Autor: Thomas Sheridan
A Warning from the Ancestors – Psychopaths in Folklore and Fairy Tales
Przekład: PRACownia
Niedawno otrzymałem wiadomość od kogoś, kto czytał Puzzling People, i człowiek ten zadał mi pytanie: „Dlaczego wszystkie bajki są o psychopatach i psychopatycznym zachowaniu?”
Mitologia i folklor są naprawdę wczesną formą psychologii. W erze przed-naukowej był to jedyny sposób, w jaki przeciętni ludzie mogli zakotwiczyć u innych swoją frustrację i ostrzeżenia dotyczące pasożytów świadomości i innych patologicznych drapieżników obecnych w świecie materialnym, bez konieczności polegania wyłącznie na nadprzyrodzonych czy religijnych pojęciach, takich jak demony, sukkuby i tak dalej. Prawdopodobnie miało to na celu uniknięcie oskarżeń o czary i bluźnierstwa. Tak więc, zamiast operować czysto religijnymi motywami, począwszy mniej więcej od średniowiecza wprowadzono psychopatę do świata bajek dla dzieci.
Prawie wszystkie europejskie baśnie od tamtego czasu są o psychopatach i psychopatycznych zachowaniach. O tym, jak rozpoznać ich cechy i jak sobie z nimi radzić. I jest tak nie przez przypadek, zbiorowa pamięć ludowa generowana była bowiem pod płaszczykiem opowieści dla dzieci o złych macochach, o wilkach przebranych za uprzejmych i znajomych ludzi, okazujących się być zabójcami. Repozytorium świadomości patologii było zasadniczo jedyną opcją, dostępną – wówczas głównie niepiśmiennej – społeczności. Bardzo skuteczna metoda ostrzeżenia innych w taki sposób, żeby ostrzeżenie zostało przekazane dalej, bez ryzyka cenzury i wykpienia – poprzez zastosowanie lingwistycznej sztuki ludowej do wykształcenia zmian w zbiorowej świadomości. W końcu taki właśnie był cel owych bajek – wysłanie w przyszłość swego rodzaju ostrzeżenia. Pełniąc jednocześnie funkcję alegorycznej sesji terapii zbiorowej, leczącej dawną traumę w obrębie wspólnoty, spowodowaną przez psychopatów.
Tradycja ustna zgromadzona w świadomości plemiennej dla podtrzymania „dobrego ducha” społeczności. Odczuwany imperatyw zadania sobie trudu i stworzenia rozległego i złożonego kanonu bajek pokazuje, że ówcześni ludzie wiedzieli, iż mają do czynienia z czymś, co nie jest w pełni człowiekiem. Ten „niewykształcony” pre-freudowski lud doskonale zdawał sobie sprawę, że umysł zawiera różne poziomy świadomości. Trauma nie zawsze była przechowywana w obrębie ego – raczej w „innym umyśle” za nim. Było to również powiązane z ogólnym zdrowiem emocjonalnym oraz bezpieczeństwem całej społeczności.
Każdy, kto kiedykolwiek był osobiście zniszczony przez psychopatę – w sensie psychicznym – swobodnie przyzna, że jest w tym doświadczeniu coś nieziemskiego. Rozmawiałem z zatwardziałymi ateistami, którzy używali takich określeń, jak „demoniczne”, dla opisania skutków, jakie to u nich spowodowało, i jak racjonalizowali to doświadczenie. Używali takich określeń, jak demoniczne, nie dlatego, że byli ignorantami, byli przesądni, lub brakowało im słów – ale dlatego, że tylko to im pozostało, by byli w stanie uporać się z psychicznymi skutkami i wyrazić jakoś to, co im uczyniono.
Mnogość postaci psychopatów w europejskich bajkach dowodzi, jak poważnie traktowany był ten problem przez naszych przodków. Co jest jeszcze wymowniejsze, jeśli chodzi o słowo pisane i literaturę popularną – dopiero z pojawieniem się “Drakuli” Brama Stokera przywrócono metaforę psychopaty do powszechnej świadomości. Niewiele było innych tego typu postaci w międzyczasie.
Upowszechnianie się umiejętności pisania i czytania wśród ogółu ludności stało się następnie narzędziem wykorzystywanym przez Psychopatyczną Siatkę Kontroli do zaprzeczania własnemu istnieniu w przekazach adresowanych do społeczeństw. Zalewając ich myśli i oczekiwania niemożliwymi i z góry skazanymi na niepowodzenie historiami miłosnymi i kwiecistymi eposami. Gdzie bohaterowie bezwarunkowo i ochoczo poświęcają się dla arystokracji i narodu, a toksyczne związki uznawane są za „romantyczne”.
Nawet w czasach obecnych, Robert Hare, po 30 latach studiowania tego problemu, wprowadził termin „wewnątrzgatunkowy drapieżnik”. Jeśli to nie przywołuje obrazu znanego z folkloru, to nie wiem, co innego mogłoby go przywołać.
***
Polecana lektura:
Żelazny Jan – Robert Bly
Biegnąca z wilkami – Clarissa Pinkola Estés
***
Wszystkim blogerom, komentatorom i czytelnikom TXT – Do Siego Roku!
komentarze
Bardzo ciekawe,
akurat sobie czytam o historii wampirów książeczkę pewną.
Tyle że autor trochę się myli, pisząc, że przed Draculą nie była postać psychopaty powszechnie obecna w w literaturze.
Była, była, choćby mnóstwo łotrów gotyckich w powieściach 18-wiecznych, cała twórczość niemieckich romantyków, E.A. Poe itd
Acz akurat Stoker jest oczywiście i jego powieść niejako kompendium wiedzy o samych wampirach i wszystko, co później z niego (choć oczywiście nie on pierwszy literacko wampira potraktował)
pzdr
grześ -- 31.12.2011 - 10:05Grzesiu
Zwróć uwagę, że Autor odnosi się przede wszystkim do baśni i legend europejskich, więc np. Poe nie wchodzi do tego zbioru.
Twórczości niemieckich romantyków (może z wyjątkiem Goethego, a i to dość pobieżnie) nie znam. A jak nie znam, to nie mogę się na ten temat wypowiadać.
Jednakże, pozwolę sobie poczynić kilka uwag natury ogólnej.
Nie wszystkie łotrowskie postacie przedstawiane w literaturze noszą znamiona psychopatii. Te cechy są dość szczególne i jasno zdefiniowane. Ergo, nie każdy morderca czy złodziej jest psychopatą tak, jak i nie każdy psychopata jest mordercą czy złodziejem.
Jeśli zaś chodzi o “Drakulę” Brama Stokera, to Sheridan pisze tu o metaforze psychopaty, a nie o wampirze-psychopacie per se. Pisze też, że takich postaci (obdarzonych przez pisarzy szczególnymi cechami, właściwymi psychopatom) było w tamtym okresie niewiele. Niewiele, nie oznacza, że do czasu pojawienia się powieści Stokera nie było ich wcale.
Bardzo się cieszę, że uznałeś ten artykuł za interesujący. Dziękuję. :)
Magia -- 31.12.2011 - 10:42Bardzo lubię
poszukiwanie w bajkach ukrytych symboli. Pycha!
Polecane książki są w tym względzie bezwzględnie obowiązkowe.
Psychopaci są niebezpieczni i pewnie najbardziej przez to, że trudno ich rozpoznać w często uroczych i fascynujących osobach.
Gretchen -- 31.12.2011 - 19:29Słusznie prawisz, Gretchen.
Umiejętność naśladowania normalnych ludzkich zachowań i uczuć, to podstawowa broń psychopatów. Im lepiej ją opanowują tym większe spustoszenia po nich niszczycielskiej działalności zostają.
Ot, wystarczy spojrzeć na wilka udającego babcię w baśni o Czerwonym Kapturku.
ps. Coś dziwnego stało się w nocy z SG TXT. “Zniknięty” został dział z nowymi notkami.
Zastanawiam się czy to Maszyna zabalowała czy to tak “po nowemu”, wraz z nadejściem Nowego Roku, ma już być?
Edit: Chociaż nie. To nie jest nowy pomysł. To już było.
Magia -- 01.01.2012 - 09:34No cóż, tak jak nie podobało mi się to wtedy, tak i nie podoba się teraz. :/
Magia
O tym naśladownictwie to sobie pomyślałam, że jak coś jest puste to łatwiej się zapełnia. Bardzo błyskotliwa myśl, nie można powiedzieć.
Gretchen -- 01.01.2012 - 15:30Terapeutyczna moc bajek jest wielka, może właśnie dlatego, że jest to przekaz trafiający gdzieś głęboko w nas.
Oczywiście one nie tylko ostrzegają. Niosą nadzieję, dają wskazówki, kształtują wzorce (weźmy na ten przykład takiego księcia czy królewnę :).
Można je interpretować z różnych poziomów, wedle różnych kryteriów. Skarbnica po prostu.
Gretchen
A jakże, myśl ta jest błyskotliwa. Uzupełnię ją jeszcze jedną błyskotliwością.
Otóż, jeśli puste zapełnia się jeno didaskaliami typu:
– czy królewna była blondynką czy brunetką;
– czy książę obejmie tron w małym czy dużym królestwie;
– czy smok był różowy czy zielony;
– i czy karzeł miał jedną nóżkę bardziej,
to z przeproszeniem, może lepiej byłoby w ogóle nie napełniać? Bo wtedy takie “puste” dalej jest “puste”, choć z pozoru spełnia kryteria “napełnienia”.
Takie “napełnianie” nie ma wtedy żadnej wartości, w tym terapeutycznej – tak sobie myślę.
Magia -- 01.01.2012 - 16:20No wiadomo
Przecież to tak jak z księciem: ktoś zwróci uwagę, że piękny a ktoś, że dzielny. O królewnach nie wspomnę. :)
To, co zwraca naszą uwagę czy też, we wcześniejszych latach naszego życia, to na co zwracają nam uwagę inni jest w jakimś sensie kryterium różnicującym.
Napełniać też trzeba umieć, że tak powiem.
Gretchen -- 01.01.2012 - 18:10No masz! :)
Ja bardzo się dziwię tym, którzy lekce sobie ważąco podchodzą do gatunku literackiego, jakim są bajki i baśnie. To naprawdę zadziwiające (dla mnie, oczywiście) jak bardzo spłycono i oderwano ten gatunek od psychologicznej rzeczywistości.
Magia -- 01.01.2012 - 18:45Być może właśnie dla tej przyczyny, o której pisze w swoim tekście Sheridan, czyli zaprzeczaniu, zapobieganiu dalszej ekspozycji faktycznej struktury i podłoża dziejącego się zła.
Dziś bajki, baśnie i legendy kwalifikuje się sensu stricto do szufladki pt. “literatura dla dzieci” i problem z głowy.
Tymczasem, poczynając od Ezopa, na Andersenie i braciach Grimm kończąc, ta część literatury tylko pozornie była adresowana do najmłodszych odbiorców.
Dziś byle co, które uważa się za bajkopisarza (a w rzeczywistości nie jest niczym więcej niż bajkopisem), pisze coś, co żadnym wypadku nie spełnia kryteriów bajki, jej funkcji i celów – tak, jak ją przekazywano i rozumiano dawniej.
Bredzę?
Ha!
To jest temat ocean!
Gretchen -- 01.01.2012 - 18:43Wystarczy rzut oka na to, co zrobiła Estes w “Biegnącej z wilkami”, żeby zdać sobie sprawę jak wielki to ocean.
Jaka to dziecięca literatura? W każdym razie niekoniecznie.
A po co czyta się dzieciom bajki? :)
Jasne, że ocean
Ale tylko dla tego, kto przynajmniej spróbował/próbuje go eksplorować, że się tak wyrażę. Na zasadzie – im dalej w las, tym więcej drzew i końca nie widać. :)
Estes i Bly’owi (którą to pozycję właśnie czytam) jestem wdzięczna za jedno. Za odejście od głupowatej i samej w sobie zaburzonej psychicznie (ze względu na autora) psychoanalizy freudowskiej. Oboje wyzwolili się z tego kieratu i poszli dalej. W stronę archetypów jungowskich.
No i tu – jakby kto sam w sobie się nie zorientował czytając dawne bajki, baśnie i legendy – “literatury dla dzieci” jest tyle, co kot napłakał.
To dla dziecięcego rozumu może być ważne czy królewicz jeździł na siwym czy karym koniu i czy wilk miał większe uszy czy zęby. To jest ta najbardziej podstawowa (prymitywna) warstwa tych opowieści. I taką właśnie miałkość (dlaczego?, że zapytam podstępnie mając w pamięci opinię Sheridana) w tym gatunku literackim dziś się promuje.
Ot, zagwozdka! – dla odbiorców wyrobów bajkopodobnych tworzonych przez bajkopisów ;)
Magia -- 01.01.2012 - 19:51Tajest
O tym właśnie myślę i staram się powiedzieć, że to jest sięgnięcie głębiej. Pójście w innym kierunku. Szukanie kluczy do tajemnych drzwi.
Miałkość się promuje w tym gatunku jak wszędzie aktualnie.
Gretchen -- 01.01.2012 - 20:41Miałaś okazję ostatnio być w dziale z zabawkami dla dzieci? Tam są reprezentanci bajek, między innymi, bo są też zjawiska dla mnie nie do pojęcia i nadal nazywane są zabawkami. I to wbrew pozorom nie jest zupełnie inny temat, moim zdaniem to temat bliźniaczy. Zapytałam cicho po co się dzieciom czyta bajki, bo przecież się czyta. I czy to takie czytanie o jakie chodzi? Czy zalepianie dziecka treścią?
I czy to ma konsekwencje, bo może nie ma? :))
Gretchen
Wycieczki do działu “literatura dla dzieci” w księgarniach to jeden z większych koszmarów jakie co roku przeżywam po wielekroć. Młodsze i starsze dzieciaki w mojej rodzinie lubią czytać. Jednakże znalezienie czegoś wartościowego, a przynajmniej nie promującego zachowań patologicznych, momentami graniczy z cudem.
Zostając w kręgu bajek, baśni, czy ogólnie – dziecięcej literatury fantasy podam Ci ledwie dwa przykłady takich patologii, przed którymi dawne baśnie przestrzegały a dzisiejsze kompletnie “odwracają kota ogonem” mówiąc – “to jest dobre, bądź taki”.
O tym chyba pisał Sheridan w przedostatnim akapicie swojego tekstu.
No dobra.
Weźmy serię książek o przygodach Antosia i Wampirka. Co czytamy w opisie trzeciej książki z tej serii, Wampirek w podróży?
Trzecia część przygód dziesięcioletniego Antosia oraz sympatycznego wampirka i jego nietypowej rodzinki: żywiącej się mlekiem siostry, pozbawionej jeszcze groźnego uzębienia, brata w wieku dojrzewania i niebezpiecznej ciotki. Postać wampirka, który boi się ciemności – jak mówi sama autorka – ma pomóc dzieciom pokonywać ich własne lęki.
Jak tam Twój poziom lęku po przeczytaniu tej zajawki, Gretchen? Mój wzrósł w stopniu znacznym.
Jest jeszcze seria książek, która bije rekordy sprzedaży oraz zdobywa internacjonalne nagrody a traktuje o przygodach młodocianego przestępcy Artemisa Fowla wywodzącego się ze starożytnego rodu przestępców. W zajawce części szóstej Artemis Fowl – Paradoks czasu- czytamy:
Najlepsi lekarze z całego świata nie potrafią jej [Angeliny Fowl, przyp. Magia] wyleczyć. Jedyne antidotum to wyciąg z mózgu małego lemura sifaka, ostatniego przedstawicielu gatunku, który parę lat wcześniej wyginął za sprawą Artemisa.
No śliczne, prawda? Czego to uczy? – że tak zapytam retorycznie…
Gretchen, wiem po co czytali mi bajki i baśnie moi dziadkowie i rodzice. Wiem, dlaczego ze mną o nich rozmawiali.
Magia -- 02.01.2012 - 12:40Podejrzewam, że produkcja, promocja i czytanie dzieciom takich “bajek i baśni”, jak te wymienione powyżej, ma zupełnie inny cel. Sheridan może mieć rację.