No sorry,

No sorry,

ale trza by obejrzeć film lub przynajmniej scenariusz przeczytać, by coś wiedzieć, bo tak to gadanie trochę bezcelowe jest.

I nie jest tak że każda scena uchodząca za kontrowersyjną/skandaliczną/prowokacyjną/zbyt dosłowną w filmie czy książce jest niepotrzebna.
Czasem takie sceny mają uzasadnienie.

A zresztą to wcale nie wymysł nowej sztuki, wystarczy poczytać de Sade’a choćby czy nawet Rabelais.
Albo i Księgę Tysiąca i jednej Nocy gdzie obscenicznych rzeczy tyż nie brak.
Np. zoofilii.
Nie wspominając już o antysemityzmie i antychrześcijańskim wydźwięku wielu tam opowieści.

A jednak czyta się genialnie i dobre to jest.

tak jak całkiem dobrze czyta się skandaliczny Henry Miller np. czy ogladają sięprowokacyjni i zmysłowi ,,Marzyciele” Bertolluciego czy mnóstwo innych rzeczy.

Skandal jest w pewien sposób motorem sztuki, nie tylko tej nowoczesnej tylko raczej od zawsze.
Tak jak walka z mitami, tak jak odbrązowianie, tak jak sianie fermentu, tak jak budzenie zgorszenia.
Goethego się czepiano i musiał kropkować ,,leck mich am Arsch” w jednej książce (a może to nie Goethe tylko Lessing nie pamiętam)

Z kolei sam Goethe oburzał się, że twórczość Hoffmanna to wytwory chorego umysłu, które szkodzą społeczeństwu.
Więc może za niedługo obecny twórca filmu o Westerplatte będzie wyrzekał na jakichś skandalistów i bronił jakiej klasyki i jakichś wartości, które ktoś tam (niby albo faktycznie ) szarga.


Klaps By: analityk (35 komentarzy) 9 wrzesień, 2008 - 07:15