Dlaczego nie piszę w TXT

A przynajmniej dlaczego nie wrzucam nic nowego, jeno puszczam zajawki maddogowych tekstów lub wklejam to, co już ukazało się w www.Maddogowo.pl

Po to mam Maddogowo, bym tam dbał o nowe, unikalne treści oraz komentarze tamże. Jak kiedyś wspomniałem, czas nie stoi w miejscu, ja wiele spraw dotyczących publikowania w sieci przemyślałem.

Przez dwa lata Maddogowo ewoluowało. Teraz staje się pełnoprawnym magazynem netowym, które tworzone jest siłami i środkami jego Autorów. Bo Maddogowo to już nie Mad Dog Saracen, lecz coraz większa rzesza zmieniających się współautorów i czytelników. I choćbyśmy próbowali to zakrzyczeć, to już nic tego nie zmieni.

Za nami dwa patronaty medialne oraz dwa duże wywiady na wyłączność, czyli z Grzegorzem Miecugowem i pisarzem Garym Braverem. W kolejce czeka publikacja rozmowy z Janem Ordyńskim oraz Janem Osieckim.

Wiem, że to może nie być na rękę niektórym (nie mam tu na myśli wodza TXT), ale Maddogowo ma swój konsekwentnie realizowany plan. Jasne, nie wszystko udaje się. Ale jest mniej więcej tak, jak ma być.

Przepraszam najuprzejmiej, nie obrażajcie się, ale naprawdę nie mam ani czasu ani ochoty na wasze txtowe przekomarzanki ani dopierdalanki. To już jest poza mną, naprawdę.

Kto chce, zapraszam do Maddogowa. Tam też jest pole komentarzy.

Nie gniewajcie się, ale ja już mam swoje miejsce i ludzi, o których muszę dbać. Jest nim Maddogowo.

Trzeba do przodu iść nie smęcić, narzekać i spalać się w dopierdalankach.

Miłego weekendu.

Mad.

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Taki manifest:)

rozumiem i doceniam:), nie dziwię się też w sumie.

Ale ja właśnie wolę spełniać się przekomarzankach&dopierdalankach:) niż w poważnym pisaniu.
Bo zwyczajnie w wagę pisania w necie ani jego znaczenie nie wierzę.

Pisanie jest tylko dla mnie autoterapią, sposobem spędzania czasu, miłą okazją pogadania o pierdołach z ciekawymi osobami, musem wreszczie niekiedy.

Powodzenia życzę w tworzeniu Maddogowa, ale postoję sobie na uboczu i poobserwuję:)


Jakaż to strata dla ludzkości

Nie wiem jak się z tego podniesę.


Dzięks Madziu, bo już zacząłem się niepokoić.

Nawet zagadałem o Ciebie Grzesia.

A Grześ, jak to on, wprawdzie usiłował mi coś wyklarować, ale sam wiesz, robił to tak mętnie, ze wiele nie skumałem.
Teraz już mam jasność.
Rozumiem Twoje znużenie tutejszymi przypierdalankami, bo i moja cierpliwość do Dorcii powoli się wyczerpuje…
Już raz rozpirzyła TXT! Jeszcze jej mało?

Ale zostawmy to; byłeś kiedy w przemyskim ZOO?
Całe jest poobwieszane kierunkowskazami; “Do hipopotama!”.

A kiedy w końcu, po tych strzałkach, dotrze się do celu, to trafia się na lekko waniające bajoro.
Czasami z uchem wystającym z wody. Ale niezmiernie rzadko.

Jedynie, gdy dopisze wyjątkowe szczęście, takie jak szóstka w totku, można nacieszyć wzrok wypiętym tłustym dupskiem.
Ale to atrakcja bardziej dla perwersów, więc u hipopotama głucho jest i pusto.
Nawet Jasia Osieckiego trudno tam uświadczyć.

Nie to co u pawianów.
U nich bez żadnego nęcenia i bez żadnych tabliczek zawsze spory ruch.
Taki, jak nie przymierzając, u Galopującego Majora.

Przemyśl to…rodzinne miasto pani Renaty, wiedziałeś?

Pozdro, trzym się swego i nie zapominaj o nas.


yasso

eeeechhh…


Tak...Dorciu,

może jeszcze powiesz, że i hipopotam Ci się nie podoba, co?
Bo w to, to już na pewno nie uwierzę!:))

Serdecznie pozdrawiam

Ps.
Eeech…ta opcja edytowania komentarzy.:))


Cholera, Yasso, naprawdę nie pamiętasz?!

Zabolało, Zabolało.


---->Eeech…ta opcja edytowania komentarzy.:))

No.
Ale jakoś tak chęć do rozmowy straciłam.


No przestań Dorciu, zabolało a przecież nie powinno,

ale co ja wiem o kobietach…
W każdym razie jesli, to bardzo przepraszam


NIe powinno, powiadasz...

Skoro tak mówisz, to pewnie wiesz.


Dorciu,

dużo wiem, ale nic nie wiem o tym żebyś akurat Ty przyczyniła się do poprzedniej rozpierduchy.
Każdy miał choć odrobinę za uszami, ale nie zauważyłem, żebyś Ty miała.
I tyle.
Teraz mogę tylko jeszcze raz Cię przeprosić.


(Brak tytułu)


(Brak tytułu)


W dupsko hipopotama, Yasso:

bo i moja cierpliwość do Dorcii powoli się wyczerpuje…
Już raz rozpirzyła TXT! Jeszcze jej mało?

Patrz wyżej w swój koment.
Daj już spokój z tym przepraszaniem.


PS: Maddogowo to nie moja bajka

Komentarz dałam dlatego, że nie lubię, jak ktoś przychodzi i mówi, że nie przyjdzie.

Misia mi to przypomina


No dobra Dorciu,

umówmy się; ja przestaję Cię przepraszać a Ty przestajesz się tłumaczyć.

Bo przecież nikt nie lubi, jak wpada do niego gostek oświadcza, że towarzystwo mu nie odpowiada, bo on jest ponad;
„…ja jestem sfinks – powiada – bardzo tajemniczy.
Męczą mnie metafory i różne natchnienia,
Mickiewicz przy mnie mucha, a Szekspir to szczeniak,
jam jest metafizyk,
mistyk – powiada – jestem, mistyk, panie dziejski,
duch – powiada – specjalny, w formacie dantejskim
ja lecę w chmury.
Rozstąpcie się – powiada – ja wami pogardzam,
jestem wieszczem – powiada – ja pójdę do „Marca”,
rodziny redaktorów po kątach rozstawię,
a potem jak duch siny pójdę po Warszawie,
latarnie powywracam i duże, i małe
i w dzwony każę dzwonić na mą cześć i chwałę.”

… i znowu się pojawia.:)

Normalny człowiek takiego namolnego bezczelna traktuje tak, jak na to zasługuje. Każdy na swój sposób.
Normalny człowiek kulturalny w sposób bardziej stonowany, a jednostka więcej troglodytalna, wzorem swego mistrza, po prostu wyjeżdza z grzywki. I kopem poprawia.

Na naszych Tutejszych nie można liczyć, bo raz; są bezjajeczni, a dwa są skoncentrowani na zachwycie nad awansem jakiego dostąpili;
zobaczą amerykański film zrobiony przez Żyda, z taniego chińskiego kubasa, kupionego w tanim szwedzkim markecie, napiją się taniej brazylijskiej kawy i dalejże napawać się swoim multikulti.:))

Ech gdyby nam się Pino nie zmonosylabizowała, to pewnie dałaby niezły koncert…:))

To jak, umowa stoi?

Pozdrawiam serdecznie


ja jestem ponad te przyziemne sprawy

A zresztą, czy ktoś mnie zachęca? Czy ktoś próbuje mnie spłycić szarlotką?


Ależ Panno Pino,

oczywiście, że orientuję się z kim mam do czynienia.
Lecz w przestrzeni między zachęcam a zniechęcam (spłycam) mieszczą się miliony mikrokosmosów.

Ergo; może by Pannę zainteresowała możliwość rozwoju w bardzo niewielkim gronie profesjonalisty, przy ustalaniu odziaływania szarlotki na przepływ płynu w głowie mistyka – ducha specjalnego formatu dantejskiego?
Zbadania; czy płyn ów porusza się w ruchu bezwirowym, a co za tym idzie, czy ma tu zastosowanie tensor symetryczny…

Z poważaniem, Prof. Dr Honoris Causa Surdut E.Y.


Yasso,

To trochę jak zjeść ciastko i mieć ciastko.
Ale, szlak!
Stoi.
Czego i Tobie życzę :P


chyba nie zrozumiałam

mam z kimś żubrówkę pić?


Jedno zdanie, a tyle znaczeń...

“Na naszych Tutejszych nie można liczyć, bo raz; są bezjajeczni, a dwa są skoncentrowani na zachwycie nad awansem jakiego dostąpili;”

Tutejszych, to może chodzić o tych reanimowanych tekstowiskowo. Ale dodał Ałtor “naszych”, więc poczywa się albo do zbiorowości, albo do własności. Chyba jednak zbiorowość pasuje bardziej, boć właścicielem hordy niewolników nie jest przecież. A jak nasi dla niego to Jego, to czy tylko Oni, ci Nasi są bezjajeczni, czy też Ałtor się tym Naszym współczuwa w bezjajecznoći? I cóż za AWANS? Czyżby to powołanie do reanimowanego TXT to miałby być ów AWANS??? No, nie powinien być, bo to raczej dla TXT awansem jest przyciągnąć odstręczonych onegdaj członków ówczesnej tekstowiskości do Feniksa. Bez tych piskląt pod skrzydłami Feniks zniknie i znów będzie niebyt. Co do bezjajeczności, to bez badań przezrozporkowych pewności si.ę nijakiej nie osiągnie. To niemal jak z badaniem polskości, czy nawet aryjskości. Więc założenie bezjajeczności jest raczej niesprawdzalne. Podobnie z zachwytem. Czy obecność tu jest owego zachwytu wyrazem? Jeśli tak, to i szanowny Ałtor zachwytem jest skażon.

Więc dalej w niewiedzy głębokiej błądzim, i tylko Pino może mentalnym cięciem sprawę rozjaśnić. Albo i nie…

Późno.
Noc i ciemność...


Dorciu, uff… kamień z serca.

Na pocieszenie powiem Ci, że nawet yassowa twierdzi, ze po 20 latach nigdy nie wie kiedy żartuję, a kiedy mówię poważnie.
Dla komfortu psychicznego przyjmuje, że żartuję zawsze.

Oto, trzy przykłady z wczorajszego wieczora.

Już na stacji benzynowej zażądałem, żeby zgodnie z wiszącą tabliczką, towar podał mi sprzedawca.
Bo przestrzeganie zasad, to podstawa dobrze zorganizowanego społeczeństwa. W końcu jest się państwowcem. Co nie?
Nie muszę chyba dodawać, że obsługę stacji stanowiła tylko sprzedawczyni.

Chwilę później nie mogłem dojść skąd znam buźkę pewnego dystyngowanego, starszego pana.
Moją pamięć wspomógł Kumpel Od Lat – „To jest Michał, 15 lat temu pracowaliśmy razem…”
„Nie może być” – zaoponowałem – „tamten Michał był młodym chłopakiem, potwornie wkurzającym k***sem. Nic nie wiedział, a strasznie się wymądrzał dupek!. Aaa… – przypomniałem sobie – …był kolegą ze studiów Wojtka”.

Na co, ten starszy pan nagle się zaczerwienił i po zakomunikowaniu, że on studiował z Wojtkiem, zapodział się nam bezpowrotnie.
A Kumpel; „He…he…he… stęskniłem się za twoim przewrotnym i inteligentnym poczuciem humoru…”
No, ale przecież ja mówiłem prawdę i całkiem serio.

Po kilku godzinach… zakąszając ciastem drożdżowym dostrzegłem rodzynek spadający na stół. Chciałem go wsadzić do ust… a on w nogi.
Kiedy w końcu rodzyna dopadłem i umieściłem tam gdzie jego miejsce, to usłyszałem; „Kurcze… yassa wpieprzył biedronkę !!!”

Jak widzisz, potrafię być niebezpieczny dla samego siebie. Bo może się jeszcze okazać, że to była trująca biedronka. Z Tajlandii.

A w ogóle, to powiedzże, czy ja wyglądam na jakiegoś świra żywiącego się biedronkami? Co?!!!

Pozdrawiam serdecznie


Zrozumiałaś Pino, świetnie zrozumiałaś! Masz pić z hipopotamem.

Misją Instytutu Saraceńskiego jest empiryczne potwierdzanie hipotez zawartych w pismach Wielkiego Mada.
W tym wypadku chodzi o dzieło Mistrza; „Russkaja: “Kozaczok Superstar” – Duszoszczypatielna jazda bez trzymanki!”.

Nasza praca polegać będzie na doprowadzeniu hipopotama do stanu w którym ten, podrygując na zadnich łapach, śpiewa „mama ja tancuju!”.

Pozdrawiam serdecznie


Szanowny Panie Joteszu,

informuję, że ostateczne rozwiązanie kwestii bezjajeczności nastąpiło już dawno
tu
Jak Pan widzi odbyło się ono w całkowitej współpracy z Tutejszym Czcigodnym Patrycjatem.
Zaś poszukującym właściwej interpretacji terminu awans sugerowałbym skoncentrowanie się na sensie largo tego pojęcia.

Ukłony, yassa
Dychotomiczny Podmiot Liryczny

Ps.
I pacz Pan, jaka żywa dyskusja się wywiązała.
Ileśmy pełnoprawnych komciów natłukli! Sami z siebie. Bez tej żałosnej żebraniny o jeden choćby głosik…
Tylu nie zna cała dwuletnia historia „pełnoprawnego magazynu netowego „Maddogowo”!
Może jednak warto pisać w TXT?


Subskrybuj zawartość