Prawdopodobnie najlepsze Merlot, jakie piłem. Kiedykolwiek.
Nawet nie będę opisywał smaku i bukietu. Nie mam słów. Nie znam się. Ja jestem od prostych win. Jak bym umiał, to bym opisał w Smakoszku.
Że kolor głęboki, bardzo bordoski, to nawet łatwe, bo w końcu wino dostaje poważne medale w Bordeaux, prawda? Że w beczkach leżakowane? Leżakowane.
Otwiera się długo i powoli gaśnie zapach porzeczkowych liści. No tak. Ale to tylko słowa.
Genialne. Fantastyczne do ciężkich dań, ale znakomite do gorzkiej czekolady i sera.
Drogie jak na Węgry i nie do kupienia u nas.
Skąd ono u mnie?
Kiedy planowałem zeszłoroczne wakacje, przyszło mi do głowy, żeby wracać przez Węgry. Trochę chodziło mi o wino, a trochę o to, że chciałem się przejechać przez Słowację. Znudziły mi się Czechy. Znowu musiałbym dziecku w Českým Krumlove kupić misia (bo tam jest specjalny sklep z misiami). A tak, to zabraliśmy dziecko na degustację i też było fajnie.
Szukanie hotelu na Węgrzech to trochę skomplikowany problem. Przede wszystkim językowo. Ale, tak czy inaczej, psim swędem wykryłem, że winnica Korona, pod Egerem trzyma przyzwoity hotel. Zaryzykowaliśmy. Okazało się, że nie hotel, tylko takie domki:
Ale nie ma co marudzić. Całkiem znośnie, czysto i w ogólności godne polecenia. Piszą, że to standard **** i może w tym pisaniu trochę przesadzają, ale jest znacznie taniej niż w Egerze, do którego i tak jest rzut beretem. Ważne, że klimatyzacja działała.
Oczywiście trzeba się było przyzwyczaić do zgniło jajecznego zapaszku, który się nad okolicami Egeru unosi, ale w końcu to daje nam dobre wino. A starszy człowiek może sobie na dodatek pomoczyć odwłok w gorącej śmierdzącej wodzie.
Wina tam robią różne. Od tanich do owego Merlota. Muszę jednak przyznać, że całą seria Selection zrobiła na mnie duże wrażenie.
Kékfrankos też był chyba najlepszym jaki piłem. Ale tu trzeba zaznaczyć, że nie mam takiego porównania jak z Merlotami, mimo, że lubię ten, idealny dla środkowej Europy, szczep. Obojętnie czy się nazywa: Blaufränkisch, czy modrá frankovka. Bikavér też bardzo dobry, ale ja przedkładam nad bikavéry egerskie te, które robią w okolicach Szekszárdu.
W sumie to dziwne, bo tam zamiast kékfrankosa, dają do kupażu kadarkę, której nie lubię zanadto. No, ale cóż ja poradzę na własna fanaberię, prawda? Zresztą świetne wino, jak i reszta, o ktorej nie ma miejsca, żeby się rozpisywać. Nawet białe, taniutki też godne polecenia.
Winnica wygląda na młodą, w każdym zaś razie widać, że ktoś się za nią ostatnio wziął, pewnie dawniej należała, do jakiegoś PGRu miejscowego.
Teraz wygląda to tak:
Na drugim piętrze jest knajpa, całkiem niezła i każdego wina się napić do jedzenia można. Niekoniecznie trzeba kupować całą flaszkę. Te lepsze podawane są w dobranym szkle i ze wszystkimi szykanami. Jedzenie smaczne. Kelnerzy próbują mówić po polsku i są bardzo fachowi. Warto zdać się na ich porady w kwestii doboru wina do jedzenia. Tamże śniadania dla gości hotelowych. Zero uwag. No dobrze, niech będzie: małe szklanki do soku.
Można się wybrać na degustację, która jest bardzo przyjemna, zwłaszcza, że jest po węgiersku, dzięki czemu objaśnienia nie zakłócają własnych przeżyć. Zresztą, powiedzcie sami, czy do próbowania wina potrzebne są objaśnienia, zwłaszcza że elementarna zdolność obserwacji pozwala zgadnąć, czy zagryźć serem, orzechem, czy jabłkiem.
Na degustacji dają wino z niższej i średniej półki, ale ono i tak jest dobre, kiedy pijemy je w piwnicy, otoczeni beczkami. Beczki wyglądają tak:
W nich sobie leży ten Merlocik i inne barrique (jak sama nazwa wskazuje).
Ciekaw jestem, co leżakuje w tej:
Nawet mi to tłumaczono, ale po węgiersku. Mam wrażenie, że destylat, ale pieniędzy na to wrażenie nie postawię.
Dziecko się przyjemnie napiło i trochę polegiwało, ale było dumne, że nie zostało zesłane do stolika dla nieletnich. Rodzice się przyjemnie napili bez polegiwania. Poszliśmy sobie na spacerek dookoła winnicy.
Dookoła rosną winogrona. Można sobie pochodzić i poskubać. O takiego, dla naprzykładu Kékfrankosa można poskubać:
A potem zachodzi słońce, co w winnicy czasem wygląda tak:
A kiedy słońce zachodzi można sobie usiąść i napić się jeszcze raz .
Pod kawałek sera i paprykowej kiełbasy. Dla czystej przyjemności i dla pięknego zachodu słońca. Bo zachody słońca są piękne zawsze. Nawet jeśli są kiczem czystym.
Kiedy wyjeżdżaliśmy, nakupiliśmy w ich sklepie tyle, ile wlazło do bagażnika. Nie ma o czym gadać. Już dawno wypite. Dobre było. Zostały tylko dwie butelki Korona Borhaz Selection Egri Merlot 2003 na najwyższej półce.
Dzisiaj się z jednym rozstaliśmy. W końcu znalazła się okazja.
Ciekawe, czy za rok też coś dobrego wypiję i co to będzie?
Zawsze to jeszcze jeden powód, żeby trwać…
Zdjęcia niektóre robiłem ja, a niektóre dziecko
komentarze
Panie Yayco
Piękna historia, w dodatku przez dziecko miejscami sprawnie zilustrowana (pozdrowienia dla dziecka)
To ja się pana pytam – panie Yayco – dlaczego w naszym kraju nie można kupić zacnego węgrzyna? Dlaczego nie ma oryginalnego salami?
toż to skandal.
Ja zbyt dużego doświadczenia nie mam – ot makłowiczowskie importy z brzegów Balatonu i wyrwane na chybił trafił butelki z budapesztanskich sklepikow z winem na jesieni zeszlego roku (dwa razy tam bylem po kilka dni w celach prywatno – zawodowych).
bo o supermarketowym Egri Bikaver, przez ktore wszyscy jak przez ospę przejsc musielismy, to ja nie bede nawet wspominal…
ot, probowalem tyle, by wiedziec jak moze wegierskie wino zadziwic.
Ale sie wybieram na dluzsza eskapade :)
pozdrawiam.
xipetotec -- 25.02.2008 - 02:59Panie Yayco, mamy go
tego Merlota (przypadkowa zbieżność nicków)
tutaj
Tylko jak zagadać pana subiekta komputerowego po węgiersku?
merlot (skądinąd wzruszony)
merlot -- 25.02.2008 - 03:33Ładnie
opowiedziane, jedna butelka (dwie) a tyle dobrych wspomnień:)
max -- 25.02.2008 - 07:31Prezes , Traktor, Redaktor
Panie Yayco
Przywlokłam się do Pana o poranku i widzę, że nastrój się Panu zmienił. To dobrze.
Wielka szkoda, że nie można u nas tego wina kupić (naprawdę nie można?) bo tak sugestywnie się Pan nim zachwyca, że zaraz pobiegłabym do sklepu.
Ze zdjęć najbardziej mi się podoba to prezentujące winogrona oraz kiczowaty zachód słońca.
Ma Pan rację – on jest zawsze kiczowaty i zawsze piękny.
Najpiękniejszy jest w mojej Krynicy jak się na piasku siedzi, jacyś ludzie z psem przejdą i szum jest taki oszałamiający.
Chociaż może ja nie mam porównania, bo wschodu nie widziałam nigdy.
Gretchen -- 25.02.2008 - 09:17Yayco
PAnie Yayco, no to spolecznosc txt, za taki tekst powinna wynagrodzic pana dziecko kupnem misia. Niekoniecznie czeskiego.
moze to barbarzynskie pytanie: drogi jak na Węgry, znaczy ile?
Griszeq -- 25.02.2008 - 09:18Griszeq
2600 HUF czyli forintów (link do sklepu w moim komentarzu), jak na wczoraj około 36 zł. Ale na wynos (czyli wywóz) nie sprzedają. Niby mamy unię, ale nie do końca.
niestety.
merlot
merlot -- 25.02.2008 - 09:49Merlot
dzieki. no to nie jest taka masakra, jakiej sie spodziewalem. bo obawialem sie, ze to gdzies kolo 80-90 zl bedzie oscylować. 36 to dobra cena, jak na wyzsza polke…
ja trafilem na sklep sprzedajacy wina portugalskie, z bezposrednim importem, ale ja to potrafie jedynie napisac, ze sa dobre i chec na te wina poozstala mi po wloczenia sie po poludniu portugalii.
a z tym blokowaniem sprzedazy na wynos to skandal! cholera, poczulbym sie choc przez chwile jak Pan Yayco ;-))))
pozdrawiam.
Griszeq -- 25.02.2008 - 10:22"Być jak Pan Yayco"
słyszałem że na jakims południowym stoku w Chile kręcą remake “Być jak John Malkovich”,
:)))
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 25.02.2008 - 10:56Griszeq
A gdzie ten sklep z winem portugalskim?
xipetotec -- 25.02.2008 - 11:28Xipetotec
W Mikołowie, choć w sumie – to tak w połowie drogi między Mikołowem a Rudą Sląską.
W razie poszukiwania konkretnych marek, mogę Ci coś tam wyszukać i jakby co – pocztą przesłać. Choc do wyboru jest ich raptem 25-30.
Przedziały cenowe od 15,- do 1000,- zł.
Ale na necie ten sklep zbiera baty :-((((
pozdrawiam.
Griszeq -- 25.02.2008 - 11:40Max
;-))))
Griszeq -- 25.02.2008 - 11:42Panie Maksiu
dobre.
wziąłbym to sobie na motto, tylko boję się pana Yayco w jakiś nowy disorder wprowadzić;-)
merlot
merlot -- 25.02.2008 - 11:55Panie Yayco
Pan jesteś wielki ! super tekścik :)
“Nie ma Boga, jest motór.”
Docent Stopczyk -- 25.02.2008 - 12:07Panie Griszequ i Merlocie
tam jest jakieś przekłamanie, albo ja kupiłem coś innego, bo płaciłem za butelkę, w winnicy ponad 7000 HUF za butelkę, mając świadomość, że kupuję stuzłotowe wino warte znacznie więcej. Ten Merlot był najdroższym winem, jakim handlowali.
Inne ceny na tej stronie , co Pan Merlot znalazł, się mniej więcej zgadzają (mam rachunki) więc chyba oni sprzedają coś trochę gorszego, niż to przeze mnie opisane.
Trudno mi dociec, na czym ten pic polega, bo obrazek podobny do rzeczywistości, tylko to moje ma więcej naklejek z medalami.
yayco -- 25.02.2008 - 15:48Panie X
To chyba nie całkiem tak.
W Warszawie parę miejsc z winem węgierskim jest.
Te dobre są drogowate, ale warte swoich pieniędzy. Świetną, choć nie tanią, piwnicę ma restauracja Borprince na Zgody.
Karmią też pierwszorzędnie.
Co do salami to nie mam zdania, bo mnie raczej brakuje dobrej szegedyńskiej paprykowej kiełbasy.
A dlaczego nie ma?
Trochę sam Pan sobie chyba odpowiedział. W supermarketach sprzedają kwas z głową byka. Za grosze, bo tyle ten kwas warty. Jakby kazali ludziom zapłacić pięć albo dziesięć razy więcej za wino, które na etykietce miałoby te same litery, ale nie miałoby tego byka (bo dobrego bikavera z bykiem nie widziałem), to czyli by się nabijani w butelkę (w sensie ścisłym).
Poza tym Polacy noszą się z pańska i nie cenią wyrobów dawnego demoludu. Sklep z winami bułgarskimi splajtował. Rumuńskie Merlot, które kupowałem jako odświętne (dla znakomitej jakości) zniknęło, bo pewnie sam jeden je kupowałem.
Z win rumuńskich, czasami trafia się feteasca alba, ale ja pijam wytrawne. Feteasca negra bywała w opanowanej przez ruską agenturę Billi, a teraz jej nie widuję wcale.
Człowiek niemajętny kupi wino w supermarkecie niepatrząc. Jak ktoś dojdzie do pieniędzy, to wyda majątek na nic nie warte wyroby francuskie.
Rynek kiepski.
Dlatego ja generalnie zamierzam propagować wina tanie, a dobre. Dla tego zrobiłem wyjątek, bo się wczoraj zestarzałem i zrobiłem sobie starczą przyjemność.
PS Oprócz okolic Egeru i Szekszárdu polecam bardzo Sopron. Miejscowe Kékfrankose warte są grzechu, choć miejcowość nie ma tak przyjemnej atmosfery jak Eger.
yayco -- 25.02.2008 - 16:05Panie Maxie,
faktycznie, przejazd na węgry bardzo się udał. Odpoczołem i przyjemnie się napiłem.
Żałuję, że w tym roku nie uda mi się tak zboczyć z trasy…
yayco -- 25.02.2008 - 16:07Panie Yayco,
a może ono w tym roku to już trochę mniej najlepsze jest? Z niektórymi winami tak bywa.
A chłopaki zrobiły po prostu sezonową wyprzedaż?
Z drugiej strony, jak ma mniej orderów to trochę gorsze musi być.
A dobra wiadomość jest taka, że możemy zamawiać (wszystko, nie tylko tego Merlota):
Mariann Toth (nie wiem czy Pan, czy Pani, ale podobno po angielsku posiada)
wine [at] koronawineborhaz [dot] hu
Recepcjonistka w hotelu ten kontakt mi zapodała, pana Yayco oczywiście pozdrawiając przy okazji.
merlot (na tym wątku nick schizofreniczny)
merlot -- 25.02.2008 - 16:08Pani Gretchen,
nastrój mi się nie zmienił, a przez Panią nawet pogorszył. Wstydź się Pani za to.
Niech sobie Pani kupi coś od Vincze albo od Taklera. Znakomite bikavery. W Arkadii do nabycia.
Kicz zachodu nad dużą wodą jest bardzo OK.
Pani spoglądnie na to. Zamieszczę miniaturkę, bo zdjęcie jest duże, a nie chcę go kaleczyć:
yayco -- 25.02.2008 - 16:18
Panie Nam Szanowny Yayco
To sto lat w zdrowiu!!!
najprzedniejszych win i tekstów życzę,
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 25.02.2008 - 16:22Panie Griszequ,
moje dziecko ma już swoje lata. Na degustacje win uczęszcza.
Misiów ma aż zanadto. I innych pluszowości.
Przedostatni (chyba) nabytek został nazwany Freud, choć to może nie miś jest, tylko wilczek.
Nawet nie chcę zgadywać, jaki gatunek reprezentuje Zygmunt...
Proszę nawet takich rzeczy nie sugerować, bo dziecko bacznie śledzi moją tutejszą twórczość i może mieć roszczenia…
yayco -- 25.02.2008 - 16:22Co do win portugalskich,
to powiem tylko tak: jak ktoś mi pokarze w Polsce gdzie sprzedają Alabastro Reserva z 2002 albo z 2003 roku, to pójdę pieszo, żeby kupić.
I wezmę taczki, żeby w detalu nie kupować.
yayco -- 25.02.2008 - 16:25Co do bycia mną
to się nie zaleca.
Nudno. Mało płacą. Niewiele życia zostało.
yayco -- 25.02.2008 - 16:26Panie Stopczyku Docencie,
dziękuję.
Faktycznie, nikt nigdy nie narzekał.
yayco -- 25.02.2008 - 16:28Panie Merlocie,
Pana sugestia wydaje się prawdopodobna. Może być, że po pół roku staniało, choć moje, na półce kilka miesięcy leżąc, na walorach nie straciło.
Adres działa jak najbardziej, bo z tą właśnie Panią się kontaktowałem rezerwując sobie chałupkę na kilka dni.
Bardzo oni tam mili, i starają się uczyć polskich słów.
Nawet to, że programy w telewizji wyłącznie węgierskie, przestaje przeszkadzać. W pewnym momencie. A ściślej: od pewnego momentu…
Jak Pan wydobędzie od nich aktualny cennik, to będę wdzięczny za przesłanie na priv
yayco -- 25.02.2008 - 16:34Panie Maxie,
dziękuję najserdeczniej, choć sardonicznie zauważę, że czasami sto lat to nie jest taka znowu specjalna perspektywa…
Dziękuję raz jeszcze. Miło mi się zrobiło.
yayco -- 25.02.2008 - 16:36Panie Yayco
Nie rób z siebie takiego starca jak słowo daję, bo jeszcze w końcu ktoś uwierzy!
Jeśli czymś Panu nastrój pogorszyłam to bez takich intencji, bo ciężko mi nawet dociec czym.
Dziękuję za obrazek – to właśnie miałam na myśli. Przecudnej urody jest to kicz.
I proszę przyjąć od mojej skromnej osoby jak najlepsze życzenia, wszystkiego co najwspanialsze.
Gretchen -- 25.02.2008 - 16:47fakt:)
Graphic Comments
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 25.02.2008 - 16:50Pani Gretchen,
każdy ma tyle lat, na ile się czuje i niech to Pani wystarczy.
Pogorszyła Pani wprawiając mnie w refleksję dotyczącą uzależnień. Nic więcej.
Dziękuję bardzo za życzenia.
yayco -- 25.02.2008 - 16:53Panie Maxie,
trochę to właśnie tak wygląda, zwłaszcza jak się ma łapy za krótkie.
yayco -- 25.02.2008 - 16:54ale proszę Pani
Gretchen w swoje samopoczucie nie mieszać, kobieta do rany przyłóż...
:)
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 25.02.2008 - 17:12Panie Maxie,
ja nie mieszam.
Ja odpowiadam na pytania.
yayco -- 25.02.2008 - 17:15Bardzo jestem ciekawa
czy Pan Yayco zgodzi się na określenie mnie mianem “kobiety do rany przyłóż”?
Bardzo Panie Maxie dziękuję, za miłe słowo :)
Gretchen -- 25.02.2008 - 17:40A co ja mam w tej kwestii do powiedzenia?
Nie posiadam wykształcenia medycznego.
Jak sobie Pan Max chce przykładać, to już jego rana…
yayco -- 25.02.2008 - 17:49@yayco
to ja sie również przyłączę – wszystkiego najlepszego panie Yayco :))
a co do Borprince – swieta racja, czasem nawet tam u nich kupuje/jadam – zwlaszcza, ze w kapciach tam moge w sumie z domu przejsc.
Maly sklepik z portugalskim winem jest tuz obok – na Górskiego (za kamienicą Wedla)
xipetotec -- 25.02.2008 - 18:34Dziękuję Panie X,
najserdeczniej dziękuję.
Co do tych portugalskich, to mam mieszane odczucia, bo też trochę tego posmakowałem, oglądając takie kicze, jak ten co jest powyżej w miniaturce.
A tam przy tym Wedlu miałem pecha, bo mi sprzedali butelkę wina trefną, bo silnie zajeżdżała siarką z wypalanej świeżo beczki.
To się zdarza, ale to, że moją reklamację oleli, to mnie do nich zniechęciło.
Przez to może za słabo się znam na portugalskich, muszę chyba jeszcze raz tam zawędrować.
Nad ocean, znaczy…
yayco -- 25.02.2008 - 18:49Panie yayco
właśnie zauważyłem że zostałeś skatalogowany pod pseudonimem TXT fotoblog, albo nie zauważyłem albo przerzuconyś- co ma swoje miłe konsekwencje, będzie widać i czasem częściej zaglądać, pozdawiam przed nocką
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 25.02.2008 - 22:23Panie Maxie
ja jestem duży chłopiec.
Sam robię siku, sam się samookreślam i w ogóle.
Kategoryzacje na TXT są zabawne dosyć. Traktuję je jako środek artystycznego wyrazu.
yayco -- 25.02.2008 - 23:18Szanowny Panie Yayco
miałbym radochę gdybyś Pan ten temat ciagnął i o wrażeniach z degustacji pisał.
Lubię wino i teraz wybór win jest duży.
W typowym sklepie trudno zdecydować jaki specjał kupić.Tak niestety mają ci,którzy ulubionych wypróbowanych win nie mają.
Wstyd się przyznać,że obecnie kupuję wina mołdawskie i gruzińskie.Może i trafię na takie co przypadnie mi do gustu.
Był czas gdy próbowałem wina australijskie,z RPA.
Paskudnie bo w tych moich niby degustacjach cieniem się kładzie kwas lat siedemdziesiątych te różne bycze krwie i wermuty.
Uwielbiam Tokai,mam wielką frajdę gdy pojadę sobie do świata win i kupię pare buteleczek tego złocistego napoju.Radocha dla podniebienia choć masakra w portfelu.
Pozdrawiam z szacunkiem
Zenek -- 26.02.2008 - 04:48Panie Zenku,
ilość w jakość nie przechodzi, ale obiecuję, że do wątku będę wracał, ilekroć się okazja nadarzy
yayco -- 26.02.2008 - 07:53Panie Yayco Szanowny
Szanowny Panie Yayco – nawet jesli bedzie mialo, znaczy sie Dziecko, roszczenia, to przeciez nie do Pana tylko do TXT.
Skieruje Pan tedy Latorośl do Pana Jarka Jareckiego lub Pana Igły, a oni cos wykomibinuja.
np – podniosa abonament, celem uspokojenia nastrojow w spolecznosic txt poprzrez zaspokojenie roszczen tych i owych ;-)))))
Griszeq -- 26.02.2008 - 09:03Panie Griszequ,
cóż za obrzydliwe i socjalistyczne ma Pan pomysły!
Znaczy ja mam sam za misia zapłacić i to nawet drożej, żeby się przy tym pośrednicy (nawet sympatyczni) najedli?
I chciałem jeszcze zapytać, kiedy to Pan wreszcie swojego bloga zaprowadzi?
Z Pana Merlota bierz Pan przykład, który też długo do stanowczego postanowienia dochodził, a teraz jak nam pięknie rozkwita przecież!
yayco -- 26.02.2008 - 10:14re: Duże wina: Korona Borhaz Selection Egri Merlot 2003
Panie Yayco, ja to jestem liberalny oszoloem, wiec z tym socjalizmem to tak z mrugnięciem oka. Mialem nadzieje, że jako pomysłodawca, podczepie sie pod Adminów i uzyskam jakis procent za dobry pomysl.
Panie Yayco, z moim pisaniem to ja Panu juz opowiadalem – bez pozywki, jaką daja mi teksty Pana, Wyrusa, Igły, Nicponia czy Lorenzo, to ja mam glowe pusta.
Czesto czytam Panów teksty po pare razy i czuje, ze nic takiego nie jestem w stanie stworzyc. Wole poświecic wiec czas na w miare dobre komentowanie, niz w miare slabe pisanie.
Bo przecież notki Panów same w sobie nie zyja, wymagaja dyskusji, komentarzy, stanowisk. Wymagaja sporej ilosci takich jak ja. W kazdym razie – tak to sobie tlumacze. ;-)
Ale dzis powiesze swoja pierwsza notke, jako powtorzenie komentarza u Wyrusa. O ile mi sie uda z tym diabelstwem poradzic.
pozdrawiam serdecznie – czekam na notke o Grochowie ze zdjeciami Latorosli.
Griszeq -- 26.02.2008 - 10:32To czekam, nogami przebierając,
żeby Panu krytyką dopiec ;-)
A na Grochów przyjdzie moment jeszcze poczekać, bo N teraz poważnymi sprawami zajęty, dziecko zaś niebezpiecznie do gimnazjalnych się zbliża egzaminów…
Nie mam lekkiej głowy do poważnych tekstów, więc albo całkiem nieważne, albo wprost przeciwnie nudne pisał będę...
Zaraz coś napiszę takiego nieciekawego, tylko się dobrze obudzę...
yayco -- 26.02.2008 - 10:37Panie Yayco
okazalo sie, ze ja nie moge pisać normalnych notek, bo jestem komentatorem ;-)
napisalem więc notke na forum, ale na szczescie tam nikt nie zgląda. ;-))))
Griszeq -- 26.02.2008 - 12:23Pan to jakieś jest skąpiradło, Panie Griszequ
nie chce się Panu symbolicznej kwoty uiścić?
To napisz Pan proszalne pismo do Pana Sergiusza, może się ulituje nad Panem.
Pójdę tam, do tego forum, ale nie zaraz…
yayco -- 26.02.2008 - 12:33Panie Yayco
Zadne tam ze mnie skąpiradlo, zaplacilem kwote za blogerskie, tylko jak sie rejestrowalem to zadeklarowalem jako komentator, bo czytalem ze mozna to sobie dowolnie regulowac. Ale jak widac – nie mozna.
Ale napoisze do Igły, to mnie moze zmieni…
Griszeq -- 26.02.2008 - 12:46Jak Pan zapłacił,
to się Panu należy jak psu buda.
Jakby opór stawiali, rób Pan hałas, to się Pana stosownie poprze!
yayco -- 26.02.2008 - 12:55