demokraci.pl powinni chyba trochę wcześniej pomyśleć. Na czym polegają ich dzisiejsze zobowiązania wobec ubeków? Są jakieś? W imię czego walczą o esbeckie emerytury? Bo “funkcjonariusze działali wówczas legalnie”. Żart?


Panie Referencie

To zaczyna przypominać pewne uzależnienie psychologiczne.
Choć zapewne ma uzasadnienie ekonomiczne.

Otóż wymienieni panowie mają się dobrze w III RP ze względu na pozycję zawodową i własność.
Taki Frasyniuk pewnie by sam autostradę z Wrocławia do Sieradza pociagnął?
Lis, który w różnych fundacjach, spółkach miody spija.

Odcinają po prostu kupony.
Mamy kapitalizm.

A, że się ześwinili?

Ludzka natura jest dwoista.

Weźmy takiego Zemke, wedle mnie to jest dobry poseł i zna się na swojej branży no i po co mu ta ubecka afera?
Ano bo przywiązany jest , jak pies łańcuchowy do tej zdradzieckiej sitwy z SLD.


-->Igła

Zemke to duży spryciarz. Problem polega na tym, że “łuni” generalnie są sprytniejsi. Kluczowym słowem jest właśnie owo “ześwinili” (mam na myśli naszych ulubionych “opozycjonistów”). Pytanie – kiedy? Może było tak, że część od początku wiedziała co robi, czyli po prostu mamy do czynienia ze świniami. Może jest też tak, że innej części proza życia podpowiada takie kompromisy. Jedno nie wyklucza – jak sądzę – drugiego. Generalnie – syf. Nie wpadłbym na to, żeby tak uzasadniać skargę do TK. Musi być – wyobraźni nie mam specjalnej…


Subskrybuj zawartość