W tych dniach przypada 65-ta rocznica męczeńskiej śmierci o. Ludwika Wrodarczyka, oblata, proboszcza parafii Okopy (pow. Sarny, Wołyń).
Oto fragmenty jego życiorysu, umieszczone na stronie mu poświęconej:
O. Ludwik Wrodarczyk urodził się 25 sierpnia 1907 roku w Radzionkowie. Dwa dni później otrzymał chrzest. Swoją edukację rozpoczął w szkole nr. 1 przy szosie wiodącej do Tarnowskich Gór. Był chłopcem spokojnym, zrównoważonym i pilnym. Pomagał słabszym kolegom w nauce. Był wesoły, a przy tym bardzo pobożny. Często się modlił. Jako chłopak był bardzo pracowitym dzieckiem. W wieku 12 lat przystąpił pierwszej do Komunii Świętej.
W roku 1921 ukończył szkołę i jesienią 14 letni Ludwik rozpoczął pierwszy rok w Małym Seminarium Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów w Krotoszynie. 15 sierpnia 1927 roku, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, złożył pierwsze śluby zakonne. 10 czerwca 1933 roku osiągnął to, co było jego marzeniem. Otrzymał sakrament kapłaństwa z rąk biskupa Walentego Dymka.
17 sierpnia 1939 otrzymał dekret na administratora nowo utworzonej parafii w Okopach na granicy polsko-rosyjskiej. parafie stanowiły trzy polskie wioski: Dołhań, Okopy i Borowe Budki.
Był dobrym i gorliwym duszpasterzem. Parafianie przychodzili do niego ze swoimi kłopotami i mieli do niego całkowite zaufanie we wszystkim. Widzieli w nim świętego kapłana. Nieraz wykazał się odwagą narażając własne życie. Przykładem może być historia organisty, p. Benedykta Halicza, któremu schronienia przed Niemcami udzielił O. Ludwik. W ten sposób uratował mu życie, a tym samym ożywiło się życie parafialne w Okopach. Został założony ruch kościelny, orkiestra z okolicznych muzykantów grających na instrumentach dętych. Jak wspomina go brat Karol Dzięba O. Ludwik odznaczał się wyjątkową skromnością i taktem, a ponad wszystko pokorą. Jego działalność wychodziła poza granice parafii, ale także sięgała w głąb Rosji. Katolicy rosyjscy zapraszali go do swoich miejscowości dla zaopatrzenia chorych i udzielenia innych sakramentów świętych. Ludzie gromadzili się i czekali na przybycie tego – ich zdaniem – świętego kapłana. nazywano go dobroczyńcą ubogich. Prawosławni [pod wpływem jego postawy] przechodzili na katolicyzm.
Parafia o. Wrodarczyka przetrwała do grudnia 1943r. dzięki ochronie licznych w tamtych okolicach oddziałów partyzantki sowieckiej. W razie nieobecności partyzantów nocowano w lesie. Po pewnym czasie stwierdzono “oddalenie się” bojówek UPA, więc zaprzestano tych środków ostrożności.
4 grudnia 1943r. partyzanci sowieccy odeszli z rejonu Okopów w stronę Żytomierza, by walczyć z wycofującymi się wojskami niemieckimi.
W nocy z 6 na 7 grudnia 1943r. UPA napadła na miejscowości wchodzące w skład parafii o. Wrodarczyka. Napastnicy działali w trzech grupach: jedna mordowała, druga rabowała a trzecia podpalała domy. Polacy w bieliźnie uciekali do lasu. Mordów dokonywano w bestialski sposób- rozcinano brzuchy, przybijano kołkami do ziemi, ćwiartowano siekierami). Łącznie w trzech miejscowościach parafii – Okopach, Budkach Borowskich i Dołhani zginęło około 137 osób.
W Budkach Borowskich opętani szałem mordowania napastnicy zabili nawet Ukrainkę, żonę nacjonalisty, nie słuchając jej tłumaczeń, a wraz z nią jej dwoje dzieci.
Uciekinierzy znaleźli schronienie w szałasach ukraińskich mieszkańców wsi Netreba, którzy nie chcąc wstąpić do UPA byli zmuszeni uciec do lasu. Wigilię 1943r. spędzili już we własnych szałasach…
O. Wrodarczyk nie uciekł wraz ze swymi wiernymi. W chwili napadu przebywał w kościele, by ratować tabernakulum. Przy nim zarąbano dwie kobiety. Został schwytany przez upowców i zabrany na “sąd” do wsi Karpiłówka.
Istnieją dwie wersje śmierci o. Wrodarczyka. Pierwsza – że został 12. grudnia przerżnięty piłą. Druga, bardziej prawdopodobna, gdyż pochodząca od Ukraińców z Karpiłówki: 7 grudnia 1943r. najpierw był przesłuchiwany, bity i torturowany, a później rozcięto mu klatkę piersiową i wyjęto pulsujące serce.
Podobno jeszcze w 1992r. w domu, w którym torturowano kapłana, były widoczne na ścianie ślady jego krwi.
Mogiły męczennika nie udało się odnaleźć.
o. Ludwik Wrodarczyk
————————————————————————————————————————
Źródła:
Strona internetowa poświęcona O. Ludwikowi Wrodarczykowi O.M.I.
W. Siemaszko, E. Siemaszko, “Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945”, Warszawa 2000.
komentarze
Panie Dymitrze!
Myślę, że to przechodzenie prawosławnych na katolicyzm, to gwóźdź do trumny ojca Ludwika Wrodarczyka. Upowcy nie mogli takiego czegoś „puścić płazem”.
Przy okazji w ostatnim zdaniu pierwszego akapitu życiorysu tego kapłana są przestawione wyrazy „komunii do”. Dobrze byłoby zwrócić uwagę autorom strony.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 07.12.2008 - 08:47JM
zdecydowanie “nagrabił” sobie o.Wrodarczyk tym prozelityzmem, a także współpracą z partyzantką sowiecką. Jako lider społeczności polskiej miał z nią częste kontakty.
Dymitr Bagiński -- 07.12.2008 - 11:41Co do błędów na tej stronie – jest ich tam dużo więcej, ale wszystkich jak się okazuje, nie wyłapałem.
Można
w bitewnym szale zabić kobietę czy dziecko. Czasem. Jestem w stanie to zrozumieć.
Można pobić jeńca, czasem. Też zrozumiem.
Można dobić rannego. Czasem. Też zrozumiem.
Nienawiść zrozumiem.
Grabież też.
Tych powtarzających się okropności – cięcia piłą, rąbania, patroszenia, rozbijania dzieci o mur, rozcinania brzuchów, obcinania głów, obdzierania ze skóry, palenia żywcem.
Ciągle i ciągle.
Nie jestem w stanie zrozumieć.
Igła -- 07.12.2008 - 13:59re: Męczennik o. Ludwik Wrodarczyk
Całe to okrucieństwo po to, aby tam Polacy więcej nie wrócili.
Nie wiem, czy w tych terenach mieszkają jeszcze Polacy, Ja wiedząc
do jakich nieludzkich czynów tam dochodziło nie zamieszkałbym tam nigdy.
Bałbym się, że się to powtórzy.
Czyli cel osiągnięty.
Krawol
krawol -- 07.12.2008 - 17:21Panie Krawolu!
Cała zabawa polega na tym, że ci ludzie co mordowali mogli być bardziej Polakami, niż ci, którzy byli mordowani. Na Rusi przynależność narodowa wiązała się raczej z religią, niż z korzeniami. Poza tym, UPA rżnęło również swoich więc docelowo będzie to pustynia.
A mieszkał tam ktoś z Pana rodziny? Bo Polacy tam nadal mieszkają.
Jerzy Maciejowski -- 07.12.2008 - 19:07Panie Igło
bo i nie o wojnie tu mowa
Dymitr Bagiński -- 07.12.2008 - 20:39