THE BEST OF MADDOGOWO. Wojciech Wentura „Gotuj z… kim chcesz!”


 

Temat banalny, oklepany. Jak to zwykle bywa z tego typu pomysłami, przyszły one wszystkie z amerykańskiej telewizji, z kultury, która rządzi się zupełnie innymi prawami niż te panujące nad Wisłą.

W show biznesie naturalnym jest pewien etap odcinania kuponów od swojej działalności artystycznej, czyli branie wszystkich propozycji jak leci, pod warunkiem ze mają na końcu kilka zer.

Mamy więc takie kwiatki, jak prowadzenie konferansjerskie przez -weźmy na to – biegacza, śpiewanie i nagrywanie płyty przez modelki, rola w filmie jakiegoś emigranta, którego we własnym kraju nie chcieli, za to nad Wisłą zrobił ogromną karierę dzięki uroczemu łamaniu języka polskiego.

A ja chciałbym, żeby konferansjerką zajmował się konferansjer z krwi i kości, śpiewaniem wokalista, śpiewak, aktorstwem aktor itp. Niestety, prawa show biznesu właśnie, to prawa mające gdzieś wieloletnią pracę nad własnym warsztatem artysty, mającą gdzieś profesjonalizm, przygotowanie, talent. Ważniejszym parametrem jest popularność. Czyli wola ludu. Wolą ludu zaś po części jest wykreowany popyt na danego celebrytę i tak nakręca się ta wielka machina finansowo-medialna. I o to chodzi…w Ameryce :

Dlaczego zaczęło o to samo chodzić w Polsce? Signum tempores? A może brak własnego pomysłu na media i rozrywkę?

To, że miliardy much lubi gówno, nie oznacza że obiektywnie jest ono smaczne. Po prostu stanowi ich pożywienie. To, że Polacy żywią się gównem medialnym jest prawdą obiektywną. Programy kulinarne same w sobie były jakimś odkryciem nowoczesnej telewizji interaktywnej itp. Taki trend upadania mediów w pogoni za słupkami. A Polska jest podatnym krajem na taki show, bo większość społeczeństwa jest konsumpcyjna, „zachodnia” i bardziej amerykańska od USA. Nasze własne wzorce intelektualne dostały kulę w Katyniu, poszły z dymem w Oświęcimiu i tak dalej. Nie dziwię się popularności różnych tego typu pomysłów na media. Dziwię się poziomowi społeczeństwa.

Teatr Telewizji właściwie przestał istnieć, sztuka wyższa zeszła do undergroundu, więc co mają oglądać wyposzczeni intelektualnie rodacy? To, co im się podaje. To kwestia etyki koncernów medialnych. Podobnie, jak z galeriami handlowymi w naszym kraju. Dostajemy orgazmu na widok wysranych z dupy marek, których w cywilizowanych krajach nawet psom się nie zakłada na spacer. Bo tam mają wzorce gustu, taktu, dobrego smaku pielęgnowane przez wieki. W Polsce poświęcono te same wieki, aby zamordować te szlachetne wzorce.

Nie będę szczegółowo opisywał każdego pomysłu, bo mi tematów zabraknie na kolejne Felki i „Wściekła Psiarnia” będzie jeszcze bardziej wściekła : ). Skoncentruję się nad jednym, ogranym tematem. Gotowanie na ekranie z… popularnym. Zwykła banalna instrukcja jak coś ugotować, urosła do rangi szoł z ogromnym budżetem na skręcenie serii materiału. Chciałbym, aby za podobne pieniądze wystawiono choć raz dowolną operę w Polsce.

Widzimy a to jednego, a to drugiego znanego celebrytę, który szatkuje co popadnie, rzuca na olej i opowiada pierdoły, które – jak je zweryfikować – okażą się totalną bzdurą na kółkach. Ale ważny jest format, ciekawa kuchnia, różne ciekawe przyrządy pomocne przy procesie gotowania. Pojawiają nam się naturalne miejsca na product placement, reklamę przypraw, garków, kuchenek itp. A potrawa? Chuj z potrawą. Przecież lud się na tym i tak nie zna. Kurczak po burgundzku? Śledzie po tajsku? Polędwiczki a’la Tybet? Kto się na tym zna? Kto w ogóle tam był? Kto w ogóle jadł to w oryginale? Nieliczni tylko rzeczywiście dostrzegają absurd, jeśli w ogóle oglądają takie programy. Nieliczni nie muszą, bo takie potrawy jadają często, w źródłowych miejscach ich powstania.

Aby przeprowadzić dowód na moją tezę, że tego typu programy o gotowaniu czegoś tam to totalna ściema, sam przygotowałem kilka przepisów podawanych przez celebrytów na ekranie. Gotować potrafię, są tacy którzy jedli moje dzieła i zapraszają mnie, abym znowu coś im ugotował. Więc testerem, uważam, jestem dobrym. Z kilku programów wybranych, jedynie dania Makłowicza dało się jeść. Dania Kuronia to bomby energetyczno tłuszczowe, po których można wylądować w szpitalu po takim dłuższym, rubasznym gotowaniu. Stosowane ilości tłuszczy przez tego nieodżałowanego celebrytę były po prostu chore. Dania Pascala precyzyjnie odtworzone, gdyby je okroić z tych opowieści i aury egzotyki francuskiej, są dziwnie smakującymi, w dodatku takimi, którymi dłużej najeść się nie da, co najwyżej smakować po trochu jako ciekawostkę reakcji moich kubków smakowych. Natomiast wszystkie przepisiki z programów, w których brali udział celebryci zajmujący się zupełnie czymś innym, to totalna porażka. Wychodziło drogie, szalenie kosztowne, wątpliwie pachnące jakieś jedzeniowe gówno, którego mój pies Wagner nawet nie ruszył, a jest psem niewybrednym.

Dlaczego więc wciska nam się kit, że przygotowanie jakichś dań to trudność nad trudności? Albo prowadzenie takiego programu w roli kucharza to sztuka, mistrzostwo aktorskie, teatralne i filmowe zarazem. Postanowiłem pokazać Wam, że to bzdura. Postawcie sobie kamerę w kuchni, wyciągnijcie połowę tego co macie w lodówce i podczas gotowania czegoś, co wymyślicie na poczekaniu opowiadajcie pierdoły z zielonego lasu. Efekt jest dokładnie taki sam, jak wszystkich profesjonalnych kulinarnych programów TV. Wszystkim chce się jeść. No i prowadzący zarobił, a stacja telewizyjna wypchała sianem grafik. Lud to chce oglądać, bo tęskni za wielkim światem, za finezją w kuchni, za rozrzutnością w wyborze składników. Chuj, że nas na taką dietę nie stać. Gotujmy! Wołowina po sycylijsku! (a w ogóle jest taka?)

Wojciech Wentura

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Mad

W zasadzie mogłabym powiedzieć “Amen”, na znak zgody i schluss.
Jednakże ocena gotującego juniora Kuronia, świadczy o skrajnej niewiedzy autora tekstu.
Hipoteza lipidowa (bredząca o tłuszczu jako sprawcy chorób wszelakich) była, jest i będzie idiotyzmem (to eufemizm) wymyślonym przez “naukawców”, chodzących na smyczy (usługach) koncernów.
Kretynizmem juniora Kuronia nie jest stosowanie tłuszczu jako takiego a stosowanie go (szczególnie w wersjach “trans”, czyli szczególnie ulubionych przez agro-koncerny, big-pharmę i media) razem z ziemniorami, kaszami, makaronami i tym podobnymi węglowodanami. To dlatego junior Kuroń wygląda jak cały zastęp kuroniów.

Poza tym, fajny tekst. Dobrze odzwierciedlający medialną durnotę i tworzenie wypaczonego obrazu rzeczywistości przy udziale byle celebryty (w tym celebryty-kuchcika).

Trzymaj się ciepło.
Nic tu po mnie. Spadam.
_______________
Lektura uzupełniająca:
“Zycie bez pieczywa, – jak dieta uboga w węglowodany może uratować życie” – dr biochemii Allan & dr med. Lutz.
“Dieta paleo” – prof. Loren Cordain


Dzięki:-)

W zasadzie mógłbym powiedzieć “Amen” w odpowiedzi na dwa ostatnie zdania, ale ateiście nie wypada:-)))
Trzymaj się zatem!

www.Maddogowo.pl


E tam. Nie ma za dziękować.

“Amen” jak najbardziej przyjmuję. :) Mnie nie przeszkadza czyjaś wiara w to czy owo albo ateizm.
Włosy na głowie prostuje mi ty tylko bezrozumny, pełen ignorancji fundamentalizm. Wszelkiej maści (zarówno religijny, jak i ateistyczny).

D* blada, wychodzi na to, że nie pasuję do żadnej opcji. Mea magica culpa. :)

Jak będziesz wrzucał takie teksty, jak ten czy poprzedni, to pewnie coś tam naskrobię.

Cześć!


A tak przy okazji oraz na "do widzenia"...

Zalinkuję pewien “stanowczo za długi” artykuł wraz ze “stanowczo za długim” wykładem wygłoszonym przez dr. biochemii (ze specjalizacją metabolizmie lipidów), panią Mary G. Enig, oraz “stanowczo za długą” listą kilkudziesięciu źródeł naukowych.

Pewnie niedługo pojawi się gdzieś w moim “stanowczo za długim” tłumaczeniu. Ale nie tu, bo “stanowczo za długie” i pełne naukowych odniesień teksty nie są tu potrzebne.

Zatem, jeśli kogoś interesują “stanowczo za długie” wynurzenia naukowców na temat różnych rodzajów tłuszczy, ich metabolizmu, fałszywych zaleceń n/t wyrzucania tłuszczów z diety celem obniżania poziomu cholesterolu, to proszę:
Low-Cholesterol Madness: The Oiling of America.

Nie sądzę żeby jakiś “celebryta-kuchcik” się tym zainteresował. Przecież im płacą ciężką forsę za wykorzystanie ich wizerunku, “gęby” – jakby powiedział Gombrowicz, bez względu na idiotyzmy, które plotą.

Zdrowia! – bo ono o nas zależy. A nie od “pigułek”.


sory ale Twój ziomek pisze bzdury

“Mamy więc takie kwiatki, jak (...) nagrywanie płyty przez modelki.”

ale o co kaman? że modelka nie może nagrać dobrej muzy? a Sade? poza tym jest wiele przykładów ludzi niekształconych artystycznie, będących znakomitymi artystami.

postulat, żeby muzyką zajmowali się muzycy, malarstwem malarze, a aktorstwem aktorzy jest, pardą, z dupy wzięty. Himilsbacha znasz? przecież to był kamieniarz, a pisał książki i grał w filmach/


Hm,

“Postawcie sobie kamerę w kuchni, wyciągnijcie połowę tego co macie w lodówce i podczas gotowania czegoś, co wymyślicie na poczekaniu opowiadajcie pierdoły z zielonego lasu. Efekt jest dokładnie taki sam, jak wszystkich profesjonalnych kulinarnych programów TV.”

Nie zgodziłbym się całkiem.

Nie wiem jak inni, ale oglądałem dawno temu programy Makłowicza i abstrahując od tego jak gotował (bo potraw nie jadłem, więc nie wiem jak smakowały), to jego gawędy były zawsze pełne humoru, polotu i erudycji, w dodatku naszpikowane różnymi fajnymi potworkami językowymi i jemu właściwym słownictwem, podejrzewam, że mało kto tak jednak potrafi opowiadać o jedzeniu.

Podobnie z tymi emigrantami, taki np. Stephen Moeller napisał bardzo wartościową (mówię akurat o wersji niemieckiej, bo polska jest gorsza) książkę, z której można się dowiedzieć dużo, w dodatku czyta się świetnie.

P.S. a wpis trochę w stylu “panie, jak źle jest i jakie badziewne gusta wszyscy mają”, TV wystarczy wyłączyć, polecam autorowi przerzucić się na wybrane programy w niemieckiej telewizornii, od razu człowiek widzi, że i dyskusje godzinne na istotne tematy, i programy o świecie/Europie ciekawe, i programy popularnonaukowe dobrej jakości itd

pzdr


grzesiu

Makłowicz jest znakomitym gawędziarzem i ma ogromną wiedzę, szczególnie o CK. ja dużo się dowiedziałem z jego programów i książek.


Widzicie, przynajmniej macie o czym pogadać

Ale pod właściwym tekstem w Mad nawet słowa nie piśniecie. No chuj z tym, wasza sprawa.

Magia, w Mad jest więcej takich tekstów. Przybywaj!

;-)

www.Maddogowo.pl


Subskrybuj zawartość