Czarne oceany prof. Hartmana

„Bioetyka” – przynajmniej w laickim wydaniu – zajmuje się obecnie wynajdywaniem moralnego uzasadnienia dla kolejnych szaleństw cywilizacji śmierci.

I. Certyfikat trzeźwości

Profesor Jan Hartman, który od czasu gdy został wiceprzewodniczącym loży B’nai B’rith jakoś tak dziwnie zhardział i co rusz poucza ciemnych autochtonów w kwestiach etyki, wziął się ostatnio za wystawianie certyfikatu trzeźwości Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Było to, jak pamiętamy, podczas imprezy inicjatywy Europa Plus, która miała być wesołym lewicowym spędem, a za sprawą ostrego nawrotu choroby filipińskiej eks-prezydenta skończyło się czymś w rodzaju „Kac Wawa”. I tu pan profesor poczuł się w obowiązku ratować sytuację poprzez wystosowanie publicznego zapewnienia, że przez dwie godziny siedział z Aleksandrem Kwaśniewskim „twarzą w twarz” przy „wodzie mineralnej” i ten miał być „trzeźwy jak dziecko” – co stoi w jaskrawej sprzeczności z tym co wszyscy widzieli w trakcie konferencji prasowej.

Przyznam się, że w pierwszej chwili naszło mnie brzydkie podejrzenie, że szacowny pan filozof specjalizujący się w zagadnieniach bioetycznych zwyczajnie kłamie w żywe oczy. Może zresztą został oddelegowany, żeby pilnować Kwaśniewskiego by ten się nie nawalił i nie narobił poruty, a teraz stara się wyłgać z niewykonanego zadania, jednak po namyśle dochodzę do wniosku, że między jego słowami, a stanem byłego prezydenta nie musi być sprzeczności. Wyobraźcie sobie bowiem, że spędzacie bite dwie godziny sam na sam z profesorem Hartmanem. Któż po takim doświadczeniu nie pognałby natychmiast na kilka głębszych?

II. Czarne oceany

Zapytacie może, dlaczego Kwaśniewski po tete-a-tete z Janem Hartmanem musiał, ale to zwyczajnie musiał się zalać i po co ja w ogóle wyciągam tę dość już przebrzmiałą historię? Ano dlatego, że praźródło całej kompromitacji znajduje się w poglądach głoszonych przez pana profesora, które z biegiem czasu formułowane są coraz śmielej i bardziej dosadnie, zaś dzięki temu iż pan ten robi od pewnego czasu za dyżurnego „autoryteta” od bioetyki, jego poglądy zakorzeniają się w debacie publicznej.

Najpierw jednak mała dygresja. Otóż genetyczne manipulacje, eugenika, kontrola urodzeń na masową skalę i związane z tym różnorakie skutki znajdują się nie od dziś w polu zainteresowania literatury science fiction. W tym kontekście warto wspomnieć o klasycznym opowiadaniu Philipa K. Dicka „Przedludzie” gdzie opisano możliwość dokonywania aborcji do 12 roku życia, albowiem Kongres w demokratycznym głosowaniu uznał, iż dopiero wtedy dusza wstępuje w ciało, co można poznać po tym, że dziecko w tym mniej więcej okresie nabywa zdolność przyswojenia algebry.

Na naszym podwórku podobną problematykę poruszył Marek S. Huberath w opowiadaniu „Kara większa”, nieco później zaś Jacek Dukaj w powieści „Czarne oceany”, przy której na chwilę się zatrzymam. W świecie Dukaja mamy do czynienia z rozdzieleniem seksu i prokreacji – dzieci klas uprzywilejowanych powstają niemal wyłącznie w wyniku sztucznego zapłodnienia, zaś ich genotyp jest „rzeźbiony” zgodnie z obstalunkiem zgłoszonym przez „rodziców” – mamy więc „fenoaryjczyków”, „fenoafrykanów”, „fenoazjatów” i tak dalej. Maluchy rozwijają się od zarodka w specjalnych inkubatorach, zaś akty płciowe między ludźmi regulowane są przez ściśle sformalizowane rytuały i przebiegają pod nadzorem rejestratorów wyspecjalizowanych kancelarii, które wszystko nagrywają dla celów dowodowych, by uniknąć pozwów o gwałt, molestowanie czy urażenie uczuć i związanych z tym rujnujących odszkodowań.

III. Prewencyjna eugenika profesora Hartmana

Pisarze S-F rzecz jasna konstruują tego typu ponure obrazy w celach ostrzegawczych – mówią nam „nie idźmy tą drogą”, bo w ostatecznym rozrachunku zafundujemy sobie piekło na Ziemi. Proszę sobie jednak wyobrazić, iż podobne wizje to dla prof. Hartmana sam miód i cymes. Oto bowiem w krążącej po sieci rozmowie z Grzegorzem Miecugowem z cyklu „Inny punkt widzenia”, pan profesor-bioetyk rozsnuwa przed nami świetlaną perspektywę prokreacji poddanej „kontroli etycznej” w ramach „eugeniki prewencyjnej”, która mocą postępowego determinizmu ma stać się powszechnym standardem.

Oddajmy głos profesorowi (cytaty podaję za redakcją Marzeny Nykiel):

„Jeśli człowiek może coś poddać regulacji i swojej władzy racjonalnej, to prędzej czy później tak się stanie. Będzie uważane za coś niemoralnego i niewłaściwego zdawać się na przypadek. W prokreacji prawdopodobnie ustali się etyczny standard, że prokreacja powinna być odpowiedzialna, a więc przebiegać pod kontrolą etyczną. (...) Nie ma żadnej oczywistości moralnej na rzecz przewagi moralnej którejkolwiek strony alternatywy: prokreacji całkowicie dowolnej, zdanej na przypadek i prokreacji ograniczonej i kierowanej. Nie ma tu żadnej oczywistej intuicji moralnej, że jedno jest lepsze od drugiego. Sądzę, że taka eugenika prewencyjna stanie się za jakiś czas standardem, a poza tym, ludzie mogąc wpływać na cechy swojego potomstwa, co najmniej na płeć, a pewnie na różne inne cechy, być może będą się na to decydować, chociaż może się to nam nie podobać.”

I dalej:

„To nam się wydaje próżne i paskudne, ale trzeba odróżnić swoje intuicje, czy jakieś odczucia, czy wrażenia od porządku przewidywania. Możemy przewidywać, że to przestanie być w wielu kręgach uważane za niewłaściwe, niestosowne, małoduszne, małostkowe i że ludzie się będą na to decydować, i że będzie przybywać ludzi udoskonalonych genetycznie. Nadal jeszcze ludzi. Może w przyszłości także istot, które będą bardziej zmanipulowane genetycznie, nie będą podpadały pod gatunek człowieka. Z tym też się musimy liczyć, w końcu gatunek ludzki istnieje niedługo”.

Proszę zwrócić uwagę, że o ile w „Czarnych oceanach” Dukaja mieliśmy jednak do czynienia z pewnym marginesem swobody, bo genotyp potomstwa „rzeźbiono” zgodnie z wytycznymi rodziców, którzy nie musieli pytać nikogo o zgodę, to u Hartmana mamy lekko tylko zawoalowaną zapowiedź czystego totalniactwa – do tego bowiem sprowadzają się zapowiedzi „kontroli etycznej” prowadzącej do „prokreacji ograniczonej i kierowanej” w ramach „prewencyjnej eugeniki”. Podobnie u Dicka, o zamordowaniu dziecka decydowali jednak rodzice, państwo zaś pełniło rolę, powiedzmy, „usługową” realizując zlecenie zabójstwa. Krótko mówiąc, wizja pana bioetyka przerasta mroczną wyobraźnię pisarzy – to ci umysł!

Nietrudno też zgadnąć, iż sam pan profesor czuje się niejako w naturalny sposób predestynowany do pełnienia roli nadrzędnej w całym tym frankensteinowskim z ducha interesie – jako ober-nadzorca i prorok wyznaczający „etyczne standardy” regulowanej prokreacji. Regulacji takowej będą przecież w praktyce strzegły jakieś omnipotentne struktury państwowe z samym panem profesorem, bądź jego intelektualnymi wychowankami na czele.

Nasuwa się przy okazji również szerszy wniosek – taki mianowicie, iż cała ta „bioetyka” – przynajmniej w laickim wydaniu – zajmuje się obecnie wyłącznie wynajdywaniem moralnego uzasadnienia dla kolejnych szaleństw cywilizacji śmierci. Tak kończy się duchowe wykorzenienie. A wydawałoby się, że z racji etniczno-kulturowych Hartman powinien mieć dobrze przyswojoną legendę o golemie wraz z nauką dotyczącą konsekwencji tego typu zabaw.

***

No i teraz powiedzcie sami – jeżeli prof. Hartman bawił Aleksandra Kwaśniewskiego przez dwie godziny tego typu prometejskimi wizjami, to czy można mieć pretensje, że ten po wszystkim musiał się napić? Nie każdy ma odporność Grzegorza Miecugowa, który wysłuchiwał profesora z kamienną twarzą. Zrozummy człowieka…

Gadający Grzyb

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Na podobny temat:

http://niepoprawni.pl/blog/287/post-natalni-przedludzie

http://niepoprawni.pl/blog/287/kill-hartman

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

Poruta!

Wczoraj, pod tekstem NjN napisałam:

A teraz napiszę tak, do wszystkich Panów:
Macie bardzo dobry tekst na TXT. Po miesiącach pierniczenia o niczym, czyli o politycznej sraczce, Gadający Grzyb w końcu napisał b.dobry tekst na ważny temat, pt. Czarne oceany prof. Hartmana.
I, co warte podkreślenia, zrobił to używając rozumu (nareszcie!) a nie politycznych wytycznych i takoż uwarunkowanych klisz.
Nie zmarnujcie tego tematu i tego tekstu, bo to jest fantastyczny materiał na dobrą gadułę.

Świetny temat, bardzo dobry tekst.
I co? I goowno! CBDU. :)

Nie da się tu wstawić Freuda, inteligencji emocjonalnej, homeopatii, Randiego ani płk. Krasnoutskiego.

Ot, intelektualne męskoosobowe tuzy TXT znowu “zdały egzamin”.
... Z własnej wiedzy. O głębi kałuży. :/


@ Magia

Nie odbieram wytycznych, nie jestem funkcjonariuszem. Generalnie staram się korzystać z rozumu, a nie z “klisz”. A ta “polityczna sraczka” determinuje nasze życie w myśl zasady “jeśli nie interesujesz się polityką, to polityka i tak interesuje się tobą”.

Mimo to cieszę się, że trafiłem w zainteresowania ;)

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Pani tu nie uczy!

wzywanie do tablicy, do tego w takim stylu, raczej odstręcza niż zachęca do dyskusji. O to chodzi?

Wspólny blog I & J


Magio,

Twoja edukacyjna, goownem przyprawiana nadgorliwość staje się już nieco irytująca. Wolę czytać w całkowitej TXT-atrialnej ciszy, gdy ktoś coś fajnego napisze, a ja nie mam akurat nic do powiedzenia, niż wpadać na Twoje jazgotliwe komentarze, których najlepsza nawet erudycja czy merytoryczność nie ratuje przed całkowitą klęską na poziomie komunikacyjnym. Proponowałbym mały urlop od TXT i jak najszybsze odstawienie diety paleo na korzyść czegoś zdecydowanie bardziej wege :) Zapraszam ponownie, jak już odnajdziesz niezbędne minimum równowagi, by znowu móc rozmawiać, a nie tylko rzucać goownem, gdzie popadnie.


Pani Anno!

Czy może mi Pani powiedzieć, o czym mamy tu gadać? O tym, czy zabijanie dzieci i przerywanie ciąży to to samo? Znów podeśle mi Pan jakiś tekst do czytania z głupotami w pierwszym akapicie? Może Pani podzielać zdanie pana „Gadającego Grzyba”, że płód i człowiek to to samo. Czy to zmieni fakty? Wątpię.

Może Pani zgodzić się z autorem i ze mną, że przerywanie ciąży to zło. No i co dalej? O czym tu dyskutować?

Obrońcy nienarodzonych starców nie przyjmują argumentów świadczących o róźnicach między płodem a człowiekiem. Zwolennicy praw narodzonych nie są w stanie przyjąć do wiadomości, że usunięcie ciąży to najgorsze możliwe rozwiązanie. Z kim i na jaki temat mam rozmawiać?

Rozumiem, że wyrabiała sobie Pani markę przez długi czas, a teraz jest Pani sfrustrowana, że nie działa, gdy potrzebuje Pani by uwierzono Pani na słowo. Niestety w sprawie, której Pani broni, władza nakłamała tyle, że broniąc jej, traci się autorytet. Nawet gdy mówi się prawdę. Po prostu prawdą też można kłamać. :) Zatem proszę nie machać czerwoną płachtą. To niczego nie zmieni. Stanęła Pani po stronie kłamców. Pewnie ma Pani swoje powody. Proszę nam pozwolić szukać prawdy po omacku w ciemności. Pani latarnia nie pokazuje drogi do prawdy…

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Sergiuszu

Twoja edukacyjna, goownem przyprawiana nadgorliwość staje się już nieco irytująca. Wolę czytać w całkowitej TXT-atrialnej ciszy, gdy ktoś coś fajnego napisze, a ja nie mam akurat nic do powiedzenia, niż wpadać na Twoje jazgotliwe komentarze, których najlepsza nawet erudycja czy merytoryczność nie ratuje przed całkowitą klęską na poziomie komunikacyjnym. Proponowałbym mały urlop od TXT i jak najszybsze odstawienie diety paleo na korzyść czegoś zdecydowanie bardziej wege :) Zapraszam ponownie, jak już odnajdziesz niezbędne minimum równowagi, by znowu móc rozmawiać, a nie tylko rzucać goownem, gdzie popadnie.

PRZEGIĄŁEŚ PAŁĘ!
Tak. Zdecydowanie należy chronić Czytelników TXT przed “GOOWNEM”, czyli “KLĘSKĄ KOMUNIKACYJNĄ”.
Najlepszą ochroną, poza wycięciem moich notek (co już się stało na moje życzenie), będzie WYCIĘCIE WSZYSTKICH MOICH KOMENTARZY.

Ochrona Czytelników przed “GOOWNIANYMI” wpisami Magii nadrzędnym dobrem narodu!
No, to do roboty!

ZNIKNĄĆ MA WSZYSTKO, czyli CAŁE “GOOWNO”, wg Twojej terminologii, jakie kiedykolwiek popełniłam na TXT.
Jeśli nie mam prawa przedstawiać swoich (UDOKUMENTOWANYCH) spostrzeżeń wbrew obowiązującym trendom, to… (szkoda słów). W końcu “najlepsza nawet erudycja czy merytoryczność nie ratuje przed całkowitą klęską na poziomie komunikacyjnym” w rozmowie z niezależnymi od rozumu.

Niech się więc Twoje słowo stanie ciałem!

Masz wyciąć WSZYSTKIE MOJE KOMENTARZE i ZLIKWIDOWAĆ MOJE KONTO NA TXT. To załatwi raz na zawsze mój “URLOP” oraz uchroni Czytelników TXT przed nurzaniem się “w GOOWNIE” moich notek i komentarzy.

Dziękuję.

PS. “WIELGIE” litery zamierzone.


@GG

Nie denerwuj się.
Los zrządził, że taki komentarz Sergiusza znalazł się akurat pod Twoim tekstem.
Jeśli tylko zastosuje się do moich ŻĄDAŃ, ten i wszystkie inne moje “GOOWNIANE” komentarze znikną spod Twoich i nie tylko Twoich tekstów.

O chwilę cierpliwości proszę. Chwilę zależną od szybkości reakcji Sergiusza.
Roboty przy tym będzie miał tyle, co nic. Wystarczy wylistować usera, czyli w tym przypadku mnie, i kliknąć na ikonkę z napisem “delete”.

Ot i cała praca związana z pozbyciem się “edukacyjnego GOOWNA”.

Jeśli można było w ten sposób zlikwidować notki, komentarze i konto Andrzeja F. Kleiny, to – tym bardziej – da się spuścić z wodą moją tu obecność.


Pani Anno!

Jak widać moja diagnoza się potwierdza. Nie rozumiem, dlaczego reaguje Pani z taką agresją. Niektórzy, tak jak ja mają problemy w komunikacji. Czy to znaczy, że mam zabierać swoje zabawki i iść na swoje podwórko?

W sprawie katastrofy na kartoflisku jest Pani odporna na jakiekolwiek informacje i wątpliwości podważające wersję „sekty pancernej brzozy”. Zupełnie nie rozumiem dlaczego, ale nie zmienia to mojego stosunku do Pani. Proszę spróbować oddzielić swoje urazy od regół, którymi kieruje się pan Sergiusz. Lepszego administratora nie będzie na tekstowisku, więc obrażanie się na tego, co jest nie ma sensu.

Pozdrawiam ze smutkiem

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Panie Jerzy

Pańskie “diagnozy” straciły datę ważności jakieś 30 lat temu.

Jak pisałam wcześniej pod tekstem Jareckiego, mam dość toczenia bojów z ignorantami, którym (z różnych powodów) nie chce się czytać, uczyć i myśleć poza obszarem określonym przez ich wcześniejsze wiedzenia i ideologiczne sympatie..
Jeśli ja, będąc w sytuacji “gada dziad do obrazu a obraz ani razu”, rzucę jedną czy dwiema cholerami, to okazuje się, że rzucam goownem.

Proszę darować sobie dalsze dywagacje w tym temacie. Są one tak samo wartościowe, jak inne pańskie opinie wywiedzione z pańskich wiedzeń nie popartych jakimkolwiek materiałem faktograficznym. Pod tym względem nie różni się Pan, oraz inni lokalni uczestnicy “rozmów”, od cynicznego pajaca Antoniego M.
Różnica polega tylko na tym, że on gra świadomie i cynicznie a wy robicie za stado baranów, bo wam “nie chce się czytać i sprawdzać”. Nie dotyczy to zresztą tylko nauki/religii smoleńskiej. Dotyczy to wszystkiego!
Wam się po prostu nic nie chce poznawać! Barany! [W tym miejscu odsyłam Szanowne Towarzystwo i Pana do cytatu z Mateusza 7:6, co powinno zakończyć wszelkie dywagacje na temat mojej decyzji. Rozmawiać można i trzeba, ale z kimś, kto zna dany temat i jest otwarty na merytoryczną argumentację. Z kimś, kto na argument odnośnie faktu “A” nie wyjedzie z domysłem w sprawie “C”.]


Sergiuszu!

Cztery godziny na kliknięcie znaczka “delete” to trochę długo!
Jak możesz pozwalać, żeby w Twoim eleganckim & wysublimowanym treściowo Atrium rozlewało się takie GOOWNO, jak moje komentarze?
Zwróć uwagę, Sergiuszu, że pozbycie się moich GOOWNIANYCH komentarzy i mnie może skłonić pannę G. do powrotu na TXT. Ta elokwentna buddystka i pacyfistka co to “komara nie skrzywdzi”, i która nie widzi nic złego w mordach na ludności cywilnej w Afganistanie i Iraku, może być znaczącą “wartością dodaną” w eleganckim Atrium. Czyż nie?

No, na co czekasz? KASUJ, do jasnej cholery! Ale już!


Informacja

Konto użytkownika “Magia” zostało zablokowane do odwołania na skutek rażącego i uporczywego łamania zasad i wcześniej zaakceptowanego regulaminu TXT (do wglądu w edycji każdego konta). Wszystkie teksty użytkownika “Magia” zostały na życzenie zamknięte w niedostępnym archiwum, natomiast wszystkie komentarze pozostają na widoku, gdyż tylko gospodarz danego bloga może je ukrywać – kasowanie całkowite jest niemożliwe, gdyż wszystkie komentarze “usunięte” z widoku notki są nadal widoczne w drzewku komentarzy.


Szanowna Maszyno!

Jak polemizować z panią Anią, skoro nie ma możliwości wytłumaczenia się z przekłamań zawartych w swoich niezbyt eleganckich komentarzach? A przecież to nie ja, lecz ona nadal nie odpowiedziała na najprostrze pytanie w sprawie smoleńskiej: dlaczego śledztwo zostało powierzone Rosjanom wbrew prawu i interesowi Rzeczypospolitej?

goofina

Rozmawiać można i trzeba, ale z kimś, kto zna dany temat i jest otwarty na merytoryczną argumentację. Z kimś, kto na argument odnośnie faktu “A” nie wyjedzie z domysłem w sprawie “C”.

Jestem bardzo ciekawy, w jakim miejscu pani Ania odniosła się do tej sprawy. Bo dywagacje na temat stopni naukowych w Stanach Zjednoczonych Ameryki i w Polsce, czy wskazywanie na inne przewagi „specjalistów” rządowych nad sejmowymi jest właśnie odpowiadaniem „C” na pytanie o „A”.

Życzę zawsze świeżego smaru

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


@Magia

goofina

Nie denerwuj się.
Los zrządził, że taki komentarz Sergiusza znalazł się akurat pod Twoim tekstem.
Jeśli tylko zastosuje się do moich ŻĄDAŃ, ten i wszystkie inne moje “GOOWNIANE” komentarze znikną spod Twoich i nie tylko Twoich tekstów.

O chwilę cierpliwości proszę. Chwilę zależną od szybkości reakcji Sergiusza.
Roboty przy tym będzie miał tyle, co nic. Wystarczy wylistować usera, czyli w tym przypadku mnie, i kliknąć na ikonkę z napisem “delete”.

Ot i cała praca związana z pozbyciem się “edukacyjnego GOOWNA”.

Jeśli można było w ten sposób zlikwidować notki, komentarze i konto Andrzeja F. Kleiny, to – tym bardziej – da się spuścić z wodą moją tu obecność.

Nie denerwuję się. Widzę, że dostała Pani bana – jestem tu gościem, więc nie będę się mieszał do sprawy, niemniej Pani komentarze zachowam, chyba, że zażyczy sobie Pani ich usunięcia.

pozdrawiam

Gadający Grzyb


Subskrybuj zawartość