iTampon

Max na blogu Xipego (Poczta) napisał, że natychmiast po premierze iPad stał się natychmiast obiektem niesmacznych żartów. To prawda, żartowali rozwścieczeni blogerzy – miłośnicy produktów Apple.
Wśród wielu znaczeń rdzeń pad oznacza w języku Szekspira również podpaskę. Żeby nie było niedomówień, jak bardzo się krytykom nowość nie spodobała, przezwali iPada pogardliwie iTampon

Sam jestem fanatykiem firmy z Cupertino od roku zero, czyli od premiery pierwszego Macintosha. Większość kultowych modeli komputerów Apple testowałem w codziennej pracy grafika. Nie będę ukrywał – iPhone’a też mam, kupiłem od stewardessy LOTu miesiąc po premierze i korzystając z osiągnięć międzynarodowej wspólnoty hakerów pprzekonałem go do współpracy z Plusem.

Plotki i spekulacje dotyczące nowego produktu – tabletu krążyły od 2003 roku. Ostatnie 18 miesięcy, to stan plotki permanentnej, niegasnącej. Oczekiwania wszystkich możliwych grup użytkowników przekroczyły wszelkie granice rozsądku. Steve Jobs i jego księgowi zacierali łapki z radości. Analitycy na Wall Street rozważali scenariusze tak różowe, że nawet Barbie wyglądałaby przy nich szaro. A socjologowie pisali poważne dysertacje, jak to coś, czego jeszcze nikt nie widział, wpłynie na ludzkość. Niektórzy wysuwali śmiałe hipotezy, że bardziej niż globalne ocieplenie.

Wczoraj ludzkość zobaczyła iPada. I jak z przekłutego balona z ludzkości wyleciało sporo powietrza.
Wpólny błąd marketingowców Apple’a i ludzkości polegał na tym, że nakręcili się wzajemnie ponad miarę.

Nie chce mi się powtarzać szczegółowo wszystkich zarzutów wysuwanych przez rozgoryczonych internautów.
Zgadzam się z większością z nich.

Ale:

Wydaje mi się,że siła iPada zacznie objawiać się stopniowo, w miarę pisania programów, specjalnie wymyślanych przez tysiące programistów z całego świata, którzy od wczoraj mają w ręku narzędzia (Software Development Kit) niezbędne do pracy.

Obejrzyjcie proszę amatorskie nagranie jednego z uczestników wczorajszej imprezy. W pewnym momencie ktoś puszcza na iPadzie program astronomiczny, z mapą nieba. Niby nic takiego, ładne obrazki, podpisy, wszystko widać… Ale gdy człowiek podnosi tablet w górę i patrzy na ekran tak, jak by patrzał w niebo naprawdę, dzieje się coś dziwnego: Gwiazdy przesuwają się zgodnie ze zmianą położenia tabletu! W lewo, w prawo, w górę i w dół w stronę horyzontu… Wbudowany kompas i GPS powodują, że oglądamy w zbliżeniu dokładnie ten kawałek nieba który mamy naprawdę przed oczami.

W Polsce iPad pojawi się w maju lub w czerwcu. Zobaczymy, co do tej pory zmieni się na plus w ocenie użytkowników.
Bo gorzej nie będzie na pewno.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

A żebym ja wiedział, co to ten cały iPad,

iPod i iPhone jest?

Keine Ahnung:)

A w ogóle nie żebym ci chciał przekierowywać dyskusje na inne tory, ale to mi świetnie do historii TXT pasuje:)

“Wpólny błąd marketingowców Apple’a i ludzkości polegał na tym, że nakręcili się wzajemnie ponad miarę.”

A u nas Lagriffe coś napisał o tym iPadzie, zajrzyj, bo ja bym pogadał, ale też nie rozumiem, o o co chodzi.

A dyskusja u Xipe też abstrakcyjna, a zbyt zmęczony jestem, by się tak abstrakcyjnymi dla mnie tematami cieszyć.


Merlocie...

Cóż, może i to to ma sens… jak tak pomyśleć – podobno testowali to na przykład jako urządzenie specjalistyczne dla lekarzy w szpitalach… mają umowy z ichniejszymi, zamorskimi producentami podręczników akademickich…

tylko czemu to to nie posiada nawet jednego wejścia usb? (bo o firewire to już nawet nie marzę..)

pozdrawiam!

http://podcastsportowy.wordpress.com/


Xipe

sądzę, że plan jest aby używać wi-fi w standardzie n i następnym, który się urodzi w ciągu 9-15 miesięcy. Enka daje 50 Mbitów max, następny ma być do 500 podobno. Poza tym, przejściówki do gniazda dokującego już są zapowiedziane.

Sądzę, że deal jest taki, że do celów głównych: web, mail, e-booki, e-prasa peryferia nie są potrzebne.

Z dobrych wiadomości jest jedna ważna: Apple odblokował kod uniemożliwiający dotąd korzystanie z VOIP w iPhone OS.

Będziemy więc mogli telefonować (i skajpować) z iPada, mimo braku modułu telefonicznego.
A z kamerą zdaje się, że po prostu nie zdążyli, bo w systemie są kawałki kodu dotyczące kamery.


z tą kamerą to ciekawe...

ja słyszałem plotki że na skype’a nie chciało się zgodzić at&t…

ta filozofia że “peryferia nie są potrzebne” to już od czasów macbook air obowiązuje… mamy jednego w biurze i to jest tragedia… jedno wejście usb – po podłączeniu modemu na usb (nie wszędzie w naszym pięknym kraju jest wifi) pamięcią na fleszu mogę sobie co najwyżej podłubać w nosie…

http://podcastsportowy.wordpress.com/


A ja się tylko wtrącę

jako testerka, że Tampon i Podpaska, to zupełnie co innego.

Ale to tylko tak na marginesie.;p

Pozdro.:D
Wspólny blog I & J


Merlot

A widzisz – jak to ma GPS, kompas i te bajery mierzące ustawienie poziom / pion, to już lepiej to trochę wygląda …

Choć tych 499 USD w wersji minimum bym za to nie dał.

A jak się do tego dołozy że ceny w Europie sa od takich w USA z 30% większe to już w ogóle.

Ale całkowicie jestem w stanie zrozumieć tych co to kupią bez szemrania i będą happy

Sam lubie czasami różne takie gadżeciki mieć ;-)

pozdrowienia


Hmmm..

Moje spostrzeżenia są inne, i choć rozumiem rozczarowanie zwolenników Apple, to zupełnie go nie podzielam.

Po kolei: pierwsza zasada to less is more. Flash zostanie wkrótce wyparty przez HTML5, kamerkę można dodać w kolejnej wersji – gdy już będzie wiadomo jak to się sprzedaje – podobnie było z “przestarzałym” EDGE w pierwszej wersji iPhone.

Podobnie jak w iPodzie, istotą sukcesu rynkowego jest stworzenie, nomen omen, rynku. W przypadku iPoda nie chodziło o iPoda, tylko o sprzedaż muzyki. W przypadku iPada chodzi nie tyle o sam “tablet” co o rynek sprzedaży książek i prasy/czasopism.

Dalej, dla mnie największym zaskoczeniem jest cena bazowego modelu. $499 to jest coś co przekona wielu do zakupu i to nie tylko w US.

Kolejna rzecz, która chyba jest jakimś zwiastunem tego co dalej, to własny procesor. I tutaj: nie sądzę, żeby Apple 2 lata temu wybuliło na zakup P.A. Semi aż $278M w gotówce tylko po to, żeby użyć nowego procka w lekko przereklamowanym iTamponie.

I na koniec, warto pamiętać, że Steve Jobs co-founded Apple in 1976. He was pushed out in in May 1985 when the company was valued at about $2.2B. He returned in 1996 when Apple was worth $3B. Today it is worth $169B.


Serg

Jeżeli dodamy do tego serwisy, które się mają prawo znakomicie rozwinąć – ibook store, appstore, itunes store i rewolucję gazetowo-magazynową, to sukces jest bardzo prawdopodobny.

Sądzę, że rozwój sprzętowy mają już rozpisany na kilka lat naprzód. Kamera konferencyjna na pierwszy ogień, IMO.

Najważniejsza rzecz do w miarę szybkiego załatwienia to rozwój systemu operacyjnego: multitasking – obowiązkowo i postęp w interfejsie dotykowym.

Mimo, że wybrzydzam, to już odkładam do świnki;-)

A z hateemelem piątym to masz absolutną rację. Apple (i nie tylko Apple) chcą się jak najszybciej uniezależnić od flesza.

Masz miodek za wizytę;-)
I Ojców Założycieli na ekranie podczas prezentacji (na dole łepek Steve’a.
Wygląda na to, że nowa wątroba mu służy).


Ano służy

Chyba nawet delikatnie przybrał na wadze. Trzeba przyznać, że jeśli mu coś wcześniej leżało na wątrobie, to się tego pozbył w dość spektakularny sposób. Niech będzie zdrów, chłopak, ma jeszcze sporo do zrobienia, a nie jak Gates, z nudów na emeryturze pisać bloga i tweetować (od niedawna ;)

Z multitaskingiem to ciekawa sprawa, może jak jeszcze trochę odchudzą kolejnego Leoparda, to będzie jak znalazł.


merlocie

nie byłbym takim pesymistą co do flasha. ale jeśli HTML5 okazałby się narzędziem praktyczniejszym od AS to spoko. płakał nie będę. właśnie zgłębiam tajniki produktu Adobe i jakoś nie mam do niego serca, jak zresztą do wszystkiego co ma więcej niż 10 linijek kodu :)

iTampon – dobre :D …

nie jestem gadżeciazem … jedynym sprzętem do jakiego mam sentyment jest Amiga. mam nawet swoją starą 1200 w pudełku … więc pewnie iTampona sobie nie zaaplikuję chociaż cena jakoś nie szokuje jak na produkt z japkiem

dobra nie przeszkadzam. spadam do studni

Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich


Oby Cię kręgi tej studni

zbytnio nie poobijały;-)

AS1 czy AS2? AS3 nadchodzi…


AS3 nadchodzi…

nadchodzi? on był chyba już w CS3 zaimplementowany. na lynda.com są fajne tutki do AS3. ja zgłębiam oficjalny podręcznik z Heliona :)

Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich


Hi, hi

Też jestem na Lynda.com ;-)


:)

mieli niedawno świetną promocję. dostęp online za friko był do wszystkich tutków. ... lubię lyndę :) zakupiłem od niej kiedyś dreamwevera i świetny tutek o pracy z warstwami w PS…

Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich


Merlocie,

zdenerwowałeś i rozczarowałeś moją kochaną yassową.
Brzydko…bardzo brzydko…

Zaciekawiona, sprawdziła coś to za PREMIERĘ zapowiadał.

Na moje grzecznościowe; “no i jak?”,
wybuchnęła:
“Sam zobacz, kiedyś ciekawiło Cię, kto czyta miesięcznik “Moja komórka”, U Merlota masz listę prenumeratorów…
Premiera, też coś...
taka sama to premiera, jak Salon Odzieży Używanej jest salonem,
Galeria Wędlin – galerią,
a Restauracja McDonald’s – restauracją!
Jeśli już muszę, to ja wolę pogadać o filmie zrobionym przez Zanussiego, niż o pralce wyprodukowanej w fabryce jego stryja!...”

Sam widzisz jak te kobiety zupełnie nas nie rozumieją... nie zdają sobie sprawy, że my zawsze musimy mieć na podorędziu powtórkę goli klasyka ManUtd – Livpool lub rzadkie okazy bobrów…
Zgroza!

Pozdrawiam serdecznie


Pozwól Yasso,

że z szanowną Yassową zgodzę się tylko kurtuazyjnie, aczkolwiek metafora o prenumeratorach jest przednia.

Niestety, od dawna mam już przekonanie, graniczące z pewnoscią, że lepiej pogadać o stryju i o pralce, w tym konkretnym przypadku…

Wracając do naszych bobrów, przypadkiem wiem co to jest ManUtd, a od wczoraj nawet wiem gdzie leży i co to jest Dandi. Co nie zmienia faktu, że mając do wyboru gole i bobry wybieram stanowczo bobry.

Z pozdrowieniami dla Pani Yassowej serdecznymi
pozostaję


Merlocie,

dlaczego tylko kurtuazyjnie?

Z tego co mi wiadomo termin premiera odnosi się bardziej do pierwszego zaprezentowania opery niż nowej frytkownicy.

Choć z drugiej strony, jako że opera to po łacinie dzieło, więc zapewne trochę racji masz.

Tak jak dla jednych operą jest utwór stanowiący syntezę sztuk, tak dla innych
podgrzewane naczynie z sitkiem.
Entuzjastycznie trzeba przyjąć językową uzurpację Moulinexu nobilitującego szarych pożeraczy frytek.
Niech i oni mają premiery swojej opery.

Zaś do linkowanego tekstu mam tylko jedną, małą uwagę.
Dziwię się, że jeszcze nikt nie nazwał pana Jerzego bolszewikiem.
Gdy jakiś czas temu Artur Nicpoń opisał ten sam mechanizm, TXT zawrzało a on sam stał się antysemitą.

Nie spać Bobry, do boju!!!

Pozdrawiam serdecznie Pana wraz z Panią Merlotową

Ps.
A zwróciłeś może uwagę, że bobry do złudzenia przypominają lemingi?
Zasadniczo tylko ogonkiem się różnią...


Nie zwróciłem…

…bo musiałbym przyznać, że odwiedziłem ostatnio Twój blog w prawym górnym rogu, a moje ego mi to stanowczo odradza;-)


Słaby dowcip na dobranoc

To znaczy, mnie on śmieszy, ale ja jestem znanym głąbem. Nie przejmujcie się.

Autentyk, rzecz miała miejsce w Operze Krakowskiej.

Wszyscy we frakach lub sukniach, orkiestra z poświęceniem piłuje jakiegoś Vivaldiego czy innego Wagnera.

Dyrygent wznosi pałeczkę... Pauza, chwila ciszy…

I w tym momencie na całą salę, z balkonu, rozlega się głos damski:

“Bo wie droga pani, ja smażę na cebulce.”


Tomku!

Jak Steve Jobs tworzył firmę Apple, to wykorzystał twórcę komputerów osobistych i sytuację 100% udziału w rynku.

Obecnie nie ma wielkiego umysłu na swoim podwórku, tylko pewną ilość macherów od PR, zaś udział w rynku komputerów osobistych ma w okolicach 1%. Nie wiem czy jest się czym chwalić.

Pozdrawiam


Jerzy,

nie jestem w nastroju do udzielania korepetycji ze Steve’a Jobsa, historii Apple i aktualnego podziału rynku komputerowego, ale mylisz się we wszystkich trzech przypadkach.

Nie martw się, to nie są sprawy od których zależy los Rzeczypospolitej;-)


merlocie

za to w jaki sposób Steve prowadzi Japko ostatnimi laty to powinien dostać nobla z ekonomii :)

to jest przykład znakomitego wejścia w niszę i zarobienia na tym niezłych pieniędzy. jeżeli popatrzymy na przeciętnego użytkownika komputera to Apple faktycznie wypada biednie, ale już w branży foto pro udział maków jest dużo dużo większy, a w U $ and A najlepsi nie spojrzą nawet na klona. podobnie jest chyba w Twojej działce, c’nie? :)

to wstrzelenie się w konkretne branże i bardzo konkretnych użytkowników jest godne podziwu. i to nie jest jakiś wybryk, tylko konsekwentna od lat prowadzona strategia.

oczywiście są ludzie, którzy sami sobie projektują hardware pod własne potrzeby, ale to jest już nisza w niszy :)

Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich


Doc,

Apple obsługiwał branże artystyczne od dnia 0, czyli od premiery Macintosha 24 stycznia 1984 roku.

Nowością ostatnich lat, od czasu Drugiego Wejścia Steve’a, jest udana próba zdobycia rynku jawnie konsumpcyjnego: iMac > iPod > iTunes > iPhone i ostatnio > iPad.

To są inne ilości sprzedanych sztuk i inna kasa. O kilka rzędów wielkości…


Tomku!

Pierwszym personal computer nie był żaden Macintosh tylko Apple zwane później Apple I. Był to pierwszy na świecie komputer osobisty i jak powstawał nie było innych. Chętnie dowiem się, skąd masz inne informacje.

Pozdrawiam


Jerzy,

dzień zero dla wszystkich zajmujących się kreacją (grafika, film, architektura, fotografia – you name it – to było wypuszczenie na rynek Macintosha.
W Macintoshu po raz pierwszy zastowano WYSIWYG (What You See Is What You Get) co dało podwaliny pod rewolucję Desktop Publishing.

Informacje mam stąd, że w tej rewolucji brałem i biorę do dziś czynny, że tak powiem, udział.

Jak bym chciał kiedyś coś napisać o pierwszym komputerze osobistym to zwrócę się do Ciebie o konsultację merytoryczną;-)


merlocie

jasne, masz rację jak zwykle :) Maka od razu pokochali artyści i zecerzy ;-) ... co do ajfonów i innych igadżetów – dokładnie. to one utrzymują Apple i to jest dowód na geniusz marketingu tej firmy elitarność through masowość ... zupełnie na odwrót niż u wujka Billa w Redmond za piecem :P gdzie tłucze się masówkę i robi dziurawe OS-y i niefunkcjonalne przeglądarki netowe … chociaż na dobrą sprawę XP po całej masie poprawek, z SP3 jest jak dla mnie bardzo ok systemem. może dlatego że go dość dobrze znam i ogarniam. :)

natomiast Dżordż nie ma pojęcia o czym pisze, bo przed Japkiem I był choćby Altair z prockiem 8080 – tatą 8086, który porem wykorzystał AjBiEm w swoich blaszakach. Apple był natomiast pierwszym popularnym/masowym PC.

Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich


Tomku!

WYSIWYG było już w LIsie, a wydaje mi się, że nawet wcześniej. Co do historii komputerów osobistych, to proponuję ustalić kiedy to Atari docenta powstało i czy był to komputer czy konsola do gier. Ja swoje rewelacje czerpię z MacWorlda wydanego na 35 lecie jabłuszka (Między innymi wywiad ze Stiwem Woźniakiem i kalendarium Apple’a)

Pozdrawiam

Pozdrawiam


jakie Atari?

a gdzie ja napisałem coś o Atari? bo nie widzę ...

słowo klucz do wujka google: ALTAIR 8080.

Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich


Lisa była pierwszym komputerem na rynku

z interfejsem graficznym (GUI)

Wcześniej GUI ćwiczono w laboratoriach Xerox PARC, gdzie Jobs z Woźniakiem i koleżkami złożyli kiedyś brzemienną w skutki wizytę;-)

Ale WYSIWYG to coś innego. Dzięki technologii PostScript, teksty składane w komputerze można było już na ekranie zobaczyć w postaci identycznej, z jaką wyjadą z drukarki. A programy do łamania (Pagemaker, później Ventura i Quark) dodały do tego niesłychaną łatwość kompozycji stron – z umiejscowniem elementów graficznych i zdjęć włącznie.

Dopiero premiera Macintosha, towarzyszących mu programów i drukarki postscriptowej Laserwriter była prawdziwą rewolucją w mojej branży.

Jeżeli Macworld uważa inaczej, to jest głupi i ma wszy.


merlocie

masz cierpliwość żeby wszystko łopatologicznie tłumaczyć panu M., który nawet nie zadaje sobie trudu żeby dokładnie przeczytać post … Altaira pomylić Atari … no niby podobne ale jakby znał historię IT to by takiego babola nie posadził ...

warto jeszcze dodać, że nasz Karpiński niedoceniony, zapomniany geniusz IT i “polski Bill Gates” (tak go media nazwały bez sensu zupełnie) na początku lat 70 opracował rewolucyjny PC pod nazwą K-202. ale nie wyszedł poza fazę testów, prototypów itp.

a co do Altaira 8080 to ciekawa sprawa bo ma w nim mały udział nasz ulubiony wujek z Redmond, który napisał z Allenem (a może to Allen napisał, a Gates sprzedał ;-)) interpreter Basica i był to jeden z pierwszych wykwitów Microsoftu.

to wszystko miało miejsce w latach 1974-75 odrobinę wcześniej niż Jobs z Wozniakiem złożyli drewniane Japko w słynnym garażu (za to mają mój wielki szacun :))

Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich


O K-202 przyczynkarsko.

Nieco sprostuję i uzupełnię informacje p. Doc. Stopczyka. Otóż K-202 wyszedł poza etap prototypów. Wyprodukowano ok. 30 szt. a dalsze o. 200 szt. było w fazie produkcji. Zaprzestanie spowodowała decyzja polityczna. Te w toku produkcji zniszczono.
Jeden egzemplarz K-202 był użytkowany w WAT jeszcze w latach 80-tych XX w.

K-202 konstruowany był m.in. w oparciu o układy scalone średniej skali integracji (MSI) z f-my ICL. J.Karpiński był tam konsultantem i do prototypów kupował układy scalone za swoje dewizy.
Urządzenie to było stosowane do wspomagania projektowania. Napisano też szereg interesujących programów.
K-202 – jako minikomputer – mógł stanowić istotną konkurencję rynkową dla amerykańskiego PDP-11.

By utrącić to przedsięwzięcie, decydenci w Instytucie Maszyn Matematycznych w W-wie (i nie tylko) sprokurowali opinię, że inż. Karpiński chce uzależnić raczkujący przemysł komputerowy od zachodnich dostawców elementów. To spowodowało zainteresowanie ze strony SB… Inżynierowi zablokowano m.in. możliwość wyjazdów z Polski. Z tego wynika, że J.Karpiński był rozpracowywany, zatem może w IPN zachowały się jakieś ślady. Rzecz jest warta zbadania. O intencjach różnych decydentów nie piszę – znam je tylko z przekazu ustnego…

W tym samym czasie na finiszu były rządowe rozmowy w USA o zakupie licencji na produkcję rodziny elementów półprzewodnikowych (SN **** z f-my Texas Instruments) de facto funkcjonalnie analogicznych do kostek ICL.
Produkowano później te licencyjne scalaki w CEMI jako rodzinę UCY ****.

Myślę, że sprawa powyższa warta jest opracowania przez historyków techniki, a intuicja podpowiada mi, że i prokurator miałby tu co robić. Na czynnik prawny jest jednak zbyt późno…

Pozdrawiam!


Hodowco

dzięki za uzupełnienie. to jest oczywiście ciekawa sprawa, ale już tylko w aspekcie historycznym.

30 sztuk …

Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich


Panie doc.!

Jeśli wspomniany przez Pana komputer jest odpowiednikiem K-202, to nie jest to komputer osobisty. Miałem okazję pracować na K-202 w instytucie budowy okrętów PG w latach 1981÷1983. Nie był to komputer osobisty, choć był znacznie starszy od Apple’a. Rozumiem, że Pan ma na temat IT wszelkie informacje.

Pozdrawiam


Tomku!

Z WYSIWYG to z pewnością masz rację, bo ja w tej sprawie bazowałem na zawodnej pamięci własnej a nie na źródłach. Nie będę zatem twierdził, że było inaczej niż Ty piszesz tylko, że mnie się inaczej wydawało. :) WacWorld na ten temat wtedy niczego nie pisał.

Po prostu wydawało mi się, że z WYSIWYG zetknąłem się wcześniej niż z pierwszym maczkiem, a musiało to byc mniej więcej w tym samym momencie.

Pozdrawiam


K-202 - Uzupełnienie

Prace nad prototypem K-202 toczyły się z perypetiami w Warszawie pod koniec lat 60-tych XX w.

Nie mam wątpliwości, że pierwsze egzemplarze użytkowe z serii przedprodukcyjnej (robione w Warszawie) pojawiły się do roku 1973. Nie wiem, ile ich było.

Produkcja uruchomiona została we wrocławskim Elwro. Daty nie znam. O efektach wspomniałem wyżej.

Pozdrawiam!


K 202

ma wszelkie cechy komputera osobistego. ciekawy jestem co neguje jego “osobistość”?

http://brain.fuw.edu.pl/~durka/var/K202/

Apple I, a na pewno Apple II z oprogramowaniem takim jak procesor tekstu i arkusz kalkulacyjny, był pierwszym PC dla masowego odbiorcy i był przeznaczony również do zastosowań, powiedzmy, domowo-biurowych, podczas kiedy taki Altair (nie Atari) był komputerem głównie dla inżynierów, matematyków itp.

Śnieg. Deszcz. Psy osaczają. Rozpoznaję niektóre z nich


Panie doc.!

Komputer osobisty z definicji jest dla każdego, a nie dla fachowca. Chciałby, widzieć Pana odpalającego K-202 w wersji oryginalnej po zawieszeniu się systemu. Zabawa pod postacią ciągu przełączników 0/1, którymi trzeba było wprowadzać oprogramowanie to nie jest cecha komputera osobistego. Ten model z którym miałem do czynienia miał, oprócz rzędu przełączników, czytnik taśmy papierowej, niemniej nadal trudno uznać to za standardowe wyposażenie komputera osobistego.

Gdyby Pan czytał ze zrozumieniem, to by Pan zobaczył, że potrafię się przyznać do błędu. Zorientowałem się również w pomyłce, co do przywołanego przez Pana komputera, choć o ile pamiętam, to procesor miał oznaczenie 8008, ale to drobiazg. Atari się wzięło stąd, że Stiw Dżobs sprzedał Jackowi Trzmielowi efekty pracy Stiwa Woźniaka za trochę większe pieniądze, niż zeznał Stiwowi Woźniakowi (mieli się podzielić po połowie), a ponadto oferowali Jackowi Trzmielowi sprzedaż pierwszego jabłuszka, ale ten nie był zainteresowany.

Pozdrawiam


“co do przywołanego przez

“co do przywołanego przez Pana komputera, choć o ile pamiętam, to procesor miał oznaczenie 8008”

Altair 8080 miał procesor Intel 8080. 8008 jest jego poprzednikiem

EOT... nie chce mi się gadać do słupa… mam poważniejsze zmartwienia


Subskrybuj zawartość