Te dobre są drogowate, ale warte swoich pieniędzy. Świetną, choć nie tanią, piwnicę ma restauracja Borprince na Zgody.
Karmią też pierwszorzędnie.
Co do salami to nie mam zdania, bo mnie raczej brakuje dobrej szegedyńskiej paprykowej kiełbasy.
A dlaczego nie ma?
Trochę sam Pan sobie chyba odpowiedział. W supermarketach sprzedają kwas z głową byka. Za grosze, bo tyle ten kwas warty. Jakby kazali ludziom zapłacić pięć albo dziesięć razy więcej za wino, które na etykietce miałoby te same litery, ale nie miałoby tego byka (bo dobrego bikavera z bykiem nie widziałem), to czyli by się nabijani w butelkę (w sensie ścisłym).
Poza tym Polacy noszą się z pańska i nie cenią wyrobów dawnego demoludu. Sklep z winami bułgarskimi splajtował. Rumuńskie Merlot, które kupowałem jako odświętne (dla znakomitej jakości) zniknęło, bo pewnie sam jeden je kupowałem.
Z win rumuńskich, czasami trafia się feteasca alba, ale ja pijam wytrawne. Feteasca negra bywała w opanowanej przez ruską agenturę Billi, a teraz jej nie widuję wcale.
Człowiek niemajętny kupi wino w supermarkecie niepatrząc. Jak ktoś dojdzie do pieniędzy, to wyda majątek na nic nie warte wyroby francuskie.
Rynek kiepski.
Dlatego ja generalnie zamierzam propagować wina tanie, a dobre. Dla tego zrobiłem wyjątek, bo się wczoraj zestarzałem i zrobiłem sobie starczą przyjemność.
PS Oprócz okolic Egeru i Szekszárdu polecam bardzo Sopron. Miejscowe Kékfrankose warte są grzechu, choć miejcowość nie ma tak przyjemnej atmosfery jak Eger.
Panie X
To chyba nie całkiem tak.
W Warszawie parę miejsc z winem węgierskim jest.
Te dobre są drogowate, ale warte swoich pieniędzy. Świetną, choć nie tanią, piwnicę ma restauracja Borprince na Zgody.
Karmią też pierwszorzędnie.
Co do salami to nie mam zdania, bo mnie raczej brakuje dobrej szegedyńskiej paprykowej kiełbasy.
A dlaczego nie ma?
Trochę sam Pan sobie chyba odpowiedział. W supermarketach sprzedają kwas z głową byka. Za grosze, bo tyle ten kwas warty. Jakby kazali ludziom zapłacić pięć albo dziesięć razy więcej za wino, które na etykietce miałoby te same litery, ale nie miałoby tego byka (bo dobrego bikavera z bykiem nie widziałem), to czyli by się nabijani w butelkę (w sensie ścisłym).
Poza tym Polacy noszą się z pańska i nie cenią wyrobów dawnego demoludu. Sklep z winami bułgarskimi splajtował. Rumuńskie Merlot, które kupowałem jako odświętne (dla znakomitej jakości) zniknęło, bo pewnie sam jeden je kupowałem.
Z win rumuńskich, czasami trafia się feteasca alba, ale ja pijam wytrawne. Feteasca negra bywała w opanowanej przez ruską agenturę Billi, a teraz jej nie widuję wcale.
Człowiek niemajętny kupi wino w supermarkecie niepatrząc. Jak ktoś dojdzie do pieniędzy, to wyda majątek na nic nie warte wyroby francuskie.
Rynek kiepski.
Dlatego ja generalnie zamierzam propagować wina tanie, a dobre. Dla tego zrobiłem wyjątek, bo się wczoraj zestarzałem i zrobiłem sobie starczą przyjemność.
PS Oprócz okolic Egeru i Szekszárdu polecam bardzo Sopron. Miejscowe Kékfrankose warte są grzechu, choć miejcowość nie ma tak przyjemnej atmosfery jak Eger.
yayco -- 25.02.2008 - 16:05