TO BÓG PRZYCHODZI DO CZŁOWIEKA...

Polecam wywiad nowego rzepowego Mazurka; ten tekst jest chyba jakoś tam ważny. Ważny nie w sensie wojowniczym, polemicznym, czy świadczącym, ale zwyczajnie ludzkim. Pamiętam iks rozmów na blogach, gdzie z powołaniem na Bocheńskiego, św Tomasza, Dawkinsa, Darwina i kogo tam jeszcze można sobie wyobrazić, spieraliśmy się o istnienie Boga, jego moc sprawczą, rolę, przejawy działania i inne nasze w sumie ziemskie sprawy, dowodząc z powołaniem na prawa logiki (że wypowiedź kolegi jest “nielogiczna” albo “niespójna”), autorytet (że kolega zaprzecza św Tomaszowi, więc jest bucem, bo każdy dawkinsoid jest bucem), bądź przykład (że Węcławski albo Obirek to byli jedyni rozsądni ludzie w świecie magii, zielarstwa i guseł). Pamiętam też, kiedy znudzony czepianiem się słów, mieszaniem opinii i relacji, myleniem wiedzy i światopoglądu, przypisywaniem wypowiedziom uczonych mężów walorów pisma świętego (najczęściej w dodatku wyrwanych z kontekstu), powiedziałem, że wiara w Boga jest darem. Zostałem wówczas wyśmiany, że wprowadzam nuty irracjonalne do tego co już przecież uporządkował Bocheński i św Tomasz; że robię krecią robotę, jak — nie przymierzając — Rydzyk, który sprowadza sacrum do procesji na Jasną Górę. Oczywiście, nie powiedziałem wtedy nic nowego i odkrywczego, a w gruncie rzeczy powiedziałem truizm. Niemniej, wszystko to przypomniało mi się dziś, kiedy czytałem końcówkę wywiadu z Krzemińskim (linka wyżej). Nie ma reguł, nie ma recepty, na nic starania. To Bóg przychodzi do człowieka. Reszta jest teologią, czyli refleksją naszego rozumu, gdzie wielu ustaleniom można zaprzeczyć albo je potwierdzić. Ma to znaczenie dla naszego rozbuchanego ego i przyzwyczajenia, że uznajemy się za istoty myślące i racjonalne. Oczywiście, jesteśmy tacy, nie przeczę... Jeśli zaś chodzi o sprawę przyjścia Boga, o której wspomniał Krzemiński, życzę sobie i państwu, żeby miała miejsce w miłych i niekontrowersyjnych okolicznościach. Albo w ogóle. Jak kto woli, co komu pasuje, skoro i tak nie jesteśmy w stanie tego zaplanować, czy przewidzieć.

Średnia ocena
(głosy: 11)

komentarze

Świetny ten wywiad

A końcówka… no no… extra :-)

Dzięki za polecenie.


Tak Referencie

pozostaje mi się zgodzić z Sergiuszem,
co niniejszym czynię z przyjemnością :))
_____________________________
wiedzieć rzecz ludzka, podobnie jak błądzić
nie wiedzieć też można, nic to złego
jednak tkwić w fałszywym przekonaniu jest błędem


Panie Referencie,

tak w ogóle to z przyjemnością przyznaję, że w rozmowach o Bogu to zdecydowanie wolę nie gadać, tylko w milczeniu posłuchać/poczytać, jak ktoś opowiada o swoim spotkaniu z Bogiem, albo o swoim nie-spotkaniu Boga.

Bo jak tu dyskutować i o czym? Spierać się może o doktryny, tradycje, szkoły i brać na tapetę pisma filozofów?

To mi zawsze przypomina jakiś nierzeczywisty teatr, którego uczestnicy są jednocześnie aktorami i widownią, a całość to jedynie umysłowa gimnastyka, nawet jeśli robi wrażenie wirtuozerii.

Duch, a także duchowa rzeczywistość jest gdzie indziej. Chyba ponad tym, zresztą.


'Bóg istnieje, spotkałem Go'

‘— Wszedłem do tej kaplicy przypadkowo, bez metafizycznych niepokojów, zmartwień, problemów osobistych, miłosnych przykrości: byłem tylko spokojnym ateuszem, marksistą, beztroskim młodzieńcem, trochę powierzchownym, który miał na ten wieczór w programie randkę.
Wyszedłem stamtąd po dziesięciu minutach, tak bardzo zaskoczony tym, iż stałem się niespodziewanie katolikiem, jak byłbym zdumiony odkrywając, iż jestem żyrafą lub zebrą po wyjściu z ogrodu zoologicznego. Właśnie dlatego, iż wiedziałem, że by mi nie uwierzono, milczałem przez ponad trzydzieści lat, pracowałem intensywnie, aby wyrobić sobie nazwisko jako dziennikarz i pisarz i aby mieć w ten sposób nadzieję, że nie zostanę wzięty za szaleńca, gdybym spłacił swój dług: opowiedział to, co mi się wydarzyło.’

André Frossard, pisarz i dziennikarz “Le Figaro”, syn Ludwika Frossard założyciela Francuskiej Partii Komunistycznej.

Tak to bywa gdy przyjaciel spoznia sie na spotkanie, w Paryzu zwlaszcza:)


-->Agawa

W paryskich kościołach jest wszystko możliwe. Nawet Bafomet na zwieńczeniu ostrołuków portalu. Wszystko, dosłownie wszystko… ;)

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


-->Sergiusz

No, niestety, wypadnie mi się zgodzić. Czyli — nuda ;) Cóż mogę powiedzieć... poczekam ;)

referent

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Panie Referencie,

i tak bywa, prawda. Ale to nie nuda! Ośmielę się wtrącić jakże odkrywczą myśl, że nie ma muzyki bez ciszy. Oczywiście zawsze fajnie, gdy poza ciszą są też dźwięki, prawda, jakieś, a jeszcze jak brzmiące autentycznie, to już uczta dla ducha i w ogóle :) Cisza jest jak czekanie. Oczyszcza ducha. No dobrze, alem się do syta nawymądrzał zamiast się porządnie pokłócić z Autorem, żeby nie było nudno ;)

Pozdrawiam


"36 dowodów na istnienie diabła"

Dowód pierwszy:
Lubicie wygłaszać długie mowy pełne humanistycznych treli-moreli, a w gruncie rzeczy nie znosicie się nawzajem instynktownie i bez wahania. Ta wzajemność w obrzydzeniu doprowadziła do powstania ducha partyjnictwa, a to z kolei przysporzyło wam o wiele więcej wrogów, niżby to było możliwe dla pojedynczych działaczy. Wewnątrz partii także rozmaite tendencje nienawidzą się z nieustępliwą drobiazgowością. Podobne do frakcji jakobińskich, skazałyby chętnie jedna drugą na gilotynę, gdyby ich charaktery stały na wysokości sentymentów.
Spośród stu wyborców konsultowanych przez biura badań opinii publicznej, siedemdziesięciu pięciu oświadcza wprost, że stronnictwa nigdy nie mówią prawdy. To błąd. Bo czasem mówią, ale tylko po to, żeby uzyskać wiarygodność wtedy, gdy kłamią.
Duch partyjnictwa ma moje błogosławieństwo. To co w nim najlepszego, ze mnie pochodzi. Wszystkie partie mnie zawdzięczają swoje istnienie. Dobrze o tym wiedzą i nigdy nie odmawiają mi niczego. Mam u nich prawo do legitymacji nr 1. Jeżeli tego nie egzekwuję, to tylko po to aby nie urazić czyjejś ambicji.
(Fragment “listow” szatana do Frosarda)

Czyz nie urocze?


Referencie

wywiad zaskakujący.. i to wieloaspektowo zaskakujący – dzięki za jego podrzucenie.

:-))))

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Agawo, a jakie prawdziwe:)

pozdrowienia dla gości blogowych i dla Referenta.


-->poldek34

Bez dwóch zdań — Krzemiński zwariował. Jak niegdyś Herbert. Jest tam też kilka smaczków na temat prasy, w tym tej bliskiej mu środowiskowo (towarzysko), oraz frapujący fragment o rozdwojeniu przepytywanego... Doprawdy, jest co poczytać ;)

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


-->sergiusz

Oj, panie Sergiuszu, no… nie ma materiału na sprzeczkę, zwłaszcza co do ciszy. Apropopo, nie na temat. Każdy budowniczy porządnego instrumentu zwanego organami najpierw stara się opanować przestrzeń, w której dźwięk będzie w przyszłości rozbrzmiewał. W zasadzie organy są zespolone z miejscem, zestrojone z otoczeniem. Oczywiście dobre organy, takie robione na zamówienie do… powiedzmy porządnego kościoła ;) Nie da się ich z sukcesem przenieść, czy zastąpić. Tajemnica tkwi w kompozycji, wzajemnym oddziaływaniu ciszy, “pustki”, owej przestrzeni i rzecz jasna — dźwięku… W każdym razie słuchaczowi muzyka wchodzi każdą częścią ciała, mija nawet reumatyzm. Polecam.

referent

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


-->Agawa

Czy ja wiem, czy urocze… ;) Na pewno dobre. Bo polityczne.

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Tajemnica tkwi w kompozycji

wzajemnym oddziaływaniu ciszy, “pustki”, owej przestrzeni i rzecz jasna — dźwięku… W każdym razie słuchaczowi muzyka wchodzi każdą częścią ciała…

A jak spotka sie taki chor koscielny…


-->Agawa

Pewnie mi Pani nie uwierzy, ale korzystam teraz z takiego komputera, który tych dużych pustych “kwadratów” sterczących na ekranie monitora (które Pani — te kwadraty — jak mniemam zamieściła…) nie otwiera. I nie mogę tego obejść. Przyjmuję więc, że podzieliła się Pani czymś pięknym i dobrym, czego posłucham wieczorem, w domu…

;)

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


-->Agawa, Sergiusz

Teraz widzę! No, no… Trafione. Co prawda Karl Richter to stara szkoła, są już inni magicy, można jednak powiedzieć — stara ale jara ;) (szkoła).

Dzięki,
referent

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Ooo..,Panie Referencie,

czyżby w temacie blogowania nareszcie coś drgnęło?:)

Lecę więc z należną, niejedną gwiazdką. Iluminacja pana prof Krzemińskiego, tyle tajemna co fascynująca, jest jej warta.

Pan Profesor Ireneusz to właśnie taki, przywołany przez Pana, bafomet w swym pierwotnym znaczeniu. Tym zgrabnie ujętym w pismach tego starego Żyda i okultysty Elifasa Leviego – bliższym nam kulturowo niż yin i yang.

Rozdarty, aczkolwiek zmierzający do harmonii, stanowiący dwie wzajemnie dopełniające się, przeciwstawne siły.

Pan Profesor z ostrożności wypowiada się niezbornie i skąpo, jakby obawiał się towarzyskiego ostracyzmu.
Kwestie towarzysko mogące stanowić zagrożenie zbywa śmiechem.

Na wszelki wypadek, posługuje się więc kodem porozumiewawczym warszawki.
Jeśli już udaje się na na mszę, to oczywiście do Dominikanów.
Tak jak na sushi chodzi się do Izumi.
(Polecam nowootwartą na ul.Żaryna, tak Żaryna- to nie jest wcale żart).

Jest to przecież tak samo wiadome jak np. to, że przyjęcie sakramentu małżeństwa najlepsze jest w kościele u Wizytek a dyplom najlepiej oblewa się w Jeziorze Łabędzim.

Jedno jest zastanawiające; uczony pan profesor zmuszony jest do użycia całego dostępnego mu arsenału badawczego, by dojść do konkluzji oczywistych dla każdego w miarę rozgarniętego.
Czyli jednostki z nieprzekraczającą normy zawartością michnikowczyzny we krwi.:)

Z drugiej strony, trudny do wyobrażenia jest tragizm sytuacji człowieka żyjącego do tej pory w błogim przeświadczeniu nienawiści, ksenofobii, antysemityzmu i prymitywnej naskórkowości katolicyzmu słuchaczy Radia Maryja, gdy skrupulatnie przeprowadzone badania przeczą temu najwyraźniej.

Jak teraz żyć?
Kim się w końcu jest?
Autorytetem naukowym, czy publicystą Gazety Wyborczej?

Głowa pęka, gdy poukładany tak ślicznie świat popada w ruinę.
Nie zazdroszczę.

W każdym razie zdaje się być o jednego zacietrzewieńca mniej. To cieszy.
Czyżbyśmy odzyskiwali z wolna Krzemińskiego?:)

Pozdrawiam serdecznie

Ps.
Znów się rozpisałem.
Przepraszam, następnym razem się poprawię.:)


Panie Referencie

Puste kwadraty a jaka sila ekspresji:)
Dzieki nim odkryl Pan bezblednie moje intencje:))

‘Przyjmuję więc, że podzieliła się Pani czymś pięknym i dobrym, czego posłucham wieczorem, w domu…’


Panie Yasso

Czy w Izumi sushi plywaja na lodeczkach?
A ten zakatek Pan zna?

Photobucket


-->Yassa

Gotuję dziś sam i w oczekiwaniu na posiłek zjadłem (na “przystawkę”?) dwie małe chorizo, ogórka kiszonego, kromkę razowca. Mam mieszane uczucia.

Panie Yasso,

czyżby sugerował Pan, że nie wszystko jest takie jakie widzimy? ;) Z dobrze poinformowanego źródła, nawet bardzo dobrze (“moi” ludzie go widują), wiem że profesor rzeczywiście bywa u Dominikanów. Sprawy osobiste zostawię jednak na boku, bo szczerze mówię — zachowuję tu pełen respekt. Nie wypada mi jednak z Panem nie porozmawiać o owym “rozdarciu” profesora, który nagle zbadał (ciekawe jak?; chyba kupię tę książkę) i zaprzeczył środowiskowym dogmatom. Jak Pan myśli, zaszkodzi mu? Jak nie przymierzając Masłowskiej, która jakiś czas temu sceptycznie odniosła się do pomysłów postępowej lewicy (czy ona nadal jest wielką autorką, bo Wyborcza jakoś o niej nie pisze?).

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


-->Agawa

Pani Agawo, nigdy nie miałem wątpliwości co do Pani intencji; nie wątpiłem w Pani “dobry człowiek”. Czasem mnie Pani wkurza, ale co zrobić. Zresztą, mnie czasem wszyscy wkurzają ;)

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Pani Agawo,

zaczynam podejrzewać, że jest Pani żeńskim odpowiednikiem agenta Tomka.:)

Na swoje usprawiedliwienie podam jedynie, ze w tym samym czasie, przy sąsiednim stoliku biesiadowały ogólnie znane osoby, które zgodnie z naszymi wirtualnymi wyobrażeniami powinienem obrzucić butelkami z benzyną.
A nie uczyniłem tego!

Nie mówiąc już o tym, że nie pokąsałem nikogo z własnego towarzystwa, choć, przyznaję, powstrzymywałem się z wielkim trudem.:)

Przesyłając zgodnie z duchem najnowszego referenckiego wpisu,

darmowy hosting obrazków

pozdrawiam Panią serdecznie


Panie Referencie,

absolutnie nic nie sugeruję, to tylko luźne uwagi.:)

Co się zaś tyczy iluminacji, to, jak się to teraz mawia; pełen szacun.
Tym bardziej, że reakcja środowiska jest niestety do bólu przewidywalna.

Ale, jak wiemy, regułą jest, że wobec obalaczy dogmatów tolerancja otoczenia wyczerpuje się w tempie błyskawicznym.
Zwłaszcza, gdy jego byt bazuje na tych dogmatach.:)

Pozdrawiam serdecznie


-->Yassa

Wyczerpuje… Też tak myślę. Nie będzie mizimizi… Zadecyduje dogrywka i rzuty karne. Jak to się mówi u nas na dzielni, prawda… Że katolik, chrzczony i chodzi do kościoła, to jeszcze pół biedy. Ale że o tym opowiada publicznie, to skończona kanalia. Wariat po prostu.

I tak na naszych oczach kończy się kariera medialna prof. Krzemińskiego. Co prawda pierdzielił przeważnie bez sensu aż zęby bolały, ale mimo wszystko… Nie zasłużył na taki koniec, że nie zasłużył... Choć jeszcze w piątek (przed opublikowaniem wywiadu) powiedziałbym, że zasłużył. Co to jednak znaczy zobaczyć w człowieku “człowieka”.

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


@Referencie

a ja nie przesądzam, ze to koniec kariery medialnej. Wszystko zależy od Krzemińskiego. Czasem neofita może nieźle narozrabiać, a skoro Bóg do nie go “zapukał” a on otworzył to może się dopiero zacząć dziać.

Ks. WUjek pisał: “Dziwak Pan Bóg w świętych swoich..”.

:-)))

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


-->poldek34

Zobaczymy, czy koniec, czy nie. Może początek końca ;) On przecież do Dominikanów chodzi od wielu lat. I jak do tej pory nic! A teraz coś go podkusiło i ogłosił w autoryzowanym wywiadzie, który przeczytała cała Polska, że Ministerstwo Prawdy kłamie, że niesprawiedliwie ocenia Radio Maryja, że on zbadał religijność słuchaczy Radia Maryja i nie taki diabeł straszny. Poza tym wykrzyczał (!), że jest wierzący. Po co to zrobił? Nie musiał. O co chodzi? Wewnętrzna potrzeba, ekspiacja, wyrzuty sumienia (żartuję — przepraszam). Nie rozumiem tego, coś tu jest nie tak… Jak chorizo z kiszonym. Wietrzę podstęp.

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Referencie

ano zobaczymy. Powiem szczerze i tak zaryzykował. Przecież wystawia świadectwo swojemu poprzedniemu pracodawcy.. .

A co do Radia Maryja, wielu jest takich którzy mają opinię o tym radiu taką jak ministerstwo prawdy.. – więc na mnie to nie robi wrażenia, że chodził do Dominikanów. Ja też ostatnio z nimi mam bliższy kontakt, :-))))
Ale to współpraca bardzo budująca wzajemnie i jakby twórcza, :-)))

http://www.wlsw.pl/index.php/about

Dominikanie to dobra szkoła aczkolwiek prymat nieomylności ma tylko papież i to przy zachowaniu bardzo szczególnych warunków. Więc i Dominikanie omylni w jakiś sprawach mogą być – i nie należy się temu dziwić.

Pozdrawiam!

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Hm, czytałem wczesniej ten wywiad, ale albo

nie był wcałości albo ja nie doczytałem do końca, więc napisżę teraz, to co Krzemiński mówi o RM, to nic w sumie ciekawego, zresztą RM nie jest dla mnie czymś szczególnie ciekawym i wartym zjamowania.
Choć fazę na słuchanie go miałem dawno temu i nie wspominam tego pozytywnie, inna sprawa, że słuchałem tylko rozmów niedokończonych, no i RM jest niesłuchalne też z powodu muzyki tam będącej.

Ale chciałem, że te słowa o pukaniu i o Bogu, który przychodzi, niby oczywistość, ale ważne i zdziwiły mnie pozytywnie.


@grześ

Choć fazę na słuchanie go miałem dawno temu i nie wspominam tego pozytywnie, inna sprawa, że słuchałem tylko rozmów niedokończonych, no i RM jest niesłuchalne też z powodu muzyki tam będącej.

Ale Ty jesteś Gość! – To jakby poznawać walory jakiegoś samochodu od przejażdżki w ..bagażniku.

:-))))

Toś mnie rozweselił! :-)))

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldku, ale wiesz, jaką to adrenalinę mi zapewniało:)

jako żem nocny marek, a czasem człek nie miał w nocy co robić w liceum (bo oczywiście towarzyski mało byłem, przynajmniej mniej niż teraz), tak od 22 do późnej nocy zdarzało mi się Radia Maryja słuchać.


No właśnie Panie Referencie,

nie do końca jestem przekonany, czy rzeczywiście należy się cieszyć z odzyskania Pana Profesora Ireneusza Krzemińskiego, bo wygłaszać brednie to potrafi on jak mało kto.
A to nie znika raczej za sprawą jednego impulsu, olśnienia – nagłej iluminacji. To już dłuższy proces.:)

Pozdrawiam serdecznie


Yassa

cieszyć się trza jak nie wiem co. Każdemu potrzeba czasu… . Mnie, i Tobie, i Referentowi.. – dlaczego go odbierać Krzemińskiemu.. .

Pozdrawiam!

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


To Bóg przychodzi do człowieka...

Przeczytałam.
Przypomniała mi się jedna z moich studenckich prac (już kiedyś o tym wspominałam) dotycząca obrazu kobiety w miesięczniku Twój Styl i Playboy ...
Ku zaskoczeniu wielu okazało się, że nie tak prosto moi państwo .

Tak czy inaczej, dostałam piateczkę, wpisaną do indeksu z uśmiechem na ustach, przez jedną z polskich feministek. A chyba powinna mi coś tam zarzucić (feministka, nie piąteczka), na ten przykład nierzetelność metodologiczną. Nie mogła, metodologia prosta jak budowa cepa, a ja byłam dobrą studentką. :)

To jednak są drobiazgi takiego sobie życia, choć czytając ten wywiad, nie mogłam odgonić tamtego wspomnienia.

A Bóg?

Do jednych przychodzi, do innych nie – przynajmniej o ile mi wiadomo. Co nie zmienia faktu, że przychodzi.

Wiara jest darem. Jeśli takie oczywistości budzą w kimś wstrząs, to znaczy że daleko ten ktoś odszedł od Źródła, jego ból, godny współczucia.

Można się wykłócać, bo to łatwe. Kto lepiej, bieglej, sprawniej posiadł wiedzę.
Wiedzę, która jest zupełnie do wiary wtórna i w gruncie rzeczy bezużyteczna, co widać i słychać.

Bo to Bóg przychodzi do człowieka.

Nawet durnia, kretyna i leminga.

Jakie to szczęście, że Bóg nie kieruje się ludzkimi kryteriami.


Szanowna Gretchen

ponoć jesteśmy na obraz i podobieństwo Jego stworzeni

c z ł o w i e k , brzmi durnie
_____________________________
wiedzieć rzecz ludzka, podobnie jak błądzić
nie wiedzieć też można, nic to złego
jednak tkwić w fałszywym przekonaniu jest błędem


Panie Yasso

Czerwone roze, i namietnosci polityczne, tlumione przez niepotrzebne konwenanse.
Moze tango?

Lubi Pan tanczyc?


Pani Agawo,

dziękuję, uwielbiam tańczyć tango, mały szkopuł w tym, że nie bardzo umiem,
skończyło się to kiedyś dla mnie dość nieprzyjemnie.:)
O tym też zresztą już pisałem.

Pozdrawiam życząc dobrej nocy


Subskrybuj zawartość