Coś mi ściemniasz,

Coś mi ściemniasz,

nie zasłaniaj się zespołem, Dżordż też jest psychologiem i właśnie wychwala w innym wątku pozytywną rolę strzała na odmulenie w kontaktach międzyludzkich.

To raczej ten Twój piękny i dobry buddyzm Ci przeszkadza, że tak odbiję piłeczkę. :P

Niestety, tępa agresja poparta władzą urzędową (“Capo di Tutti Capi di ZOZ”) to zjawisko, którego jeszcze nie udało mi się w żaden sposób rozpracować.

Przechodziłam kiedyś granicę polsko-ukraińską, z Medyki do Szehyni.

Będąc już na terenie byłego Związku Radzieckiego, wypełniałam pracowicie kartoczkę (imię, nazwisko, data urodzenia, deklarowany cel wjazdu, numer paszportu, miejsce pobytu i tym podobne szczegóły na mój temat, bez znajomości których państwo ukraińskie nie mogłoby zasnąć). Tam nie było krzeseł, był natomiast stół, no to sobie na nim usiadłam.

I nagle wszedł celnik.

Na sam widok mi się zrobiło słabo, niczego podobnego nie widziałam w Polsce. Gość był strasznie wielki, ubrany w mundur z tyloma dystynkcjami, żeby każdy grażdanin od razu wiedział, że jest rab i czerw wobec autorytetu opartego na zwykłej chamskiej władzy i sile. Taki terminator dosłownie. Tępy zupak. Wyobraź sobie miliony mu podobnych, to zrozumiesz, czemu Rosja wygrała Wielką Ojczyźnianą.

Z punktu zaczął na mnie wrzeszczeć, a ja wiedziałam, że nie mogę nic absolutnie zrobić, bo cała jego postawa mówiła “daj mi cień pretekstu, a dostaniesz w mordę, albo w ogóle cię przymknę do wyjaśnienia”.

Wtedy zrozumiałam, że Związek Radziecki wcale się nie skończył...


Codziennik Gretchen: 17 marca By: Gretchen (16 komentarzy) 17 marzec, 2010 - 23:21